ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (50) / 2006

Dominik Sołowiej,

OSTRY AUSTER

A A A
Paul Auster przyzwyczaił nas do swojej pracowitości. Z regularną częstotliwością pojawiają się na rynku kolejne jego książki, a czytelnicy za każdym razem nie szczędzą mu słów uznania. Auster popularny jest głównie dzięki „Trylogii nowojorskiej”, powieści „W kraju rzeczy ostatnich” i scenariuszy do filmów „Lulu na moście”, „Brooklyn Boogie” i „Dym” (których jest także reżyserem). Pod koniec ubiegłego roku nakładem Wydawnictwa Rebis ukazała się następna powieść Paula Austera – „Szaleństwa Brooklynu”. Pisarz po raz kolejny akcję swojej książki osadził w Nowym Jorku – mieście, które zna tak dobrze jak Woody Allen. I tym razem upodobał sobie Brooklyn, jedną z nowojorskich dzielnic, równie fascynująca, co mityczny Manhattan.

Jeśli w Europie doskonałym miejscem na śmierć jest Wenecja, to w Stanach Zjednoczonych jest nim właśnie Brooklyn – gigantyczna przestrzeń z niewielkimi zabudowaniami, zamieszkana przez 2,5 miliona nowojorczyków. Nathan Glass, ponad sześćdziesięcioletni były agent ubezpieczeniowy, przeprowadza się do Brooklynu, by tu dokonać żywota. Chory na raka, rozwiedziony, pozostający w konflikcie z dorosłą córką, poszukuje miejsca, które zapewni mu anonimowość i spokój. Dzięki zaoszczędzonym pieniądzom wynajmuje niewielkie mieszkanko i odtąd jedynymi sprawami, które zaprzątają mu głowę, są dobry posiłek i odrobina spaceru na świeżym powietrzu. Ale jak to w życiu bywa, drobne wydarzenie całkowicie zmieni jego plany. Przez przypadek Glass spotyka w antykwariacie swojego trzydziestoletniego siostrzeńca Toma, z którym nie widział się już kilkanaście lat. Tom do niedawna pisał doktorat z literatury amerykańskiej, lecz kiedy zabrakło mu talentu i wytrwałości, rzucił studia i przyjechał do Nowego Jorku. Na początku pracował jako taksówkarz, a potem zatrudnił się w antykwariacie Harry’ego Brightmana – wielkiego oryginała, byłego marszanda, fałszerza obrazów i zadeklarowanego geja. Chociaż żaden z nich nie miał ochoty na nowe znajomości, dzięki rodzinnym więzom stary Glass i jego siostrzeniec stopniowo przyzwyczajają się do siebie. A że każdy z nich (ku swemu zaskoczeniu) odkrywa w sobie potrzebę szczerej, otwartej rozmowy, rodzi się między nimi wyjątkowo serdeczna, zażyła przyjaźń. Mamy sytuację jak z dobrej komedii: dwaj samotni mężczyźni (później dołącza do nich Harry Brightman) spotykają się od czasu do czasu w knajpie, by porozmawiać o życiu, literaturze, kobietach, seksie i śmierci. A że każdy z nich dysponuje nadmiarem czasu, Auster serwuje nam miejscami zabawną, miejscami ponurą historię ludzi, którzy z różnych powodów rozpoczęli swoją ucieczkę przed światem, by ostatecznie osiąść w Brooklynie. Tom, Nathan i Harry wracają myślami do przeszłości, od której chcieli uciec. Sterany życiem Glass, oczekujący nieuchronnej śmierci, odnajduje odrobinę radości i pociechy w rozmowach ze swoim siostrzeńcem Tomem, a ten, dzięki swojemu wujkowi, stopniowo nabiera ochoty do życia.

Ale to nie koniec niespodzianek. Do niezwykłej trójki przyjaciół przyłącza się jeszcze jedna, równie oryginalna i niepokorna osoba: dziewięcioletnia Lucy, siostrzenica Toma, która przyjechała do Nowego Jorku z Północnej Karoliny bez bagażu, biletu powrotnego, z zaledwie kilkudziesięcioma dolarami. Ani Tom, ani Nathan nie wiedzą, czy Lucy uciekła od swojej matki Aurory (byłej porno gwiazdy, śpiewaczki i narkomanki), czy też została przez nią wysłana do Nowego Jorku, by sama ułożyła sobie życie. Nathan znajduje dla Lucy opiekunkę i razem z Tomem postanawiają zawieść dziewczynkę do nowego domu. Kiedy udaje im się wreszcie opuścić Nowy Jork, na skutek awarii samochodu trafiają do niewielkiego pensjonatu. W nim to Tomowi udaje się zaciągnąć do łóżka szefową kuchni – urodziwą Honey, Nathan natomiast odnajduje mityczny Hotel Egzystencja. Kiedy jednak w międzyczasie umiera zamieszany w kolejne fałszerstwo Harry Brightman (tym razem chodzi o fałszerstwo zaginionego rękopisu „Szkarłatnej litery” Nathaniela Hawthorne’a), cała trójka postanawia wrócić do Nowego Jorku. Jeśli ktoś się w tym wszystkim pogubił, nie powinien czuć się zaskoczony. To celowe zamierzenie autora „Szaleństw Brooklynu”, który po mistrzowsku splątał i tak już pogmatwane losy swoich bohaterów. Auster przekonuje nas, że każde błahe wydarzenie, wycieczka do sklepu, uśmiech nieznajomej osoby może pokrzyżować nam plany. Jak potoczą się losy Toma i Nathana? Czy po powrocie do Nowego Jorku ułożą sobie życie na nowo? Czy Nathan pokona śmiertelną chorobę? A może jego siostrzeniec znajdzie wreszcie miłość swego życia? Doprowadzając czytelników do finału, Auster szykuje kolejne niespodzianki...

Bohaterowie Austera poszukują prawdy o sobie samych, próbują odnaleźć swoją tożsamość, swoje korzenie, a ich życie podlega nieograniczonej władzy przypadku. Autor „Księgi złudzeń” zderza losy swoich bohaterów, pozwala im zmieniać się pod wpływem błahych (pozornie) wydarzeń, zmusza ich do nieustannego podróżowania do wnętrza siebie. Auster pozbawia ich pewności siebie, ciągle poddaje próbom, nie pozwala im uciec przed sobą i światem (to chyba skłoniło Marię Janion do stwierdzenia, że „Auster jest ostry”). W najnowszej powieści pisarz zdecydowanie unika hollywoodzkich rozwiązań: los jego bohaterów nie zmienia się na skutek nieprzewidzianych dramatycznych sytuacji. W „Lewiatanie” główny bohater – Benjamin Sachs, podkłada bomby, w „Muzyce przypadku” natomiast strażak Jim Nashe przegrywa partię pokera z dwoma ekscentrycznymi milionerami. W „Szaleństwach Brooklynu” mamy natomiast do czynienia z całkowicie inną, „spokojną”, nieskomplikowaną, pozbawioną dramatyzmu fabułą. Na oficjalnej stronie internetowej Paula Austera jeden z recenzentów książki napisał: „Lubię ‘Szaleństwa Brooklynu’, ale nie z tego samego powodu, dla którego lubię ‘Trylogię nowojorską’, ‘Księżycowy Pałac’ czy ‘Księgę złudzeń’. Ta powieść jest delikatniejsza niż poprzednie, nie ma w sobie ciemności tylko odrobinę surrealizmu” (www.paulauster.co.uk).

Główny bohater „Szaleństw Brooklynu” w wolnych chwilach pisze książkę, a właściwie kronikę ludzkich omyłek, potknięć i zawirowań losu. Są w niej „wszystkie gafy, wszystkie wypadki, wszystkie żenujące sytuacje, wszystkie idiotyzmy, wszystkie dziwactwa i wszystkie niedorzeczności, których dopuściłem się podczas mojej długiej i burzliwej kariery na stanowisku człowieka” (s. 11). Glass nazywa ją „Księgą ludzkich szaleństw”. To tylko kaprys starszego człowieka, czy przeczucie, że drobne sprawy i przypadkowe wydarzenia decydują o tym, kim jesteśmy? „Życie większości ludzi rozpływa się w nicość – mówi Glass. – Ktoś umiera i powolutku wszystkie ślady tego życia się zacierają. Wynalazca pozostawia siebie w swych wynalazkach, architekt w projektowanych budowlach, większość ludzi nie pozostawia po sobie pomników, niczego trwałego. Albumy ze zdjęciami na półce, świadectwo z piątej klasy, puchar z zawodów kręglarskich, popielniczkę zwędzoną z pokoju hotelowego na Florydzie ostatniego dnia pamiętanych jak przez mgłę wakacji. Kilka przedmiotów, kilka dokumentów i wrażenia żyjące w pamięci innych ludzi. Ci ludzie rzecz jasna będą opowiadać o zmarłym, lecz najczęściej daty im się pomieszają, pominą niektóre fakty, a prawda będzie coraz bardziej zniekształcana, gdy zaś śmierć zabierze i tych ludzi, większość opowieści zniknie razem z nimi” (s. 284). Marzeniem Glassa staje się założenie firmy, która będzie wydawać książki o ludziach zapomnianych. Bo, jak mówi bohater „nie można bagatelizować potęgi książek”. Tylko dzięki nim ocalić można kruchą pamięć o zmarłych. To właśnie zrobił Paul Auster – napisał książkę o dwóch ekscentrykach z Brooklynu – szaleńcach zmagających się z życiem. Czy jest to temat na powieść? Niewątpliwie tak.

Książka autora „Trylogii nowojorskiej” ma w sobie coś z filmów Jima Jarmuscha. Podobnie jak Jarmusch, Auster skupia swoją uwagę na życiowych drobiazgach, sprawach prostych, miejscami krańcowo przyziemnych, bo przecież prawdziwe życie dalekie jest od hollywoodzkich opowieści. Jego bohaterowie nie pretendują do bycia współczesnymi herosami, uosabiającymi siłę, pewność siebie i seksapil. Chociaż daleko im do supertajnych szpiegów, gwiazd filmowych i cynicznych detektywów, potrafią zmierzyć się z losem. Sześćdziesięcioletni rozwodnik Nathan Glass, Tom Woody – intelektualista cierpiący na otyłość, i Harry Brightman – sprzedawca książek marzący o sławie wielkiego marszanda – oto bohaterowie Paula Austera, ludzie z krwi i kości. I chociaż sam autor mieszka w luksusowym apartamencie na Manhattanie, nieustannie wraca na Brooklyn, do miejsc, w których żyją prawdziwi ludzie i którym obcy jest blichtr wielkiego świata.
Paul Auster: „Szaleństwa Brooklynu”. Przeł. Jerzy Kozłowski. Rebis, Poznań 2005.