ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (170) / 2011

Michał Paweł Urbaniak,

KRYZYS PRZEZWYCIĘŻANY

A A A
Ewa Wiegandt, wybitna badaczka i historyk literatury, jest autorką książek „Sztuka powieściopisarska Nałkowskiej” i „Austria felix, czyli o micie Galicji w polskiej prozie współczesnej”. Ma na swoim koncie także szereg publikacji w tomach zbiorowych oraz na łamach czasopism (drukowała m.in. w „Tekstach”, „Pamiętniku Literackim”, „Nurcie”, „Polonistyce”). Zgromadzone w książce „Niepokoje literatury. Studia o prozie polskiej XX wieku” teksty obejmują niespełna pięćdziesiąt lat jej działalności naukowej.

Nie jest to jednak zbiór zupełnie przypadkowych artykułów. Szukając naczelnej zasady organizującej tę książkę, można stwierdzić, że badaczka próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak literatura (nie) radzi sobie z kryzysem kultury, jak odnajduje się po drugiej wojnie światowej. Przy tym zdaje się, że Wiegandt główny nacisk kładzie nie tyle na słynną kwestię, czy sztuka po Oświęcimiu jest w ogóle możliwa, ale na to, jak ta sztuka staje się możliwa, innymi słowy: w jaki sposób okiełznuje ona zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość. Tę problematykę najbardziej wyraziście podejmuje w pierwszej (najbardziej spójnej) części zatytułowanej „Po”.

„Niepokoje literatury” zostają otwarte esejem, którego myślą przewodnią jest brak początku polskiej literatury powojennej. Zakończenie wojny okazało się jej dalszym ciągiem, zwycięstwo zmieniło się w klęskę, rewolucja doprowadziła do końca niepodległości. Rytm polityczno-literackich przemian wyznaczany był przez słynne etapy polityki kulturalnej, przełomy, a także akty uległości bądź buntu wobec zastanej sytuacji. Literatura polska spętana w polityczny gorset znajdowała się zatem ciągle „po” (po socrealizmie, po październiku, po marcu). Niczego nie zmieniło także wprowadzenie kategorii pokolenia (i tym samym pewnego złudnego mitu początku), gdyż i to prędzej czy później odsłaniało powtarzalność sytuacji bycia po wojnie i rewolucji, wiązało się z rozczarowaniem i obrachunkowością. Mit początku zatem nie został osiągnięty, a to właśnie w jego braku należy – zdaniem badaczki – szukać przyczyny nieustannego wymykania się literatury powojennej krytycznoliterackim porządkom.

W kolejnych tekstach – omawiających m.in. dzieła Borowskiego, Nałkowskiej, Wittlina, Białoszewskiego czy Buczkowskiego – Wiegandt pokazuje, w jaki sposób polska literatura podchodzi do tematyki Holocaustu i drugiej wojny światowej, jak stara się przekonująco oddać tamten czas wraz z jego konsekwencjami i/lub przywrócić wartości (głównie ocalającej mocy kultury i sztuki), które wtedy zostały poddane w wątpliwość.

Najpierw badaczka przybliża ukształtowane przez przeżycia obozowe przekonanie Tadeusza Borowskiego o tym, że cywilizacja kultura i sztuka służą zagładzie człowieka, gdyż nie przekazują prawdy. Borowski najlepiej wyraził to w polemicznym „Kamiennym świecie”, który jest przedmiotem eseju. Wiegandt wnikliwie śledzi przewrotne opowiadania składające się na ów cykl, ujawnia fundamenty personalnych przytyków Borowskiego (rozmaite oskarżenia wobec twórczości bądź światopoglądu Dygata, Iwaszkiewicza, Rudnickiego, Ważyka, Żukrowskiego, Dobraczyńskiego czy Hertza), pokazuje, jak autor „Proszę państwa do gazu” obnaża schematy religijności, wyśmiewa mitologizowanie śmierci, krytykuje bierność literatury obrachunków inteligenckich oraz porusza zagadnienie etyki pisarskiej. Zdaniem badaczki, swoistą misją Borowskiego stało się kompromitowanie literatury (sygnowanej nazwiskami wyżej wymienionych twórców), która posługując się wygodnymi i podpartymi tradycją schematami (jakie nota bene nie wytrzymały konfrontacji z tragedią Holocaustu), upraszcza i fałszuje rzeczywistość.

Nie bez przyczyny chyba obok eseju o „Kamiennym świecie” znalazł się tekst poświęcony „Medalionom”. Zofię Nałkowską z Borowskim połączyło poszukiwanie nowych środków wyrazu dla ujęcia zjawiska wojny (choć jednocześnie autorka „Granicy” nie była tak restrykcyjna, jeśli idzie o zanik wartości kultury). Wiegandt, objaśniając mechanizmy zastosowane w „Medalionach”, stwierdza że novum wprowadzone przez Nałkowską polegało na przeniesieniu w obręb prozy artystycznej nieliterackich form wypowiedzi (zeznania świadków, przesłuchanie, protokół sądowy), a następnie wykorzystaniu własnego stylu – pełnego eufemizmów peryfraz i niedomówień – do wywołania rozdźwięku między zamierzonym, zbyt słabym określeniem faktów, a ich ustalonym w doświadczeniu językowym i opartym o patos stereotypem.

Wychodząc z założenia, że kryzys kultury łączy się często z wartościowaniem tradycji religijnej, badaczka analizuje również utwory, w których spotykają się (często na gruncie doświadczenia totalitaryzmu) i wzajemnie obdarzają znaczeniami elementy sakralne z elementami katastroficznymi. Wiegandt, omawiając dzieła Wittlina, Stryjkowskiego, Różewicza czy Białoszewskiego, pokazuje różne ujęcia tej problematyki (od utraty wiary w metafizykę współczesnego świata przez zrównanie sacrum z profanum, aż po przezwyciężenie kryzysu dokonane pośrednio dzięki odbudowie autorytetu tradycji religijnej), kończąc tekst optymistycznym wnioskiem o automatycznej niejako potrzebie odbudowania zniszczonego systemu sakralnego (a zatem niemożności trwałego zaniknięcia tego systemu).

Ostatnie eseje części „Po” nieco luźniej wiążą się z problematyką Holocaustu, ale w pewnym sensie dotyczą utraconych wartości oraz próby odnalezienia się ponownie w rzeczywistości, czy raczej próby nowego jej ukonstytuowania. Omawiając uprzywilejowane układy przestrzenne światów przedstawionych w prozie Piotra Wojciechowskiego, Tadeusza Konwickiego Leopolda Buczkowskiego czy Andrzeja Kuśniewicza, Wiegandt zwraca uwagę, że dla wszystkich tekstów posługujących się rozmaicie konstruowanym zagadnieniem przestrzeni wspólne jest spojrzenie na współczesną kulturę pod kątem jej długiego trwania i ciągłej powtarzalności zdarzeń, ukierunkowania swojego punktu obserwacyjnego ku przyszłości, a nie przeszłości. Zatem takie utwory, mówiąc o tym, co było, jednocześnie określają to, co będzie.

Innym sposobem na „walkę” z historią i jej demonami jest ukształtowanie nowego, nieklasycznego typu powieści historycznej – badaczka podaje tu jako przykłady „Czerwone tarcze” Iwaszkiewicza, przedstawiające indywidualną wizję dziejów, zależnych od pojedynczego człowieka zdeterminowanego przez swój charakter, oraz „Rodzinną Europę”, w której Miłosz pokazuje osobistą, jednostkową przeszłość, przekonany, że zobrazowaniu długiego trwania form kulturalnych służą mikrohistorie. Podobnie funkcjonuje literatura małych ojczyzn, zbudowana jakby na przekór narodowej świadomości i nacjonalistycznym ideologiom, będąca odpowiedzią na potrzebę historyczności innej niż ta oficjalna.

O ile można założyć, że szkice z części „Po” koncentrują się przeważnie wokół zagadnienia Holocaustu oraz odbudowywania świata po wojnie, sprawa z drugą częścią zatytułowaną „Poszczególne” nie jest już taka prosta. Autorka „Sztuki powieściopisarskiej Nałkowskiej” tym razem przeważnie skupia się na konkretnych, czasami bardzo odległych – choćby pod względem czasowym – dziełach (obok „Soli ziemi” Wittlina znajdzie się tu na przykład „Skaza” Magdaleny Tulli). Przy tym wychodzi poza ramy ustalone przez tytuł, dlatego pojawiają się tu zarówno pozycje z kanonu XXI wieku („Traktat o łuskaniu fasoli” Myśliwskiego czy wspomniana już „Skaza” Tulli), jak i proza obca (przy klasyce literatury pokroju dzieł Prousta, Woolf czy Joyce’a, pojawią się również powieści Cunninghama czy Lodge’a). Jednak wszystkie eseje mniej lub bardziej odnoszą się do sposobu kształtowania literatury i jej odnajdowania się zarówno w historii, jak i w rzeczywistości powojennej, peerelowskiej. Przedstawiona zostaje bogata panorama zjawisk, gdyż każdy z omawianych twórców – jak udowadnia Wiegandt – inaczej odnosi się do tych kwestii: Wittlin w „Soli ziemi”, pomimo wojny burzącej uporządkowany świat, nie poddaje w wątpliwość wartości sztuki. Borowski w „Dniu na Harmenzach” zrównuje oświęcimskich katów z oświęcimskimi ofiarami. Wilhelm Mach w obrachunkowych „Górach nad Czarnym Morzem” próbuje zrewidować nie tyle system polityczny, co jego metody. Herbert widzi w historii barbarzyństwo skierowane przeciwko człowiekowi, ale również przeciwko sztuce, która potrafi pogodzić jednostkę ze światem. Z kolei Myśliwski przedkłada dzieje prywatne (dotyczące pojedynczego człowieka) nad te ogólnonarodowe. Nieprzypadkowe wydaje się zamknięcie tej części „Niepokojów literatury” esejem o twórczości Magdaleny Tulli. To właśnie ona w „Skazie”, posługując się alegorią i miniaturyzacją, w niezwykle wyrafinowany sposób przedstawia Holocaust – z antysemityzmem, gettem, Umschlagplatzem, sierocińcem Janusza Korczaka, powstaniem w getcie i ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej.

Najtrudniej sklasyfikować eseje zawarte w trzeciej części: „Powinowactwa”. Można ogólnie powiedzieć, że to teksty porównawcze (czasem przerzucające pomost między epokami). Obszar badań obejmuje m.in.: odniesienia do Mickiewicza w twórczości Gombrowicza i Miłosza, relację Nałkowskiej z Brzozowskim, podobieństwa w eseistyce oraz biografii Wittlina i Herberta, motyw szewca w polskiej literaturze, muzyczność dwudziestowiecznej prozy powieściowej czy podobieństwa w prozatorskich cyklach przestrzennych Dąbrowskiej, Iwaszkiewicza i Stasiuka. Dopełnienie tej części stanowi – dodany ze względów czysto sentymentalnych – szkic o rubrykach porad sercowych w prasie kobiecej i młodzieżowej.

Uciekając od (nie zdających się chyba na wiele) prób porządkowania, chciałbym zauważyć, że choć zbiór esejów Ewy Wiegandt zasadniczo traktuje o kryzysie literatury polskiej ubiegłego wieku, to bynajmniej do tej tematyki się nie ogranicza, innymi słowy „Niepokoje literatury” skupiają się również na tym, co tej tematyce nie podlega. Sporo tu rozważań o sposobie kreacji przestrzeni w dziele literackim, strumieniu świadomości, małych ojczyznach oraz muzyczności, przy czym często wszystko obraca się wokół tych samych twórców (Wittlin, Borowski, Nałkowska, Różewicz, Herbert, Iwaszkiewicz). Trudno dla „Niepokojów literatury” znaleźć wspólny mianownik, jednak jego brak nie stanowi wady książki. Ważniejsze wydaje się to, że żaden z tematów nie zostaje przez badaczkę potraktowany pobieżnie – każdy szkic jest opatrzony sporą liczbą przypisów (często odsyłających do artykułów rozwijających jedynie sygnalizowane w tekście kwestie). Takie podejście świadczy nie tylko o obeznaniu w poruszanej problematyce, ale także o szacunku zarówno dla czytelnika, jak i dla przedmiotu swoich analiz.

Ewa Wiegandt za nadrzędny temat „Niepokojów literatury” obrała sobie polską prozę XX wieku, jej reakcję na II wojnę światową oraz próbę ustosunkowania się do ciągle zmiennej sytuacji polityczno-kulturalnej kraju. Wymowa książki pozostaje optymistyczna – literatura może i zmaga się z tym, co publicystyka określa jako „kryzys kultury”, ale również – poprzez ciągłe poszukiwanie nowych literackich rozwiązań i odmiennych sposobów przedstawienia rzeczywistości – po prostu żyje, a zatem ów kryzys ciągle przezwycięża.
Ewa Wiegandt: „Niepokoje literatury. Studia o prozie polskiej XX wieku”. Wydawnictwo WBPiCAK. Poznań 2010.