WIERSZE
A
A
A
Błędne koło
Bożenie Kuchcie
Powiedz morzu, że nie jestem żadnym człowiekiem.
Tak musi być każdy początek wiersza, kursując między nami.
Morze nic nie odpowie, ale twoimi ustami.
Nie brzmieć, być powrotem (byłym błędem) do rodzinnej przystani.
Jałowej wyspy, gdzie ciemno, ciepło, a woda przemienia się w mleko.
Powiedz morzu, że nie jestem żadnym człowiekiem.
Jestem morskim zwierzęciem. Na razie. Ty jesteś: daleko.
Jedno z fałszywych imion (statków), które wypływa z krtani.
Morze nic nie odpowie, ale twoimi ustami.
Dorzuć, że wracam do domu jako morska pani.
Krępe, męskie ciało ląd zawdzięcza Grekom.
Powiedz morzu, że nie jestem żadnym człowiekiem.
Na powitanie rozmowa o zmarłych pod naszą nieobecność (bełkot).
Niech wszyscy słyszą, jak się cieszymy, że zostali sami.
Morze nic nie odpowie, ale twoimi ustami.
Morze szumi, głośno milczy, nie czeka zaślubin, nie ustala granic.
Jest do wyboru: umrzeć, zwariować, kłamać i stać się kobietą.
Powiedz morzu, że nie jestem żadnym człowiekiem.
Morze nic nie odpowie, ale twoimi ustami.
Alba, skandal!
Po koncercie publiczka opuszcza hall o opuchniętych oczach.
Bliskość jest tak daleko, gdzieś tam za Skałkami Twardowskiego,
nazwano ją centrum, lecz w gruncie rzeczy to tylko stare miasto,
tak stare, że już nie potrafi sadzić światła w bruździe poranka,
jego pochylenie spuentowałby niechybnie rozpad pomarańczy,
o czym świadczę w tym momencie, a to świadek jest winien,
że przetrwał, podczas gdy inni, co komplety doświadczenia mają
na wyłączność, nie doczekali, więc on/ona/ono zrywa się co rano
z tą niezupełną, niezawodną pamięcią („no co to za wspomnienie,
które nie przedstawia mojej własnej śmierci, wszak kiedyś muszę
umrzeć?”). Właściwie frapuje to potęgę rozpękłej pomarańczy,
że wieczorem reasumuje się przydział dnia, notując osiągnięcia
w lewej kolumnie, niepowodzenia w prawej, a dokładnie teraz
nie ma tu nikogo, zabrakło nawet oceanu z sennym nawisem
klifu, stamtąd można by zrzucać kamyki niczym własne ciało,
co sugeruje piosenka, którą nieustępliwie pauzuję z uwagi na
okrucieństwo ciszy w przekonywaniu mnie szumem, trzaskiem,
jak też polifonią głosów w głowie na chwilę przed zaśnięciem?
Piotr Mierzwa –urodzony w 1980 roku. Poeta, eseista, tłumacz-anglista. Autor książki pt.: „Gościnne morze” (2005). Niebawem nakładem Instytutu Mikołowskiego ukaże się kolejny tom zatytułowany „Śliczne okrucieństwo”. Mieszka w Krakowie.
Bożenie Kuchcie
Powiedz morzu, że nie jestem żadnym człowiekiem.
Tak musi być każdy początek wiersza, kursując między nami.
Morze nic nie odpowie, ale twoimi ustami.
Nie brzmieć, być powrotem (byłym błędem) do rodzinnej przystani.
Jałowej wyspy, gdzie ciemno, ciepło, a woda przemienia się w mleko.
Powiedz morzu, że nie jestem żadnym człowiekiem.
Jestem morskim zwierzęciem. Na razie. Ty jesteś: daleko.
Jedno z fałszywych imion (statków), które wypływa z krtani.
Morze nic nie odpowie, ale twoimi ustami.
Dorzuć, że wracam do domu jako morska pani.
Krępe, męskie ciało ląd zawdzięcza Grekom.
Powiedz morzu, że nie jestem żadnym człowiekiem.
Na powitanie rozmowa o zmarłych pod naszą nieobecność (bełkot).
Niech wszyscy słyszą, jak się cieszymy, że zostali sami.
Morze nic nie odpowie, ale twoimi ustami.
Morze szumi, głośno milczy, nie czeka zaślubin, nie ustala granic.
Jest do wyboru: umrzeć, zwariować, kłamać i stać się kobietą.
Powiedz morzu, że nie jestem żadnym człowiekiem.
Morze nic nie odpowie, ale twoimi ustami.
Alba, skandal!
Po koncercie publiczka opuszcza hall o opuchniętych oczach.
Bliskość jest tak daleko, gdzieś tam za Skałkami Twardowskiego,
nazwano ją centrum, lecz w gruncie rzeczy to tylko stare miasto,
tak stare, że już nie potrafi sadzić światła w bruździe poranka,
jego pochylenie spuentowałby niechybnie rozpad pomarańczy,
o czym świadczę w tym momencie, a to świadek jest winien,
że przetrwał, podczas gdy inni, co komplety doświadczenia mają
na wyłączność, nie doczekali, więc on/ona/ono zrywa się co rano
z tą niezupełną, niezawodną pamięcią („no co to za wspomnienie,
które nie przedstawia mojej własnej śmierci, wszak kiedyś muszę
umrzeć?”). Właściwie frapuje to potęgę rozpękłej pomarańczy,
że wieczorem reasumuje się przydział dnia, notując osiągnięcia
w lewej kolumnie, niepowodzenia w prawej, a dokładnie teraz
nie ma tu nikogo, zabrakło nawet oceanu z sennym nawisem
klifu, stamtąd można by zrzucać kamyki niczym własne ciało,
co sugeruje piosenka, którą nieustępliwie pauzuję z uwagi na
okrucieństwo ciszy w przekonywaniu mnie szumem, trzaskiem,
jak też polifonią głosów w głowie na chwilę przed zaśnięciem?
Piotr Mierzwa –urodzony w 1980 roku. Poeta, eseista, tłumacz-anglista. Autor książki pt.: „Gościnne morze” (2005). Niebawem nakładem Instytutu Mikołowskiego ukaże się kolejny tom zatytułowany „Śliczne okrucieństwo”. Mieszka w Krakowie.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |