ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 kwietnia 7 (223) / 2013

Piotr Zawadzki,

WIERSZE

A A A
When the Saints Go Marching In





Wokal gaelickiej szansonistki drapie jak ochrypłe Pater Noster

chłopaków i dziewczyn z IRA. Świat jest powszechny, Kościół

chce być jak świat, święcić w świecie, świecić tanią świecą, odpuszczać

jak my odpuszczamy. Oko twoje jest świecą dla ciała,

bacz więc, by światło, które jest w tobie, nie było ciemnością.

Jeśli więc światłość w tobie będzie ciemnością, to jak wielka będzie to ciemność?

Obsypujemy się solą, jakby osnuwał nas atomowy wyziew

z pękniętych elektrowni. Jod, jod, jodłujemy, bojąc się jadu

w powietrzu. Jeśli sól zwietrzeje czym ją posolą? Łzawimy

na wietrze – to dowód, że czas się żegnać,

przeżegnać, bo idą po nas ochrypłe chłopaki z IRA,

będą podkładać trotyl w naszych mieszkaniach – pod sedesami,

w łóżkach, lodówkach, bo jesteśmy protestanckie bydło,

bo plujemy na twarze wszystkich papieży,

myląc ślinę z wodą święconą.





Christopher Reeve jak żywy





Martyrologia przechodniów na skrzyżowaniach. Pruci deszczem,

wbijani w maski, podkuleni. Kiedy umrze marzec kipiący w niebiesiech?

Tkwimy w cieple, w kominie, opychamy się lepkim ciastem,

aż gorzko, gorzko! Przez szyby widać zjawy,

dziadów, chmury, spacerowiczów. Skropleni unoszą się by namieszać, jawa

śpi na jawie. Na skrzyżowaniu dostrzegamy Supermana. Ten aktor

przecież umarł, wcześniej był warzywem na wózku –

nasz Superman, teraz żywy, błękit i czerwień to kolory tej chwili,

peleryna jak całun turyński. Wrzeszczymy,

przyklejeni do szyby, save us, Superman!

The file has been saved.





Jak co dzień





Wgryzłem się za głęboko, ości tej śliskiej sprawy

tłuką w przełyku. Ontologia – to brzmi, jakbym klął.

Ontologia mać! Powiesz: dzień jak co dzień, ja jednak

wiem, że przed chwilą nadleciała wagnerowska apokalipsa,

a Wszechmocny wskrzesił nas w erze jednego mrugnięcia,

koliber zaplątany w powiekach, skurcz i rozkurcz

bytu. Ontologia, to brzydkie słowo, które brudzi

moje myśli, to śluz metafizyki a z nim brudne majtasy epistemologii.

Powiedz: apokalipsa, jak co dzień.

W ciemnościach szeptaj Ojcze, wtedy to się skończy.