ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

sierpień 15-16 (159-160) / 2010

Przemysław Pieniążek,

DRUŻYNA ABSOLUTNIE NIEZWYCZAJNA

A A A
Kiedy Frank Lupo oraz Stephen J. Cannell opracowywali koncept sensacyjno-przygodowego tasiemca mającego opowiadać o perypetiach wyjętych spod prawa eks-komandosów (oraz jednego niezrównoważonego pilota śmigłowca), przemierzających Stany Zjednoczone w czarnej furgonetce GMC Vandura, chyba w najśmielszych przypuszczeniach nie sądzili, że ich serial stanie się telewizyjnym superprzebojem, nabierającym wraz z upływem lat znamion dzieła kultowego. Emitowana w latach 1983–87 „Drużyna A” przyciągała przed ekrany telewizorów widzów w niemal każdej kategorii wiekowej. Fenomen ten dał się także odczuć w Polsce doby lat 90. dzięki inicjatywie Polonii 1 oraz Polsatu. Rozpisana na pięć sezonów (w sumie 98 odcinków) opowieść o szybkostrzelnej i nieustraszonej załodze, ściganej przez służby federalne USA z powodu niesłusznego oskarżenia o napad na bank w Hanoi, rozpalała emocje niejednego widza złaknionego nieskomplikowanej akcji, huraganu wystrzelonych pocisków, kaskaderskiej ekwilibrystyki oraz zapierających dech w piersiach pościgów i efektów pirotechnicznych.

Źródła sukcesu historii o sympatycznych najemnikach od spraw niewykonalnych (docelowo walczących o odzyskanie dobrego imienia i oczyszczenie się z zarzutów) kryły się najprawdopodobniej również w niskim stopniu przemocy oraz zerowym współczynniku rozlewu krwi, co w innych produkcjach tego typu byłoby czymś nie do pomyślenia. „Drużyna A” stanowiła przykład telewizyjnego komiksu z nietuzinkowymi, łatwymi do identyfikacji bohaterami, mistrzami małych i wielkich improwizacji paramilitarnych. George Peppard (niedoszły Blake Carrington, który rolę w „Drużynie A” dostał po rezygnacji Jamesa Coburna) stworzył postać mądrego, wiernego swoim zasadom oraz szczerze oddanego załodze stratega. Zawodowy zapaśnik i ochroniarz celebrytów Laurence Tureaud, lepiej znany jako Mr. T, z powodzeniem wcielił się w rolę siłacza o gołębim sercu, wyrazistego kontestatora (ten irokez i tony złotych dodatków!), nie żywiącego strachu wobec żadnego przeciwnika, ale kurczącego się w paraliżującym lęku na samą myśl o lataniu. Aktor teatralny Dirk Benedict, pamiętny porucznik Starbuck z futurystycznego serialu „Battlestar Galactica” (1978-79), idealnie wpisał się w rolę pełnego chłopięcego wdzięku wojskowego amanta, dalekiego kuzyna Jamesa Bonda. Oddanych fanów miał również szalony pilot Murdock (William Dwight Schultz), utożsamiany z dużym, psotnym chłopcem bezkarnie dokonującym najbardziej nieprawdopodobnych wyczynów.

Tegoroczna pełnometrażowa i uwspółcześniona wersja „Drużyny A”, wyprodukowana przez m.in. Tony’ego Scotta, jest wysokoenergetycznym prequelem, przybliżającym okoliczności pierwszego spotkania oraz powody niesławy weteranów wojny w Iraku: pułkownika Johna „Hannibala” Smitha (Liam Neeson), porucznika Templetona „Buźki” Pecka (Bradley Cooper), sierżanta Bosco „Bad Attitude” Baracusa (Quinton „Rampage” Jackson) oraz kapitana „Howling Mad” Murdocka (Sharlto Copley). Oto jeden z oddziałów rangersów dowodzonych przez porucznika Pike’a (Brian Bloom) zdradził i przejął poszukiwaną matrycę do drukowania dolarów. W tej sytuacji cała nadzieja zdaje się spoczywać w rękach niepokonanych komandosach z grupy „Alfa” (w skrócie „The A-Team”). Kiedy jednak w niewyjaśnionej eksplozji ginie bezpośredni przełożony grupy, generał Morrison (Gerald McRaney), działający na mocy nieoficjalnych rozkazów żołnierze wiedzą, że padli ofiarą spisku. Wkrótce Hannibal i jego ludzie zostają zdegradowani, dyscyplinarnie wydaleni ze służby oraz skazani na dziesięcioletni pobyt w odrębnych placówkach karnych o wyjątkowo zaostrzonym rygorze. Kiedy członkowie drużyny wreszcie znajdą się na wolności, ruszą tropem skradzionych matryc…

W zestawieniu z telewizyjnym pierwowzorem film Joe Carnahana prezentuje się zaskakująco dobrze. Reżyser z szacunkiem, ale także z pewną dozą dystansu oraz innowacyjności podszedł do tematu, realizując nowoczesny, widowiskowy film akcji, obfitujący w sprawdzone rozwiązania estetyczno-dramaturgiczne. Atutem dzieła jest również trafnie dobrana obsada. Irlandczyk Liam Neeson niejednokrotnie udowadniał, że doskonale sprawdza się w repertuarze stricte rozrywkowym („Mroczne widmo”, „Uprowadzona”, „Batman: Początek”). Jego kreacja charyzmatycznego lidera drużyny tylko to potwierdza. Bradley Cooper, znany z filmu „Nocny pociąg z mięsem” Ryuhei Kitamury (2008) ze względu na swoją powierzchowność idealnie wpisuje się w postać będącą krzyżówką playboya i figurki Action Mana. Potężny Quinton „Rampage” Jackson prezentuje bardziej stonowaną, czasami wręcz zaskakującą wersję Baracusa (zniknął gdzieś bizantyjski przepych jego naszyjników oraz charakterystyczny mars na czole). Zdecydowanie najjaśniejszym punktem filmu jest jednak znany z filmu „Dystrykt 9” Neila Blomkampa (2009) Sharlto Copley, który z lekkością kreuje postać Murdocka, powalając widza na łopatki najróżniejszymi nawiązaniami do tekstów kultury masowej.

Warto wspomnieć także o gościnnym występie Dirka Benedicta oraz Williama Dwighta Schultza: trzeba zachować czujność, gdyż na ekranie pojawiają się dosłownie na chwilę. W filmie przemycono zresztą jeszcze kilka innych intertekstualnych smaczków, w tym nieśmiertelny motyw muzyczny autorstwa Mike’a Posta i Pete’a Carpentera. Jednym słowem, bezpretensjonalny blockbuster w sam raz na wakacyjny odpoczynek od wzmożonego wysiłku intelektualnego. Osobiście przyklasnę temu, kto w podobnej konwencji podejmie się kinowej reaktywacji przygód Angusa MacGyvera.
„Drużyna A” („The A-Team”). Reż.: Joe Carnahan. Scen.: Michael Brandt, Skip Woods, Brian Bloom. Obsada: Liam Neeson, Bradley Cooper, Quinton „Rampage” Jackson, Sharlto Copley, Jessica Biel. Gatunek: komedia / akcja. Produkcja: USA 2010, 120 min.