ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

sierpień 15-16 (231-232) / 2013

Michał Chudoliński,

SZALONA I LIBERTYŃSKA

A A A
Serie takie jak „Sambre” mogą szybko sczerstwieć. Bernard Yslaire bezustannie gra bowiem ogranymi motywami – samospełniającym się proroctwem, grzesznym pożądaniem, romantyczną miłością czy skazą przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Album „Werner i Szarlotta” tylko potwierdza tę regułę, chociaż jest ciekawszy niż prequel cyklu, „Hugo i Iris”.

Twórca „koncepcji wojny oczu” (inspirowanej między innymi dziełem Zygmunta Freuda „Kultura jako źródło cierpień” oraz „Czerwonym i czarnym” Stendhala) konsekwentnie zgłębia genealogię wymyślonego przez siebie arystokratycznego rodu. Yslaire próbuje wykorzystać wszystkie możliwe kombinacje oraz sposobności do ukazania odwiecznego konfliktu Sambre’ów z nieszczęśliwymi indywidualistami o oczach czerwonych niczym rozżarzone węgle. Jest w tym pewna metoda. Liczne poboczne serie cyklu mają sprawić, by czytelnik nie zapomniał o głównej historii. Autor pracuje już nad dwoma albumami składającymi się na ostatni integral sagi. O ile jednak tomy znane z „Sambre” realizował w trzy, cztery lata, o tyle na przygotowanie obecnych potrzebuje lat sześciu, a nawet i ośmiu. Zdumiewające, jak wiele jest w nich obróbki komputerowej oraz inspiracji twórczością Enkiego Bilala w zakresie wykorzystywania tuszu oraz techniki nakładania barw.

Komiks „Werner i Szarlotta” może nie różni się treścią od poprzednich tomów, ale przenika go nieco inna aura. Melancholijny, dekadencki nastrój poprzednich historii tutaj zszedł na drugi plan. Zastąpiono go atmosferą bajki spowitej mgłą niedopowiedzeń. Tym razem mamy do czynienia z bardziej tajemniczą opowieścią, przypominającą takie klasyki, jak „Niebezpieczne związki” czy „Rozważna i romantyczna”. Autor koncentruje się na losach założycieli rodu, którzy w osiemnastym stuleciu próbowali odzyskać arystokratyczny tytuł oraz uznanie króla Francji. W tym celu hrabia Augustyn de Sambre, wraz z córką intrygantką, stara się za wszelką cenę wydać wnuczkę za mąż za majętnego arystokratę. Gdy jednak na horyzoncie pojawia się czerwonooka sierota bez przeszłości, rodzina zaczyna się rozpadać. Pojawiają się za to zakłady, kłamstwa, skrywane podziały i nienawiść, prowadzące do nieuniknionej tragedii…

Najnowszy epizod „Wojny Sambre’ów” to ponure, pełne przemocy czytadło, które pozbawiono nieznośnej, pseudonaukowej otoczki charakterystycznej dla głównego cyklu. Wyszło to na zdrowie samemu Yslaire’owi. Historia jest przystępniejsza, a dzięki interesującej narracji, atmosferze sennego koszmaru oraz ciekawym postaciom przeżywającym wewnętrzne przemiany naprawdę jesteśmy zainteresowani dalszym losem bohaterów. Choć mniej tutaj romantyzmu spod znaku Victora Hugo, a więcej sadyzmu rodem z dzieł Markiza de Sade’a, to okrucieństwo jest tutaj umiejętnie dozowane. Doświadczymy tego szczególnie w ostatnim rozdziale, zapowiadającym nadejście dramatycznego finału, którego nic ani nikt nie jest w stanie powstrzymać.

„Werner i Szarlotta” to komiks, który można w zasadzie czytać jako autonomiczną opowieść o nienawiści matki do córki, o konflikcie osób teoretycznie sobie najbliższych, a w rzeczywistości na tyle różnych, że nie potrafią się nawzajem zrozumieć. Cieszy, oczywiście, obeznanie autora z realiami osiemnastego wieku, przede wszystkim jednak jego komiks jest atrakcyjny formalnie. Uwagę zwracają dopracowana oprawa wizualna oraz kolorystyka, szczególnie zaś obezwładniający szkarłat. Marc-Antoine Boidin nie dopieszcza co prawda swoich prac tak jak Jean Bastide i Vincent Mézil, ale nie wydaje się to właściwie konieczne. Sama historia ewokuje aurę przeszłości, która dawno minęła i została zapominania. Wszelkie niedokończenia, obrysy, ogólne szkice kształtów mają jedynie utwierdzić nas w przekonaniu, że czytamy opowieść, która rozpada się wraz z upływającym czasem. W tym sensie można ją zaakceptować, nawet jeśli uzna się, że cały komiks nadal promuje trochę zbyt lukrowaną wersję realizmu wymieszanego z elementami animowanej kreski.

Samej historii można kilka rzeczy zarzucić. Z pewnością krytycy wytkną Yslaire’owi absurdalne motywacje postaci czy ich skłonności do samospełniających się proroctw. Opowieść jest zresztą niedzisiejsza, zważywszy na to, jak idealistyczne i mdłe wydają się obecnie tak zwane romantyczne ideały. Mimo to „Werner i Szarlotta” pozostaje przykładem zajmującej lektury, która jednak zaoferuje o wiele więcej satysfakcji, gdy przeczyta się ją zgodnie z kolejnością tomów całej serii. Czytelnik zda sobie wtedy sprawę, w jak intrygujący sposób Yslaire pokazuje zmienność, przeinaczanie oraz śmierć prawdy. Tym bardziej cieszy rzetelna redakcja i tłumaczenie omawianego tomu. Kto wie, może autor „Sambre” przygotowuje po cichu kolejny spin-off, którego akcja rozgrywać się będzie w późnym średniowieczu albo w dobie krucjat. Jeżeli ów tom byłby tak sprawnie poprowadzony jak „Werner i Szarlotta”, to z pewnością będzie na co czekać.

ODNOŚNIKI:

http://www.youtube.com/watch?v=cxhCHKlRLMg.

http://www.youtube.com/watch?v=O3zIe-vR5Ds.
Bernard Yslaire, Marc-Antoine Boidin: „Wojna Sambre’ów: Werner i Szarlotta” („La Guerre des Sambre – Werner & Charlotte”). Tłumaczenie: Maria Mosiewicz. Wydawnictwo Egmont. Warszawa 2013.