ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 czerwca 11 (179) / 2011

Monika Glosowitz,

CZY OSKARŻONA MOŻE MÓWIĆ?

A A A
Co ty o tym możesz wiedzieć? Moja ty słodka. Wychuchana. (Marielle Mehr)
Mogłabym mówić o czerwonych butach, o krwi, o zębach. O literackich przetworzeniach, zakamuflowanych odniesieniach, zmultiplikowanych podmiotach, mowie pozornie szalonej. Taki metaliteracki wywód nie przedstawiłby jednak „Oskarżonej” Marielle Mehr w najbardziej adekwatny sposób. Więc spróbuję inaczej, z perspektywy intersekcjonalnej – rzekłabym – spoglądając na obraz kobiety pod wieloma kątami.

„Oskarżona” stanowi monolog Kari Selb, podpalaczki i morderczyni przebywającej w zakładzie karnym dla kobiet, opowiadającej swoją historię lekarce na potrzeby ustalenia nie/poczytalności. Do dwunastego roku życia bohaterka niczym się nie wyróżnia spośród innych dzieci: „Może nigdy nie byłam prawdziwym dzieckiem. Może byłam potworem, ale nie cierpiałam z tego powodu” (s. 13) – zastanawia się. Historia zniszczenia rozpoczyna się od żądzy zabicia psa, choć swe początki ma znacznie głębiej, w rodzinnych nieporozumieniach i nienawiściach. Potem rozpoczyna się seria pożarów, najpierw tylko budki telefonicznej, aż w końcu dochodzi do morderstwa. „Ostrzegałam: nie ma pewnych prawd w moim życiu. Poruszam się po ziemi niczyjej, chodzę po pasie granicznym między snem i rzeczywistością. Czasem jedno, czasem drugie” (s. 20) – mówi Kari.

Sprawozdanie z traumy

Wbrew pozorom wyraźna, niemalże prosta forma monologu obudowana jest na skomplikowanej strukturze auto-biograficzno-historycznych transpozycji. W „Oskarżonej” przemieszane są wspomnienia samej Mehr z życiorysem Caroline H., szwajcarskiej więźniarki, natomiast wspomnieniowo-konfesyjna fabuła osadzona jest w szerszym kontekście rasistowskiej polityki rządu szwajcarskiego skierowanej przeciwko Jeniszom – tamtejszym Cyganom. Okazuje się, że marginalizacja nie jest zjawiskiem tak marginalnym. Weźmy chociażby fakt przemilczanych masowych sterylizacji, który dopiero dziś zostaje ujawniany opinii publicznej (i nie tylko w Szwajcarii; 300 tysięcy kobiet zostało poddanych przymusowej sterylizacji w latach 90. w Peru, kobiece łona pełniły funkcję minilaboratoriów amerykańskich firm farmaceutycznych na Tajwanie).

Książka sytuuje się zatem na pograniczu – literatury faktu i beletrystyki, powieści i dramatu, a nawet literatury i publicystyki. Jakkolwiek tej debaty nie nazwać, nie stanowi tylko prowokacyjnego, dobrze skrojonego monologu scenicznego, który posiada potencjał na zrobienie „dużego biznesu” (jak zachęca autor/ka podstrony Mehr – the English Summary of Mariella Mehr’s Website). I, co więcej, nie wystarczy nam już tylko gest przypięcia łatki literatury zaangażowanej czy umieszczenie swojego głosu w ramach lewackich (ach, te straszne słowa na L) kategorii.

Mehr w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” mówi: „Zaczęłam pisać, bo mówienie było niebezpieczne”. Posługiwanie się terminem „terapeutycznego zapisu” zawsze wydaje mi się niezręczne, jednak nawet ominięcie autobiograficznych szlaków odkrywa leżący u podstaw, zdiagnozowany wielokrotnie, kryzys reprezentacji. Traumatyczne doświadczenia autorki, które stają się nota bene rzeczywistą ramą opowieści (do monologu dołączony jest życiorys pisarki), opowiedziane zostają w zapożyczeniu, w historii nie-swojej, zamkniętej w czasie przeszłym, w aspekcie dokonanym zarysowując popełnione zbrodnie. Trauma okazuje się również nie do zniesienia dla fikcyjnej jednostki, której obraz zostaje rozbity na trzy wcielenia. W „Epoce kamiennej” pojawia się podmiot potrojony w postaciach: Silvio, Silvia, Silvana, w „Oskarżonej” natomiast „punkt zapalny” zamieszkują Kari-Malik-Serafim. W schizofrenicznym rozpadzie podmiotowości Kari rozpisuje historie na trzech bohaterów, wszystkim przywdziewając czerwone buty, stygmat, znak pokrewieństwa krwi. „Usta Kari martwe, mówię, Jakari i Ja. Ona. Ja. Ona. Kto?” (s. 23).

Odpowiedź na tytułowe pytanie (nawiązujące do sztandarowego tekstu Gayatri Spivak) wydaje się zatem oczywista. Kari może, musi i mówi. Problem w tym, co z tej logorei wynika. Nie dość, że opowieść Mehr przerywa milczenie podwładnego [ang. subaltern, niem. selbst oznacza natomiast „sam”, selbständig – „samodzielny”, jak podaje autorka posłowia], opowiada naraz historie dwóch wykluczonych (zwróćmy uwagę na wielopoziomowość wykluczenia jednego podmiotu stworzonego z dwóch rzeczywistych postaci), co więcej, rezygnując z klasycznej sentymentalnej cody. To jeszcze nie wszystko: portret stworzony przez autorkę wymyka się popularnym stereotypom szeregującym przymioty ze względu na płeć. Niedostosowanie, stigmata, piętno pociągają za sobą w tej opowieści łańcuch przeciw-historii: asocjalizacji, tworzenia alternatywnej wspólnoty, powtarzanych podpaleń i morderstw. Ale co ty możesz o tym wiedzieć?

Kobieca przemoc

Po lekturze „Oskarżonej” nie sposób nie zapytać o obraz kobiecej przemocy w polskiej literaturze. Po krótszej albo dłuższej chwili okazuje się, że extremum tych reprezentacji stanowi portret Justyny w „Granicy”. Cała reszta w najmocniejszych ujęciach sprowadza się do histerycznej autoagresji. A u sąsiadów mamy przecież Elfriede Jelinek (Austria), Charlotte Mutsaers (Holandia), pamiętamy film „Monster” z Charlize Theron (i nie warto go oglądać tylko „ze względu na sposób, w jaki ona pali papierosa”, drogi krytyku). Książka Mehr ukazuje agresorki bez retuszu, ujawniając kolejne stadia patologizacji rzeczywistości. Przedstawia irytująco bezsensowną przemoc stającą się nałogiem, jedynym dostępnym bohaterce sposobem uczestniczenia w świecie, komunikowania się z nim i „zarządzania” własnymi emocjami. Co ważne, nie jest to też obraz przemocy stereotypowo przypisywanej kobiecie, dzięki czemu terapia szokowa ma jeszcze większą siłę rażenia. Jakie znaczenie ma różnicowanie przemocy ze względu na płeć agresora? – ktoś mógłby zapytać. Odpowiada sama autorka: „i tak docieramy do tej rzeczywistości, której doświadczam, którą przeżywam i którą próbuję przekrzyczeć jako kobieta. twoja rzeczywistość nie jest moją, mój drogi mężczyzno, ponieważ twoja przez tysiąclecia uśmiercała mnie milczeniem” („Posłowie”, s. 116). Pomijając trop kobiety niemej (poddanej nie tylko symbolicznej kastracji, ale również dekapitacji), wspaniale dyskutowany przez „francuskie skrzydło” krytyki feministycznej, zwróciłabym uwagę na dekonstrukcję innego z fallogocentrycznych obrazów kobiecości – kobiety emocjonalnej.

Nowy ekspresjonizm?

O ile kategoria ekspresjonizmu odsyła nas do dzieł wielkich i większych mistrzów, o tyle emocjonalność – jako synonimiczna do histerii – staje się cechą feminy o wybujałej seksualności, lokującą podmiot kobiecy w sferze abjektalnej, a zatem marginalnej. Mehr wykorzystuje obydwie kategorie, przerabiając konwencje na własny użytek. Nie wpada w pułapkę typizacji postaci z marginesu, przeciwnie, ukazuje różnorodność oraz powszechność przemocy: „Nie uwierzysz, jak wielka może być różnorodność czerwonych butów, kiedy zacznie się na nie zwracać uwagę. Znajdowałam je wszędzie, w mieście i na wsi, we wszystkich porach roku, we wszystkich odcieniach, od bakłażanu przez bordo, od czerwieni lilii po czerwień malin, od łososiowego go ciepłego różu. Odcienie czerwieni przypominające buduar, piekielna czerwień, czerwień warg, rozżarzona czerwień kuźni, czerwień policzków nieśmiałych ludzi. Czerwień jabłek. Czerwień czereśni. Istniała tylko jedna czerwień, którą można było rzeczywiście nazywać czerwienią. Czysta czerwień. Czerwień naszych czerwonych butów, czerwień, której nie zniosłabym u żadnej innej” (s. 65).

Demaskuje również proces „standaryzacji” kobiecości. Ukazuje mechanizm wykluczania jednostek, funkcjonowania biopolitycznych regulacji (powraca nawet to poprzedzającej je tradycji sądu skorupkowego). Mehr splata estetykę z polityką niezwykle umiejętnie, dając odpowiedź Coetzee’emu na pytanie, które dla praktyków stanowi to, co dla teoretyków Cullerowskie „Co to jest literatura?”: „W tej chwili nie pytamy o to, jak można zachować czystość wyobraźni, uchronić ją przed naporem rzeczywistości. Musimy zadać sobie pytanie, czy potrafimy znaleźć sposób, żeby obie te sfery mogły współistnieć...” (Coetzee, „Hańba”).

Autorka „Oskarżonej” konstatuje: „Rzeczywistość przerosła moją fikcję” („Posłowie”, s. 119). Uważam, że ta literatura sprostała rzeczywistości.
Marielle Mehr: „Oskarżona”. Przeł. Katarzyna Leszczyńska. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2011.