KWESTIA WIARY
A
A
A
Carmine „Rzymianin” Falcone to nietykalny władca przestępczego podziemia Gotham City. Wymuszenia, korupcja oraz morderstwa na zlecenie to dla charyzmatycznego gangstera z blizną chleb powszedni, który (metaforycznie rzecz ujmując) staje w gardle trójce stróżów prawa. Kapitan Jim Gordon, prokurator generalny Harvey Dent i przywdziewający kostium nietoperza Bruce Wayne zawiązują nieformalny pakt, mocą którego chcą sprowadzić bezkarnego mafiosa przed oblicze Temidy. Jednak każdy z bohaterów ma własną wizję co do metod walki z Rzymianinem. Gdy dochodzi do kolejnej zbrodni, na scenie pojawia się nowy gracz – tajemniczy zabójca biorący na cel osoby z bliskiego otoczenia Falcone, atakujący wyłącznie podczas konkretnych świąt, począwszy od Halloween. Niecodzienne modus operandi kilera ochrzczonego przez prasę mianem Holiday przykuwa uwagę Batmana, próbującego przewidzieć następny krok seryjnego mordercy. Problem polega jednak na tym, że w gronie podejrzanych zasiadają nie tylko szumowiny Gotham.
Debiutujący w 1997 roku trzynastoodcinkowy cykl „Batman. Długie Halloween” Jepha Loeba oraz Tima Sale’a (dzięki wydawnictwu Mucha Comics ukazujący się w naszym kraju jako ekskluzywny integral) nieco odbiega od stworzonych przez ten artystyczny duet odrealnionych historii reinterpretujących legendę Człowieka Nietoperza przez pryzmat literackich klasyków pokroju „Alicji w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla czy Dickensowskiej „Opowieści wigilijnej”. W tym przypadku wieloletni współpracownicy – mający na swoim koncie takie głośne tytuły, jak „Superman/Batman”, „Superman: Na wszystkie pory roku” oraz „kolorowe” serie Marvel Comics („Daredevil: Yellow”, „Spider-Man: Blue”, „Hulk: Grey”, „Captain America: White”) – zdecydowali się na konwencję noir, nawiązując do najlepszych tradycji czarnego kryminału.
Jednym z kluczowych tematów opowieści Loeba jest kwestia wiary, jaką bohaterowie pokładają w innych, choć nie zawsze w samych siebie. Bruce Wayne wierzy w Gotham City, służąc mu najlepiej, jak potrafi oraz poprzysięgając oczyścić je ze zła, które – paradoksalnie – sam przyciąga, przywdziewając kostium Batmana. Bohater nie potrafi jednak zrezygnować ze swego mrocznego posłannictwa, w którego realizacji raz za razem odnajduje sens życia. Jim Gordon wierzy w Batmana, dostrzegając w zamaskowanym mścicielu surowego, lecz honorowego sojusznika, egzekwującego sprawiedliwość tam, gdzie (w większości przypadków) skorumpowani funkcjonariusze nie zamierzają zaglądać. Obaj bohaterowie pokładają z kolei nadzieję w Harveyu Dencie, nieprzejednanym prawniku, którego bezkompromisowa polityka wobec mafijnych tuzów pozwala dostrzec w nim Białego Rycerza, odpowiednik Batmana walczącego z przestępczością z podniesioną przyłbicą.
Co oczywiście posiada swoje negatywne strony, o czym prokurator generalny przekonuje się (dosłownie) na własnej skórze, stając się w finale jednym z najzagorzalszych przeciwników Człowieka Nietoperza, choć nawet wtedy nie jest w stanie sprzeniewierzyć się wszystkiemu, w co wierzył. Leob doskonale kreśli także postaci drugoplanowe, w ciekawy sposób przywołując mniej lub bardziej popularnych antagonistów Gacka (Joker, Strach na Wróble i Człowiek Zagadka; są także Calendar Man, Szalony Kapelusznik czy pozostający na marginesie wydarzeń równie ambiwalentny, co nieumarły Solomon Grundy), w tym intrygujące postaci kobiece. Najlepszym tego przykładem jest Trujący Bluszcz oraz kruczowłosa Selina „Catwoman” Kyle, niezwykle seksowna i szalenie niebezpieczna femme fatale, której działania nie zawsze zdradzają jasne motywy, także dla Wayne’a żywiącego do niej silne uczucie. Ale na uwagę zasługują także niewiasty pozostające na drugim planie, Barbara Gordon oraz Gilda Dent, wspierające swoich małżonków w ich heroicznych, a jednocześnie wyjątkowo gorzkich zmaganiach z fałszem i zdradziecką naturą świata, w którym przyszło im żyć.
Kalendarium następujących po sobie świąt (m.in. Święto Dziękczynienia, Boże Narodzenie, Dzień Ojca czy Walentynki) amerykański scenarzysta wykorzystuje w charakterze tła dookreślającego psychologiczne portrety głównych uczestników dramatu. Żywe dialogi, wartkie tempo akcji, nie wykluczające bynajmniej refleksyjnego wymiaru dzieła, chwilami symultaniczny tryb narracji oraz nienagannie skrojona dramaturgia (sekwencja kadrów ukazująca szereg wydarzeń towarzyszących procesowi Salvatore „Bossa” Maroniego) idą w parze z miejsca rozpoznawalną kreską Tima Sale’a. To właśnie dzięki jego nastrojowym pracom wykorzystującym grę świateł i cieni oraz cudownie stonowanej, zimnej wręcz kolorystyce tomu (za którą odpowiada Gregory Wright) lektura tego komiksowego specjału przypomina jedyny w swoim rodzaju seans w starym kinie. Album, bez którego „Mroczny Rycerz” Christophera Nolana nie byłby tym sam filmem, to perfekcyjnie skomponowane studium rozbitej tożsamości, a także brutalna przypowieść o sprzeniewierzonych ideałach, gwarantująca rozrywkę na najwyższym poziomie.
Debiutujący w 1997 roku trzynastoodcinkowy cykl „Batman. Długie Halloween” Jepha Loeba oraz Tima Sale’a (dzięki wydawnictwu Mucha Comics ukazujący się w naszym kraju jako ekskluzywny integral) nieco odbiega od stworzonych przez ten artystyczny duet odrealnionych historii reinterpretujących legendę Człowieka Nietoperza przez pryzmat literackich klasyków pokroju „Alicji w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla czy Dickensowskiej „Opowieści wigilijnej”. W tym przypadku wieloletni współpracownicy – mający na swoim koncie takie głośne tytuły, jak „Superman/Batman”, „Superman: Na wszystkie pory roku” oraz „kolorowe” serie Marvel Comics („Daredevil: Yellow”, „Spider-Man: Blue”, „Hulk: Grey”, „Captain America: White”) – zdecydowali się na konwencję noir, nawiązując do najlepszych tradycji czarnego kryminału.
Jednym z kluczowych tematów opowieści Loeba jest kwestia wiary, jaką bohaterowie pokładają w innych, choć nie zawsze w samych siebie. Bruce Wayne wierzy w Gotham City, służąc mu najlepiej, jak potrafi oraz poprzysięgając oczyścić je ze zła, które – paradoksalnie – sam przyciąga, przywdziewając kostium Batmana. Bohater nie potrafi jednak zrezygnować ze swego mrocznego posłannictwa, w którego realizacji raz za razem odnajduje sens życia. Jim Gordon wierzy w Batmana, dostrzegając w zamaskowanym mścicielu surowego, lecz honorowego sojusznika, egzekwującego sprawiedliwość tam, gdzie (w większości przypadków) skorumpowani funkcjonariusze nie zamierzają zaglądać. Obaj bohaterowie pokładają z kolei nadzieję w Harveyu Dencie, nieprzejednanym prawniku, którego bezkompromisowa polityka wobec mafijnych tuzów pozwala dostrzec w nim Białego Rycerza, odpowiednik Batmana walczącego z przestępczością z podniesioną przyłbicą.
Co oczywiście posiada swoje negatywne strony, o czym prokurator generalny przekonuje się (dosłownie) na własnej skórze, stając się w finale jednym z najzagorzalszych przeciwników Człowieka Nietoperza, choć nawet wtedy nie jest w stanie sprzeniewierzyć się wszystkiemu, w co wierzył. Leob doskonale kreśli także postaci drugoplanowe, w ciekawy sposób przywołując mniej lub bardziej popularnych antagonistów Gacka (Joker, Strach na Wróble i Człowiek Zagadka; są także Calendar Man, Szalony Kapelusznik czy pozostający na marginesie wydarzeń równie ambiwalentny, co nieumarły Solomon Grundy), w tym intrygujące postaci kobiece. Najlepszym tego przykładem jest Trujący Bluszcz oraz kruczowłosa Selina „Catwoman” Kyle, niezwykle seksowna i szalenie niebezpieczna femme fatale, której działania nie zawsze zdradzają jasne motywy, także dla Wayne’a żywiącego do niej silne uczucie. Ale na uwagę zasługują także niewiasty pozostające na drugim planie, Barbara Gordon oraz Gilda Dent, wspierające swoich małżonków w ich heroicznych, a jednocześnie wyjątkowo gorzkich zmaganiach z fałszem i zdradziecką naturą świata, w którym przyszło im żyć.
Kalendarium następujących po sobie świąt (m.in. Święto Dziękczynienia, Boże Narodzenie, Dzień Ojca czy Walentynki) amerykański scenarzysta wykorzystuje w charakterze tła dookreślającego psychologiczne portrety głównych uczestników dramatu. Żywe dialogi, wartkie tempo akcji, nie wykluczające bynajmniej refleksyjnego wymiaru dzieła, chwilami symultaniczny tryb narracji oraz nienagannie skrojona dramaturgia (sekwencja kadrów ukazująca szereg wydarzeń towarzyszących procesowi Salvatore „Bossa” Maroniego) idą w parze z miejsca rozpoznawalną kreską Tima Sale’a. To właśnie dzięki jego nastrojowym pracom wykorzystującym grę świateł i cieni oraz cudownie stonowanej, zimnej wręcz kolorystyce tomu (za którą odpowiada Gregory Wright) lektura tego komiksowego specjału przypomina jedyny w swoim rodzaju seans w starym kinie. Album, bez którego „Mroczny Rycerz” Christophera Nolana nie byłby tym sam filmem, to perfekcyjnie skomponowane studium rozbitej tożsamości, a także brutalna przypowieść o sprzeniewierzonych ideałach, gwarantująca rozrywkę na najwyższym poziomie.
Jeph Loeb, Tim Sale: „Batman. Długie Halloween” („Batman. The Long Halloween”). Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Wydawnictwo Mucha Comics. Warszawa 2013.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |