ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (210) / 2012

Aleksandra Sowa-Zduńczyk,

KONIEC ŚWIATA STAJE SIĘ JUŻ

A A A
Mojej lekturze książki Leggewie’go i Welzera „Koniec świata jaki znaliśmy” towarzyszył wiersz Miłosza „Piosenka o końcu świata”. Podobnie jak w wizji poety, zdaniem niemieckich autorów koniec świata „staje się już”, w sposób niezauważalny dla wielu, bez „błyskawic i gromów” czy „archanielskich trąb”. Wygląda on jednak zupełnie inaczej niż u Miłosza: wkrótce nie będzie już ani „pszczoły krążącej nad kwiatem nasturcji”, ani samego kwiatu, ponieważ oba gatunki wyginą z powodu ocieplenia klimatu, nie będzie także „rybaka, który naprawia sieci”, ponieważ zasoby ryb w oceanach skończą się definitywnie, nie będzie zatem też „wesołych delfinów”, nie wiadomo, jak będzie z „młodymi wróblami”, ale obszar ich występowania z pewnością drastycznie się zmniejszy…

Przyznaję, że przedstawiony przez autorów scenariusz apokaliptycznej przyszłości naszego świata przyjęłam początkowo z lekko ironicznym uśmiechem. Szybko jednak przekonałam się, że przemyślenia Leggewie’go i Welzera dalekie są od naiwnego katastrofizmu, a wręcz przeciwnie, wynikają z szerokiego spojrzenia na kryzys, który ma dzisiaj wymiar nie tylko ekonomiczny, ale także społeczny, polityczny, kulturowy i klimatyczny, gdyż wszystkie te sfery łączy ścisła sieć zależności. Autorzy wskazują w sposób jasny i logiczny związek przyczynowo-skutkowy istniejący między społeczną i gospodarczą organizacją „świata, który znamy”, a przemianami zachodzącymi w przyrodzie. Niekontrolowana zmiana klimatu, przekroczenie progu odnawialności zasobów naturalnych, podnoszenie się poziomu oceanów i topnienie lodowców – to główne problemy Ziemi, które jednak, jak wykazują badacze, będą miały bardzo bezpośredni wpływ na sposób życia i organizację społeczeństw następnego i kolejnych pokoleń, zmuszając je m.in. do przyjęcia na kurczącej się przestrzeni kontynentów mieszkańców wysp i wybrzeży, które zostaną zalane przez morza. Przyczynę obecnego stanu rzeczy autorzy widzą w oparciu gospodarki światowej na ropie oraz rozwijającym się w sposób konieczny, ale i bezwzględny kapitalizmie. Oba te czynniki nie tylko powodują szereg zależności ekonomicznych, które doprowadziły do globalnego kryzysu, ale także utrudniają zmianę obecnego stanu rzeczy. Większość systemów politycznych sprzyja krótkowzroczności, a myślenie przyszłościowe nie sięga dalej niż do końca kilkuletniej kadencji rządu. Trudno nie zgodzić się z tą obserwacją nie tylko w stosunku do polityków, ale także do osób prywatnych – nasze planowanie przyszłości jest przeważnie dosyć egoistyczne, myślimy o zapewnieniu bytu tu i teraz, sobie i – w najlepszym wypadku – naszym dzieciom. Wydaje się to jednak tyleż „naturalne”, co trudne do odrzucenia.

Autorzy książki proponują pewien kierunek wyjścia z istniejących problemów, ale nie podają naiwnych, gotowych rozwiązań. Postulują odważne zmiany systemowe, takie jak oparcie gospodarki na odnawialnych źródłach energii, a także demaskują powierzchowność wielu działań na rzecz ochrony środowiska podejmowanych przez kolejne rządy i organizacje. Dosyć realistycznie wydają się jednak oceniać szansę na wprowadzenie daleko idących zmian, które nie są łatwe i oczywiste, ale możliwe i nieoderwane od rzeczywistych uwarunkowań.

Leggewie i Welzer potrafią także bardzo trafnie sprowadzić pozornie abstrakcyjne problemy środowiska naturalnego do codziennego życia jednostki i jej dylematów. Uważają, że działania na rzecz powstrzymania zmian klimatycznych powinny dokonywać się zarówno na poziomie wielkiej polityki, jak i prywatnego stylu życia. Proponują na przykład kupowanie produktów od lokalnych producentów (gdyż transport z daleka przyczynia się do zanieczyszczenia atmosfery), wybieranie ekologicznej żywności i produktów Fair Trade, rezygnację z latania samolotami i jeżdżenia samochodem, kiedy nie jest to konieczne. Równocześnie uczciwie zauważają trudności, przed którymi staje osoba próbująca prowadzić „ekologiczny styl życia”, wymagający m.in. dużo większych nakładów finansowych i czasowych możliwości. Inaczej zapewne wygląda to w rzeczywistości niemieckiej, ale kiedy spróbowałam wyobrazić sobie w moich własnych realiach wprowadzenie w życie słusznych rad autorów, okazało się, że szereg działań mających na celu ochronę środowiska pociągnąłby za sobą inne, które miałyby skutek przeciwny, np.: żeby dostać się do najbliższego sklepu z ekologiczną żywnością, muszę użyć samochodu lub autobusu, oba jednak zanieczyszczają środowisko (obawiam się nawet, że autobusy poruszające się po moim mieście w dużo większym stopniu niż mały samochód); mimo że mam dosyć blisko kilka marketów, ich polityka ma niewiele wspólnego z ideałami Fair Trade; chociaż dostanie się do nich pieszo nie stanowi problemu, wrócenie z siatkami pełnymi zakupów zwyczajnie przerasta moje siły fizyczne, musiałaby zatem chodzić na zakupy dwa razy częściej itd., itd. Dlatego właśnie, czytając książkę, z jednej strony czułam się faktycznie zmotywowana do większej troski o środowisko naturalne, z drugiej strony jednak nieustannie odczuwałam powątpiewanie co do efektywności przedsięwziętych działań.

Największym brakiem omawianej publikacji wydaje mi się pominięcie kwestii etycznych i moralnych. Analizując problemy ekonomiczne, społeczne, gospodarcze i klimatyczne, autorzy pokazują na przykład zalety sytemu politycznego Chin i wady demokracji w kontekście wprowadzania rozporządzeń dotyczących klimatu, ale zupełnie pomijają kwestię łamania praw człowieka. Na szczęście zachowują obiektywny dystans do systemu autokratycznego i zdają się dostrzegać pewne jego wady, trafnie wskazując także słabe strony demokracji i konieczność zmian pewnych struktur. Dostrzegają też niesprawiedliwość społeczną, przejawiającą się chociażby w tym, że biedne kraje, w mniejszym stopniu odpowiedzialne za zmiany ekologiczne, mocniej odczuwają ich skutki niż silnie rozwinięte państwa, które produkują największą ilość zanieczyszczeń. Etyka występuje tu jednak wyłącznie w odniesieniu do ekologii i troski o istnienie świata dla przyszłych pokoleń, a zupełnie pominięta zostaje sprawa jednostki żyjącej tu i teraz, jej potrzeb moralnych i praw.

Chociaż swoje prognozy dotyczące przyszłości zarówno systemu demokratycznego, jak i zmian klimatycznych autorzy opierają na przywoływanych badaniach, statystykach i pracach socjologicznych, dużą zaletą „Końca świata” jest ich styl, bliższy publicystyce niż rozprawie naukowej. To dzięki niemu ich propozycja przystępna jest dla osób zupełnie niezaznajomionych z tematem ekologii czy gospodarki. Jako taka publikacja poszerza horyzonty, pozwala spojrzeć na współczesny świat jako na układ różnych sfer i problemów mocno od siebie zależnych, który wbrew pozorom może ulec diametralnej przemianie, a nawet przestać istnieć. Leggewie i Welzer spoglądają na kryzys, w którym się znajdujemy, jako na szansę – możemy ją wykorzystać, ale i nieodwracalnie zaprzepaścić. Przekonują, że sami jesteśmy odpowiedzialni za świat, w którym żyjemy. I chociaż to truizm, w Polsce wciąż jeszcze nie przerobiliśmy tej podstawowej lekcji.
Claus Leggewie, Harald Welzer: „Koniec świata jaki znaliśmy. Klimat, przyszłość i szanse demokracji”. Przeł. Piotr Buras. Wydawnictwo Krytyki Politycznej. Warszawa 2012 [seria: „Idee”, t. 32].