WIERSZE
A
A
A
*** (wstałem dziś o świcie)
wstałem dziś o świcie. spacer, targ.
kupiłem latarkę, scyzoryk, kurki, kolby kukurydzy,
maliny, które właśnie teraz brudzą moje palce.
być może chciałyby pisać,
choć większą przyjemność sprawia
im (mi!) oblizywanie.
teraz siedzę przy komputerze.
myślę o Tobie z czułością,
czytelniku, myszko, skaucie.
Śliwki robaczywi
jechałem w autobusie bez biletu
czytałem artykuł: bogatemu wszystko
wolno. nie chciałem okazać dowodu.
udawałem, że szukam go w torbie. pokazałem
woreczek śliwek, które dostałem od babci.
kanar chwycił mnie za rękę.
ostatni dzień lata
powiało chłodem jak na koloniach w Ustce,
gdy usta tak prędkie, a serce pragnie upału i lata,
i mknie w nieznane jak ten szaleniec blues.
cóż pozostało? kurs e-jogi? miła bajka trwa,
w niej przestrzeń i systematyczność walczą o tlen.
rytm zaczyna zabierać w nieznane, a ciało
znaczyć tak niewiele. ubierz pelerynę, pomyśl
o trzewikach czerwony kapturku, wilku, dziadku,
fraudzie. jesień, jesień liście spadają z drzew.
dzieci zbierają je na wu-ef.
Wiersz dla krytyki politycznej
Koleżanki, Koledzy
Ludu pracujący Kalifornii!
praktycznie rzecz ujmując
po lewej stronie mamy serca
wstałem dziś o świcie. spacer, targ.
kupiłem latarkę, scyzoryk, kurki, kolby kukurydzy,
maliny, które właśnie teraz brudzą moje palce.
być może chciałyby pisać,
choć większą przyjemność sprawia
im (mi!) oblizywanie.
teraz siedzę przy komputerze.
myślę o Tobie z czułością,
czytelniku, myszko, skaucie.
Śliwki robaczywi
jechałem w autobusie bez biletu
czytałem artykuł: bogatemu wszystko
wolno. nie chciałem okazać dowodu.
udawałem, że szukam go w torbie. pokazałem
woreczek śliwek, które dostałem od babci.
kanar chwycił mnie za rękę.
ostatni dzień lata
powiało chłodem jak na koloniach w Ustce,
gdy usta tak prędkie, a serce pragnie upału i lata,
i mknie w nieznane jak ten szaleniec blues.
cóż pozostało? kurs e-jogi? miła bajka trwa,
w niej przestrzeń i systematyczność walczą o tlen.
rytm zaczyna zabierać w nieznane, a ciało
znaczyć tak niewiele. ubierz pelerynę, pomyśl
o trzewikach czerwony kapturku, wilku, dziadku,
fraudzie. jesień, jesień liście spadają z drzew.
dzieci zbierają je na wu-ef.
Wiersz dla krytyki politycznej
Koleżanki, Koledzy
Ludu pracujący Kalifornii!
praktycznie rzecz ujmując
po lewej stronie mamy serca
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |