ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (186) / 2011

Roksana Ziora-Krysa,

NASZA KLASA W WERSJI LIGHT

A A A
„Klaudyna w szkole” to niebanalny pamiętnik z życia piętnastolatki. Zabawny i irytujący zarazem, wprawia w konsternację, bo otwiera oczy na ideologiczne zacofanie, pogłębiające się na przestrzeni dziesięcioleci. Niesforna piętnastolatka, otoczona wianuszkiem przyjaciół, wśród których czuje się jednak wyobcowana, w prosty sposób opowiada o swoich szkolnych perypetiach. Charyzmatyczna dziewczynka doskonale wie, jak radzić sobie w życiu, jak sprytnie przebrnąć przez szkolne obowiązki i jak uprzykrzać życie tym, który nie chcą się dostosować do jej prostych zasad Na kartach swojego pamiętnika z dziecięcą naiwnością przemyca prawdy, które trudno przyjąć w dobie powszechnej (rzekomo) tolerancji, globalizacji i innych –cji, a co dopiero u progu XX wieku. Z szelmowskim uśmiechem, rozbrajającą szczerością i urokiem opowiada o swoich – i nie tylko – miłosnych rozterkach, które są niczym innym, jak homoerotycznymi wyznaniami nastolatki, borykającej się z własną seksualnością.

Tym, co zasługuje na szczególną uwagę w powieści, jest kontrast między tematyką a jej ujęciem, jeżeli postawić książkę obok jej podobnych, ale współczesnych. Klaudyna nie jest zwykłą dziewczynką – nad wiek rozwinięta, w nieco chłopięcy stylu stara się zawojować świat i nie poddawać się codziennej rutynie – szkolnym obowiązkom. Bystra, choć niezbyt ambitna nastolatka przeżywa swoje pierwsze porywy serca. Obiektem jej uczuć staje się nauczycielka, która również nie ukrywa zainteresowania dziewczynką. Gdyby przenieść akcję powieści do współczesności, wyszłaby z tego pikantna, bulwersująca, silnie naerotyzowana historia, niepozbawiona zapewne intymnych szczegółów i niewybrednych opisów zbliżeń Klaudyny i jej lubej. Pewnie wszystko sprowadzałoby się – w odbiorze czytelniczym - do frazesów „ta dzisiejsza młodzież”, „wolny kraj”, „wolność uczuć” itp., a jednak taki temat, przedstawiany w dodatku przez młodziutką pannicę, wywołałby spore zamieszanie. Nie ma jednak co gdybać, bo powieści daleko do współczesnych opisów miłostek nastolatków, choć opiera się głównie na tym „kto z kim, gdzie, po co…”. Mimo że pozbawiona tak silnie przyciągających elementów – dosadności, wulgarności, historia jest szczerze interesująca i miła w odbiorze, nie ma w niej niczego, co mogłoby zniechęcać. I choć Klaudyna jest – delikatnie mówiąc – nieco nieokrzesana, nie stara się wywoływać oburzenia, pozostaje delikatna i subtelna, nawet kiedy opisuje soczyste pocałunki. Za taką literaturą tęskni się, bo nagle wychodzi na jaw, że normalność to temat omijany szerokim łukiem. A przecież właśnie taka jest „Klaudyna w szkole” – normalna.

Co nie oznacza, że nudna. Dziewczynka jest typem drażniącej ignorantki, egocentryczki i rozpieszczonej małolaty, która najpierw mówi, a dopiero później myśli. Trudny charakter nie pomaga jej w zmaganiach z nieprzychylnym gronem pedagogicznym i koleżankami, w których wzbudza sympatię – wydawałoby się – wywołaną bardziej strachem niż szczerym zainteresowaniem. Z drugiej strony – przywiązanie Klaudyny do rodzinnego miasteczka, inteligencja i upór w dążeniu do celu są godne podziwu. Również dar opowiadania – wszak mamy do czynienia z pamiętnikiem – wskazuje na to, że nie należy od razu skreślać nastolatki. Może jednak nieco dziwić fakt, że Klaudyna – jak zostało wspomniane – do ambitnych nie należy. Choć nie ma problemów w szkole, nie planuje dalszej edukacji, a i nadchodzącymi egzaminami nie bardzo się przejmuje. Jej myśli wciąż są zaprzątnięte nauczycielką, która jednak nie do końca odwzajemnia uczucia dziewczynki, zaś adoratorzy, których Klaudynie nie brakuje, mogą o niej jedynie pomarzyć. Stosunki damsko-męskie są w powieści przedstawione w łagodny, choć nie pozbawiony podtekstów sposób. Klaudyna, której uroda idzie w parze z nietuzinkowym charakterem, wzbudza zachwyt w każdym, kogo poznaje. Bujne, długie loki i nienaganna cera nie uchodzą uwadze tak nauczycieli, jak i nauczycielek. Wdzięk, z jakim Klaudyna umyślnie pakuje się w kłopoty tylko po to, by jakoś urozmaicić sobie nudne dni w szkole, u jednych wywołuje migrenę, w innych zaś wzbudza podziw. Dziewczyna potrafi z niezwykłym urokiem przyprawić kogoś o szybsze bicie serca, ale wyprowadzona z równowagi bywa nieobliczalna i agresywna, co jednak szybko nadrabia dobrą miną i mocnym „gadanym”. Niebanalna, nieugięta, roztrzepana piętnastolatka relacjonuje kilka ostatnich miesięcy w typowej francuskiej szkole dla dziewcząt, gdzie – mogłoby się wydawać – nic ciekawego nie może się wydarzyć. Nieświadomie jednak stwarza swego rodzaju pean na cześć instytucji, bez której nie wyobraża sobie swojego życia, która buduje jej tożsamość i która pozwala na dogłębne poznawanie życia.

Każda wydana powieść Colette, która opowiadała o losach Klaudyny, wzbudzała we Francji wiele kontrowersji. Trudno się dziwić – intymne relacje nauczycielek, śmiałe kontakty doktora z uczennicami, brak zainteresowania ze strony ojca dziewczynki – to wszystko może budować nieco posępną tezę, jakoby Klaudyna była buntowniczką nie z wyboru, a przymusu, a jej postawa była niczym innym, jak postawą obronną wobec rzeczywistości, z którą musi się borykać. To też tłumaczyłoby, dlaczego Klaudyna nie zamierza kontynuować edukacji i trudno jej przyjąć do wiadomości jakikolwiek sprzeciw wobec siebie. Byłaby to jednak spora nadinterpretacja, bowiem – jak już zostało wspomniane – nawet intymne sytuacje opisane są w sposób łagodny, niewymuszony, pozbawiony wulgarności, ergo mało bulwersujący, choć w 1900 roku opisy awansów czynionych wobec Klaudyny czy jej zalotów mogły wzbudzać zupełnie inne odczucia. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na naturalność, z jaką Klaudyna opisuje swoje przygody. Nie brak w jej pamiętniku złośliwości i refleksji nad bezmyślnymi zasadami, nie brakuje również otwartych deklaracji i zachwytów nad tym, co zasługuje na uznanie. „Klaudyna w szkole” daje wyraz swego rodzaju umiłowaniu przyrody, bo nad urokami Montigny dziewczynka rozpływa się nie raz, przede wszystkim zaś stanowi świadectwo kultu młodości i wolności, nietożsamej z niezależnością, bowiem to wspomniana szkoła jest tym, co nadbudowuje charakter nastolatki, niezbędnikiem codzienności, postrzeganym zupełnie inaczej niż współcześnie.

Można jednak posunąć się nieco dalej i uznać, że perypetie piętnastolatki ukazują tak naprawdę uniwersalne sprawy każdej kobiety – decyzja o życiowej drodze, sentyment do rodzinnych okolic, wybór odpowiedniego stroju, pierwsze sercowe rozterki czy wreszcie cicha rywalizacja z koleżankami. Nie ma bowiem znaczenia, czy akcja rozgrywa się na początku XX wieku czy sto lat później – każdy człowiek w pewnym okresie swego życia miewa takie – lub podobne - dylematy jak Klaudyna. Bohaterka nie jest jednak przykładem „starej-malutkiej”, przywołuje raczej archetyp szczęśliwego, (bez)troskiego (bo jednak swoje problemy ma…) dziewczęcego dzieciństwa.

Powieść Colette jest świeżą, zabawną, bezpretensjonalną lekturą, w którą warto się dogłębnie wczytać i zastanowić nad tym, czemu zazwyczaj nie poświęca się czasu. Rozejrzeć się dookoła, wspomnieć szkolne lata i… z żalem przyznać, że chciało się być tak przebojowym, jak Klaudyna. I niech będzie, że pamiętnik przemyca z lekka bulwersujące treści. Ale to tematy stare jak świat, więc czy mogą dziwić? A no, mogą, bo kto by tak teraz napisał o sprawach sercowych? Ryzykowne, bo albo wpadłoby się w matnię banalnych frazesów albo komicznie, nieraz niesmacznie, przekoloryzowało. A tu proszę – dobra, stara literatura kłania się nisko i zdecydowanie pokłon należy jej oddać.
Sidonie-Gabrielle Colette: "Klaudyna w szkole". Tłum. Krystyna Dolatowska. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2011.