ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 marca 6 (198) / 2012

Maciej Duda,

POŚWIADCZANIE TOŻSAMOŚCI

A A A
Etyka wyznania, konfesji nakazuje wyznającemu pełną szczerość. Tej samej zabraniają mu jednak możliwości jego pamięci oraz języka. Zastanowić się więc należy, czy konfesja jest aktem zaświadczenia ukrywanej dotąd prawdzie, czy też aktem kreacji? „Wyznanie” Grena podpowiada, iż jest jednym i drugim równocześnie. Nie tylko w warstwie literackiej i etycznej, ale też psychologizującej – jeśli rozpatrywać przypadek powołanego przez autora pierwszoosobowego narratora.

Strukturalnie „Wyznanie” spaja trzy krótkie części: „U progu”, „Znaki” (składające się z „Nocy” i „Świata zaginionego”) oraz „Dzień”. Całościowo jest to narracja kilkunastoletniego chłopca, którego świadomość zdradza, iż snuta opowieść jest wspomnieniem człowieka dojrzałego, który wraca do kilku momentów z przeszłości, tych najważniejszych, tych, które wpłynęły na kształt jego tożsamości. Można by więc potraktować „Wyznanie” jako przyspieszony przewodnik dorastania, albo raczej tracenia niewinności. W ten sposób mielibyśmy do czynienia z czymś na kształt Bildungsroman. Choć trudno w tym przypadku mówić o powieści. Narracja Grena jest raczej przypowieścią. Z całą poetycką przypadłością tej ostatniej. Warstwa podstawowa, pierwotna wydaje się w niej być unieważniona. Jest tylko sposobem, fortelem, by zaprezentować, powiedzieć to, co jest pod spodem.

Centrum opowieści staje się domowa scena. Wieczorem, leżąc w łóżku, w dziecinnym pokoju, siostra pyta brata: „A czy wiesz, że jesteśmy Żydami?” (s. 38). To pytanie-wyznanie staje się jednocześnie wyzwaniem rzuconym narratorowi. Jak pisze autor, pada ono w godzinie prawdy, jest chwilą olśnienia, iluminacją, która spowoduje rozdwojenie głównego bohatera. Nagle narracja kilkunastoletniego chłopca potoczy się dwutorowo, wedle dwóch scenariuszy, pierwszego: „oczywiście, jak mógłbym tego nie wiedzieć, przecież to normalne”, oraz drugiego: „nie wiem i nie chcę tego wiedzieć!” Nastoletni chłopiec stanie się na moment czteronożnym i dwugłowym monstrum, które w hierarchicznym społecznym porządku spadnie o kilka stopni w dół. Narrator już nie będzie Polakiem tylko Żydem, a między tymi skrajnie wartościowanymi statusami społecznymi znajdą się jeszcze dwa inne stopnie, w kolejności hierarchicznej – katolik i komunista. Nakładająca się perspektywa wspominającego dorosłego i wystawionego na tożsamościową próbę dziecka w narracji Grena rysuje pewien paradoks. Dla dziecka najważniejsze będzie »tu i teraz«, jednak dorosłość czy dojrzewanie w „Wyznaniu” Grena nie będą się równać wkraczaniu w przyszłość, tylko w przeszłość. Dorosły nie będzie mierzył się z jutrem, tylko z wczoraj. Będzie się cofał, albo raczej szedł dalej zwrócony wstecz.

Perspektywa chłopca będzie perspektywą ucznia, który, poddany przez siostrę próbie, dokona autoanalizy w ramach dostępnej mu szkolnej wiedzy. To, czy jest Polakiem, czy Żydem, sprawdzi na podstawie odrobionych lekcji. Odpowiedzią na pytania „Czy umiem na tyle, żeby BYĆ? Czy umiem na tyle, żeby ISTNIEĆ?” (s. 50) staje się próba racjonalizacji. Znajomość historii polski, języka polskiego, geografii i matematyki, to wszystko ma legitymizować przynależność do kategorii większościowej. Spokoju nie daje mu tylko religia, na którą nie uczęszcza, ale i ten fakt będzie w stanie kontrargumentować, powołując się na historię polski i na postać Mieszka I, który także nieochrzczony, był władcą Polski. Co jednak, jeśli to nie wystarczy? I z tym rozprawi się nastolatek. Argumenty kulturowe dopełni argumentami biologicznymi. Szukając, między sobą, swoją rodziną a jego kolegami i ich rodzicami oraz nauczycielami różnic fizycznych, stworzy katalog podobieństw, cech wspólnych. Nie znajdzie różnic. To jednak go także nie uspokoi. Wówczas zacznie weryfikować swoje i ich wnętrze. Zastanowi się nad tym, czy czasami nie różni się od pozostałych ilością płuc, czymś, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Nie będzie potrafił dociec, skąd inni wiedzieli, że jest Żydem, dlaczego usłyszał: „Żydzie, Żydzi zabili Jezusa Chrystusa”. Ta myśl pozbawi go spokoju, ostatecznie zaburzy jego racjonalne myślenie i uruchomi spiralę podejrzeń, paranoi.

W tym momencie narracja Grena zmieni się w zapis sennych mar. Kolejne sceny czy epizody będą się załamywać i zazębiać, nachodzić na siebie, tak iż czytelnik nie będzie umiał wskazać ich końca i początku. To odzwierciedlać powinno strukturę myśli, wyobrażeń sennych, mechanizm pamięci, który sprawia, że obrazy, wrażenia i zapachy mogą się na siebie nakładać. W ten sposób dochodzi do sprzężenia sceny ukrzyżowania Chrystusa i podwórkowej gry w Króla, kiedy to – dotychczas wygrywający narrator, dokonujący samych celnych, tzw. czystych rzutów – nie potrafi nawet unieść piłki. Ta staje się dla niego ciężarem. Ugina się pod nią niczym pod krzyżem, a zgromadzeni wokoło rówieśnicy i nauczyciele nie pomagają, odwracają się lub kpią. Chłopak zostanie ukrzyżowany na środku boiska.

Dalsza narracja jeszcze bardziej splącze obrazy – ukaże życie równoległe – następujący po „Nocy” „Świat zaginiony” będzie komplementarny względem części pierwszej „Wyznania” – „U progu”. Pusty świat z wprowadzenia wypełni się postaciami babki, dziadka, kuzyna, ojca, ciotek, żydowskim cymesem i obyczajami. Ojciec będzie tutaj figurą przewodnika, poprowadzi syna w zaginiony świat, pokazując mu rodzinę i obyczaje, wypełni to, czego u progu nie wypełniła matka. Ta, jako opiekunka, w części pierwszej nie pozwoliła podążyć synowi za znakami. Nie wyjaśniła mu, czym są zarośnięte macewy oraz spalony dom i pusta synagoga ze zniszczonymi księgami. Te wszystkie znaki zebrał dopiero dojrzały, wchodzący w przeszłość narrator, który, próbując dociec swojego początku, rekonstruuje świadomość nastoletniego chłopca w chwili iluminacji.

Poetyka Grena wzmaga poczucie odosobnienia, alienacji. Pierwsza część jego „Wyznania” naszpikowana jest oddającymi poczucie lęku animizacjami. Między bohaterów wpełza animizowana mgła, tnie ich deszcz, otacza palisada sosen, jeży się przed nimi gąszcz traw albo wyrasta ściana. Przyroda jest niesprzyjająca. Bohatera otacza aura dziwności, dość oniryczna i spustoszona. Daje się w niej wyczuć pustkę. To wszystko sprawia, iż narracja Grena nawiązuje do porównań Herty Muller – świat „U progu” jest światem zamkniętym i odciętym, jak świat za nieprzekraczalnym Dunajem, puste personifikowane miasto przywodzi z kolei na myśl Schulzowskie kamienice, a uniwersalizacja (obejmująca tylko pierwsze trzydzieści stron tekstu Grena) przywodzi na myśl poetykę Magdaleny Tulli (tę sprzed „Nocnego Marka” i „Włoskich szpilek”). Z kolei pustka i późniejsze wypełnianie jej rodzinnymi opowieściami, łączenie jej z odnajdowanymi znakami, budowanie świata utraconego, przywodzi na myśl pisarstwo Piotra Szewca.

Green naszpikował swój tekst symbolami i alegoriami, co rusz odwołuje się do żydowskiej pamięci kulturowej, przeciwstawia ją żywiołowi ognia, który przychodzi z zewnątrz i wszystko pożera, spopiela. Zestawienie poetyki „U progu” i „Świata zaginionego” przynosi kolejny paradoks. Cześć pierwsza rysuje to, co zostało, co jest teraz, czyli to, co powinno być bardziej wyraźne. Część ostatnia z kolei przedstawia to, co już przepadło. Jednak technika przedstawienia jest tu zupełnie inna. Wydaje się, że „U progu” porównać można do szkiców, do akwareli, a „Świat zaginiony” jest już pełnowymiarowym obrazem, uwzględniającym całą paletę barw i wszelkie możliwe szczegóły. To odwrócenie ponownie wskazuje figurę dorosłości, dojrzałości zwróconej w przeszłość, w stronę ojca, nie matki. Tak też zacznie się pierwszy po pamiętnej nocy wyznania dzień w szkole. Spóźniony chłopiec usłyszy: „Wstawaj i mów: chrzest Polski!” (s. 109). To jedno zdanie mieści w sobie całą kwintesencję opresyjności i dojrzałości – ta zaś niesie przymus ciągłego tłumaczenie się z przeszłości swoich przodków, poświadczania tożsamości, która i tak nigdy nie będzie „nasza”. W tym sensie „Wyznanie” Grena potraktować można jako traktat o nieustającej (re)konstrukcji własnej tożsamości. Tak pojęta praca tożsamościowa rzadko sprawia przyjemność, jest wyczynem Syzyfa. Podobnie jak konfesja, która przyjemność sprawia tylko wyznającemu, powoduje u niego uczucie ulgi. Interlokutor obarczony jest nie tylko przyjęciem prawdy, ale też analizą, próbą jej zrozumienia. Tak właśnie działa pierwszoosobowa narracji Grena – męczy, zmusza do myślenia, nie daje spokoju. Wymaga pracy i nie daje odpowiedzi. Bo też nie to jest jej rolą.
Roman Gren: „Wyznanie”. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2012. „artPapier” objął książkę Romana Grena patronatem medialnym.