WSPÓŁCZESNA BAŚŃ
A
A
A
Scenarzysta i rysownik komiksowy Paweł Zych („Infamis”) wespół z doświadczonym ilustratorem książek młodzieżowych, Witoldem Vargasem, stworzył zacne leksykony bestii oraz duchów wywodzących się z polskich podań i legend („Bestiariusz słowiański” oraz „Duchy polskich miast i zamków”). Mamy tu do czynienia z doskonałymi albumami prezentującymi w pigułce najważniejsze informacje o powyższych istotach zobrazowanych w pełen maestrii sposób. Nieprzypadkowo rozpoczynam recenzję „Hildy i Nocnego Olbrzyma”, drugiego tomu graficznej serii dla dzieci, od wzmianki o artystycznych dokonaniach duetu Zych/Vargas. Równie piorunujące wrażenie sprawiają bowiem opowieści graficzne uzdolnionego Brytyjczyka, Luke’a Pearsona.
Hilda Folk to typowa dziewczynka – ciekawa świata małoletnia łowczyni przygód, kochająca swą matkę i wiernego pieska bohaterka o krystalicznym sercu oraz marzycielka snująca fantazje o wyimaginowanych istotach i wojażach po obcych krainach. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż jej czteronożny towarzysz (Rożek) to dziwaczny zwierz stanowiący połączenie lisa i renifera, a spotykane po drodze magiczne istoty są równie prawdziwe, jak jej troskliwa rodzicielka. Wystarczy przywołać scenę otwierającą pierwszy zeszyt serii („Hilda i Troll”), gdy do górskiej chatki, w której mieszka protagonistka, niepostrzeżenie wchodzi drewniana postać, by ogrzać się przy rozpalonym kominku. Swoisty prolog komiksu sugeruje, iż przebywamy w prawdziwie baśniowej scenerii, a wygląd oraz pochodzenie poszczególnych stworów (m.in. pradawne olbrzymy czy elfy) wywodzą się wprost ze skandynawskiego folkloru.
Po uporaniu się z kamiennym trollem (który w rzeczywistości okazał się o wiele milszy i łagodniejszy, niż Hilda uprzednio sądziła) bohaterka cyklu musi zmierzyć się z trudniejszymi przeciwnikami. Dziewczynka i jej matka od pewnego czasu otrzymują bowiem niewielkich rozmiarów listy z pogróżkami, nakazujące adresatkom bezzwłocznie wyprowadzić się z doliny. W przeciwnym wypadku ich dom zostanie zniszczony. Na potwierdzenie tych gróźb drewniana chata zostaje obrzucona kamieniami, a do środka wkracza armia zdeterminowanych, kilkucentymetrowych elfów. Przymusowa eksmisja ma nastąpić w przeciągu kilku sekund. Uzbrojona w miotłę Hilda staje do boju z najeźdźcami. Wypędzając zaciekłych mikrusów, dziewczyna dostrzega wyłaniającego się zza góry włochatego olbrzyma.
Okazuje się, że bezpieczne domostwo protagonistki znajduje się w samym centrum krainy elfów, a jej rodzina – począwszy od dziadka – jest głównym wrogiem liliputów (przemawiających ludzkim głosem). Hilda próbuje uniknąć natychmiastowego opuszczenia sielskiej krainy, nie dopuszczając przy tym do przypadkowych ofiar wśród małych adwersarzy. Jej sprzymierzeńcem zostaje przebywający w uchu podróżniczki dobroduszny elf, Alfur. Równocześnie niebieskowłosa bohaterka musi rozmówić się z nawiedzającym okolicę tytułowym Nocnym Olbrzymem, który bezskutecznie poszukuje dawno niewidzianej przyjaciółki. Po raz kolejny przekonamy się, że dar zjednywania sobie różnych istot, determinacja i odwaga są wręcz zbawienne podczas konfrontacji z różnymi przeciwnościami losu.
Warstwa plastyczna rozpisanych na trzy zeszyty przygód Hildy to najmocniejszy punkt historii – bez odpowiedniej oprawy graficznej prosta opowieść nie wybijałaby się ponad średni poziom dziesiątek podobnych historyjek. Legendarne istoty zostały wzorcowo nakreślone (gargantuiczne olbrzymy, krnąbrny drewniak czy pocieszne puchy), a mimika twarzy protagonistki i jej wygląd są bezbłędne. Album posiada niestandardowy układ kadrów (na niektórych stronach znaleźć można ponad dziesięć sugestywnych ilustracji), co wcale nie umniejsza wysokiej oceny dzieła. Ponownie otrzymujemy całą paletę żywych barw, choć – w przeciwieństwie do pierwszego tomu – większość plansz, z wiadomych powodów, spowija ciemność.
Luke Pearson przekłada biurokratyczne niuanse i prawne zawiłości na język zrozumiały dla dzieci, do których to „Hilda i Nocny Olbrzym” jest skierowany w pierwszej kolejności. Nad całością roztacza się magiczno-oniryczna aura charakterystyczna dla animacji Hayao Miyazakiego (w szczególności „Mój sąsiad Totoro” oraz „Spirited Away: W krainie bogów”), subtelnie wymieszana z niepokojącymi „Muminkami” Tove Jansson (kłania się budząca grozę Buka) oraz celnymi „Podróżami Guliwera” Jonathana Swifta. Brytyjski twórca świetnie wywiązał się z zadania, ofiarując nam wywarzoną, humorystyczną, mądrą, a momentami mroczną współczesną baśń.
Czapki z głów przed Central(k)ą, która idealnie wydała owe opowieści. Przekuwające uwagę okładki, nieszablonowe wykonanie, niespotykany grzbiet albumów oraz papier „z dobrze zarządzanych lasów” stanowią o jakości dwóch dotychczasowych tomów. W tym przypadku wysoka cena nie powinna nikogo odstraszyć. Trylogia o Hildzie to wartościowa lektura, do której można (a nawet trzeba) wielokrotnie powracać. Obecnie najlepsza z komiksowych serii dla młodych czytelników na rodzimym rynku – co należy uznać za najlepszą rekomendację fantastycznego cyklu pana Pearsona.
Hilda Folk to typowa dziewczynka – ciekawa świata małoletnia łowczyni przygód, kochająca swą matkę i wiernego pieska bohaterka o krystalicznym sercu oraz marzycielka snująca fantazje o wyimaginowanych istotach i wojażach po obcych krainach. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż jej czteronożny towarzysz (Rożek) to dziwaczny zwierz stanowiący połączenie lisa i renifera, a spotykane po drodze magiczne istoty są równie prawdziwe, jak jej troskliwa rodzicielka. Wystarczy przywołać scenę otwierającą pierwszy zeszyt serii („Hilda i Troll”), gdy do górskiej chatki, w której mieszka protagonistka, niepostrzeżenie wchodzi drewniana postać, by ogrzać się przy rozpalonym kominku. Swoisty prolog komiksu sugeruje, iż przebywamy w prawdziwie baśniowej scenerii, a wygląd oraz pochodzenie poszczególnych stworów (m.in. pradawne olbrzymy czy elfy) wywodzą się wprost ze skandynawskiego folkloru.
Po uporaniu się z kamiennym trollem (który w rzeczywistości okazał się o wiele milszy i łagodniejszy, niż Hilda uprzednio sądziła) bohaterka cyklu musi zmierzyć się z trudniejszymi przeciwnikami. Dziewczynka i jej matka od pewnego czasu otrzymują bowiem niewielkich rozmiarów listy z pogróżkami, nakazujące adresatkom bezzwłocznie wyprowadzić się z doliny. W przeciwnym wypadku ich dom zostanie zniszczony. Na potwierdzenie tych gróźb drewniana chata zostaje obrzucona kamieniami, a do środka wkracza armia zdeterminowanych, kilkucentymetrowych elfów. Przymusowa eksmisja ma nastąpić w przeciągu kilku sekund. Uzbrojona w miotłę Hilda staje do boju z najeźdźcami. Wypędzając zaciekłych mikrusów, dziewczyna dostrzega wyłaniającego się zza góry włochatego olbrzyma.
Okazuje się, że bezpieczne domostwo protagonistki znajduje się w samym centrum krainy elfów, a jej rodzina – począwszy od dziadka – jest głównym wrogiem liliputów (przemawiających ludzkim głosem). Hilda próbuje uniknąć natychmiastowego opuszczenia sielskiej krainy, nie dopuszczając przy tym do przypadkowych ofiar wśród małych adwersarzy. Jej sprzymierzeńcem zostaje przebywający w uchu podróżniczki dobroduszny elf, Alfur. Równocześnie niebieskowłosa bohaterka musi rozmówić się z nawiedzającym okolicę tytułowym Nocnym Olbrzymem, który bezskutecznie poszukuje dawno niewidzianej przyjaciółki. Po raz kolejny przekonamy się, że dar zjednywania sobie różnych istot, determinacja i odwaga są wręcz zbawienne podczas konfrontacji z różnymi przeciwnościami losu.
Warstwa plastyczna rozpisanych na trzy zeszyty przygód Hildy to najmocniejszy punkt historii – bez odpowiedniej oprawy graficznej prosta opowieść nie wybijałaby się ponad średni poziom dziesiątek podobnych historyjek. Legendarne istoty zostały wzorcowo nakreślone (gargantuiczne olbrzymy, krnąbrny drewniak czy pocieszne puchy), a mimika twarzy protagonistki i jej wygląd są bezbłędne. Album posiada niestandardowy układ kadrów (na niektórych stronach znaleźć można ponad dziesięć sugestywnych ilustracji), co wcale nie umniejsza wysokiej oceny dzieła. Ponownie otrzymujemy całą paletę żywych barw, choć – w przeciwieństwie do pierwszego tomu – większość plansz, z wiadomych powodów, spowija ciemność.
Luke Pearson przekłada biurokratyczne niuanse i prawne zawiłości na język zrozumiały dla dzieci, do których to „Hilda i Nocny Olbrzym” jest skierowany w pierwszej kolejności. Nad całością roztacza się magiczno-oniryczna aura charakterystyczna dla animacji Hayao Miyazakiego (w szczególności „Mój sąsiad Totoro” oraz „Spirited Away: W krainie bogów”), subtelnie wymieszana z niepokojącymi „Muminkami” Tove Jansson (kłania się budząca grozę Buka) oraz celnymi „Podróżami Guliwera” Jonathana Swifta. Brytyjski twórca świetnie wywiązał się z zadania, ofiarując nam wywarzoną, humorystyczną, mądrą, a momentami mroczną współczesną baśń.
Czapki z głów przed Central(k)ą, która idealnie wydała owe opowieści. Przekuwające uwagę okładki, nieszablonowe wykonanie, niespotykany grzbiet albumów oraz papier „z dobrze zarządzanych lasów” stanowią o jakości dwóch dotychczasowych tomów. W tym przypadku wysoka cena nie powinna nikogo odstraszyć. Trylogia o Hildzie to wartościowa lektura, do której można (a nawet trzeba) wielokrotnie powracać. Obecnie najlepsza z komiksowych serii dla młodych czytelników na rodzimym rynku – co należy uznać za najlepszą rekomendację fantastycznego cyklu pana Pearsona.
Luke Pearson: „Hilda Folk 2. Hilda i Nocny Olbrzym”. Tłumaczenie: Hubert Brychczyński. Wydawnictwo Centrala – Mądre Komiksy. Poznań 2013.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |