ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (181) / 2011

Dominika Jędrzejczyk,

WĘGIERSKA MAŁOMIASTECZKOWOŚĆ

A A A
Literatura środkowoeuropejska wciąż szuka swojej tożsamości – to truizm, zwłaszcza, gdy wziąć pod uwagę, jak bardzo różnią się od siebie literatury: czeska, węgierska, polska i słowacka. A jednak daje się zauważyć kilka wątków tematycznych, które podziela wielu środkowoeuropejskich twórców. W obszarze tym wyrósł odrębny nurt – nurt małomiasteczkowości. Często małomiasteczkowości osadzonej w realiach historycznych.

W jego przedstawicieli obfitował przede wszystkim okres międzywojenny, choć i dzisiaj odnaleźć go można w sentymentalnych reportażach Andrzeja Stasiuka czy opisach czeskich piwiarni u Bohumila Hrabala, którego proza jest wciąż z sukcesem reedytowana i wydawana, także w Polsce. Czy to lokalny realizm magiczny Brunona Schulza, czy też awangardowa twórczość Vladislava Vančury, czy może pełen dziecięcych marzeń Kostelec z „Fajnego sezonu” Josefa Škvoreckiego - ciepła małomiasteczkowość, smak knedli albo gulaszu, pierwsze miłości, ale i pierwsze uczuciowe zawody zawsze spozierają na czytelnika zza splotów fabuły. Podobnie jest w przypadku „Ptaszyny” Dezső Kosztolanyiego. Z drobną różnicą – u Kosztolanyiego sielanka prowincjonalnego węgierskiego miasteczka jest podszyta jakimś nieokreślonym niepokojem egzystencjalnym.

Bo „Ptaszyna” to nie tylko opis relacji społecznych na węgierskiej prowincji, ale przede wszystkim diagnoza rodziny Vajkayów, która nie potrafi się odnaleźć w pozornie oswojonej rzeczywistości po wyjeździe córki na wakacje u wujostwa. Dopiero zniknięcie tytułowej Ptaszyny uświadamia jej rodzicom, że całą dotychczasową egzystencję „tata” i „matka” (małżonkowie praktycznie cały czas zwracają się do siebie właśnie w ten sposób, jakby przyjmowali rolę nieobecnej córki, jak gdyby poprzez słowo próbowali zapełnić jej dotkliwą nieobecność) podporządkowali jej planowi dnia – stąd praktycznie każdy obiekt przypomina im nieobecną córkę, a każda godzina nieuchronnie wiąże się z poszczególnymi czynnościami, jakie zwykła wykonywać. Peter Esterhazy o brzydocie Ptaszyny napisał (w przedmowie do książki), że „to nienazwany niepokój, o którym wolelibyśmy zapomnieć, odżegnać go, lecz nie możemy, zawsze wraca, zawsze jest z nami, zawsze nam towarzyszy”. Problem w tym, że czytelnik nigdy nie „spotyka” się z ową brzydotą bezpośrednio, ba, nie otrzymuje nawet żadnych pośrednich relacji o wyglądzie tytułowej bohaterki od innych postaci. Jaki charakter ma brzydota Ptaszyny? Turpistyczny? Czy to właśnie owa brzydota wpływa na to, że mężczyźni, poza paroma wyjątkami, nie interesują się Vajkayówną? Rodzice wydają się na siłę oczekiwać mężczyzny, który chciałby się z nią związać i trudno odpowiedzieć na pytanie, czy pragną tego dla dobra córki, czy też dla własnego komfortu i uwolnienia się od dręczącego ciężaru w postaci wiecznie tkwiącej w domowym gnieździe Ptaszyny. Sytuacja absurdalna, nieco przypominająca tę z „Rewersu” Borysa Lankosza, w którym grana przez Agatę Buzek Sabina, nieco zahukana i nieśmiała redaktorka działu poetyckiego w magazynie humanistycznym, jest na siłę swatana przez swoje nadopiekuńcze: matkę i babkę.

Różnica pomiędzy polskim filmem a wczesnodwudziestowieczną powieścią Kosztolanyiego tkwi jednak w świadomości ograniczeń matrymonialnych, wiążących się z domniemaną brzydotą bohaterki. W przypadku Ptaszyny zakończyć mogłaby ją jedynie śmierć, najlepiej tragiczna, bo przecież tylko śmierci tragiczne są piękne i mitologizujące. Śmierć zakończyłaby także zniewoloną egzystencję rodziców, jest zatem jedynym wyjściem, wobec niemożności zawarcia małżeństwa, zakończenia matni wiecznego ich podporządkowania się córce, podporządkowania, przeciw któremu otwarcie żadne z Vajkayów nie protestuje, którego żadne z nich nie próbuje nawet zdefiniować i nazwać, ale które jednak odczuwają poprzez brak pomysłu na siebie i spędzanie dnia po tym, jak z jego rozkładu zniknął element porządkujący i nadający mu sens – działania Ptaszyny. Stąd też, gdy rodzice dziewczyny dowiadują się o opóźnieniu jej pociągu powrotnego, mimowolnie myślą o katastrofie kolejowej jako o powodzie owego opóźnienia. Niemoc sprawcza Ptaszyny, jej „agresywna dobroć”, jak określa ją Esterhazy, wymagają takiego zakończenia, takiej właśnie śmierci. Największym jednak problemem, z jakim zderzają się rodzice Ptaszyny, jest świadomość, że jest ona produktem ich własnej nadopiekuńczości i wychowania. Jak bardzo chcieliby coś zmienić w swoim życiu, tak bardzo również czują, że nie są w stanie podjąć się jakiejkolwiek próby zmiany, ba, że nawet podświadomie wcale jej nie chcą i nie potrzebują. Ptaszyna jest jak los, który skazuje nas na takie a nie inne życie, jest jak porządkująca instancja, od decyzji której nie ma odwołania, jak Wielki Archikrator – Vajkayowie sami dali się zamknąć w jej nieznoszącej sprzeciwu dobroci i trosce. Dlatego też Ptaszyna nie jest niepewnością, przeciwnie – jest nieznośnym nadmiarem pewności. Dopiero bowiem wyjazd córki otwiera staremu małżeństwu oczy na to, co stracili i jak mogliby żyć, gdyby charakter młodej kobiety był choć nieco odmienny. Bez względu na to, czy owa zmiana trybu życia była szkodliwa, czy też w stu procentach korzystna dla państwa Vajkajów, nie ulega wątpliwości, że wprowadziła w ich życie element spontaniczności, którego wcześniej nie znali. Naturalne, że w nim zasmakowali i powitali powracającą córkę z ograniczonym entuzjazmem.

Kosztolanyi ma niezwykły dar trafnego opisywania swoich bohaterów – jego język jest ironiczny i prawie zawsze trafia w sedno. Czasem jednak czytelnik może mieć wrażenie, że jego dobór słownictwa jest banalny, przez co cała głębia opisu znika i zmienia się w ciąg zabawnych bon-motów autora. Nie umniejsza to jednak wspaniałości całego dzieła i jego niepowtarzalnej atmosfery.

Zza tej to bowiem lekkiej i przyjemnej atmosfery małego węgierskiego miasteczka spoziera na czytelnika smutek Absolutu i metafizycznych prawd. To, co piękne, jest w rzeczywistości podszyte strachem i niepewnością, to co brzydkie, okazuje zaś się mikrohegemonem lokalnej rzeczywistości. Taki jest malutki świat kreowany przez Dezső Kosztolanyiego.
Dezső Kosztolányi: "Ptaszyna". Przeł. Andrzej Sieroszewski. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2011 [seria: Nowy kanon].