ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (61) / 2006

Roman Lewandowski,

MARSZRUTY I NAWARSTWIENIA

A A A
Pokazywana właśnie w krakowskich Krzysztoforach wystawa Pawła Dutkiewicza zgromadziła na wernisażu dość sporą publiczność, pośród której znaleźli się – nie przypadkiem chyba – żyjący jeszcze i aktywni twórczo przedstawiciele Grupy Krakowskiej. To dość zadziwiające, jeśli zważyć na fakt, że autor wystawy pokoleniowo jest raczej związany z artystami z byłej grupy Ładnie niż z nestorami polskiej awangardy. W tym więc sensie Paweł Dutkiewicz nie spełnia oczekiwań jego rówieśników ani też nie mieści się w ich doświadczeniu egzystencjalnym czy estetycznym. W jakiś sposób ujawnia to trwająca do dziś dnia artystyczna bliskość z Jerzym Nowosielskim, u którego Dutkiewicz obronił z wyróżnieniem dyplom z malarstwa. Nowosielski napisał wówczas notę, która nadal, po latach jest wiążącą dla tego, z czym zmierza się w sztuce jego były student i współpracownik. Nowosielski pisał m.in., że obrazy Dutkiewicza „tak przecież różne, stanowią jedność. Sztuka, jako dyscyplina duchowego samopoznania istnieje. Istnieje w sposób cudowny, istnieje w osobowości artysty, który też miotany różnymi pokusami potrafi znaleźć to, co te różne pokusy, różne możliwości łączy”.

Paweł Dutkiewicz porusza się w świecie malarskiej abstrakcji, która w pierwszej chwili może przywodzić na myśl podobne rozważania i estetykę, jaką przed wielu laty objawili światu Mark Rothko, Barnett Newman czy Kenneth Noland. Jednak w przypadku krakowskiego artysty jest to malarstwo stricte przedstawiające. Pokazała to już zresztą jego indywidualna wystawa w Otwartej Pracowni (2003). Odwołania do problematyki płynącej z refleksji i oglądu światła, koloru czy chromatyki wynikają z rozważań nad relacjami pomiędzy formą a treścią, ich powiązaniami i jednocześnie konceptualną naturą umysłu, który je uruchamia.

Obrazy, zblokowane obustronnie w formie wiszących w przestrzeni pięciu obiektów, tworzą lekko zakręcony łuk. Figura ta – podobnie jak niegdyś „Tilted Arc” Serry –modyfikuje narracje przestrzenne, pośród których porusza się i które zarazem współtworzy odbiorca. Niepostrzeżenie falujące i rozwibrowane płaszczyzny obrazów tworzą z jednej strony rytmiczny dukt jasnych klisz w bielach, jasnych błękitach i różach, a z drugiej – konstruują spektrum oranżów, żółci i czerwieni. Barwy, podobnie jak doświadczenia, są w nich nawarstwiane stopniowo podczas wielu etapów wędrowania i malowania. Jest to więc bardzo „wędrowna” historia. Wędrowna jak droga, jaką musi pokonać świadomość, aby doświadczyć swej wagi i... iluzoryczności. Niezależnie od tego, obrazy te mogą przypominać opisane mantrami buddyjskie flagi modlitewne, na co zresztą zwraca uwagę sam autor, ale ich egzystencjalne zapośredniczenie – powstawały bowiem w trakcie wielodniowych marszrut po polach pokrytych wysokim śniegiem w rejonie Łazan, gdzie Dutkiewicz posiada pracownię – jest nie mniej tu istotne. Są to bowiem zarówno eksplikacje doświadczeń optycznych (co pozwala nieoczekiwanie zestawiać je z koncepcjami Grzegorza Sztwiertni), jak i artykulacje doświadczeń medytacyjnych oraz kontemplatywnych (co zbliża je do prac Nowosielskiego), które – jestem gotów zaryzykować tezę – w niczym na dobrą sprawę nie są mniej doraźne ani też ponadczasowe od tak modnej dziś nowej figuracji. Decydujące bowiem w obu dykcjach jest to, na ile i w jakiej mierze mamy do czynienia z „prawdą” malarstwa, sensualnością formy, rzetelnością warsztatu i wpisaniem się w czas mentalny. To, co obrazy przedstawiają, jest tylko (i aż) przedstawieniem, referencją i symulacją. Możemy z nimi rozmawiać (albo i nie). Jednak bez dialogiczności nie ma ani sztuki ani liryki.
Paweł Dutkiewicz „O umyśle – o przestrzeni”. Galeria Krzysztofory. Kraków, 21 czerwca – 6 lipca 2006.