ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (162) / 2010

Kinga Witas,

WIELKA MUZYKA MAŁEGO KRAJU

A A A
Muzyka Islandii jest fenomenem na skalę światową. Mimo hermetycznego charakteru, melancholii i nostalgii niezrozumiałej często dla ludzi niebędących mieszkańcami tej odległej wyspy, potrafi porwać miliony słuchaczy. Dowodem na to jest popularność Björk, Sigur Rós, Múm, The Sugarcubes i wielu innych artystów. Jak to się stało, że muzycy z tak małego kraju potrafią tworzyć coś ściśle swojego, niedającego się sklasyfikować i równocześnie zjednywać sobie odbiorców na całym świecie?

Próby odpowiedzi na to pytanie kilkakrotnie podejmowali islandzcy reżyserzy. W przeciągu 25 lat powstały interesujące filmy dokumentalne, będące równocześnie przeglądem ważniejszych artystów, spełniających się w przeróżnych gatunkach muzycznych.

Punk, rock i pop

„Rock w Reykjaviku” (1982) to pierwsze pełnometrażowe dzieło Fridrika Thóra Fridrikssona – jednego z najważniejszych islandzkich reżyserów. Kultowy już dziś film przynosi wgląd w undergroundową scenę muzyczną Reykjaviku, na czele z nieskrępowanym, silnie rozwijającym się na początku lat 80. punkiem oraz towarzyszącą mu subkulturą.

Co ciekawe, w tych czasach w stolicy Islandii działało najwięcej zespołów muzycznych na świecie w stosunku do gęstości zaludnienia. Fridriksson dokonał przeglądu wszystkich dziewiętnastu aktywnych wówczas kapel. Jego film to surowy kolaż zdjęć z występów różnych zespołów, nakręconych w klubach podczas koncertów czy prób, a także wywiadów, w których muzycy otwarcie wypowiadają się na tematy tabu związane z muzyką punkową, takie jak seks i narkotyki oraz zabierają głos w poważnych kwestiach, między innymi w sprawie społecznego i politycznego uświadomienia branży muzycznej. Reżyser przedstawia kalejdoskop postaci i stylów: muzyków bez słuchu i talentu, młodych naśladowców Sex Pistols czy Joy Division, radykalnych punkowców, bezceremonialnie prezentujących nazistowskie gesty i paradujących w mundurach z czasów III Rzeszy. Przedstawia jednak także i zespoły dziś już legendarne, między innymi eksperymentalną kapelę Theyr, punkowy Purrkur Pillnikk z frontmanem Einarem Örnem Benediktssonem z The Sugarcubes, poetę i śpiewaka w jednej osobie – Sveinbjörna Beinteinssona, a także Tappi Tikarrass – jedną z kapel, w których zaczynała śpiewać szesnastoletnia Björk. Wyglądająca jeszcze jak dziecko, z kokardą we włosach, policzkami wymalowanymi jak u laleczki oraz falbaniastą spódnicą, artystka już wtedy dawała wyraz swojej ekscentryczności.

Islandzka Komisja Filmowa uznała film, będący pierwszą próbą uchwycenia przemian islandzkiej sceny muzycznej, fascynacji brytyjskim punkiem i rozluźnieniem obyczajów, za niestosowny dla młodzieży i niedozwolony dla dzieci do 14 roku życia. Jednym z powodów takiej deklaracji był wywiad z dorastającym wokalistą zespołu Sjálfsfróun (w przekładzie z islandzkiego – „Masturbacja”), barwnie opisującym swoje doświadczenia związane z braniem narkotyków. Mimo to film cieszył się wysoką frekwencją w kinach i został świetnie przyjęty przede wszystkim przez młodzież.

Upłynęło jednak sporo czasu, zanim powstał kolejny dokumentalny film o islandzkiej muzyce. Wiele się w tym czasie zmieniło: rozgłos zdobyła Björk oraz zespół, w którym występowała – Sugarcubes. To właśnie oni przetarli ścieżki dla kolejnych grup z Wyspy Lodu i Ognia. Punkowe inspiracje ustąpiły miejsca łagodniejszym dźwiękom, nierzadko nawiązującym do muzyki ludowej. Rozwinęła się również scena rockowa i elektroniczna, młodzi islandzcy artyści zaczęli sięgać do trip hopu, łączyć jazz z nowocześniejszymi gatunkami, powstał nawet skład hip-hopowy.

W 1997 roku August Jakobsson zrealizował „Pop w Reykjaviku”, w którym pokazał (r)ewolucję islandzkiej sceny muzycznej końca lat 90. Udało mu się również uchwycić moment rozpoczęcia działalności przez niektóre kapele, dziś uznawane za ucieleśnienie muzyki rodem z Islandii. Tytułowy „pop” nie jest jedynie odniesieniem gatunkowym; to swego rodzaju upublicznienie muzyki ludowej, zaadoptowanie jej w nowych brzmieniach i aranżacjach, pokazanie jej światu, a także przeniesienie słuchaczy w nieznaną dotąd rzeczywistość.

Stylistyka surowego dokumentu, charakterystyczna dla „Rocka w Reykjaviku”, sprawdziła się i tym razem. Jakobsson dokonał przeglądu młodych islandzkich kapel, które w latach 90. wybijały się na tle islandzkiej sceny muzycznej. W filmie tym po raz pierwszy pojawił się zespół Sigur Rós. W 1997 roku grupa miała na koncie jeden album studyjny „Von” i nie była znana na międzynarodowej arenie, natomiast w rodzimej Islandii zaczynała zdobywać coraz większą rzeszę fanów. Popularność stała się jej udziałem dwa lata później, po wydaniu albumu „Ágætis byrjun”.

Obok Sigur Rós w filmie pojawił się lepiej wówczas znany i bardziej popularny skład GusGus, działający od 1995 roku, grający muzykę elektroniczną z elementami house’u, trip hopu i jazzu. Inni młodzi przedstawiciele islandzkiego trip hopu, którzy wystąpili w tym dokumencie, to zespół Bang Gang. Warto również zwrócić uwagę na duet Orri Jónsson i Dagur Kári Pétursson, funkcjonujący pod nazwą Slowblow. Dagur Kári jest reżyserem filmów znanych także w Polsce: „Nói Albínói” (2004), do którego Slowblow stworzyli ścieżkę dźwiękową, i „Zakochani widzą słonie” (2005). Grupa, którą trudno sklasyfikować, reprezentuje tzw. elektrofolk, czyli muzykę łączącą elementy muzyki folkowej i elektronicznej, tworzoną w estetyce Lo-fi (low fidelity). Na drugim biegunie gatunkowym funkcjonują, również przedstawieni w filmie, raperzy Quarashi, którzy na islandzkiej scenie muzycznej zaistnieli w 1996 roku, wydając w ilości 500 sztuk pierwszy minialbum, który sprzedał się w przeciągu tygodnia. Był to pierwszy rapowy skład w Islandii, któremu udało się odnieść sukces w ojczyźnie, a parę lat później również za granicą, szczególnie w Ameryce oraz Japonii.

XXI wiek

„Rock w Reykjaviku” i „Pop w Reykjaviku” pokazywały rozwój islandzkiej sceny muzycznej w latach 80. i 90. W nowym millenium muzycy z Wyspy Ognia i Lodu zaczęli zdobywać rozgłos na świecie. Kolejną refleksję nad tym fenomenem przyniósł film „Mistrzowie wrzasku” (2005) Ari Alexandra Ergiss Magnussona, nominowany m.in. do islandzkiej nagrody dla najlepszego dokumentu roku.

Trudno jest określić w kilku słowach, na czym polega zjawiskowość islandzkiej muzyki, tym bardziej, że jest ona bardzo zróżnicowana gatunkowo. Mimo małej liczebności (całą wyspę zamieszkuje niewiele więcej ludzi niż Katowice), Islandia może się wykazać szerokim spektrum zespołów muzycznych czy osobistości, realizujących się w różnych gatunkach. Właśnie na tej dysproporcji reżyser opiera swój dokument.

W filmie Magnussona muzycy z różnych kapel wygłaszają swoje opinie na temat charakteru muzyki, którą tworzą. Dagur Kári twierdzi w jednym z prasowych wywiadów, że jej fenomen „wiąże się (…) z tym, że islandzcy muzycy są jak jedna wielka rodzina. Istnieje między nami poczucie wspólnoty i współpraca. Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi, razem gramy w zespołach i nieustannie sobie pomagamy”. W samym filmie pada z kolei stwierdzenie: „Kapele sie wspierają. Możecie spokojnie grać w trzech zespołach naraz. Ten rodzinny nastrój mocno wpływa na islandzka muzykę”. Potwierdza to scena z koncertu Slowblow, któremu towarzyszy Múm. Takie wspólne koncertowanie realizuje także m.in. Sigur Rós z członkiniami Amiiny.

Inny czynnik determinujący islandzką muzykę to warunki, w jakich powstają nagrania. Wokalista Mugison większość swoich płyt nagrywa w domu, a próby odbywa w małym, miejscowym kościele. Istnieje duża różnica między wprowadzeniem nagrania albo albumu na rynek rodzimej Islandii a wypromowaniem go na arenie międzynarodowej. Przy tak małej liczbie ludności płyty sprzedaje się w ilości nie więcej niż 200 sztuk, dlatego – jak twierdzi Bardi Johannsson z Bang Gang – „każdy tworzy taką muzykę, jaka mu się podoba”. Þórhallur Skúlason – didżej i producent – w żartobliwy sposób charakteryzuje muzykę islandzką: „Usłyszałem kiedyś pewną teorię na temat islandzkiej muzyki. W takich miejscach niewiele się dzieje, więc jedyna krytyka, z jaką się stykasz, pochodzi od mamy. A ona oczywiście zawsze mówi «wspaniale»”.

Swoistość tej muzyki określają również natura i pogoda. Kultura to jeden ze sposobów na poradzenie sobie z niesprzyjającym klimatem, izolacją i nieokiełznaną przyrodą. Zaskakująca jest wręcz barwność życia kulturalnego na tym „końcu świata”, czego dowodem są „produkty eksportowe” Islandii, takie jak Björk, Sigur Rós, Múm, GusGus czy Quarashi. Kolejne zaskoczenie przynoszą dane statystyczne, przytoczone w filmie: „naród z populacją 300.000 ludzi, 90 szkół muzycznych, 6000 członków chórów, 400 orkiestr oraz niezliczona ilość zespołów rockowych, jazzowych i didżejów”.

„Mistrzowie wrzasku” to katalog islandzkich zespołów i ich różnorodności gatunkowej. Znajdują się tu zarówno sceny z wielotysięcznych nowojorskich lub japońskich koncertów takich sław jak Sigur Rós, Björk czy Quarashi, jak i obrazy mniejszych, lokalnych koncertów granych w klubach, a nawet halach sportowych w Reykjaviku przez Slowblow z Múm, Bang Gang, Vinyl czy rockowy Mínus. Znajdziemy tu również występ zespołu Trabant w Bessastaðir – rezydencji prezydenta Islandii, samodzielnie zapowiadającego grupę, a także obejrzymy fragmenty prób Mugisona odbywanych w małym kościele w wiosce Súðavík na zachodnim wybrzeżu Islandii. Pojawiają się tu wreszcie młodzi muzycy z Nilfisk, którzy zdobyli sławę jako suport przed występem Foo Fighters na koncercie w Reykjaviku w 2003 roku, gdzie osobiście zaprosił ich David Grohl.

Dokument otwiera i zamyka prezentacja projektu „Odin’s Raven Magic”, który zrealizowali m.in. muzycy z Sigur Rós, María Huld z Amiiny, śpiewak i poeta Steindór Andersen oraz Páll Guðmundsson – muzyk grający na własnoręcznie wykonanym, unikatowym instrumencie, ksylofonie zrobionym z kamieni, zwanym Steinharpa. Zaprezentowany na Festiwalu Sztuki w Reykjaviku w 2002 roku projekt stanowił muzyczną oprawę do starej islandzkiej pieśni, pochodzącej prawdopodobnie z XVI wieku. Monumentalne widowisko stało się dowodem na to, w jakim stopniu współcześni muzycy szanują i kultywują swoje korzenie oraz tradycję.

Formuła filmu oparta jest na intrygującym dysonansie. Od ogromnego, głośnego koncertu Björk w Nowym Jorku przeskakujemy do uspokajającego, lecz pustego krajobrazu Islandii; po występie Quarashi atmosferę diametralnie zmieniają dziewczyny z Amiiny; po gigantycznym koncercie Sigur Rós przenosimy się do klubu w Reykjaviku, by zobaczyć nocne życie stolicy; z kolei zdjęcia z uzdrowiska „Błękitna Laguna” oraz zimny pejzaż Súðavíku poprzedzają mocny koncert Mínus. Taka też jest islandzka muzyka nowego tysiąclecia – bardzo zróżnicowana, barwna i niedająca się jednoznacznie sklasyfikować.

Sigur Rós jest jedynym islandzkim zespołem, który doczekał się poświęconego sobie pełnometrażowego filmu dokumentalnego. Latem 2006 roku kapela powróciła ze światowego tournée, by wraz z Amiiną zagrać kilka darmowych i niezapowiedzianych koncertów w Islandii. Film „Heima” (2007) Deana DeBlois jest dokumentalnym zapisem tych wydarzeń.

Słowo „heima” w języku islandzkim oznacza „w domu”, tytuł filmu wskazuje zatem na związek Sigur Rós z ojczyzną, która w dużej mierze określiła kształt granej przez zespół muzyki, ale jest przede wszystkim „miejscem na ziemi”, przystanią dla członków grupy, gdzie mogą się zrelaksować, wyciszyć i znaleźć zrozumienie. Właśnie dlatego ostatnie koncerty wielkiego tournée postanowili zagrać dla swoich rodaków.

Film DeBlois jest kolażem koncertów granych w przeróżnych miejscach, przeplatanych malowniczymi krajobrazami i krótkimi wypowiedziami muzyków. Artyści opowiadają, czym jest dla nich Islandia, mówią o początkach swojej kariery, o pracy, ale przede wszystkim o miejscach, w których koncertowali podczas trasy po ojczyźnie, o tym, jak ważne stało się to wydarzenie dla lokalnej publiczności oraz o ludziach, którzy brali w nim udział.

Muzycy wybrali dziesięć lokalizacji, w większości małe miasteczka, domy kultury, kafejki, ale też miejsca zupełnie nieprzystosowane do koncertowania, takie jak stary, rdzewiejący statek, kiedyś służący do połowu ryb w Djúpavíku, wąwóz Ásbyrgi w parku narodowym Jökulsárgljúfur czy zaporę Kárahnjúkar, gdzie koncertowali w ramach protestu przeciwko budowie tamy. Oglądając artystów w ich domach czy w gronie przyjaciół, nie sposób dostrzec ich gwiazdorstwa, a przecież są zespołem znanym na całym świecie, dopiero wrócili z olbrzymiej trasy koncertowej. Na ekranie widać raczej miłych chłopców z sąsiedztwa, skromnych i pokornych, otwartych na swoją publiczność i cieszących się jak dzieci z tego, że mogą się podzielić swoją muzyką z rodakami.

Uroku i czaru bez wątpienia dodają filmowi statyczne obrazy surowej islandzkiej przyrody; to ona jest drugim bohaterem dzieła. Czarne plaże, wodospady, jaskinie, laguna lodowca, stado dzikich koni biegnących przez bezkresne równiny, zielone wzgórza, puste drogi znikające we mgle, suszarnie ryb – oto fotografia dostojeństwa i bogactwa natury. Sekwencje te, wkomponowane w sceny z koncertów, mogłyby przyczynić się do powstania doskonałych wideoklipów. Jest to również dowód na to, w jak naturalny sposób muzyka Sigur Rós wynika z miejsca, w którym postaje, zupełne tak, jakby była oprawą muzyczną do otaczającej artystów natury.

Można twierdzić, że islandzka muzyka jest melancholijna i nostalgiczna, przepełniona rozdzierającym smutkiem i hermetyczna. Jak jednak dowodzą filmy „Rock w Reykjaviku”, ,„Pop w Reykjaviku”, „Mistrzowie wrzasku” i „Heima”, określenia te są zbyt ogólnikowe. Muzyka z małej, odległej, północnej wyspy to nie tylko Björk, Sigur Rós, Múm i Amiina, do których twórczości pasuje powyższa charakterystyka. To także punkowe brzmienie Tappi Tikarrass, The Sugercubes, rockowy Mínus i Vinyl, trip-hopowy GusGus i Bang Gang, elektrofolkowy Slowblow, hip-hopowy Quarashi… Bardzo trudno jest opisać fenomen islandzkiej muzyki, składa się na niego bowiem wiele unikalnych, niepodobnych do niczego innego, wyjątkowych elementów.

Artykuł powstał dzięki festiwalowi 36. Letní Filmová Škola Uherske Hradiště w Republice Czeskiej.