ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 czerwca 12 (204) / 2012

Paweł Świerczek,

LABORATORIUM GROZY

A A A
Debiut reżyserski Drew Goddarda (producenta i scenarzysty, znanego ze współpracy z tuzami amerykańskiej telewizji – J.J. Abramsem i Jossem Whedonem) stał się ofiarą nieudanej kampanii reklamowej i negatywnych opinii zawiedzionej rzeszy fanów survival horroru. „Dom w głębi lasu” (2011), zapowiadany jako kolejny wariant opowieści o tym, jak to weekendowy wyjazd grupki niezbyt inteligentnych studentów zamienia się w krwawą jatkę, w rzeczywistości wykracza daleko poza schematy i horyzont oczekiwań wyznaczony przez trailery, plakaty i zajawki przygotowane przez polskiego dystrybutora. W efekcie znakomity skądinąd film, nie mogąc trafić do swojego targetu, pomimo pochlebnych recenzji przeszedł przez kina bez echa.

Kontynuujący tradycje kina Sama Raimiego (cykl „Martwe zło”) i Wesa Cravena („Krzyk” i jego sequele) „Dom w głębi lasu” przysparza recenzentowi nie lada problemów. Trudno udowodnić wartość filmu Goddarda i tym samym zachęcić do jego obejrzenia bez zdradzenia pokaźnych fragmentów fabuły, a jednocześnie za każdym narracyjnym zakrętem kryją się spoilery, które bez wątpienia zniwelują przyjemność z oglądania. A przecież – nie ukrywajmy – z kinem rozrywkowym mamy tu do czynienia i o przyjemność przede wszystkim w „Domu w głębi lasu” chodzi. Nie jest to jednak ten sadystyczny rodzaj przyjemności, czerpany z obserwacji monstrum efektownie rozszarpującego kolejne ofiary. Goddard zaprasza nas do delektowania się ogromną ilością cytatów i nawiązań do klasyki horroru, do napawania się bezpretensjonalną dekonstrukcją konwencji, do uczestnictwa w porywającej zgrywie, podszytej sarkazmem wymierzonym w nudę współczesnego kina grozy, epatującego bezsensowną przemocą i do bólu przewidywalnymi rozwiązaniami.

„Dom w głębi lasu” jest dla horroru tym, czym „Moulin Rouge!” (2001) dla musicalu, czy „Kick Ass” (2010) dla filmu superbohaterskiego – zlepkiem tego, co dla gatunku najbardziej charakterystyczne, a jednocześnie próbą nadania mu nowej jakości i wyznaczenia nowego kierunku rozwoju. Tytułowy dom (a także tytułowy las) staje się dla twórców laboratorium, w którym przeprowadzane są eksperymenty nie tylko na bohaterach, ale na samej materii horroru. Już pierwsze sceny filmu sugerują, że „coś tu nie gra”. Akcja rozpoczyna się w tajemniczej bazie, gdzie dwaj ubrani w białe kitle mężczyźni (znakomity Richard Jenkins oraz Bradley Whitford) rozmawiają o enigmatycznym wielkim przedsięwzięciu, które lada chwila ma się rozpocząć. Ów pozornie niepowiązany z główną linią fabularną wątek wraz z rozwojem filmu coraz ciaśniej splata się z historią grupki przyjaciół wybierających się na wspólny weekendowy wyjazd.

Wśród nich również nie wszystko jest tak jak „być powinno”. Osiłek, mózgowiec, błazen, dziwka i dziewica – oto pięcioro (stereo)typowych bohaterów survival horroru. Już w pierwszych scenach „Domu w głębi lasu” okazuje się, że osiłek (Chris Hemsworth) jest inteligentnym studentem, posiadającym własne zdanie na temat najnowszych publikacji naukowych, a mózgowiec (Jesse Williams) bynajmniej nie jest nieśmiały, w dodatku dobrze sprawdza się w sporcie. Błazen (Fran Kranz) z kolei jest ćpunem, a przy tym najbardziej racjonalną osobą w całej ekipie. Dziewica (Kristen Connolly) pierwszy raz ma już za sobą i bynajmniej nie jest świętsza od dziwki (Anna Hutchison) – ta z kolei, pomimo że wpisuje się we właściwe horrorowym bohaterkom kanony urody i właśnie utleniła sobie włosy, wymyka się stereotypowi biuściastej blondyny. Pomimo tak nieoczywistego punktu wyjścia, wraz z rozwojem akcji wszyscy posłusznie zaczną odgrywać przypisane im role, zamieniając swoje złożone (jak na standardy młodzieżowego kina grozy) osobowości w klisze.

Sięgając do areału horrorowej wyobraźni, Drew Goddard wyciąga zeń szereg przerobionych już na setki sposobów motywów, by ułożyć je w zaskakująco świeżej i ożywczej konfiguracji. Wszechobecny humor nie przeszkadza przy tym reżyserowi w budowaniu napięcia. Choć „Dom w głębi lasu” to przede wszystkim komedia, film pozostawia po sobie posmak grozy. Z ducha postmodernistyczna zabawa w dekonstrukcję horrorowych konwencji niesie za sobą niepokojącą diagnozę kultury żądnej ofiar poświęcanych w krwawych spektaklach. Sięgając do źródeł kina grozy, twórcy pytają też o powody istnienia owego gatunku. Ironiczny dystans do opowiadanej historii pozwala im zachować obiektywizm i uniknąć banalnych podsumowań czy jednostronnej krytyki. Budzący uśmiech finał prowadzi jednak do wyjścia z kinowej sali i konstatacji, że to świat na zewnątrz – świat, który tworzy kolejne krwawe opowieści – jest bardziej przerażający niż to, co zobaczyliśmy przed chwilą na ekranie.
„Dom w głębi lasu” („The Cabin in the Woods”). Reżyseria: Drew Goddard. Scenariusz: Drew Goddard, Joss Whedon. Obsada: Chris Hemsworth, Anna Hutchison, Kristen Connolly, Jesse Williams, Fran Kranz. Gatunek: horror / komedia. Produkcja: USA 2011, 95 min.