ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lipca 14 (158) / 2010

Martyna Markowska,

NIEPOKORNA

A A A
Wystrzelę z ciężkiego kalibru. Inaczej nie mogę. Po przeczytaniu polskiego tłumaczenia bestselleru Oksanen w głowie kołatała mi się przede wszystkim jedna myśl, a właściwie dwa związane ze sobą pytania. Co przyczyniło się do tak ogromnego sukcesu Sofi Oksanen w Finlandii, w Estonii, a ostatecznie na całym świecie? Pytanie pomocnicze (ów ciężki kaliber) brzmi: dlaczego Oksanen się udało, a Witkowskiemu ostatecznie nie? Co łączy te dwie książki, te dwa młode sukcesy i dlaczego w ogóle u licha to pytanie tak obsesyjnie się mnie uczepiło podczas lektury „Oczyszczenia”? Co łączy polską plażę Lubiewa i estońską wieś, poza geograficznym usytuowaniem nad Bałtykiem?

Boleśnie do żywego mięsa…

Seks i przemoc – oto słowa klucze, które w pewien sposób odpowiadają na moje pytanie, a tak naprawdę nie mówią nic. „Przesłanie” to dość niefortunne słowo, ale użyję go z braku lepszej opcji leksykalnej. Zatem: przesłanie obydwu powieści jest zgoła odmienne, jednak mimo wszystko – seks i przemoc. Przede wszystkim jednak sposób, w jaki te dwie, rzec by się chciało brzydko – kategorie, zostały ukazane, to już zupełnie dwie różne historie. Przynajmniej jedno słowo w tym jest postawione w dobrym miejscu: historie. Zatem – jeszcze raz, hasłowo – seks i przemoc, historie, ich forma i ich treść. Wracamy do punktu wyjścia: co w tej formie i treści zadziałało tak na korzyść Oksanen, że wygrała w dwudziestu ośmiu krajach, wygrała prozą i operą, wygrała na Broadwayu?

Sofi Oksanen to młoda gwiazda fińskiej literatury. Nie napiszę, że wschodząca, bo od kilku lat świeci na wydawniczym firmamencie, także dzięki swemu charakterystycznemu wyglądowi. Gwiazda ta nie tylko wydaje teksty literackie, ale można spotkać się z nią co tydzień na łamach dziennika „Helsingin Sanomat”, w którym to Oksanen prowadzi swoją kolumnę. Pół Finka, pół Estonka zdążyła wprowadzić już ferment w życie literackie w kraju Aleksisa Kivi, w pozaliterackie również. Słynne oburzenie nobliwych profesorów spowodowane opinią Oksanen o brutalności fińskiej rzeczywistości czy niedawny „incydent” z WSOY (jednym z czołowych fińskich wydawnictw), które w równie brutalny i dość tajemniczy sposób odmówiło współpracy z Oksanen, to tylko dwa przykłady. Oksanen to postać niewygodna, bo szczera.

… i rzeczywiście aż do bólu

Szczera i niewygodna jest także jej książka „Oczyszczenie”. Siostrzany konflikt, demony wojenne, berlińskie prostytutki ze Wschodu – gwałt jako powracający motyw żeńskiej egzystencji na przestrzeni pokoleń. Margines społeczny albo społeczeństwo w sytuacji granicznej – zawsze kobiety są tymi najbardziej poszkodowanymi, tracącymi cześć, torturowanymi fizycznie i psychicznie. Koszmar trwa, niezależnie od tego, czy żyjemy w stanie wojny, czy tzw. pokoju. Koszmar ten ma zapach spermy, potu, kloaki i krwi.

U Oksanen świat przedstawiony śmierdzi właśnie tym, z przewagą potu i krwi, u Witkowskiego z przewagą spermy i kloaki. Oksanen daje nam obraz ponurej rzeczywistości na tle spokojnej estońskiej przyrody, Witkowski – nie wartościuje rzeczywistości, ale ubiera ją w kampowy trans-gorset. Bo Oksanen pisze na serio, a Witkowski nie. Czy to w tym tkwi największa różnica sukcesu „Lubiewa” i „Oczyszczenia”? Ludzie lubią historie prawdziwe, a transwestytów trudno traktować poważnie? A może różnica tkwi w czymś innym, o czym nie wypadało dotąd pisać. „Oczyszczenie” to powieść przemyślana od początku do końca, z początkiem i końcem, mimo iż akcja rozgrywa się na kilku płaszczyznach czasowych i przestrzennych. Narracja trzecioosobowa splata się z pierwszosobową w formie pamiętnikowych zapisków Hansa. Oksanen napisała dobrą historię, bez zanudzania, powtarzania wątków i ciągnięcia ich bez sensu dla zwiększenia objętości dzieła. Niestety, z całą sympatią dla „Lubiewa” i dla autora tej książki, czyż nie było tak, że piszczano na jego widok przede wszystkim za odwagę i koloryt? Przyznać się, kogo znudziło „Lubiewo” w połowie i kto miał wrażenie, że zdziebko się tu mieli tę queerową strunę?

Młodzi robią nam dobrze, i sobie też

Ktoś mógłby zaryzykować stwierdzenie, że Oksanen miała łatwiej, bo niemal natychmiast zwróciła na siebie uwagę, narażając się starszyźnie. Konflikt rodzi zainteresowanie, ja wiadomo. Oksanen miała się lepiej, bo Finowie to konserwatyści, więc dziewczyna od razu wygrała buntem i naporem. Hola hola. Niby Polacy to liberałowie? Wątpię. Faktycznie jednak Witkowskiemu uczyniono chyba więcej złego niż pożytku, piejąc z zachwytu nad każdą, proszę o wybaczenie, minetą. Mało kto przyznał się do homofobii, a nawet ci co się przyznali, i tak piali z zachwytu. Co mieli zrobić, nieprawdaż? Mimo wszystko nie uwłacza to Oksanen, której nie można zarzucić sukcesu wyrosłego na żyznej glebie skandalu literackiego o silnie lokalnym charakterze. Czy świat wydałby jak jeden mąż tłumaczenia książki o niejakiej Estonii, sugerując się faktem, że niejaka pani Kolbe oburzyła się słowami niejakiej Oksanen w niejakiej Finlandii? Nie, powiadam, po stokroć nie. A czy może być coś mniej pociągającego do lektury niż informacja, że jej akcja rozpoczyna się w Zachodniej Estonii w latach czterdziestych? Nie mam na myśli tutaj wielbicieli reportażu historycznego, znawców tematu.

Brawa dla Oksanen za to, że jej tekst przebił się przez wszystkie lokalne okoliczności. Brawa za to, ze mieszkając w Finlandii, napisała książkę o innym kraju, poniekąd jej drugiej ojczyźnie, który reprezentuje jednak idealnie całą rzeczywistość bloku radzieckiego: „kulące się do betonu dziwki o ciastowatej od kokainy skórze”, dzieci wąchające klej, „zdezelowany pawilon”, „woreczek niedopitego kefiru”, „babula z siatką cebuli”. Znamy to skądś. My, Polacy to znamy. Rumuni, Węgrzy, Bułgarzy, Czesi, Ukraińcy i Rosjanie. Cały blok wschodniej Europy czy Europy Centralnej, żeby się kto nie obraził. My to znamy dość dobrze, Finowie nieco mniej. Mimo że niemal każdy Fin nie raz w swoim życiu znalazł się na promie do Tallina i nie raz tamże wódkę pił (i kupował na zapas), stosunkowo niewiele wie ów Fin wie na temat tego, co się w sąsiednim kraju niegdyś działo i dzieje teraz. Oksanen otworzyła (odtworzyła) dla nas fragment mentalności, historii i bólu dwóch krajów nad Bałtykiem. Dla nas – dla których „Oczyszczenie” przetłumaczono dotąd w dwudziestu ośmiu krajach.
Sofi Oksanen: „Oczyszczenie”. Tłum. Sebastian Musielak. Wydawnictwo Świat Książki. Warszawa 2010.