BO TO ZŁA OJCZYZNA BYŁA
A
A
A
Na początku lektury najnowszego komiksu Chmiela i Piotra Białczaka czytelnik może odnieść wrażenie, że wszystkiego w „Psychopoland” jest odrobinę za dużo. O ile w kontekście graficznym jest to album jak najbardziej przemyślany koncepcyjnie, atrakcyjny wizualnie i umyślnie „szorstki”, o tyle warstwa dialogowa – mimo doskonałego wyczucia konwencji oraz języka wyjętego wprost z filmów Władysława Pasikowskiego – może razić sztucznością i w efekcie obniżyć zarówno poziom napięcia, jak i ostateczną ocenę tej publikacji.
Piotr Lewicki, mieszkający z żoną i synem urzędnik, który (w przeciwieństwie do swoich kolegów) brzydzi się korupcją, zostaje pewnego popołudnia poproszony o drobne „nagięcie” zasad przetargu. Szybka odmowa i ucięcie dyskusji przynoszą dramatyczne konsekwencje. Do domu mężczyzny ktoś przysyła zdjęcia jego syna, żona skarży się na głuche telefony, a ojciec Piotra zostaje dotkliwie poszkodowany w wypadku samochodowym. Serie niefortunnych zdarzeń zaczynają się powtarzać, co więcej – dochodzi do kilku zabójstw, których winny jest zarówno urzędnik, jak i nieznany mu oprawca.
„Psychopoland” to zarówno historia zemsty, jak i krytyka systemu, który generuje trudne moralnie wybory, prowadzące do tragicznych skutków. W komiksie duetu Białczak-Chmielu roi się jednak od śmiesznych chwilami stereotypów. Nieliczne postaci kobiece (co jest zresztą atutem podtrzymującym konwencję) są kruche, choć pełne pasji i poświęcenia. Mężczyźni zaś potraktowani zostali dwubiegunowo: to albo silni i kipiący testosteronem kryształowi bohaterowie, albo czarne charaktery. Scenarzyści wyeksponowali sceny erotyczne, nadając im intensywności grubą, wręcz szkicową kreską (zupełnie jakby samemu rysownikowi trzęsła się podczas pracy ręka). Gdy zaś na horyzoncie pojawi się domniemana postać o homoseksualnej orientacji, jest nią „potężny samiec, kochający tylko prawdziwych mężczyzn”.
„Psychopoland” stanowi pewną wariację na temat wrażliwości i powierzchowności znanych właśnie z filmów Pasikowskiego. Album bazuje na prostym modelu historii o wendetcie: od drobnego nieporozumienia i walki w imię ideałów, poprzez tragedię, kryzys wiary oraz rezygnację, po krwawą jatkę prowadzącą do gorzkiego finału. Niby nie do końca zgodnie ze schematem, lecz wciąż przewidywalnie. Nie zmienia to faktu, że całość czyta się i ogląda z zapartym tchem, właśnie dzięki owemu przerysowaniu, które doskonale pasuje do groteskowości przedstawionego systemu i relacji międzyludzkich. Komiks Chmiela i Piotra Białczaka to w końcu historia bardziej z pogranicza antyutopii niż thrillera czy dramatu, choć właśnie na tych gatunkach opiera się jego fabuła.
Satyra na państwo polskie i rządzącą nim biurokrację objawia się nie tylko na poziomie fabuły czy dialogów, lecz przede wszystkim na marginesach. Przestrzeń, w jakiej poruszają się bohaterowie, jest zbrutalizowaną mieszanką Łodzi i Detroit, pełną absurdalnych reklam i czyhającej za rogiem rozpusty. Wiele z napisów otaczających bohaterów oraz drobnych rekwizytów (takich jak książka, którą czyta oficer policji lub naklejka na szybie biura) zdradza dystans i czarny humor twórców.
Albumu „Psychopoland” nie należy ani jednoznacznie chwalić, ani ostatecznie przekreślać. Mimo wielu wad jest to bowiem historia, jakiej w polskim komiksie brakowało – może i pełna tanich chwytów, ale szczera w swoim buncie krytyka systemu, bez superbohaterów, za to o lekkim zabarwieniu anarchistycznym. W dodatku, jak przystało na Wydawnictwo Komiksowe, świetnie wydana. Jedyne, czego należy z całą pewnością się wystrzegać, to zaznajamianie się z kampania promocyjną i przerażająco kiczowatym zwiastunem tego albumu.
Piotr Lewicki, mieszkający z żoną i synem urzędnik, który (w przeciwieństwie do swoich kolegów) brzydzi się korupcją, zostaje pewnego popołudnia poproszony o drobne „nagięcie” zasad przetargu. Szybka odmowa i ucięcie dyskusji przynoszą dramatyczne konsekwencje. Do domu mężczyzny ktoś przysyła zdjęcia jego syna, żona skarży się na głuche telefony, a ojciec Piotra zostaje dotkliwie poszkodowany w wypadku samochodowym. Serie niefortunnych zdarzeń zaczynają się powtarzać, co więcej – dochodzi do kilku zabójstw, których winny jest zarówno urzędnik, jak i nieznany mu oprawca.
„Psychopoland” to zarówno historia zemsty, jak i krytyka systemu, który generuje trudne moralnie wybory, prowadzące do tragicznych skutków. W komiksie duetu Białczak-Chmielu roi się jednak od śmiesznych chwilami stereotypów. Nieliczne postaci kobiece (co jest zresztą atutem podtrzymującym konwencję) są kruche, choć pełne pasji i poświęcenia. Mężczyźni zaś potraktowani zostali dwubiegunowo: to albo silni i kipiący testosteronem kryształowi bohaterowie, albo czarne charaktery. Scenarzyści wyeksponowali sceny erotyczne, nadając im intensywności grubą, wręcz szkicową kreską (zupełnie jakby samemu rysownikowi trzęsła się podczas pracy ręka). Gdy zaś na horyzoncie pojawi się domniemana postać o homoseksualnej orientacji, jest nią „potężny samiec, kochający tylko prawdziwych mężczyzn”.
„Psychopoland” stanowi pewną wariację na temat wrażliwości i powierzchowności znanych właśnie z filmów Pasikowskiego. Album bazuje na prostym modelu historii o wendetcie: od drobnego nieporozumienia i walki w imię ideałów, poprzez tragedię, kryzys wiary oraz rezygnację, po krwawą jatkę prowadzącą do gorzkiego finału. Niby nie do końca zgodnie ze schematem, lecz wciąż przewidywalnie. Nie zmienia to faktu, że całość czyta się i ogląda z zapartym tchem, właśnie dzięki owemu przerysowaniu, które doskonale pasuje do groteskowości przedstawionego systemu i relacji międzyludzkich. Komiks Chmiela i Piotra Białczaka to w końcu historia bardziej z pogranicza antyutopii niż thrillera czy dramatu, choć właśnie na tych gatunkach opiera się jego fabuła.
Satyra na państwo polskie i rządzącą nim biurokrację objawia się nie tylko na poziomie fabuły czy dialogów, lecz przede wszystkim na marginesach. Przestrzeń, w jakiej poruszają się bohaterowie, jest zbrutalizowaną mieszanką Łodzi i Detroit, pełną absurdalnych reklam i czyhającej za rogiem rozpusty. Wiele z napisów otaczających bohaterów oraz drobnych rekwizytów (takich jak książka, którą czyta oficer policji lub naklejka na szybie biura) zdradza dystans i czarny humor twórców.
Albumu „Psychopoland” nie należy ani jednoznacznie chwalić, ani ostatecznie przekreślać. Mimo wielu wad jest to bowiem historia, jakiej w polskim komiksie brakowało – może i pełna tanich chwytów, ale szczera w swoim buncie krytyka systemu, bez superbohaterów, za to o lekkim zabarwieniu anarchistycznym. W dodatku, jak przystało na Wydawnictwo Komiksowe, świetnie wydana. Jedyne, czego należy z całą pewnością się wystrzegać, to zaznajamianie się z kampania promocyjną i przerażająco kiczowatym zwiastunem tego albumu.
Piotr Błaszczak, Chmielu: „Psychopoland”. Wydawnictwo Komiksowe. Warszawa 2013.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |