ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (197) / 2012

Daria Bruszewska,

DOKĄD ZAPROWADZĄ NAS DROGI?

A A A
Drogi łączą i oddzielają. Pozwalają przetrwać i skazują na śmierć. Gwarantują poczucie bezpieczeństwa i szybko je odbierają. Drogami podróżują nie tylko ludzie i przewożone przez nich przedmioty – za ich sprawą przemieszczają się też groźne dla życia wirusy, epidemie, ale i idee, marzenia o lepszym życiu. Wszyscy to doskonale wiemy, ale jak często o tym myślimy? Owszem, irytujemy się na nawierzchnię, która pozostawia wiele do życzenia, korki, jakie panują na trasach wiodących przez największe miasta, niebezpieczeństwa, będące „zasługą” naszą i innych użytkowników dróg. Rzadko jednak, można chyba zaryzykować takie stwierdzenie, poświęcamy uwagę drogom w kontekście innym niż utrudnienia komunikacyjne. Zapominamy nie tylko o tym, jakie znaczenie mają dla nas te wytyczone niegdyś szlaki, ale także o tym, że drogi to jeden z przykładów „broni obosiecznej”: przynoszą nie tylko postęp, ale też zniszczenie.

Ted Conover, amerykański reporter, w czasie swoich podróży wielokrotnie korzystał z pomocy innych podróżników, udostępniających mu miejsce w swoim samochodzie, pozwalających na towarzyszenie sobie w czasie długiej, pieszej wędrówki. „Szlaki człowieka. Podróże drogami świata” to dowód na to, że pisarz postanowił stać się takim towarzyszem-przewodnikiem dla czytelnika. I chyba każdy, kto zdecyduje się na udział w tej wyprawie, będzie odtąd nieco inaczej patrzył na ten, doskonale przecież nam znany, element infrastruktury.

By odpowiedzieć na pytanie, czym jest książka Teda Conovera, najlepiej oddać głos samemu autorowi, który zauważa, iż jego reporterska narracja to „opowieść i refleksja” (s. 10). Nie sposób się nie zgodzić z tym lapidarnym podsumowaniem. „Szlaki człowieka” to opowieść o tym, czyje historie i jakie zagrożenia skrywają drogi oraz refleksja nad tym, czym owe szlaki są i czym mogą się stać.

Pisarz poznawał drogi na różne sposoby: wędrował nimi wraz z olbrzymią grupą ludzi, usiłujących opuścić swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania, jeździł karetką po ulicach wielkiego afrykańskiego miasta, podróżował ciężarówką z zawodowymi kierowcami. Każdy kontakt z trasą wytyczoną przez ludzi (i przyrodę – tak jak to dzieje się w wąwozie rzeki Zanskar, która zamarza zimą, pozwalając okolicznym mieszkańcom przeprawić się do większego miasta) nauczył go czegoś nowego i stał się pretekstem do mini-eseju na temat znaczenia dróg oraz ich przyszłości. Z tekstu amerykańskiego dziennikarza wyłania się obraz świata, którego podstawą funkcjonowania są szlaki komunikacyjne.

Opowieść Teda Conovera przekonuje nie tylko o tym, jak ekscytujące może być podróżowanie, ale też, jak ważne jest oddanie głosu pojedynczemu człowiekowi. Pisarz nie skupia się, choć mogłoby się tak wydawać, gdy śledzimy poruszane przez niego wątki (AIDS, korupcja, ekologia, konflikty zbrojne), na problemach świata. Dużo większe znaczenie mają bowiem dla niego problemy konkretnego człowieka. Nigdy nie zrozumiemy dróg, wydaje się mówić reporter, jeśli nie zrozumiemy doświadczeń tych, którzy z drogami są związani. Dziennikarz nie próbuje zabierać głosu w sprawach politycznych. Nie wdaje się w polemiki ideologiczne. Przyglądanie się drogom jest dla niego „przyglądaniem się historii” (s. 19), dziejącej się tu i teraz, na naszych oczach, ale też mającej swe źródła w tradycjach różnych narodów, w ich osiągnięciach i umiejętnościach.

Moje zainteresowanie wzbudził jeden z ostatnich fragmentów książki Conovera, w którym autor mierzy się z bogactwem związków frazeologicznych i metafor nawiązujących do dróg. Wymienione przez niego przykłady, można byłoby, oczywiście, mnożyć i uzupełniać, ale warte podkreślenia, także w kontekście interpretacji najnowszej publikacji reportera jest to, że, jak pisze sam autor, „drogi są najlepszą metaforą, za pomocą której możemy opisywać życie” (s. 428). Conover potraktował drogę jako sposób na odkrywanie samego siebie i innych – obcych ludzi, których spotkanie musi, jak zauważa reporter, wystawić nas na pewną próbę.

W wielu recenzjach dotyczących „Szlaków człowieka” pojawia się określenie, że jest to książka mądra. Trudno uciec od takiego podsumowania. Autorowi wystarczyło inteligencji, humoru i dziennikarskiego sprytu, by sprawić, że narracja ciekawi i inspiruje czytelnika, ale to właśnie, podświadomie chyba wyczuwana przez odbiorcę (choć brzmieć to może patetycznie), mądrość reportera sprawiła, że lektura tej książki jest, po prostu, przyjemnością. Byłam zdziwiona, gdy spotkałam się z opinią, jakoby Conover postrzegał świat w czarno-białych barwach i z łatwością przychodziło mu wygłaszanie sądów dotyczących moralności napotkanych ludzi. Mnie zapadła w pamięć rozmowa, jaką odbył reporter z kenijskimi prostytutkami, nosicielkami wirusa HIV, które mimo choroby nadal wykonywały swoją pracę. Dziennikarz ich nie oceniał – w otwarty sposób przyznał się do tego, że nie potrafi przewidzieć, jak on by się zachował, będąc na ich miejscu. Potrzeba odwagi i empatii, by dać wyraz swojej bezradności wobec doświadczeń innego człowieka.

Jacek Hugo-Bader pisał, że rosyjskie słowo „poputczik”, oznaczające tego, z kim nam po drodze (dosłownie i metaforycznie), zalicza do swoich ulubionych. Wydawnictwo Czarne, publikując w serii „Orient Express” książkę „Szlaki człowieka”, przyczyniło się do wydłużenia mojej listy „poputczików”. Conover to reporter, z którym jest mi po drodze.
Ted Conover: „Szlaki człowieka. Podróże drogami świata”. Przeł. Paweł Schreiber. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011 [seria: Orient Express].