ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (66) / 2006

,

FUJIYA MIYAGI

A A A
„Transparent Things”, Tirk 2006.
Fujiya Miyagi? Co to? Kto to? Może to niepozorna Japonka, śpiewająca cukierkowe melodie na tle hałasujących młotów pneumatycz- nych? A może ekscentryczni potomkowie kamikadze chcą zadziwić świat swoją muzyką? Biała okładka płyty z ledwo widocznym na niej napisem, nie ułatwia rozwiązania tej zagadki.

Japońska nazwa może zmylić kogoś, kto pierwszy raz ma do czynienia z tym wykonawcą. Rozwiązanie zagadki jest prozaiczne. Fujiya Miyagi to angielskie trio, a „Transparent Things” jest po „Electro Karaoke In The Negative Style” ich drugim albumem. Na szczęście na Wyspach nie nagrywa się wyłącznie wykonawców tzw. nowej muzyki gitarowej, których i wygląd i muzykę trudno już odróżnić. To pozytywnie nastrajająca wiadomość. „Transparent Things” to dziewięć uzależniających utworów. Już po pierwszym przesłuchaniu niełatwo jest się uwolnić od rozpoczynającego album „Ankle Injuries”. Utworu zbudowanego na trzech akordach, z hipnotyzującą sekcją rytmiczną i wciągającą melodią. Ogólnie rzecz biorąc wszystkie kompozycje są skonstruowane w prosty sposób. Pozbawione balastu solówek, nagrane na skromnym instrumentarium, trzymające się jednego dźwięku, dzięki czemu stają się tak bardzo narkotyczne. Panowie z Fujiya Miyagi chylą czoła przed klasykami krautrocka, zespołami Neu! i Kraftwerk („Ankle Injuries”, „Cassettesingle”), neopsychodelią nieodżałowanego The Beta Band („Cylinders”) i chłodnymi brzmieniowo latami 80. („Photocopier”, „Transparent Things”). Warto wspomnieć również o roli wokalisty Davida Besta. Jego głos w żadnym z utworów nie brzmi w całej swej okazałości. Jest przyciszony, przyczajony, ale jakże melodyjny! Best śpiewa, jakby leżał z zamkniętymi oczami i właśnie zasypiał, lub był odurzony niekoniecznie legalnymi specyfikami. „Transparent Things” to album bez słabego punktu. Stworzony z najlepszych komponentów lat 70. i 80., a przy tym doskonale brzmiący i pulsujący energetycznym rytmem. Spełni swoją rolę dla tych, którzy kontemplują muzykę siedząc w fotelu i popijają zieloną herbatę, jak i dla tych, którzy lubią tańczyć, choć niekoniecznie przy muzyce wokalistki o bardzo wysokim IQ.