
(NIE)ZNANI GENIUSZE
A
A
A
Wielka Kolekcja Komiksów Maszina to ukazujący się nakładem oficyny Centrala cykl albumów prezentujących dorobek twórców skupionych wokół pewnej artystyczno-komiksowej grupy. Niedopowiedziane, stawiające formę ponad treścią, kontrowersyjne, ze wszech miar ciekawe…
W stosunku do autorów poszukujących ciekawych rozwiązań w komiksie, wnikających w strukturę dymków czy ingerujących w tradycyjne pojęcie kadrowania, zwykło się stosować wyrażenie: „zabawy z formą”, które brzmi wyjątkowo niezobowiązująco – „ot, artysta sobie poeksperymentował, tu dał ramkę, tam jej nie dał; postać wyszła z kadru, uciekła pięć stron dalej”. Igraszka. Krótka chwila wytchnienia przed powrotem do uprawiania sztuki komiksu wedle klasycznych prawideł. I choć powyższe określenie można każdemu z członków grupy Maszin przypiąć na dzień dobry, byłoby to działanie błędne. Chociaż bowiem Maszinowcy formę sobie umiłowali, mówienie o ich działaniach jako o igraszce jest nieporozumieniem.
Owszem, stawiam tezę, że o „zabawie z formą” byłaby mowa, gdybyśmy cofnęli się do roku 2006, kiedy to ukazał się pierwszy numer magazynu „Maszin”, prowadzonego przez Mikołaja Tkacza. Można by było o niej również wspomnieć, gdybyśmy skupili się na kilku latach istnienia tego magazynu, gdy na jego łamach publikowali zarówno autentyczni eksperymentatorzy, jak i stały element polskiej sceny komiksowej, pojawiający się w zasadzie w każdym fanzinie.
Natomiast od momentu uformowania się grupy Maszin oraz przygarnięcia jej członków przez poznańską Centralę o „zabawie z formą” mowy być nie może. Żarty się skończyły, kserowany poligon doświadczalny odszedł w niepamięć. „Maczużnik”, „S/N”, „Nieznany geniusz” i „Przygody Nikogo” to oparta na doświadczeniu, poważna, bardzo inteligentna rozmowa z formą, całkowite się jej podporządkowanie i eksplozja geniuszu, który – śmiem twierdzić – spowoduje, że ani o maszinowych artystach szybko nie zapomnimy, ani też prędko pojawi się ktoś sprawny w rzemiośle na tyle, by ich zdetronizować.
To, że zabiegi formalne nie są jedynie chwilę trwającym fajerwerkiem, wyraźnie widać w „Maczużniku” Michała Rzecznika i Daniela Gutowskiego. Autorzy przedstawiają pozornie prostą historię, zaczynającą się w momencie wesela Zdziśka i Hanki, skupiającą się na relacjach pomiędzy młodą parą a matką panny młodej, a kończącą kilkadziesiąt lat później w zamkniętym mieszkaniu w towarzystwie tego samego trójkąta. Coś, co mogłoby stać się dusznym thrillerem porównywalnym do filmowej twórczości Wojtka Smarzowskiego, jest w gruncie rzeczy surrealistyczną, interpretowalną na wiele sposobów wizualną ucztą w stylu dzieł Davida Lyncha. Gutowski i Rzecznik, zamiast zakomunikować czytelnikowi fabułę w prosty sposób, prowadzą go za rękę od sceny do sceny.
Ich dzieło jest niejednoznaczne. W konfuzję wprowadza główny zabieg zastosowany w komiksie: ukazanie jednej sytuacji z perspektywy trzech różnych osób, z trzema różnymi zakończeniami. Niejednoznaczność prowokuje do ponownej lektury i odnalezienia kolejnej sceny, którą można zinterpretować na wiele sposobów. „Maczużnik” jest komiksem żywym, wwiercającym się w pamięć i pasożytującym na umyśle czytelnika. A do tego jest fenomenalnie zaprojektowany: przed rozpoczęciem lektury odbiorcę wita koperta z listem Zdziśka do Hanki, podobne wstawki znajdują się również przed każdym z rozdziałów. O tym, że produkt to nadzwyczajny, przekonuje także jego nietypowa okładka.
Na mniejszą skalę, choć z podobnym efektem, formę ponad treść stawiają autorzy komiksu „S/N”. Jest to autorski projekt Michała Rzecznika, do którego artysta zaprosił nie tylko kolegów z Maszina. Na kilkudziesięciu stronach twórcy zamieścili mnóstwo krótkich komiksów bądź pojedynczych obrazków, w większości piekielnie inteligentnych i wymagających od czytelnika pewnego obycia z kulturą, sztuką, filozofią. Warto odkryć drugie dno ukryte pod płaszczykiem pseudożartu i absurdu. „S/N” to przykład wielkiej swobody twórczej, opartej na nie mniejszej wiedzy. Wszystko się w tym albumie zgadza – poza nakładem. Tytuł zasługuje bowiem na wiele więcej niż czterysta egzemplarzy.
Z zupełnie innej strony podszedł do sztuki komiksu Mikołaj Tkacz. Niegdyś najmłodszy redaktor naczelny świata, obecnie „pupil surrealizmu”, w ramach Kolekcji Maszina zaproponował czytelnikom formę niemalże czystą (pozbawione fabuły, akcji i bohaterów „Przygody Nikogo”) oraz świetną historyjkę o sztuce, jej odbiorcach i twórcach („Nieznany geniusz” zrealizowany wspólnie z „damą komiksu artystycznego”, Agnieszką Piksą).
„Przygody Nikogo” po raz pierwszy pojawiły się jako film, przygotowany przez Tkacza w Pracowni Działań Multimedialnych na Akademii Sztuki w Szczecinie. Wersja komiksowa to zapis podróży czytelnika przez wnętrza pomieszczeń oraz korytarze, obfitująca w zbliżenia na drzwi czy kąty między ścianami. Tkacz bez kompleksów, za to z wielką odwagą, podszedł do tematu, tworząc dzieło, które dla jednych będzie kompletną bzdurą i stratą czasu, a dla innych – albumem zapełnionym interpretacyjnymi możliwościami. Podobne reakcje może wywołać „Nieznany geniusz”, zrealizowany kreską, która przez fanów klasycznego podejścia do komiksu może zostać określona mianem „bazgrołów”, a dla otwartych umysłów będzie obfitowała w świetne zagrywki formalne.
Wielka Kolekcja Komiksów Maszina obejmuje dzieła, które albo poszukują, albo już odnalazły. Daniel Gutowski, Mikołaj Tkacz, Michał Rzecznik, Agnieszka Piksa i spółka, działając w tak niewielkim i – zdawałoby się – niszowym areale tematycznym, wykazują olbrzymie możliwości. Oddziałują na zmysły, posługując się piękną kreską (Gutowski, Wicherek) lub jej brakiem (Tkacz, czasami), realizują się w dłuższej, poważnej fabule („Maczużnik”), ale potrafią jednakowo imponować za sprawą kilku zaledwie kadrów („S/N”). Masziniści mają swoje programowe wytyczne, czego polski komiks nie widział od czasu manifestu Tynk Gruppe z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Są konsekwentni i niezmiennie prą do przodu, tworząc obecnie najlepszą kolekcję dostępną na rynku, którą polecam każdemu, kto nie boi się eksperymentów.
W stosunku do autorów poszukujących ciekawych rozwiązań w komiksie, wnikających w strukturę dymków czy ingerujących w tradycyjne pojęcie kadrowania, zwykło się stosować wyrażenie: „zabawy z formą”, które brzmi wyjątkowo niezobowiązująco – „ot, artysta sobie poeksperymentował, tu dał ramkę, tam jej nie dał; postać wyszła z kadru, uciekła pięć stron dalej”. Igraszka. Krótka chwila wytchnienia przed powrotem do uprawiania sztuki komiksu wedle klasycznych prawideł. I choć powyższe określenie można każdemu z członków grupy Maszin przypiąć na dzień dobry, byłoby to działanie błędne. Chociaż bowiem Maszinowcy formę sobie umiłowali, mówienie o ich działaniach jako o igraszce jest nieporozumieniem.
Owszem, stawiam tezę, że o „zabawie z formą” byłaby mowa, gdybyśmy cofnęli się do roku 2006, kiedy to ukazał się pierwszy numer magazynu „Maszin”, prowadzonego przez Mikołaja Tkacza. Można by było o niej również wspomnieć, gdybyśmy skupili się na kilku latach istnienia tego magazynu, gdy na jego łamach publikowali zarówno autentyczni eksperymentatorzy, jak i stały element polskiej sceny komiksowej, pojawiający się w zasadzie w każdym fanzinie.
Natomiast od momentu uformowania się grupy Maszin oraz przygarnięcia jej członków przez poznańską Centralę o „zabawie z formą” mowy być nie może. Żarty się skończyły, kserowany poligon doświadczalny odszedł w niepamięć. „Maczużnik”, „S/N”, „Nieznany geniusz” i „Przygody Nikogo” to oparta na doświadczeniu, poważna, bardzo inteligentna rozmowa z formą, całkowite się jej podporządkowanie i eksplozja geniuszu, który – śmiem twierdzić – spowoduje, że ani o maszinowych artystach szybko nie zapomnimy, ani też prędko pojawi się ktoś sprawny w rzemiośle na tyle, by ich zdetronizować.
To, że zabiegi formalne nie są jedynie chwilę trwającym fajerwerkiem, wyraźnie widać w „Maczużniku” Michała Rzecznika i Daniela Gutowskiego. Autorzy przedstawiają pozornie prostą historię, zaczynającą się w momencie wesela Zdziśka i Hanki, skupiającą się na relacjach pomiędzy młodą parą a matką panny młodej, a kończącą kilkadziesiąt lat później w zamkniętym mieszkaniu w towarzystwie tego samego trójkąta. Coś, co mogłoby stać się dusznym thrillerem porównywalnym do filmowej twórczości Wojtka Smarzowskiego, jest w gruncie rzeczy surrealistyczną, interpretowalną na wiele sposobów wizualną ucztą w stylu dzieł Davida Lyncha. Gutowski i Rzecznik, zamiast zakomunikować czytelnikowi fabułę w prosty sposób, prowadzą go za rękę od sceny do sceny.
Ich dzieło jest niejednoznaczne. W konfuzję wprowadza główny zabieg zastosowany w komiksie: ukazanie jednej sytuacji z perspektywy trzech różnych osób, z trzema różnymi zakończeniami. Niejednoznaczność prowokuje do ponownej lektury i odnalezienia kolejnej sceny, którą można zinterpretować na wiele sposobów. „Maczużnik” jest komiksem żywym, wwiercającym się w pamięć i pasożytującym na umyśle czytelnika. A do tego jest fenomenalnie zaprojektowany: przed rozpoczęciem lektury odbiorcę wita koperta z listem Zdziśka do Hanki, podobne wstawki znajdują się również przed każdym z rozdziałów. O tym, że produkt to nadzwyczajny, przekonuje także jego nietypowa okładka.
Na mniejszą skalę, choć z podobnym efektem, formę ponad treść stawiają autorzy komiksu „S/N”. Jest to autorski projekt Michała Rzecznika, do którego artysta zaprosił nie tylko kolegów z Maszina. Na kilkudziesięciu stronach twórcy zamieścili mnóstwo krótkich komiksów bądź pojedynczych obrazków, w większości piekielnie inteligentnych i wymagających od czytelnika pewnego obycia z kulturą, sztuką, filozofią. Warto odkryć drugie dno ukryte pod płaszczykiem pseudożartu i absurdu. „S/N” to przykład wielkiej swobody twórczej, opartej na nie mniejszej wiedzy. Wszystko się w tym albumie zgadza – poza nakładem. Tytuł zasługuje bowiem na wiele więcej niż czterysta egzemplarzy.
Z zupełnie innej strony podszedł do sztuki komiksu Mikołaj Tkacz. Niegdyś najmłodszy redaktor naczelny świata, obecnie „pupil surrealizmu”, w ramach Kolekcji Maszina zaproponował czytelnikom formę niemalże czystą (pozbawione fabuły, akcji i bohaterów „Przygody Nikogo”) oraz świetną historyjkę o sztuce, jej odbiorcach i twórcach („Nieznany geniusz” zrealizowany wspólnie z „damą komiksu artystycznego”, Agnieszką Piksą).
„Przygody Nikogo” po raz pierwszy pojawiły się jako film, przygotowany przez Tkacza w Pracowni Działań Multimedialnych na Akademii Sztuki w Szczecinie. Wersja komiksowa to zapis podróży czytelnika przez wnętrza pomieszczeń oraz korytarze, obfitująca w zbliżenia na drzwi czy kąty między ścianami. Tkacz bez kompleksów, za to z wielką odwagą, podszedł do tematu, tworząc dzieło, które dla jednych będzie kompletną bzdurą i stratą czasu, a dla innych – albumem zapełnionym interpretacyjnymi możliwościami. Podobne reakcje może wywołać „Nieznany geniusz”, zrealizowany kreską, która przez fanów klasycznego podejścia do komiksu może zostać określona mianem „bazgrołów”, a dla otwartych umysłów będzie obfitowała w świetne zagrywki formalne.
Wielka Kolekcja Komiksów Maszina obejmuje dzieła, które albo poszukują, albo już odnalazły. Daniel Gutowski, Mikołaj Tkacz, Michał Rzecznik, Agnieszka Piksa i spółka, działając w tak niewielkim i – zdawałoby się – niszowym areale tematycznym, wykazują olbrzymie możliwości. Oddziałują na zmysły, posługując się piękną kreską (Gutowski, Wicherek) lub jej brakiem (Tkacz, czasami), realizują się w dłuższej, poważnej fabule („Maczużnik”), ale potrafią jednakowo imponować za sprawą kilku zaledwie kadrów („S/N”). Masziniści mają swoje programowe wytyczne, czego polski komiks nie widział od czasu manifestu Tynk Gruppe z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Są konsekwentni i niezmiennie prą do przodu, tworząc obecnie najlepszą kolekcję dostępną na rynku, którą polecam każdemu, kto nie boi się eksperymentów.
Daniel Gutowski, Michał Rzecznik: „Maczużnik”. Wydawnictwo Centrala – Mądre Komiksy. Poznań 2013.
Mikołaj Tkacz: „Przygody Nikogo”. Wydawnictwo Centrala-Mądre Komiksy. Poznań 2013.
Mikołaj Tkacz: „Przygody Nikogo”. Wydawnictwo Centrala-Mądre Komiksy. Poznań 2013.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |