ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 maja 10 (58) / 2006

Maciej Kwiatkowski, Szymon Śliwiński,

W „ODWIEDZINY” DO MALARNI

A A A
Fot. Marek Zakrzewski

Dramat norweski kojarzy się przede wszystkim z nazwiskiem Henryka Ibsena. Dziś króluje na scenach jeszcze jeden norweski twórca – Jon Fosse. Jego współczesna drama mieszczańska portretuje zwykłych ludzi w ich codziennych problemach. Bohaterowie, pomimo że łączą ich więzy krwi, żyją obok siebie, są samotni. Teksty dramaturga, niczym rentgenowska lampa, prześwietlają wnętrze kreowanych bohaterów, analizując dogłębnie relacje między postaciami. Fosse dokonuje tej analizy precyzyjnie i subtelnie jednocześnie, co sprawia, że jego dramaty pozostają na długo w pamięci.

Paweł Szkotak podjął się zadania trudnego: interpretacji sztuki „Odwiedziny”. Pokazanie życia bohaterów, wejście w ich świat z zachowaniem precyzji i subtelności tekstu, nie było sprawą łatwą. Od razu trzeba podkreślić, że Szkotakowi ta sztuka się udała. Ciekawy zamysł reżyserski, świetny dobór aktorów, oszczędna i prosta scenografia sprawiają, że w świat bohaterów wchodzimy stopniowo, dokładnie podglądając ich życie. Przestrzeń sceniczna skonstruowana została w ten sposób, by budzić skojarzenia z mieszkaniem każdego z nas. Przechodzący między widownią aktorzy wywoływali wrażenie, że jesteśmy cząstką tego świata przedstawionego, że czujemy się, jakbyśmy byli u siebie.

Z postaciami „Odwiedzin” łatwo się utożsamić. Bohaterami są ludzie tacy jak my. Samotna matka (Teresa Kwiatkowska), próbujący żyć na własny rachunek syn (Łukasz Pawłowski) oraz zrezygnowana córka (Barbara Prokopowicz). Jest jeszcze przyjaciel matki (Henryk Niebudek), tajemniczy, podstarzały mężczyzna. W tej rodzinie brakuje ojca, jego odejście nie pozostało bez wpływu na dzieci. Bohaterowie „Odwiedzin” cierpią z powodu braku porozumienia. Mówiąc do siebie, mówią obok siebie – wiele kwestii aktorzy często powtarzają. Niemożność porozumienia się spowodowana jest urazami i bolesnymi wspomnieniami z przeszłości. Bo tylko przeszłością żyją bohaterowie sztuki. Na stwierdzenie brata, że trzeba pomyśleć o przyszłości, siostra wybucha sarkastycznym śmiechem. Teraźniejszości jakby nie było – z prostej przyczyny, bo jest ona po prostu przykra, wiąże się z zanikiem więzi tak potrzebnych w rodzinie, emocjonalnym ziąbem i rozpaczliwą potrzebą miłości.

Punktem centralnym tego świata jest postać córki. Prawdopodobnie zgwałcona przez przyjaciela matki, coraz bardziej zamyka się w sobie. Matka nie potrafi jej pomóc, na siłę próbując przywrócić jej poczucie normalności. Organizuje dla niej przyjęcie urodzinowe, na które wiadomo, że nikt nie przyjdzie, po czym zostawia córkę samą. Ma świadomość swojej bezradności, zdradza przyjacielowi, że dziecko „usycha na jej oczach”. Nie daje jednak córce tego, czego ta najbardziej potrzebuje – emocjonalnego wsparcia i prostej, matczynej miłości. Tego wsparcia dziewczyna nie ma również u brata, który sam nie potrafi odnaleźć się w dorosłym świecie. Co prawda podejmuje próbę ratowania najbliższych mu kobiet przed zgubnym wpływem przyjaciela matki, ale sam jest zbyt zagubiony i samotny. W życiu bohaterów „Odwiedzin” panuje emocjonalna pustka i bezgraniczne poczucie samotności. Nie ma miejsca na miłość i zrozumienie, dominuje tylko stagnacja. Taki świat sprawia, że chce się wymiotować – nawet podczas jedzenia tortu.

Plakat reklamujący przedstawienie pokazuje kobietę z drzwiami na ciele, otwierającymi jej wnętrze. Takie jest właśnie przedstawienie Szkotaka. Docieramy w nim do wnętrza bohaterów i po trosze do wnętrza nas samych. Jak w lustrze dostrzegamy nasze problemy: potrzebę miłości, samotność i brak porozumienia z najbliższymi. Czujemy się, jakbyśmy sami grali na scenie nasze życiowe role. Może warto czasem w ten sposób „odwiedzić” własne wnętrze, aby na nowo zbudować świat marzeń i odkryć w nim drogę do ich realizacji...
Jon Fosse „Odwiedziny”. Reż.: Paweł Szkotak. Scenografia: Izabela Kolka. Oprac. muz.: Bartosz Borowski. Kompozycja świateł: Jacek Chmaj. Teatr Polski w Poznaniu. Premiera 31 marca 2006.