ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 września 17 (209) / 2012

Daria Korus,

CIERPIĘ, WIĘC JESTEM

A A A
„Nietykalnych” oglądałam wielokrotnie i zawsze w zatłoczonej sali kinowej przy nieustających salwach śmiechu. Lekturze „Drugiego oddechu”, czytanego za każdym razem jednym tchem, rzadko kiedy towarzyszył uśmiech, ale raczej refleksja nad kondycją, losem i kruchością człowieka. Jednak ten filmowo-książkowy duet idealnie się ze sobą komponuje i uzupełnia, pokazując napisaną przez życie historię samotności, kalectwa, szukania nadziei, bezgranicznej miłości i z pozoru niemożliwej przyjaźni arystokraty i biznesmena w jednej osobie z chuliganem z paryskich przedmieść.

Filmowa historia rozpoczyna się od spotkania Philippa i Drissa, książkowego Abdela. Pierwszy, zamknięty „za wysokimi murami paryskiej posiadłości”, cierpiący po wypadku na paralotni na całkowity paraliż górnych i dolnych kończyn, należy do „istot pozaziemskich” i szuka pielęgniarza. Drugi, Algierczyk z pochodzenia, „we Francji zepchnięty na margines, podobnie jak hinduscy pariasi”, wychowywany w rodzinie zastępczej, prowadzi chuligańskie życie i jak tylko może, miga się od pracy. Jednak tych dwóch mężczyzn z jakże różnych światów coś łączy. Owa tytułowa „nietykalność”. „Ludzie boją się mnie choćby musnąć, tak bardzo mój stan ich przeraża”, „Nikt nie miał prawa go dotknąć bez narażenia się na pobicie”, pisze Borgo o sobie i Abdelu, który po dwutygodniowej próbie bycia jego opiekunem kaleki staje się jego wieloletnim towarzyszem i najbliższym przyjacielem.

I właśnie wokół tej przyjaźni toczy się na ekranach kin historia zainspirowana ostatnią częścią „Drugiego oddechu” – „Diabeł stróż”. To wzruszająca, budząca uśmiech i wiarę w drugiego człowieka opowieść, z błyskotliwymi dialogami, szybką akcją, kipiąca humorem, ze wspaniałą i niezwykle autentyczną kreacją odtwórców głównych bohaterów. W ich role wcielili się François Cluzet i Omar Sy. Para reżyserów – Olivier Nakache i Eric Toledano – zadbała, by widz śmiał się do rozpuku, oglądając Drissa wśród dystyngowanej i zmanierowanej śmietanki paryskiej w operze, kiedy ubiera Philippowi pończochy, częstuje swojego pracodawcę haszyszem czy próbuje swoich sił jako malarz. Sztampowe chwyty – przewidywalna fabuła, przekonanie, że przeciwieństwa się przyciągają, rozstanie i obraz Philippa cierpiącego po odejściu Drissa, przywodzące na myśl schemat komedii romantycznej, dodają tej historii niebywałego uroku, prostoty i ciepła. Nie zabrakło również w tej filmowej adaptacji momentów, kiedy tempo fabuły spowalnia, a oglądający z podwójną siłą odczuwają dotkliwą samotność człowieka napiętnowanego kalectwem i społecznym ostracyzmem. Moc tych scen potęguje ścieżka dźwiękowa z przepięknym, owianym tajemnicą utworem „Fly” autorstwa włoskiego kompozytora i pianisty Ludovico Einaudi.

W jakże odmienny świat wkraczamy, oddając się lekturze opowieści – od pierwszej strony refleksyjnej, melancholijnej, introwertycznej. Powieść zaczyna się niczym rodzinna saga. Poznajemy historię przodków Philippa – rodziny Pozzo di Borgo, której początek świetności sięga czasów Napoleona, oraz spadkobierców rycerskich tradycji – markizów Vogüe. Autor wspomina beztroskie dzieciństwo, ciągłe przeprowadzki związane z pracą ojca, który z robotnika na polach naftowych staje się z czasem prezesem koncernu naftowego, rodzinne wyprawy żaglówką, naukę w paryskim liceum Motagine. Wreszcie studia na wydziale prawa i ekonomii uniwersytetu w Rheims, gdzie poznaje Béatrice. „Od tego dnia nigdy się nie rozstaliśmy. Tego dnia zacząłem żyć”, wspomina po latach Philippe. Mimo kolejnych poronień, zatoru płucnego, niekończących się pobytów w szpitalu, bólu, a w końcu śmiertelnej diagnozie – rak szpiku kostnego – Béatrice i Philippe adoptują dwójkę dzieci Laetitię i Roberta-Jeana. Każdego dnia walczą o swoje szczęście. Karierę Philippa – biznesmena i dyrektora finansowego francuskiej filii amerykańskiego koncernu farmaceutycznego, a następnie dyrektora wytwórni szampanów Pommery w Rheims – przerywa wypadek na paralotni. „Pewnego dnia roztrzaskałem się między zieloną trawą a piekłem”. Stało się to 23 czerwca 1993 r., trzy lata później umarła Béatrice.

Po wypadku Philippe uczy się na nowo żyć, oddychać, uwięziony w ciele „bez wyraźnych granic, które już do mnie nie należy”. Ten, który zawsze chciał „iść jeszcze szybciej, jeszcze dalej, jeszcze wyżej”, staje się całkowicie uzależniony od innych. Kiedyś on latami czuwał przy łóżku żony, po wypadku ich role się odwracają. Jak biblijny Hiob szuka sensu swojego losu, zastanawiając się, czy była to ucieczka przed cierpieniem ukochanej, masowymi zwolnieniami w firmie, a może po prostu jedno przyspieszenie za dużo w życiu człowieka goniącego za ekstremalnymi doznaniami. Ukochaną widzi jako cierpiącą Pietę, która nie może urodzić zdrowego dziecka. Trawiona chorobą, skazana na opiekę nad kalekim mężem, ale do ostatnich chwil życia piękna i silna. Po śmierci niczym ukochana Béatrice Dantego żona stanie się dla niego obiektem tęsknoty, ale również źródłem duchowej energii w codziennej walce z fantomowymi bólami, a cierpienie po jej stracie ukoi przyjaźń z Abdelem. Borgo porównuje życie do maratonu, którego człowiek nie jest w stanie przebiec samotnie. „W chwilach, gdy dostrzegamy kres, nadzieja jest tchnieniem życia; żeby je dobrze wykorzystać, trzeba wziąć drugi oddech (...). Dusiłem się przez przez czterdzieści dwa lata. Dusimy się, chcąc żyć zbyt szybko, okazać się najlepszymi, wygrać wyścig. Ci, którzy po kilkudziesięciu kilometrach oddychają lepiej, potrafią wyobrazić sobie metę. Celem jest boska uczta, odnaleziona miłość. Wizja mety jest tu zasadnicza”. Takich trafnych refleksji i metafor na kartach tej opowieści czytelnik znajdzie bardzo wiele. Autor bez cienia mentorskiego tonu stawia celną diagnozę współczesnego świata. Bez emfazy i litowania się nad sobą pokazuje świat tetraplegika bez przyszłości, bez przeszłości, a mimo to poszukującego nadziei i wiary w drugim człowieku. Bez cienia złudzeń obnaża przed czytelnikiem kruchość własnego ciała i przewrotność ludzkiego losu.

To wzruszająca, poetycka opowieść o melancholii, nadziei, bólu, romantycznej, wiecznej, przekraczającej granice życia i śmierci miłości oraz niezwykłej przyjaźni. Dzięki niej można doświadczyć katharsis, zacząć inaczej patrzeć na drugiego człowieka, odnajdując w nim „klucz do prawdy” i źródło radości. Bo to historia o tym, co piękne, dobre, proste, a zarazem bliskie każdemu z nas i fundamentalne.
Philippe Pozzo di Borgo: „Drugi oddech”. Tłum. Beata Geppert. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2012 [seria: Na brzegu].