ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 listopada 22 (238) / 2013

Michał Misztal,

WITAJCIE W CIĘŻKICH CZASACH

A A A
Niezależnie od tego, czy pokonywałem kolejne przeszkody w grze „Fallout”, czytałem podręcznik do „Neuroshimy” albo zgłębiałem postapokaliptyczne realia „Żywych trupów” „Sweet Tooth” lub „Y: The Last Man”, snułem hipotezy na temat tego, jak wyglądałoby życie w naszym kraju po którymkolwiek z kataklizmów ukazanych w wyżej wymienionych tytułach. Duet Gizicki-Małecki udzielił mi klarownej odpowiedzi na związane z tym pytania. Z ostatniej strony okładki „Postapo” wynika, że „szaleństwo spadło z nieba. Kto i dlaczego zaatakował – nie wiadomo i właściwie nie ma to żadnego znaczenia”. Scenarzysta albumu nie przywiązuje wagi do przyczyn katastrofy, dużo bardziej interesują go ludzie zmuszeni do radzenia sobie w jej obliczu.

Jak łatwo zgadnąć, życie ocalałych nie jest usłane różami. Jednym z nich jest Marcin Tramowski przemierzający zdewastowany kraj w poszukiwaniu swoich bliskich. W świecie tym nie ma chodzących zwłok ani mutantów, ale szybko okazuje się, że wcale nie są potrzebne. Nie po raz pierwszy czytelnik przekonuje się, że najgorszym wrogiem człowieka zostaje jego bliźni, próbujący przystosować się do nowych realiów najczęściej kosztem innych. Podczas swojej wędrówki bohater może spotkać zarówno morderców i złodziei, jak również nie należących do rzadkości kanibali. Niebezpieczeństwo czai się na każdym kroku, a tak prozaiczna czynność, jak dotarcie z jednego końca miasta na drugi, staje się pełną niebezpieczeństw wyprawą.

Oczywiście nie sposób uniknąć porównania „Postapo” z „Żywymi trupami”. Skojarzenie nasuwa się samo, nie tylko dlatego, że seria Roberta Kirkmana równolegle ukazuje się za oceanem i w naszym kraju. Nie potrafię przestać utożsamiać zarośniętego Marcina Tramowskiego z Rickiem Grimesem. Nie ma tu mowy o plagiacie, ale z drugiej strony w scenariuszu Daniela Gizickiego trudno znaleźć coś, czego czytelnik nie znałby już wcześniej z plansz „The Walking Dead”. Na szczęście poza tą drobną (i raczej nieuniknioną) zbieżnością sama historia, sposób budowania dramaturgii oraz kreowania bohaterów „Postapo” jest bez zarzutu.

Ukazujący się nakładem wydawnictwa Dolna Półka (imprintu timofa i cichych wspólników) komiks to solidne otwarcie serii środka z odpowiednio rozłożonymi akcentami: jest miejsce na wszechobecne poczucie zagrożenia, brutalność i wulgaryzmy, a także na odrobinę oddechu, przy czym wszystko podano w odpowiednich dawkach. Nie odłożyłem „Nienormalnej normalności” na półkę z poczuciem wielkiego zachwytu, za to z przeświadczeniem, że nie zmarnowałem swojego czasu i rozbudzoną ciekawością co do dalszych losów postaci.

Efekty współpracy Gizickiego i Małeckiego można było niedawno podziwiać w drugim numerze „Profanum”. Ich krótka historia „Robaczywe jabłka” była zdecydowanie jedną z lepszych opublikowanych na łamach tego magazynu. W przypadku „Postapo” autorzy również tworzą zgrany zespół. Charakterystyczna kreska sprawia, że jej twórców nie sposób pomylić z nikim innym. Patrząc na pokolorowaną przez Tomasza Grządzielę okładkę, można żałować, że całość nie została wydana w takiej właśnie formie, jednak uczucie to szybko mija. Odcienie szarości również spełniają swoją rolę. Małecki sprawdza się zarówno w rysowaniu krajobrazów, jak i ludzi, których profile wydają się na tyle uniwersalne, że mogą pasować do historii tak poważnych, jak „Postapo”, ale i do tych bardziej humorystycznych.

Nigdy nie byłem wielkim zwolennikiem akcji „Tęsknię za Tobą, zeszytówko!”, ale szkoda, że kolejne części „Postapo” nie będą wydawane w podobny sposób: jako pojedyncze epizody (ewentualnie) zebrane później w zbiorczych tomach. Czekam już na kolejny odcinek. Jestem ciekaw, czy dowiemy się, jakie były przyczyny szaleństwa, które „spadło z nieba” i jak będzie wyglądać wymyślony przez Gizickiego świat z szerszej perspektywy, gdy bohaterowie opuszczą swoje dotychczasowe schronienie.

Prawdę mówiąc, najbardziej czekam na typowo polskie „akcenty” w ukazywaniu postapokaliptycznych realiów. Przypuszczam, że w rodzimym wydaniu taki pejzaż wyglądałyby osobliwie i groteskowo, tymczasem póki co przygody Tramowskiego i jego towarzyszy mogłyby rozgrywać się właściwie gdziekolwiek. Niewiele wskazuje bowiem na to, że akcja komiksu toczy się właśnie w Polsce. Jak na razie „Nienormalna normalność” to udany start serii, choć liczę na to, że w kolejnych częściach autorzy podniosą poprzeczkę. Wierzę, że dadzą sobie z tym radę.
Daniel Gizicki, Krzysztof Małecki: „Postapo: Nienormalna normalność”. Wydawnictwo Dolna Półka. Warszawa 2013.