ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

sierpień 15-16 (159-160) / 2010

Paweł Miech,

SYMULAKRUM HOLOCAUSTU

A A A
Do niedawna najważniejsze polskie spory o społeczną rolę historii ograniczały się w zasadzie do dyskusji na temat tzw. polityki historycznej. Sama idea została wprowadzona do dyskursu publicznego przez środowiska konserwatywne, dominacja tego konceptu wymusiła jednak odpowiedź ze strony innych frakcji obecnych w polskiej sferze publicznej. Dyskusja o polityce historycznej w niewielkim stopniu wykraczała poza horyzonty refleksji typowe dla niemieckiej historiografii XIX wieku. W zmienionej formie w dyskusjach tych powracały klasyczne toposy historii jako dyskursu legitymizującego byt państwa narodowego i jego bieżące polityczne interesy. Za najważniejsze kwestie polskiej polityki historycznej uznawano odpowiednie upamiętnienie powstania warszawskiego czy wprowadzenie do europejskiej pamięci słabo obecnych w niej faktów: najazdu ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku i zbrodni katyńskiej. W przypadku tych ostatnich kwestii zaznacza się pewna strategia dyskursywna, w myśl której nagłaśnianie krzywd, jakich doznaliśmy od Rosji powinno prowadzić do uświadomienia Europie, że nasze specyficzne postawy polityczne wobec Rosji nie są wynikiem fobii, a realnych doświadczeń o których zachodni europejczycy wiedzą znacznie mniej niż powinni. Nasza pamięć pełniła tutaj funkcję argumentu na rzecz pewnej linii politycznej, najlepiej wyrażonej w tytule wywiadu prezydenta Kaczyńskiego dla „Newsweeka”: „Z Rosją trzeba ostro”. Historia miała za zadanie odpowiednią komunikację (poprzez politykę rocznicową, muzea, konferencje) tych elementów naszej pamięci, które uzasadniają taką polityczną strategię.

Jeśli przywykliśmy do tej raczej płytkiej refleksji nad społeczną rolą historii zawartej w koncepcie polityki historycznej, konfrontacja z rozważaniami zawartymi w książce „Pamięć zbiorowa i kulturowa” będzie dla nas niezwykle wprost odświeżająca. Publikacja jest antologią zbierająca najważniejsze teksty niemieckich interdyscyplinarnych rozważań o historii i pamięci. Znajdziemy w niej teksty Jana i Aleidy Assmannów, Haralda Welzera, Sabine Moller, Karoline Tschuggnall, Birgit Neumann, Renate Lachmann, Jörga Rüsena, Güntera Butzera, Astrid Erll i Andreasa Huyssena. Redaktorką całej książki jest Magdalena Saryusz-Wolska, która jest także autorką wstępu i kilku artykułów zawartych w całym tomie. Omówienie wszystkich kontekstów i schematów pojęciowych, które pojawiają się w tekstach przekracza, niestety, ramy tej skromnej recenzji; będzie ona zatem z konieczności nieco selektywna i ogólnikowa. W przypadku książki o tak bogatej i interesującej tematyce ogólnikowość ta jest szczególnie dojmująca i przykra, niemniej nie sposób jej uniknąć.

Dla współczesnej niemieckiej pamięci i historii najważniejszym punktem odniesienia jest holocaust i II wojna światowa. Doświadczenia holocaustu i wojny są rozpatrywane w kontekście niemieckiej winy i mechanizmów jej wypierania. Spośród wielu motywów, które pojawiają się w tych rozważaniach najciekawszym chyba tropem są badania, dowodzące zapośredniczenia indywidualnej i zbiorowej pamięci II wojny światowej i holocaustu przez przekazy medialne. Zwolennicy Jeana Baudrillarda, przekonani o zaniku bezpośredniego dostępu do rzeczywistości na rzecz wszechobecnego simulacrum produkowanego przez media masowe na ogół wzbraniali się przed stosowaniem swoich rozważań do holocaustu i wojny. Opory te podzielali także nawiązujący do Deleuze’a czy Benjamina teoretycy zmierzchu człowieka, zwracający uwagę na anihilacje indywidualnego, subiektywnego doświadczenia, które zostaje zastępowane doświadczeniem zapośredniczonym przez maszyny, zwłaszcza maszyny produkujące obraz (aparat fotograficzny, kamera). Tymczasem, ku zaskoczeniu wszystkich, okazuje się, że także społeczna i indywidualna niemiecka percepcja holocaustu i wojny jest w ogromnym wręcz stopniu uwarunkowana przez przekazy medialne. Za prawdziwe są uważane te schematy narracyjne, te obrazy i te elementy opowiadanych historii, które pasują do sfabrykowanych przez media masowe obrazów wojny i zagłady. Nie byłoby to może tak niezwykłe, dziwne i niepokojące, gdyby dotyczyło tylko osób z pokolenia urodzonego już po wojnie. W pewnym stopniu naturalne jest to, że synowie czy wnukowie niemieckich żołnierzy myślą o wojnie i holocauście w taki sposób, jaki podsuwają im media. Medialne narracje bywają wszak dużo bardziej sugestywne niż opowieści tych, którzy przeżyli wojnę. Zaskakujący jednak okazuje się fakt, że także ci Niemcy, którzy brali udział w wojnie pamiętają ją przez pryzmat przekazów medialnych. Jak dowodzi Harald Welzer i jego współpracownicy, opowiadając o „realiach” życia na łodzi podwodnej, Niemcy, którzy przeżyli wojnę i sami w takich łodziach pływali, sięgają po obrazy z filmu „Okręt”. Snując narracje na temat realiów walki na froncie, Niemcy, którzy osobiście uczestniczyli w natarciu na Polskę i Francję, opowiadają dokładnie takie sytuacje, które znajdują się np. w „Na zachodzie bez zmian” Remarque’a. Najbardziej zaskakujące i niepokojące jest to, że opowiadający zupełnie nie są świadomi tego, że w swoich narracjach reprodukują te wzorce, które zostały im wpojone przez media. Są raczej przekonani, że opowiadają o własnych, niepowtarzalnych, indywidualnych wspomnieniach. Okazuje się więc, że percepcja przeszłości jest w ogromnym stopniu uwarunkowana przez społeczne ramy pamięci, które są konstruowane właśnie przez media. Co ważne, wszelka opowieść o przeszłości musi się w pewnym stopniu do tych ram dopasować, jeśli ma być zrozumiała i interesująca dla słuchaczy.

Zjawisko to przybiera interesującą i niepokojącą postać w przypadku opowieści, które podpadają pod kategorię, którą niemieccy badacze określają mianem „zamiany ram”. Opowiadając o przemocy Rosjan czy o pobytach w obozach jenieckich, Niemcy skłonni są mówić o nich w taki sposób, że historie te wydają się bliźniaczo podobne do tych opowieści ocalonych Żydów, które zostały spopularyzowane przez media. W narracjach tych pojawiają się więc odpowiednio zmodyfikowane na potrzeby opowieści danej osoby wątki ukrywania się, transportów w wagonach bydlęcych, strachu o własne życie. Zamiana ram ma ściśle określony cel dyskursywny. Chodzi o to, by pokazać samego siebie raczej jako ofiarę wojny i nazizmu niż jako współsprawcę hitlerowskich zbrodni. Taka wizja historii prowadzi więc do wytworzenia w umysłach słuchaczy przekonania, które stało się tytułem książki Welzera, Tschuggnall i Moller: „Dziadek nie był żadnym nazistą”. Bycie ofiarą nazizmu daje pewne określenie przywileje, które znikają, jeśli opowiadający ujawni się jako współpracownik reżimu. Przywileje te związane są zwłaszcza z przysługującym ofiarom, a odmówionym sprawcom, prawem do współczucia i zrozumienia.

W ten sposób w istocie wracamy do polskiego kontekstu i polskiej polityki historycznej. Czym jest bowiem cała polska polityka historyczna, jeśli nie właśnie próbą ustawiania się w roli ofiary? Oczywiście absurdalne byłoby zaprzeczanie temu, że Polacy, inaczej niż Niemcy, w większości faktycznie byli ofiarami nazizmu. Lektura badań Welzera i współpracowników uświadamia jednak, że bycie ofiarą jest w tym przypadku bardzo korzystną sytuacją. Opowiadający o swoich wojennych doświadczeniach Niemcy w istocie chcieliby być na naszym miejscu, aspirują w swoich opowieściach do tego, by ich słuchacze dostrzegli w nich ofiary. Można nawet powiedzieć, że w uwarunkowany przez medialne fantasmagorie sposób marzą o tym, aby być ofiarami. Wygląda więc na to, że polska martyrologia nie jest wcale tak dziwaczna, egzotyczna i dysfunkcjonalna, jak mogłoby się wydawać. Odpowiada ona na pewne istotne i najwyraźniej uniwersalne potrzeby psychiczne, które wynikają z elementarnego pragnienia uniknięcia odpowiedzialności za zbrodnie. Zapewne właśnie dlatego tak kontrowersyjne są w Polsce wszystkie te publikacje, które – jak „Sąsiedzi” Jana Tomasza Grossa – choć w minimalnym stopniu próbują zakwestionować naszą wizję samych siebie.
„Pamięć zbiorowa i kulturowa – współczesna perspektywa niemiecka”. Red. M. Saryusz-Wolska. Wydawnictwo Universitas, Kraków 2009 [seria: „Horyzonty nowoczesności”, t. 80].