ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 marca 6 (198) / 2012

Hanna Trubicka,

„SKROMNY JESTEM, MAM POWODY”

A A A
Cykl przeprowadzonych wiosną 2011 roku rozmów z Tadeuszem Konwickim raczej nie jest książką, którą powinno się porównywać z innymi pojawiającymi się na rynku wywiadami z pisarzami i stawiać z nimi w jednym rzędzie. O jej odmienności stanowi kilka czynników. Przede wszystkim „W pośpiechu” to element szerszego i rozłożonego na lata projektu wydawniczego i naukowego pomysłodawcy książki i współrozmówcy pisarza – Przemysława Kanieckiego, który systematycznie opracowuje edytorsko i naukowo twórczość Konwickiego, a także udostępnia publiczności niepublikowane do tej pory utwory pisarza. Kaniecki jest autorem książkowego opracowania na temat „Lawy” Konwickiego, redaktorem tomu prozy „Wiatr i pył” i serii jego „Książek wybranych”, współtwórcą strony internetowej http://konwicki.art.pl/ (i poświęconego jego twórczości numerowi pisma „Litteraria Copernicana”), a także autorem monografii twórczości autora „Małej apokalipsy” (która stanowi jego rozprawę doktorską). Stąd też Konwicki wielokrotnie podkreśla w czasie rozmów, że odbywają się one wbrew jego woli, że został do nich przymuszony przez trzydziestoletniego znawcę swojego dorobku i nie bierze za ich przebieg żadnej odpowiedzialności. Z podobną przewrotnością i udawaną niechęcią godzi się na włączenie w obręb tej książki dawnych utworów poetyckich i nieznanych szerszej publiczności fragmentów prozy (odnalezionych przez Kanieckiego w mieszkaniu pisarza, które było częstym miejscem ich spotkań).

Z powstałej w ten sposób sytuacji – pozwalającej „na więcej” w rozmowach, w których pozornie nie chce się uczestniczyć – pisarz korzysta z nieskrywaną nieraz radością (wyczuwalną mimo jego sceptycyzmu), i choć głównie rozwija wątki poruszane już w wywiadach sprzed lat, to jednak czyni to ze swobodą i bezceremonialnością, które mogą przyciągnąć uwagę także tych czytelników, którym przywoływane przez niego fakty z własnej biografii intelektualnej i osobistej są dobrze znane. Konwicki otwarcie i bezpretensjonalnie opowiada o złożonych i zmieniających się wraz z sytuacją polityczną relacjach między swoją twórczością sprzed kilku dekad a instytucjami kulturalnymi Polski Ludowej – ironicznie przy tym podkreślając, że w kapitalistycznej Polsce jego niekomercyjne filmy nie miałoby najmniejszych szans na powstanie – a także o ówczesnej kinematografii i ówczesnym życiu artystycznym i jego przedstawicielach. Dwuznaczny stosunek pisarza do PRL-u – wynikający z krytycznego nastawienia do wszelkiego rodzaju ideologii i niezgody na przynależność do jakiejkolwiek formacji politycznej, w tym także opozycyjnej – jest właśnie jedną z tych kwestii, których ponowne przypominanie w żaden sposób nie szkodzi przygotowanej przez Kanieckiego książce, a wręcz mogłoby to czynić ją jednym z głosów we wciąż ponawianej w Polsce dyskusji na temat rozrachunku z poprzednim systemem (Konwicki na przykład chętnie podkreśla swoje antylustracyjne nastawienie).

„W pośpiechu” nie mieści się całkowicie w konwencjonalnych miarach gatunku „wywiad-rzeka” także z innego zasadniczego powodu. Krytycy wypowiadający się na temat książki zwrócili uwagę na fakt, iż jej zupełnie osobnym wątkiem – ale równie fascynującym co tematy wprost poruszane przez rozmówców – jest sama relacja, jaka wytwarza się między doświadczonym pisarzem a jego wiernym czytelnikiem, znawcą, popularyzatorem jego twórczości, zafascynowanym tak dorobkiem, jak osobą Konwickiego. Złożony charakter tej relacji częściowo (i stopniowo) odsłania się przed czytelnikami – przede wszystkim dzięki odmiennemu od zwyczajowych sposobowi redakcji tekstu rozmów, z którego nie zostały wyeliminowane elementy zwykle uznawane w takich wypadkach za zbędne: powtórzenia, wypowiedzi sytuacyjne, momenty zawahania się rozmówcy i szukania odpowiednich sformułowań. Odnotowywane są różne drobne zdarzenia – chwile zawieszenia głosu, gaszenia papierosa, sięgania po słodycze i alkohol – przez co odtworzona zostaje (w niewielkim zapewne stopniu) atmosfera tych dwunastu spotkań i ich emocjonalny charakter.

Nie tyle sama interakcyjność rozmów – cecha każdej przecież tego typu książki – jest szczególnie ciekawa, co odmienność sytuacji egzystencjalnych interlokutorów (w tym ogromna różnica wieku) i wynikająca z niej jaskrawa różnica w zakresie oczekiwań, z jakimi przychodzą na każde kolejne spotkanie. Konwicki i Kaniecki rozpoczynają poszczególne rozmowy z jednej strony ze świadomością bagażu poprzednich rozmów – nie raz się do niego odwołując – a z drugiej strony z uruchamianym ciągle na nowo zespołem preferencji i przewidywań co do ich przebiegu. Konwicki błyskawicznie odsłania założenia, z jakimi od początku podchodził do wywiadów ich inicjator – założenia przede wszystkim odnośnie tego, co „powinno się” składać na obraz pisarza o takim statusie i dorobku jak autor „Sennika współczesnego”, i następnie po kolei rozwiewa tego typu złudzenia, już na wstępie zaznaczając: „Tak strasznie chciałbym panu powiedzieć, że badam całe życie siebie i nie mogę do końca poznać. Ja siebie znam od pięćdziesięciu lat jak łysą kobyłę”. Zestaw zagadnień, do których wraca Kaniecki, zdradza bowiem wychwyconą od razu przez interlokutora akademickość jego podejścia do „przedmiotu badań” – czy, jak mówi sam pisarz, „ofiary” – którym jest Tadeusz Konwicki. Pytania, które formułuje, przesadnie koncentrują się na kwestiach ściśle biograficznych (śmierć żony), anegdotycznych (znajomość z polskimi plastykami), bądź też czysto formalnych („Po co sztuka odbiorcy?”), uciekają zaś dziwnie daleko od twórczości pisarza, nie wspominając już o drastycznej eliminacji problemu zachodzących na początku XXI wieku przemian kulturowych, do których na szczęście chętnie nawiązuje sam pisarz, zafascynowany literaturą popularnonaukową i na swój własny użytek roztrząsający problemy postępującej technicyzacji życia czy kryzysu wiarygodności nauki. W kontekście zainteresowań pisarza dynamicznie zmieniającym się na jego oczach światem kultury, uderza nadmierna skłonność Kanieckiego do wypytywania o niewiele wnoszące szczegóły wydarzeń z przeszłości (pytanie o wygląd dowódcy partyzantki, o zainteresowanie żony Konwickiego muzeami zagranicznymi, itp). Konwicki ucina tego typu pytania, ponagla naukowca i zaskakująco często, ale zawsze trafnie (choć też z nieskrywaną życzliwością) powtarza tego typu stwierdzenia: „Nie jest pan dobrym wypytywaczem”, „Nie zadał pan jednego ciekawego pytania”, „Zadał pan banalne pytanie”, „Pan patrzy bardzo przenikliwie, ale pytania pana są na razie wątłe”.

Konwicki stara się więc odpowiadać na pytania, które nie padły. Pisarz uważnie konfrontuje własną, ukształtowaną na styku różnych idei i wartości wizję świata i człowieka ze współczesnym społeczeństwem spektaklu, a czynione obserwacje i wnioski, do których dochodzi, nieuchronnie prowadzą do przyjęcia postawy dystansu do współczesnej kultury – choć dystans ten jest pozbawiony humoru. W polu jego ostrej krytyki pojawiają się takie zagadnienia jak amoralność nauki (jednym z nurtujących go w sposób widoczny problemów, do którego samemu kilkukrotnie wraca, jest problem medycyny współczesnej – bezrefleksyjnej, nastawionej na przedłużanie życia za wszelką cenę), upadek autorytetów, postępujący zanik tabu w kulturze, skrajny indywidualizm, spektaklowość, merkantylizm. Szczególnie mocno zdaje się uderzać pisarza dewaluacja skromności.

Lektura „W pośpiechu” jako świadectwa konfrontacji dwóch różnych osobowości, języków, wizji świata wydaje się więc daleko bardziej interesująca niż normalny tryb czytania, gdyż zawartość informacyjna pozycji siłą rzeczy nie jest wielka – nie dowiadujemy się o Konwickim wiele więcej niż wiedzieliśmy do tej pory, pisarz „wychodzi” z tych rozmów taki, jakim go kojarzymy od lat, co najwyżej jeszcze mocniej podkreślona w jego wizerunku zostaje przynależność do pokolenia wojennego, wileńskie korzenie duchowe, humor i powściągliwość w ferowaniu opinii. Dlatego też wszystkie rozmowy są do siebie podobne i krążąc nieustannie wokół tych samych spraw: doświadczenia wojny, PRL-u, transformacji ustrojowej, wielkich przemian cywilizacyjnych i obyczajowych, zaskakująco łatwo zlewają się w jedną całość. Ostatecznie jednak książka broni się potrójnie – jako zapis spotkania dwóch różnych pokoleń, jako wielka odpowiedź na nie (zadane nigdzie wprost) pytanie o powody literackiego milczenia pisarza, który w pewnym momencie w pełni świadomie zarzucił działalność pisarską, i wreszcie jako oryginalne przedsięwzięcie wydawnicze.
Przemysław Kaniecki, Tadeusz Konwicki: "W pośpiechu". Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2011.