ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (199) / 2012

Daria Bruszewska, Iwona Anna Ndiaye,

NA TROPACH (NIE)ZAPOMNIANEJ PAMIĘCI W LITERATURZE ROSYJSKIEJ

A A A
Daria Bruszewska: W „dialogu wewnętrznym”, który zamieszcza Pani w książce „O pamięci w literaturze rosyjskiej”, zauważa Pani, że „współczesny świat zwariował na punkcie pamięci”. Ja mam wrażenie, że w podobnym stopniu zwariował on także na punkcie zapominania. To dwie strony tego samego medalu, czy jednak zupełnie odmienne kwestie?

Iwona Anna Ndiaye: Zapominanie jest stałym podzbiorem pamięci. „Bufor” pamięci zapełnia się w wyniku procesów uwarunkowanych zarówno predyspozycjami jednostki, jak i czynnikami zewnętrznymi. Procesy te są konsekwencją sprzężenia zwrotnego między dwoma odmiennymi tendencjami: potrzebą „zapamiętywania” i chęcią „zapominania”. Bezsprzecznie, przeszłość potrzebna jest nam do zrozumienia teraźniejszości. Rzecz jednak w tym, że nie zawsze jest ona „wygodna”, niejednokrotnie trudna, najczęściej złożona, niekiedy tragiczna i bolesna. Dlatego też przeszłość jest używana i magazynowana w naszej pamięci selektywnie. W skrajnych przejawach takiej pamięci/nie-pamięci, tam, gdzie przeszłość jest używana, aby uzasadnić teraźniejszość, dochodzi do manipulacji przeszłością (historią). Jednym słowem, jak pisał Myśliwski w „Traktacie o łuskaniu fasoli”, wciąż oszukujemy historię, w zależności czego od niej chcemy. Zresztą, na temat pamięci, która dzieli, i wynikającej stąd tendencji do zapominania, powstała dość bogata literatura obnażająca podobne praktyki. Dlatego też tak ważne są wszelkie próby poszukiwania „dobrej”, ale zapomnianej pamięci, o czym pisał historyk i kulturoznawca Robert Traba w swojej rozprawie „Przeszłość zapamiętana. Polskie spory o historię na początku XXI wieku”.

D.B.: W rozmowie z Tatianą Marczenko pyta Pani o to, czy „pamięć artystyczna zdolna jest umieścić człowieka ponad chaosem mijającego życia”. Parafrazując to pytanie – czy pamięć, w najszerszym tego słowa znaczeniu, może zapanować nad chaosem życia nie tyle mijającego, ile trwającego?

I.A.N.: Jak podkreślał rosyjski semiotyk i historyk kultury Jurij Łotman, chociaż treścią pamięci jest przeszłość, przedstawia instrument myślenia w teraźniejszości. Mamy zatem do czynienia z systemem naczyń połączonych. Dlatego zapanować w pełni nad chaosem życia trwającego z pewnością nie możemy, ale mamy przynajmniej narzędzia, aby podjąć taką próbę.

D.B.: W innym miejscu wydanego niedawno zbioru rozmów zauważa Pani, że „każda wspólnota stanowi to, co sama pamięta o sobie”. Jaki obraz tego, jak rosyjscy twórcy widzą swoją wspólnotę, wyłania się z Pani doświadczeń lekturowych i osobistych?

I.A.N.: Wspólnota pisarzy rosyjskich wyraża się w ich chrześcijańskim światopoglądzie. Religijny charakter miała twórczość większości rosyjskich poetów XVIII-wiecznych na czele z Dzierżawinem. Najpełniej jednak wyraziła się w twórczości XIX-wiecznych klasyków – Dostojewskiego, Tołstoja. Do tej tradycji nawiązują pisarze współcześni, którzy chętnie sięgają po tematy uniwersalne: dobra i zła, sprawiedliwości, miłości, prawdy, wolności. Odwoływanie się do tych wzorców było alternatywą dla sowieckich pseudowartości i trudnych lat stalinowskiego terroru. Jeśli zaś chodzi o interesującą mnie kategorię pamięci, wspólnym spoiwem literatury rosyjskiej jest fakt, że w większości przypadków mamy do czynienia z narracją osadzoną w teraźniejszości lub przeszłości. Ważnym wyznacznikiem tej twórczości jest egzystencjalne przeżywanie historii. Innymi słowy, historia staje się kontekstem, który tłumaczy egzystencję. Postaci uruchamiają wyobraźnię historyczną, to właśnie w przeszłości poszukują zrębów własnej tożsamości kulturowej. W literaturze współczesnej historyczność literacka zyskała nowy wymiar – stała się bowiem częścią egzystencjalnego doświadczenia bohatera, narratora i czytelnika. Rezultatem tego doświadczenia historycznego jest opis lub zapis doświadczenia przeszłości przepuszczony przez mechanizm pamięci. Dla literatury końca XX i początku XXI wieku charakterystyczne jest nowe myślenie o historii – w kategorii opowieści osobistych, „mikrohistorii”. Historia ma więc bezpośredni wpływ na kształt literackich narracji, pogłębia interpretacyjną refleksję.

D.B.: W rozmowie z Grzegorzem Ojcewiczem, stawia Pani tezę, że dziedzictwo literatury rosyjskiej to świadectwo pamięci. Czy owo świadectwo wiąże się także z podejmowaniem prób rozliczania przeszłości?

I.A.N.: Pisarz w Rosji od zawsze pełnił rolę sumienia narodu, proroka. I niejednokrotnie przyszło mu za tę misję zapłacić najwyższą cenę. Tradycja dawania świadectwa prawdzie, przeciwstawienia się kłamstwu, a nawet poczucia dziejowej misji, bierze swoje początki, co dla wielu może być zaskoczeniem, już w 1790 roku. Wtedy to właśnie powstał utwór „Podróż z Petersburga do Moskwy”, w którym Aleksander Radiszczew poddał gwałtownej krytyce podstawy ustrojowe ówczesnej Rosji, godząc w prawo pańszczyźniane i absolutyzm. Nakład książki został skonfiskowany, a jego autor skazany na karę śmierci, zamienioną na zesłanie. Po dwunastu latach spędzonych we wschodniej Syberii Radiszczew popełnił samobójstwo. Karty historii literatury rosyjskiej zapisane są setkami podobnych postaw twórczych i tragicznych losów. Jednocześnie, na co zwraca uwagę jeden z moich współrozmówców – Aleksiej Warłamow, w Rosji popularna jest idea mitologizacji przeszłości. Rosjanie wymyślają ją, ubarwiają, przekształcają w „książkę z obrazkami” i bez końca się spierają. Przeszłość – to rosyjska powieść fantastyczna. Właśnie dlatego Warłamow tak silnie podkreśla potrzebę przeciwstawia się tej tendencji, co stara się realizować w opracowaniach wydawanych w ramach cyklu „Żywoty sławnych mężów”.

D.B.: Niezwykle interesująca wydaje mi się przywoływana przez Panią kategoria „pamięci słuchu, krwi i serca”. Czy można ją zastosować wyłącznie do opisu twórczości pisarzy emigracyjnych?

I.A.N.: „Pamięć słuchu, krwi i serca” – to określenie, które utrwaliło się w rosyjskiej krytyce literackiej w odniesieniu do emigracji tzw. pierwszej fali, czyli tej, która związana jest z masowym opuszczeniem Rosji po rewolucji 1917. To obrazowe sformułowanie oddaje masowy charakter, istotę i dziejową misję właśnie emigracyjnego exodusu. Oznacza wierność kodeksowi honorowemu rosyjskiej inteligencji, stanowiącą myśl przewodnią wszystkiego, co „wygnańcy losu” zdołali zrealizować. „Pamięć słuchu” nie pozwalała zdradzić języka ojczystego, kultury rosyjskiej, jako najważniejszych czynników tożsamości narodowej. Dlatego, chociaż znali języki zachodnie, tworzą niemal wyłącznie w języku ojczystym. Dzięki „pamięci krwi” emigranci mogli śnić, marzyć, ale nade wszystko wspominać szczęśliwą przeszłość, odbywając w wyobraźni duchową, symboliczną podróż do miejsc rodzinnych. „Pamięć serca” pomagała pisarzom „rozświetlić” twórczość, jak mówiła Marina Cwietajewa, „światłem rozumu i honoru”. Emigracyjny los tysięcy rosyjskich emigrantów miał wspólny mianownik: bezdomną egzystencję. Stąd „bezdomni” emigranci z największym pietyzmem chronili to, co było dla nich najświętsze: pamięć. Zjawisko emigracyjności implikuje zatem swoiste pojmowanie kategorii czasu i przestrzeni. Twórcy na wygnaniu są nosicielami światopoglądu emigracyjnego, w którym czas się zatrzymał w momencie opuszczenia kraju. Związana jest z tym szczególna struktura czasoprzestrzeni, zakładająca, według Tadeusza Bujnickiego, paralelizm przebiegów czasowych, uzależnionych od miejsca, możemy więc mówić o „czasie kraju” i „czasie emigracji”. Pierwszy kieruje się wstecz, w głąb historii i nasyca symboliką, drugi jest realny, powszedni, obliczony na przetrwanie. Owe odrębności dotyczą również przestrzeni, którą w znacznym stopniu formuje pamięć i wyobraźnia, mitologizując ją jednocześnie.

D.B.: Pamięć jest niebezpieczna i lubi płatać figle. Mottem rozmowy o twórczości Szałamowa uczyniła Pani jego słowa: „Niepokoi mnie (…) niedoskonałość narzędzia zwanego pamięcią”. Wydaje się, że tematyka, którą podjął on w swoich „Opowiadaniach kołymskich”, a więc wspomnienia łagrowe, wymaga szczególnie „sprawnego” posługiwania się owym „niedoskonałym narzędziem”. To nie tylko kwestia drażliwa, ale też, choć przykro to przyznać, wciąż aktualna. Pamięć chroni nas przed przeszłością mogącą wydarzyć się w przyszłości?

I.A.N.: Niestety nie… ale to nie zmienia faktu, że pamięć literacka ma do spełnienia ważną rolę. Szałamow powtarzał, że zadaniem literatury łagrowej jest dążenie do rozpoznania zła i ostrzeganie przed nim. Pisał, że powrócić może każde piekło. Miał świadomość, że „Opowiadania kołymskie” go nie powstrzymają, ale on sam spełnił swoją powinność. Z kolei Sołżenicyn podkreślał, że zadaniem pisarza jest wyjście poza własne cierpienie w imię prawdy o cywilizacji opartej na przemocy i kłamstwie. Twórczość ma stać się zwierciadłem, w którym przejrzy się ludzkość, która przerażona własnym odbiciem podejmie wysiłek o jego ulepszenie. Rok 1962, w którym ukazało się opowiadanie Sołżenicyna „Jeden dzień Iwana Denisowanicza”, stał się swego rodzaju datą graniczną wspólnego doświadczenia. Michaił Heller, znany slawista i historyk, nazwał utwór Sołżenicyna „trzęsieniem ziemi”, które zburzyło mury kłamstwa i odkryło przed światem przerażającą prawdę o Gułagu. Dopiero on pomógł ludziom przełamać strach i utorował drogę dla pamięci. Sołżenicyn wziął na swoje barki niewyobrażalny ciężar misji powiedzenia prawdy, którą udało mu się, jak to sam określił, „zobaczyć i zapamiętać”. Podkreślał, że poświęca swoje utwory tym, którym nie starczyło życia, aby o wszystkim opowiedzieć. Był jednym z pierwszym, którzy w warunkach powszechnego zakłamania otwarcie pisali o milionach niewinnie zamęczonych.

D.B.: Czy pamięć twórców rosyjskich podąża innymi tropami, niż pamięć Polaków piszących o łagrowych doświadczeniach?

I.A.N.: Literatura łagrowa istnieje tak długo, jak same łagry. Niestety, ta powstająca w ZSRR i Europie Wschodniej była przez lata niedoceniana i wypaczana. Redaktor Manfred Saper podaje przykład powojennej Francji, gdzie świadectwa o sowieckich łagrach lub też o kooperacji NKWD z gestapo po podpisaniu paktu Ribbentrop–Mołotow, jak je przedstawiali Wiktor Krawczenko albo Margarete Buber-Neumann, były postrzegane jako oszczerstwo i przez to wypierane. Ten jednak etap recepcji rosyjskiej literatury łagrowej mamy już szczęśliwie za sobą. Dziś nie brakuje także analiz, w których wskazuje się na wiele cech wspólnych w polskiej i rosyjskiej literaturze obozowej i łagrowej. W istocie Oświęcim i Kołyma stanowią wspólną cezurę w myśleniu o duchowości i wartości człowieka. Wspólnota tragicznych doświadczeń znalazła wyraz w zbieżnych ujęciach literackich. Na przykład opowiadania Szałamowa porównuje się z prozą polskiego twórcy świadectwa obozowego – Tadeusza Borowskiego. Ten aspekt stał się już przedmiotem pogłębionych analiz. Pisała na ten temat m.in. Krystyna Pietrzyka-Bohosiewicz, która odnotowała u obydwu autorów zbieżność scen, koncepcji człowieka, analogie postaci, podobne ujęcie procesu degradacji człowieka w obliczu głodu, poniżenia, strachu i bólu. To rzeczywiście niezwykłe, tym bardziej, że autorzy nie znali się osobiście i nie dysponowali wiedzą o swoim dorobku. Szałamow przebywał w obozie, gdy Borowski popełnił samobójstwo w 1951 roku. Rosyjski pisarz określał Kołymę mianem stalinowskiego „Oświęcimia” bez pieców. To dowodzi, iż życie duchowe może jednoczyć ludzi ponad państwami, kulturami, ideologiami.

D.B.: Obserwacja współczesnego rynku wydawniczego pozwala na postawienie tezy o tym, że jedną z popularnych form „przechowywania pamięci”, jest biografia (lub autobiografia). Jak ta sprawa wygląda w Rosji?

I.A.N.: Współczesna proza wspomnieniowa, autodokumentalna, pozostająca na pograniczu literatury pięknej i dokumentu, szczególnie aktywnie zaczęła rozwijać się w Związku Radzieckim od 1964 roku, tj. daty, którą umownie określamy etap rozwoju tzw. wolnej literatury rosyjskiej. Jej zasadniczym zadaniem w tamtym okresie była chęć ocalenia od zapomnienia prawdziwego obrazu przeszłości, zachowania w pamięci tekstów represjonowanych twórców. Ogromna rolę w tym procesie odegrały współtowarzyszki życia twórców: matki, żony, wdowy po zmarłych i represjonowanych pisarzach. To one chroniły bezcenne rękopisy, to one prowadziły wieloletnią walkę o przywrócenie pamięci po zmarłych mężach-pisarzach, pisały wspomnienia. Wśród nich niezwykłe osobowości – Nadieżda Mandelsztam, Lidia Czukowska, Jekaterina Olicka czy Jewgienija Ginzburg-Aksionowa, matka jednego z pisarzy emigracyjnych – Wasilija Aksonowa. Ważną rolę w przywracaniu pamięci odegrał Samizdat, który przywracał także literaturę wspomnieniową. Lista autorów literatury autobiograficznej i dokumentalnej jest długa: Eduard Kuzniecow, Andriej Sieniawski, Lew Kopelwe. Ciekawym przykładem poszukiwania nowej formuły powieści, opartej na autobiografii intelektualnej, wykorzystującej strumień świadomości i dygresyjność, jest „Nieskończony ślepy zaułek” Dmitrija Gałkowskiego z 1992 roku. Wśród książek z tego nurtu, które na mnie osobiście wywarły najsilniejsze wrażenie, są „Biała księga” Władimira Bukowskiego, opisująca wykorzystywanie psychiatrii do tłumienia opozycji w latach osiemdziesiątych, oraz „Dwadzieścia listów do przyjaciela” i „Tylko jeden rok” – wspomnienia córki Stalina, Swietłany Alliłujewej. Obecnie, podobnie jak pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia, wiele uwagi poświęca się przywróceniu rosyjskim czytelnikom dziedzictwa emigracyjnego. Księgarskie półki uginają się pod ciężarem opasłych tomów emigracyjnej literatury wspomnieniowej, pamiętników, dzienników, korespondencji.

D.B.: Proszę, na koniec, wyjaśnić podtytuł swojej książki. „Rozmowy najważniejsze” – dlaczego właśnie te? Co sprawiło, że okazały się najważniejsze? A może rzecz można potraktować bardziej ogólnie i uznać, że rozmowy po prostu są najważniejsze? Ważniejsze od innych dokumentów, źródeł wiedzy, podręczników. Może to w nich kryją się ślady pamięci?

I.A.N.: Literatura rosyjska to niewyczerpane źródło eksploracji tematu pamięci. Ja starałam się skoncentrować na twórcach „najważniejszych”, czyli tych, których dorobek pozwolił, moim zdaniem, najpełniej pokazać najbardziej typowe „modele pamięci”, jej wielowarstwowy i złożony charakter. Stąd koncentruję się na literaturze, która powstawała w warunkach skrajnych dla pisarskiej egzystencji: emigracji, łagrów, czasach stalinowskiego terroru. Podtytuł oddaje także wątek bardzo osobisty. W książce utrwalam rozmowy, które wyznaczają moje własne najważniejsze spotkania z literaturą rosyjską i najważniejsze rozmowy, które miałam szczęście odbyć. Moi współrozmówcy – pisarze, literaturoznawcy, krytycy – odcisnęli niezwykle ważne piętno na mojej świadomości literackiej, rozmowy z nimi stały się impulsem do pogłębionej refleksji literaturoznawczej. Tak, rozmowy są najważniejsze.

D.B.: Dziękuję za rozmowę.
Fot. Andrzej Anielski. "artPapier" objął patronat medialny nad książkę Iwony Anny Ndiaye.