ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lutego 4 (196) / 2012

Michał Misztal,

NARYSUJĘ WAM KOMIKS O MOIM DZIADKU – „RADOSAV. PORANNA MGŁA”

A A A
Po komiksie „Pozdrowienia z Serbii” Aleksandara Zografa wydawnictwo Centrala opublikowało kolejną opowieść o tym samym kraju, tym razem mówiącą o zupełnie innych czasach. „Pozdrowienia…” były dziennikiem, relacją na żywo z okresu po 1991 roku, a zatem z lat wojny i bombardowań NATO. Boris Stanić, autor „Radosava”, postanowił podzielić się z czytelnikami historią o życiu swojego dziadka.

Już na samym początku moją uwagę zwróciły rysunki oraz kolorystyka, począwszy od przykuwającej wzrok minimalistycznej okładki, aż po kilkadziesiąt stron samej opowieści o tytułowym bohaterze. Większość ilustracji to obrazy brzydoty. Na kartach „Radosava” bardzo trudno znaleźć postacie korzystnie wyróżniające się swoim wyglądem. Częściowo wynika to ze stylu, jakim świadomie posługuje się Stanić, a częściowo na pewno także z tego, że autor pisze o ciężkich czasach, w których rzadko zobaczyć można było na szczęśliwą twarz. Prawie każdy jest zmęczony i smutny, a wiele osób spotykanych przez Radosava to po prostu źli ludzie. Dzięki takiemu potraktowaniu warstwy graficznej nieliczne ładne widoki, na jakie tak trudno trafić, sprawiają wrażenie naprawdę wyjątkowych.

Radosava poznajemy w momencie, gdy jako dziesięcioletni chłopiec trafia do domu sierot wojennych w Bułgarii. Sierotą wcale nie był, ale we własnym domu najprawdopodobniej umarłby z głodu; musiał zatem kłamać. „Serbia po drugiej wojnie światowej… to były okrutne czasy. O ile czasy mogą być okrutne. Ludzie są okrutni, a czasy to czasy. Ludzie stwarzają okoliczności” (s. 5). Stanić pokazał okrucieństwo ówczesnej Serbii, jednakże w wersji subtelnej. Jak sam wspomina we wstępie: „Oczywiście rzeczywistość jest o wiele bardziej okrutna i gdyby ta książka opowiadała o prawdziwym życiu, jej strony ociekałyby krwią i potem” (s. 4). Autor najwyraźniej chciał pokazać niezłomny charakter i dobroć swojego dziadka żyjącego w nieludzkich warunkach.

Po rocznym pobycie w Bułgarii Radosav rozpoczyna pracę w fabryce wagonów. W wyniku konfliktu z kierownikiem (pomimo swej dobroci główny bohater nigdy nie pozwalał sobą pomiatać i w razie potrzeby umiał używać pięści) szybko traci jednak zatrudnienie, po czym udaje się w drogę powrotną do domu. Zanim jednak tam dotrze, zostaje zasypany przez śnieżycę i ledwo uchodzi z życiem. A to tylko początek opowieści, zaledwie kilka pierwszych stron „Porannej mgły”.

Historia była gotowa jeszcze zanim Boris Stanić rozpoczął tworzenie komiksu, zanim w ogóle się urodził. W gestii autora leżało poukładanie wspomnień dziadka i opowiedzenie ich w taki sposób, żeby jak najbardziej zainteresować odbiorcę. Tutaj niestety zabrakło pomysłowości. To, co wydarzyło się naprawdę, nie zawsze jest atrakcyjne dla historii w obrazach. „Scenarzysta” przypuszczalnie nie do końca przemyślał, jak przedstawić życie Radosava. Czasami Stanić opisuje rzeczy, które czytelnik i tak widzi „w kadrze” i potrafiłby samodzielnie dopowiedzieć. Niektóre dramatyczne sceny, na przykład historia o wybuchu granatu i śmierci kolegi głównego bohatera, urywają się nagle, zaledwie kilka ilustracji po rozpoczęciu wątku. W takich momentach brakuje wyjaśnienia, przedstawienie danego wydarzenia i przejście do kolejnej sceny nie wystarczy.

Przeżycia Radosava czynią komiks interesującym i dramatycznym, ale ponieważ autor rzadko dodaje coś od siebie, momentami trudno mówić o walorach „scenariusza”. Jeśli przedstawione w komiksie przygody zaciekawią czytelnika, będzie to prawdopodobnie wynikało raczej z walorów opisywanej rzeczywistości, a także z tego, że życie bohatera „Porannej mgły” było idealnym tworzywem dla opowiedzenia zajmującej historii. Szkoda, iż autor nie dopracował sposobu prowadzenia narracji i nie uniknął pisania o rzeczach oczywistych, które czytelnik dostrzega w warstwie graficznej.

Ponury rysunek w połączeniu ze wspaniale intensywnymi kolorami daje w efekcie piękny komiks, którego głównym atutem są ekspresyjne ilustracje. Bardzo chętnie obejrzałbym inne opowieści, które narysował Stanić. Nie chciałbym także, by jego obrazy kiedykolwiek stały się bardziej czyste, jakby tworzone przez kogoś w pełni opanowanego, pracującego w absolutnym skupieniu. Panujący w „Radosavie” graficzny chaos to koncepcja artystyczna idealnie dobrana dla przedstawienia wydarzeń z życia bohatera, o którym chciał opowiedzieć autor komiksu.

Prostota i minimalizm to strategie artystyczne dobre same w sobie, ale w komiksie zabrakło „czegoś więcej”, znaku, że z ramek ilustracji przemawia do odbiorcy wnuk Radosava, któremu bardzo zależało na ocaleniu historii dziadka od zapomnienia, związany emocjonalnie z bohaterem. „Poranna mgła”, choć w żadnym wypadku nie jest komiksem złym, mogłaby zostać opowiedziana przez każdego, kto usłyszałby o przygodach tytułowej postaci, niekoniecznie w czasie „wielu wspólnych, rodzinnych obiadów”. Nie chcę przez to powiedzieć, że w kwestii scenariusza „Radosav” nie spełnia oczekiwań, jednak narracja została przyćmiona przez warstwę graficzną albumu. Samej historii mogę wystawić wysoką ocenę, ale nie zmienia to faktu, że niewielka w tym zasługa twórcy komiksu, który o wiele lepiej poradził sobie jako rysownik.

Mam nadzieję, że w kolejnych epizodach Stanić zdoła dopracować to, co uznaję za słabe punkty w „Porannej mgle”. Dalszy ciąg pozostaje zagadką. Historia urywa się nagle, zupełnie jak kilka wcześniejszych wątków, jednakże takie „cięcie” nie sprawdza się w zakończeniu. Radosav nadal jest młody i czytelnik domyśla się, że ma przed sobą jeszcze wiele przeżyć. Mimo to na kolejnej stronie nagle napotykam słowo „Koniec”. Żadnej wzmianki o ewentualnej kontynuacji. Wszystko wyjaśnia się w posłowiu wspomnianego już Zografa, w którym autor „Pozdrowień z Serbii” (Zograf i Stanić nie tylko piszą o tym samym kraju, obaj lubią opisywać sny i łączyć je z prawdziwymi wydarzeniami) zaznacza, że „książka (…) jest dopiero pierwszą częścią tej intymnej historii” (Zograf 2011: 70). Szkoda, że gdyby nie lektura posłowia, czytelnik nie byłby tego świadomy. Cieszy jednak informacja, że będzie można przeczytać o dalszych losach Radosava. Oby także po polsku.

LITERATURA:
A. Zograf: Pozdrowienia z Serbii. CENTRALA – Central Europe Comics Art. Poznań 2011.
Boris Stanić: Radosav. Poranna mgła. Przeł. T. Kwoka. CENTRALA – Central Europe Comics Art. Poznań 2011.