ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 czerwca 12 (204) / 2012

Małgorzata Lebda,

KSIĘŻYC JEST RÓWNIEŻ DLA NAS. O FOTOGRAFIACH LAURY MAKABRESKU

A A A
„Lubię, gdy baśnie zaczynają się od śmierci” – mówi Laura Makabresku, autorka zdjęć prezentowanych w ramach sekcji ShowOFF Miesiąca Fotografii w Krakowie. Słowa te niech będą wstępem do przedstawienia baśniowej przestrzeni fotografii Laury. Wystawę zatytułowaną „Księżyc jest tylko dla dorosłych” oglądałam w czerwcowe pochmurne popołudnie. Mokry bruk ulicy Senackiej, na której mieści się Kamienica Bogoria, gdzie wystawiono prace artystki, wprowadził mnie w melancholijny nastrój. Dobrze korespondowało to z chwilą, w której stanęłam oko w oko z fotografiami Laury. I wtedy rozpoczęło się odgadywanie sensów, podążanie ścieżkami zapamiętanych z dzieciństwa baśni. Wpadanie w głębie prezentowanych fotografii i nieśmiałe próby wytłumaczenia sobie widzianych obrazów. Sam tytuł wystawy „Księżyc jest tylko dla dorosłych”, zaczerpnięty z wiersza Andrzeja Bursy, przywołuje asocjacje z zakrytymi stronami Natury, bowiem księżyc to symbol dusz, obłędu, szaleństwa, księżyc to opiekun snu, marzeń sennych, tęsknot. Właśnie poprzez tęsknoty prowadzą nas kadry Makabresku. Młoda artystka (ur. 1987 r. w Brzesku) jest absolwentką filologii polskiej UP w Krakowie, obecnie studiuje filozofię i te akcenty z pogranicza literatury, poezji i filozofii widzę bardzo wyraźnie w jej twórczości. Kilka słów o technice pracy Laury pozwoli nam na zrozumienie specyfiki tych fotografii. Jak sama mówi, fotografuje niemal wyłącznie aparatami analogowymi, często używa przeterminowanych klisz. Wszystko to składa się na niepowtarzalny i rozpoznawalny klimat przedstawianych prac.

Wielokrotnie pomocne w odczytaniu fotografii były dla mnie pojęcia punctum i studium Rolanda Barthes’a. Są to dwa obszary, na których dokonuje się przyswajania, interpretacji fotografii. Studium wynika z naszej wiedzy, doświadczenia życiowego, to dzięki niemu jesteśmy w stanie zainteresować się jakimiś fotografiami, ponieważ odwołują się one do naszych przeżyć, do wydarzeń, o których wiemy. Są nam przez to bliskie, stają się warte zainteresowania. Punctum natomiast nie wynika z rozumowania, jest wynikiem czucia, nagłego olśnienia, często niespodziewanego odkrycia „czegoś” w fotografii. To coś przeszywa, intryguje, nie pozwala obserwatorowi pozostać obojętnym. Z pewnym lękiem postanowiłam wykorzystać te bliskie mi narzędzia do odczytania i przyswojenia sobie zagadkowych prac Makabresku.

Studium prezentowanych prac to dla mnie przede wszystkim baśniowa stylizacja zdjęć i charakteryzacja postaci na nich przedstawionych. Baśnie są nam bliskie, to ten gatunek literacki niejednokrotnie po raz pierwszy pokazywał nam świat przenikania się sił nadprzyrodzonych, walki dobra ze złem, mówił o śmierci, często sięgał do folkloru, podań, legend. I to właśnie znajdujemy w odrealnionych pracach Laury, która wyjaśnia, skąd w niej pokłady baśniowości: „Gdy byłam mała, moja babka czytała mi baśnie. Codziennie po południu chodziłyśmy razem za dom. Stał tam nieduży hamak, po dwunastej można było uchronić się na nim przed czerwcowym słońcem. Baśnie… Babka nie pomijała żadnych, nawet tych najbardziej okrutnych fragmentów, przed którymi często nadgorliwi rodzice starają się uchronić swoje dzieci. Ona czytała, a ja ze spokojem słuchałam (uwalniały one ze mnie niecierpliwość i robiły miejsce dla ciemności, która przenikała wtedy do wewnątrz). Te baśnie słyszę do dziś. Kluczą w mojej głowie, jak dzikie stada ptaków. Jest w tej głowie wiele opowieści i to przekłada się na fotografie. Opowiadam, bo to mnie uspokaja, jak tamte popołudnia i wieczory spędzane na wsi, na hamaku albo w sadzie, ze zwierzętami. Opowiadam, bo coś nie pozwala mi milczeć – to coś przynosi bezsenność, niepokój i burze. Opowiadam też, ponieważ mam w sobie niejasne przeczucie, że być może w jakiś sposób te opowieści są ważne, zupełnie jak te wszystkie baśnie, które czyta się dzieciom, choć przecież zdarza się tak, że przechadzają się po nich potwory”.

Jest jeszcze jeden element ściśle wiążący opisywane prace z baśnią: wszystkie zdarzenia na nich przedstawione dzieją się poza czasem. Artystka, odpowiadając na pytanie o czas jako niemego świadka przywoływanych fotografii, tłumaczy: „W baśniach czas przestaje być istotny. Ramy dla opowiadanej historii kreślone są przez wydarzenia takie jak śmierć lub narodziny i to one służą «odmierzaniu czasu». W moich fotografiach trudno odnaleźć jego ślady, ponieważ upływa on w innej przestrzeni: jego miarą są uczucia takie jak tęsknota, czułość, przeczucie groteski – to one wyznaczają rozpiętość emocjonalną zdarzeń, istotność, ich wymiar, a zarazem intensywność. Wydaje mi się, że im bardziej utajony jest ten «czas», tym dotkliwiej zdjęcie porusza subtelną tkankę, którą chciałabym badać: wszystko zamknięte wtedy w jeden monolit, uwięzione w fotografii (chwili), rozgrywa się w jedynej dopuszczonej przeze mnie, migotliwej przestrzeni, w której, jeśli już można się czegoś dopatrzeć, jakiegoś drżenia, to jest to wtedy drżenie znaczące, ważne, zmuszone do wynurzenia – sfotografowane”. I to należy do studium prac Makabresku.

Dla mnie jako widza najistotniejsze są jednakże elementy punctum; to one odpowiedzialne są za wywołanie we mnie niepokoju i podtrzymywanie tego uczucia. Punctum prowokuje do postawienia pytań, ale niekoniecznie udziela odpowiedzi. Każe zadawać ich coraz więcej, zmusza odbiorcę fotografii do poszukiwania sensu. Sensu, który rodzi kolejny sens. Mam na myśli ten stan podniecenia, który towarzyszy odkrywaniu tajemnicy zakrytej w obrazie, kiedy to ważne jest nie samo odkrycie, lecz droga interpretacji, jaka do niego prowadzi. Mówiąc o punctum w tym konkretnym przypadku, mam na myśli drobne szczegóły fotografii: ułożenie włosów, kąt padania światła, czyli wszystko, co mnie intryguje, jak książka trzymana w ręce przez bohaterkę na jednej z fotografii (dlaczego ta książka? dlaczego otwarta na tych stronach?); zadaję sobie pytanie o krew i martwe – jakby zatrzymane w pędzie czasu – zwierzęta.

Zatrzymajmy się przy tym motywie, zwracając uwagę na fotografię zatytułowaną „Rana”. Widzimy na niej postać, która przywołuje skojarzenia z zoomorfizmem. Zjawisko to polega na przedstawianiu bóstw w zwierzęcym kształcie. I tak starożytni Egipcjanie przedstawiali swoich bogów jako pół ludzi, pół zwierzęta, czego przykładem jest postać Anubisa o ciele człowieka i głowie szakala. Tego typu zoomorfizm jest obecny w twórczości Laury. Wydaje się, że autorka nie mówi tu o konkretnym zwierzęciu, o konkretnym człowieku, ale stwarza nowy zaskakujący odbiorców byt (bóstwo). „Rana”, przedstawiająca postać kobiety z głową sarny, zawiera symboliczny ładunek, o którym już wspominałam. Zawartość ekspresyjna (przez co rozumiem połączone oddziaływanie tematu obrazu i jego formy wizualnej) każe zatrzymać wzrok na tym kadrze i „słuchać”. Celowo używam tu słowa słuchać, a nie patrzeć, jestem bowiem głęboko przekonana, że prace te przemawiają swoim szepcącym głosem, jak podkreśla Makabresku: „Dobrze jest szeptać – «wszystko należy robić cicho i powoli», jak pisze Marcin Świetlicki”. Organizacja przestrzenna tego kadru ustawia widza na pozycji dominującej – patrzymy z góry na nieśmiały gest istoty, która podnosi prawą rękę. Widzimy ranę, krew i w tym miejscu rozpętuje się kolejna burza symboli: krew jest symbolem tabu, wtajemniczenia, męczeństwa, odkupienia, jest siedliskiem życia i duszy. Nie wiemy, jak i dlaczego została zadana rana, a może to niezmywalna plama, znamię krwi, które jest symbolem nieodkupionej zbrodni? Pytań jest w tej twórczości wiele, ale są to pytania potrzebne i ważne, takie, które skłaniają do refleksji nad sobą, nad człowieczeństwem w ogóle. Więc nie bójmy się interpretować i pytać.

I jeszcze dwie rzeczy, które nazwałabym punctum w zdjęciach Laury: śmierć i cielesność. To elementy, które wynikają z czucia. Cytując klasyka: „Czucie i wiara silniej mówi do mnie / Niż mędrca szkiełko i oko”. Kiedy mowa o śmierci tkwiącej w analizowanych fotografiach, przychodzi mi na myśl postrzeganie jej przez pryzmat światopoglądu Tolteków, którzy wierzą, że „śmierć” stoi po naszej lewej stronie i jest na wyciagnięcie ramienia. Wyczekuje tam dogodnego momentu, aby nas posiąść – co ważne, nie jest to kres, ale początek nowego życia. Według wierzeń Tolteków, o śmierci należy pamiętać i traktować ją jako doradcę. Taką widzę ją na fotografiach Makabresku; śmierć nie daje tam o sobie zapomnieć. Cielesność, erotyzm, intymność potęgują wrażenie istnienia bohaterów fotografii między przestrzeniami zaklętymi w kadrach. A może bardziej w nich nie istnieją? Ważna jest również symbolika prac; autorka swobodnie porusza się między symbolami i tworzy dzięki temu narrację. I tak pojawia się na zdjęciach postać lisa, który symbolizuje przewodnika dusz zmarłych. Ma on przeprowadzać dusze przez wykopane przez siebie korytarze. Sarna z kolei kojarzy się z samotnością, czystością, przemijaniem, a w wielu mitologiach jest zwierzęciem, które pośredniczy między niebem a ziemią.

Wystawa „Księżyc jest tylko dla dorosłych” to w moim przekonaniu jedna z bardziej interesujących prezentacji tegorocznego Miesiąca Fotografii w Krakowie. Dla tych, którym nie udało się jej doświadczyć, dołączam kilka fotografii poniżej. Dajmy się wciągnąć w narracyjną opowieść stworzoną przez artystkę, a zakończenie tej baśni podpowie ona sama: „Lubię też, gdy baśnie kończą się słowami: «I jeśli nie umarli, to żyją do dziś»”.
Laura Makabresku, „Księżyc jest tylko dla dorosłych”. Kuratorzy: Magda Kownacka, Gaweł Kownacki. Kamienica Bogoria, Kraków. Miesiąc Fotografii 2012.