ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

sierpień 15-16 (63-64) / 2006

Dominik Sołowiej,

DETEKTYW W OWCZEJ SKÓRZE

A A A
Trudno wyobrazić sobie ciekawszą lekturę na gorące sierpniowe wieczory, niż dobrze napisany kryminał w stylu Raymonda Chadlera. Błyskotliwy, zblazowany detektyw, żyjący zgodnie z wytyczonymi przez siebie regułami – to postać, która fascynuje poszukiwaczy inteligentnej rozrywki. Ale kolejna powieść kryminalna, która ukazała się na polskim rynku, zaskoczy nawet wytrawnych czytelników, bo w książce Leonie Swann „Sprawiedliwości owiec” to, co klasyczne, poddane zostało przezabawnej transformacji. Oczywiście kryminał nie może obyć się bez morderstwa i takowe autorka serwuje nam na początku książki. Ale na tym koniec jakichkolwiek podobieństw. Głównymi bohaterami powieści Leonie Swann są… owce (!) i to one zajmą się rozwiązaniem detektywistycznej zagadki! I nie tylko z kryminałem mamy do czynienia. „Sprawiedliwość owiec” to także traktat filozoficzny o owczej egzystencji. Leonie Swann udała się rzecz bardzo interesująca: powstał ciekawy, niebanalny kryminał (którego akcja dzieje się na zielonych pustkowiach Irlandii) i jednocześnie zabawna opowieść o relacjach między ludźmi i zwierzętami, pisana, co ważne, z owczej perspektywy. Jeśli zaakceptujemy fakt, że główny detektyw nosi wełnę i ma imię Panna Maple, z przyjemnością przeczytamy debiutancką powieść Leonie Swann.

„Sprawiedliwość owiec” jest mieszanką dobrego kryminału i historii rodem z „Folwarku zwierzęcego” czy „Wodnikowego Wzgórza”. Bohaterem książki jest stadko owiec, które po nagłej śmierci swojego pasterza poszukuje sprawcy zbrodni. Jest to niewątpliwie zbrodnia brutalna i zaskakująca, jeśli przyjmiemy, że spokojny irlandzki pasterz nie powinien ginąć od wbitego w sam środek brzucha ogrodniczego szpadla. A rzeczy takie nie powinny dziać się w miejscu, w którym jedyną rozrywką jest konkurs na najinteligentniejszą owcę w Glennkill. Sprawiedliwość sprawiedliwością, lecz co można zrobić owca, która jest przyzwyczajona do przytulnego pastwiska i zna tylko podstawowy zasób słów, jakimi posługują się ludzie? Jak uświadamia nas autorka książki, irlandzkie owce są niezwykle inteligentne (swój geniusz zawdzięczają pasterzowi, który regularnie czytał im romanse), więc i one znajdą sposób na zdemaskowanie mordercy.

Leonie Swann umiejętnie dekonstruuje konwencję powieści detektywistycznej. Jest w tej książce okrutny, nie lubiany przez nikogo osobnik spod ciemnej gwiazdy (to oczywiście rzeźnik), jest Świętoszka – osoba wścibska, nieufna, której daleko do prawdziwej pobożności. Są i piękne kobiety, które zamordowany pasterz kochał, ale o których zbyt często (owcom) nie mówił. Galerię podejrzanych postaci uzupełniają miejscowi koneserzy kiepskiego alkoholu, których łączyły z George'em jakieś podejrzane interesy. Pozostaje tylko odpowiedź na pytanie: kto chciał posłać „niewinnego” pasterza na tamten świat? Komu naraził się George i komu wreszcie zależało, by owce nigdy więcej nie wysłuchały romansu? Schemat jak z klasycznego kryminału, tylko detektyw nie przypomina Philipa Marlowe'a. I jak prowadzić śledztwo, kiedy każdy krok poza pastwisko wywołuje paraliżujący strach?

Raymond Chandler i Agatha Christie na pewno pozazdrościliby Leonie Swann takiego pióra: „Jeszcze wczoraj był zdrowy - powiedziała Matylda, nerwowo strzygąc uszami. To nie ma nic do rzeczy – zauważył Sir Ritchfield, najstarszy tryk w stadzie. – Nie umarł na chorobę. Szpadel to nie choroba. // Pasterz leżał w bujnej irlandzkiej trawie obok stodoły. Leżał i ani drgnął. Owce odbywały naradę nieco dalej, prawie na skraju urwiska. Rankiem, gdy znalazły pasterza, niezwykle zimnego i zupełnie martwego, zachowały spokój i były z tego niezmiernie dumne. W pierwszym przypływie trwogi zabrzmiało oczywiście kilka rozpaczliwych okrzyków – ‘Kto nam teraz będzie przynosił siano?’, ‘Wilk! Tu jest wilk!’ – lecz panna Maple szybko stłumiła panikę. Wytłumaczyła im, że tu, na najzieleńszych i najsoczystszych pastwiskach w całej Irlandii, tylko idiota jadłby siano w środku lata, i że nawet najbardziej wyrafinowane wilki nie przebijają szpadlem swoich ofiar. Bo nie ulegało wątpliwości, że to właśnie szpadel sterczał z wnętrzności pasterza, mokrych teraz od rosy” (s. 11).

Wiemy już, kim są podejrzani o zabójstwo mieszkańcy Glennkill. A kim są owczy tropiciele? Panna Maple to „typowy” detektyw, obdarzony inteligencją, sprytem i zdrowym rozsądkiem. Doskonale orientuje się w zwyczajach swojego stada, jest bystrym obserwatorem i ma odwagę wybrać się sama do Glennkill, by szpiegować podejrzanych. Biały Wieloryb obdarzony został fenomenalną pamięcią (zapamiętuje wszystko, co kiedykolwiek usłyszał; to rodzaj żywej aparatury podsłuchująco – rejestrującej), a Otello to rozbójnik, zawadiaka, który trafił do Glennkill z cyrkowej areny. Jest i Sir Ritchfield – przywódca stada, który w swoich rządach kieruje się uświęconą przez tradycję zasadą, że tylko w grupie owce mogą czuć się owcami. Takim zwierzętom sukces jest pisany!

Kiedy po wnikliwym i błyskotliwym śledztwie Pannie Maple udaje się odkryć zabójcę, owcom pozostaje najtrudniejsza rzecz – w jaki sposób przekazać społeczności Glennkill informację o tym, kto dopuścił się zbrodni. Ale i na to znajdzie się rozwiązanie. A okazja będzie wyjątkowa – konkurs na najmądrzejszą owcę. Owce z innych stad będą skakać przez przeszkody, a najmądrzejsze zwierzęta z Glennkill wystawią przedstawienie (a raczej wizję lokalną) w iście antycznym stylu.

„Sprawiedliwość owiec” Leonie Swann to nie tylko powieść kryminalna. To także traktat filozoficzny – takie owcze „Bycie i czas”. Czy nigdy nie zastanawialiśmy się, jak wygląda świat poza granicami naszego pastwiska? Dlaczego jagnięta, które rodzą się w zimie, mają złośliwy charakter, a przeciętna owca lepiej czuje się w stadzie? To tylko namiastka niezwykle skomplikowanej problematyki: „Możesz patrzeć na wszystko, co jest naprawdę piękne – zaczął sędziwy baran. – Na niebo. Na trawę. Na baranki na niebie. Możesz wąchać zapach jagniąt. Oglądać promienie słońca igrające w gęstym runie. To ważne. Ale nie można tego mieć (…) Można mieć tylko to, co żyje. Jagnię. Stado. Jeśli coś masz, to coś ma ciebie. Jeśli to coś żyje i jest owcą – świetnie. Bo owce są stworzone do bycia razem. Razem musi trzymać się całe stado, owce, jarki, dójki, jagnięta i barany. Żadne z nas nie może tak po prostu odejść. To takie głupie, och, jakie głupie” (s. 68).

Jak zauważa recenzentka „The Independent”, Jane Jakeman, „Sprawiedliwość owiec” czyta się jak baśń „O czym szumią wierzby?” Kennetha Grahame'a, tylko że prze-pisaną przez Agathę Christie. Trzeba przyznać, że książka Leonie Swann to, bez wątpienia, najlepsza owcza powieść detektywistyczna tego roku.
Leonie Swann: „Sprawiedliwość owiec. Filozoficzna powieść kryminalna”. Przekł. Jan Kraśko, Amber, Warszawa 2006. Książkę udostępniła księgarnia Akcent w Białymstoku.