ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (186) / 2011

Luiza Stachura,

MUZYCZNE KRĘGI

A A A
„Minotaur” izraelskiego pisarza, Benjamina Tammuza, rozpoczyna się niczym połączenie powieści szpiegowskiej z romansem. Oto w dniu swoich czterdziestych pierwszych urodzin tajny agent przypadkowo spotyka w autobusie dziewczynę, w której tyleż się zakochuje, ile odkrywa w niej poszukiwaną przez siebie idealną, nieskalaną towarzyszkę introspektywnych podróży, podróży w głąb świata muzyki. Nie mogąc zdradzić własnej tożsamości, agent postanawia prowadzić korespondencję listowną z młodą kobietą, Theą, podsyłają jej kolejne płyty z muzyką jednego tylko, niezmiernie ważnego dla niego kompozytora. Stopniowo słowa zawarte w listach oplatają Theę, uzależniając ją od wyobrażenia rozkwitającego w jej umyśle…

Powieść Tammuza składa się z czterech części. W pierwszej odsłonie książki czytelnik odkrywa zarys historii – zna przebieg wydarzeń i wie, jakie będzie zakończenie. Jednakże to dopiero pozostałe części pozwolą spojrzeć z zupełniej innej perspektywy, niejako przekreślając wątek szpiegowski, redefiniując uprzednio przez nas przypisywaną tajnemu agentowi Aleksandrowi Abramowowi szaleńczą miłość dojrzałego mężczyzny do młodziutkiej dziewczyny. Pierwszą część wypełniają przede wszystkim wyimki z bogatej korespondencji między Aleksandrem a jego ukochaną. Przeplatane są trzecioosobową narracją, przybliżającą się niekiedy do quasi-didaskaliów, lakonicznego streszczenia i podsumowania wydarzeń, których nie odnajdziemy w listach. Druga i trzecia odsłona poświęcone zostały nakreśleniu portretów dwóch kochanków Thei – G. R. oraz Nikosa Trianda – których czytelnik zna jedynie z listownych deklaracji kobiety. To zaledwie preludium. Historia ma bowiem swe źródło daleko wcześniej, jeszcze w XIX wieku. Czwarta odsłona dramatu (quasi-opery) oscyluje wokół burzliwego życia Aleksandra Abramowa oraz jego ojca Abrama Abramowicza, rosyjskiego Żyda, który w wieku pięćdziesięciu sześciu lat zakochał się bez pamięci w niespełna osiemnastoletniej zubożałej arystokratce.

Dzieciństwo i wczesną młodość Aleksandra współtworzą dwa, niemalże równoległe światy – przestrzeń muzyki oraz płaszczyzna zalana krwią, wypełniona wojną i nienawiścią. Naznaczony swoim pochodzeniem – wszak jego ojciec ożenił się z gojką – młody arystokrata ducha musi zmierzyć się z brutalną rzeczywistością, z chorobą psychiczną matki i własnym, nienazwanym i niewypowiedzianym pragnieniem odnalezienia się wraz z wyidealizowaną bratnią duszą w trzecim kręgu muzyki. Aleksander sądzi bowiem, iż w muzyce istnieją trzy kręgi – finalnym jest samo centrum, miejsce całkowitego zatracenia się i zarazem odnalezienia, wyzwolenia i zrozumienia. Przestrzeń poza czasem, poza historią i poza człowiekiem stanowić może złudne i ulotne marzenie, porównywalne z mrzonkami mitycznego Ikara o lataniu. Aleksander pragnie dotrzeć do centrum dźwięków jedynie z ukochaną kobietą, nawiedzającą go w snach, a odnalezioną w subtelnych rysach Theo. Co jednak by się stało, gdyby bogini Theo – wbrew imieniu (greckie theos – Bóg) – okazała się być kobietą nazbyt pospolitą i przyziemną? Czy wówczas Aleksander byłby w stanie przejść cały labirynt i odnaleźć to, czego pożąda, czy może raczej popadłby w obłęd, rozstrojenie nerwowe, wynikające z nagromadzonej frustracji, niespełnionego, nienasyconego pragnienia?

Zgodna z ruchem wskazówek zegara wędrówka ojca Aleksandra (nieco uproszczając: od Rosji ku Niemcom, Szwajcarii, Palestynie) zakończyła się klęską – szczęście przeobraziło się w koszmar wraz z pogarszającym się stanem psychicznym żony i ze zbliżającym się widmem wojny. Syn początkowo podąża drogą przeciwną, jak się zdaje, także ruchem kolistym, ale iście beckettowskim, bo lewoskrętnym, „przeklętym”, piekielnym. Z czasem jego ścieżka przybiera formę labiryntu – mężczyzna miota się między różnymi krajami europejskimi, nigdzie nie mogąc ukoić swojej rozedrganej duszy. Palestyna stanie się dla Aleksandra dantejskim lasem, z którego wyruszy do Nieba – Anglii, w której mieszka Thea-bogini. Pomyli jednak realnie istniejącą przestrzeń (Anglię) z Niebem dla niego prawdziwym, faktycznym i jedynym możliwym – muzyką. To wyłącznie w muzyce, w trzecim kręgu, gdy już przekroczy Piekło i Czyściec, czeka na niego ideał.

W powieści Tammuza na kilku płaszczyznach można doszukiwać się tyleż tytułowego Minotaura, ile prób reinterpretacji mitu o nim. Żadna z perspektyw nie jest wiodąca, żadna definitywna. Wszystkie jedynie zarysowane przez autora, zależne od czytelniczych dociekań i interpretacji. Mogłabym zaryzykować twierdzenie, że w utworze izraelskiego pisarza Minotaur stanie się czymś na kształt kontrapunktu w fudze. Jedna z najczytelniejszych wzmianek w książce o mitycznym stworze to opis wiszącej w pokoju małego Aleksandra paryskiej litografii, przedstawiającej „potwora” (z byczą głową i ludzkim ciałem) klęczącego na arenie, znajdująca się obok kobieta wyciąga rękę w kierunku stworzenia. Sugestywna scena utkwiła w głowie Aleksandra Abramowa na całe życie – wydawać by się mogło, że do jej realizacji i uosobienia dążył, odkąd spotkał swoją ukochaną ze snów. Czyżby Minotaurem byłby Aleksander – syn Żyda i gojki? Jak w takim razie rozumieć ciągłe powroty agenta do piaszczystej krainy dzieciństwa, permanentne zanurzanie się w czasie minionym? Jestże Tezeuszem błądzącym po labiryncie czy… swoistą nicią Ariadny, nicią przeznaczoną dla ludzi Lewantu, przyszłych pokoleń, które przyjdą, by móc żyć w przygotowanej, spreparowanej przez niego teraźniejszości (ogołoconej z bandytów, których Aleksander naoglądał się dość w dzieciństwie, i do których czuje tak ogromną nienawiść, iżby gotów ich wszystkich pozabijać)? Gdyby spojrzeć na postać Aleksandra przez pryzmat chorej, nadwrażliwej matki, dopełniając ten portret niecodzienną pasją muzyczną mężczyzny, to można by zaryzykować twierdzenie, że Aleksander przybiera co rusz jedną z trzech postaci – raz jest Don Kichotem walczącym o Dulcyneę, innym razem Dantem poszukującym nieskazitelnej Beatrycze, a wreszcie Tezeuszem zmierzającym do Ariadny. Na przeszkodzie stoi mu Minotaur, rozmaicie definiowany, w zależności od tego, w którym miejscu i w jakim czasie znajdują się mężczyzna i kobieta (Aleksander i Thea). Rozchwiana postać Aleksandra prowadzi nas do co najmniej dwóch konkluzji. Albo jest chory psychicznie, cierpi na zaburzenia osobowości, albo jego wrażliwość przewyższa zwykłych odbiorców sztuki.

Język, którym posługuje się Benjamin Tammuz, odznacza się krystalicznością, czystością, jako że jest ogołocony ze zbędnych ozdobników, tnie jak nóż, przeszywa słowami. Niejednoznaczna (konstrukcją przywodząca na myśl labirynt) powieść izraelskiego pisarza prowadzi czytelnika w świat człowieka ogarniętego manią i obsesją. To nie odwzajemniona miłość do Theo (zwykłej przecież dziewczyny) stanowi cel Aleksandra. Uczucie czyste i nieskazitelne zostałaby zbrukane, gdyby dane było im się spotkać. Ideał okazałby się marnym substytutem, podróbką, co przekreśliłoby sublimację i afirmację trzeciego kręgu muzyki, a w labiryncie z dźwięków bez trudu zagubi się serce wypełnione niepewnością i trwogą. Celem jest permanentna obserwacja, ciągłe zbliżanie się do centrum, ale nigdy nie definitywne przekroczenie granicy dzielącej drugi i trzeci krąg muzycznego wtajemniczenia.

Elementy, z których misternie konstruuje swoją powieść Tammuz, kierują uwagę czytelnika ku innym, istotnym pytaniom. Czy mitologiczny fundament, na którym autor nadbudowuje kolejne sfery (kręgi) znaczeń, nie jest przypadkiem jedynie pretekstem? Innymi słowy, „Minotaur” może okazać się tworem celowo eklektycznym, łączącym w sobie i powieść szpiegowską, i romans, i powieść psychologiczną, przywodząc na myśl, poprzez swoją hybrydyczność, labirynt Minotaura. Główny bohater zaś stanie się współczesną wersją legendarnych marzycieli, osobliwą odmianą arystokraty ducha, którego zbrukane ciało, ręce pełne krwi silnie kontrastują z wyostrzoną samoświadomością (to czyni go tyleż Tezeuszem, ile Minotaurem).

Albo Tammuz zwyczajnie nas uwodzi słowami, a pod kuglarskimi sztuczkami nie kryje się nic. Czy czytelnik doszukiwałby się elementów mitu o Minotaurze w powieści izraelskiego pisarza, gdyby nie tytuł?
Benjamin Tammuz: „Minotaur”. Przeł. Michał Sobelman. Wydawnictwo Claroscuro. Warszawa 2011.