ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lutego 3 (243) / 2014

Magdalena Boczkowska,

KOŁYSANKA DLA BODO

A A A
W zeszłym sezonie artystycznym Teatr Zagłębia w Sosnowcu przyzwyczaił widzów do rewelacyjnych spektakli, by wspomnieć tylko o „Bobiczku”, „Zaćmieniu”, „Alicji w Krainie Czarów” czy „Prawdzie”. Trzeciego stycznia tego roku odbyła się kolejna premiera, która również nie rozczarowuje. Tym razem zaproponowano spektakl muzyczny poświęcony postaci jednego z najpopularniejszych artystów przedwojennych, zatytułowany „Eugeniusz Bodo – czy mnie ktoś woła?”.

Reżyser i jednocześnie autor scenariusza, Rafał Sisicki, znany z takich spektakli, jak „Opowieść wigilijna” (Teatr Dramatyczny im. J. Szaniawskiego w Płocku) czy „Kwiaty dla Algernona” (Teatr Powszechny w Warszawie), a także seriali „Brzydula” oraz „Szpilki na Giewoncie”, posłużył się niezwykle ciekawym motywem, pokazując jednocześnie dwie płaszczyzny czasowe: już uwięziony Bodo wspomina swoje dotychczasowe życie – od momentu, w którym występował w stroju kowboja w wieku dziesięciu lat, aż do aresztowania przez NKWD w czerwcu 1941 roku we Lwowie. Scenariusz oparto na biograficznej  książce Ryszarda Wolańskiego i pracy magisterskiej Magdy Żakowskiej, która dotarła do nieznanych wcześniej dokumentów. O życiu Bodo przed 1941 rokiem wiadomo wszak bardzo dużo, natomiast to, co działo się po aresztowaniu, niknie w odmętach sowieckich archiwów. Ekipa Teatru Zagłębia oddaje tym samym hołd gwieździe, zapraszając widzów na swoisty czarno-biały seans w starym kinie – na początku, zamiast tradycyjnej kurtyny, mamy bowiem ekran, za którym w spowolnieniu poruszają się aktorzy.

Grzegorz Kwas, który od czasu niezapomnianej roli Alojzego Korzeńca święci triumfy na sosnowieckiej scenie, wciela się w postać aresztowanego Bodo. Początkowo pewny siebie, nieco uwodzicielski, sądzi, że szwajcarski paszport uchroni go przed całym złem, gra więc swoją rolę przez pomyłkę uwięzionego artysty. Z czasem jednak zaczyna rozumieć, że tak łatwo go nie wypuszczą, że nikt „o niego nie zawoła”, nikt się o niego nie upomni, nikt mu nie pomoże i że Sowieci za wszelką cenę będą starali się udowodnić mu winy. Obserwujemy więc jego powolny upadek. Patrzymy, jak z pewnego siebie dżentelmena i złotego chłopca staje się wrakiem człowieka, który ledwo chodzi i mówi, który utracił cały blask i blichtr, który z kolorowego ptaka, króla życia i ekranu stał się wymiętym, zamęczonym, chorym cieniem samego siebie. Oto kolejna znakomita rola Kwasa. Jednak nie tylko na jego barkach spoczywa ciężar przedstawienia.

W retrospektywach pojawia się młodsza wersja Bodo, brawurowo zagrana przez Piotra Bułkę, który tańczy, śpiewa i uwodzi z wdziękiem amanta lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Widz trafia do kabaretów, kawiarni, na plany kolejnych filmów, do przedwojennej Warszawy, Lwowa i innych miast. Obserwuje przy tym niesamowity kontrast kolorów, scenografii, emocji. Sypiące się z sufitu konfetti, lejący się szampan, błyszczące cekiny na sukniach kobiet, kolorowe pióra, wypolerowane buty mężczyzn, ich białe koszule i napomadowane włosy – wszystko to skonfrontowane zostaje z szarością i brudem celi, w której przesłuchiwany jest aktor. Kwas w roli Bodo jest jak ptak, któremu oderwano skrzydła: zaczyna zdawać sobie sprawę, jak okrutnie zadrwił z niego los. Wie, że już nigdy nie poleci.

Kolorowy ptak z rozłożystymi skrzydłami to natomiast Bułka, który wraz z towarzyszącymi mu tancerkami i tancerzami śpiewa najsłynniejsze piosenki z repertuaru Bodo. Zamysłem reżysera było wybranie tych utworów, które odnieść można do życia ich wykonawcy, takie, które o Bodo mówią najwięcej. Słyszymy zatem opowieść o nieszczęśliwym romansie z tahitańską pięknością Reri w piosence „Dla ciebie chcę być białą” z filmu „Czarna Perła” (1934), pełną przekory historię o licznych romansach aktora (m.in. w piosence „Złociste włoski” z filmu „Jego ekscelencja subiekt” z 1933 roku czy przewrotnie przez piosenkę „Dziś ta, jutro ta”, w czasie której Bułka skacze po poręczach foteli widowni), poznajemy również matkę artysty (Krystyna Gawrońska), którą zwykle uważa się za najważniejszą kobietę w jego życiu (Bodo nigdy bowiem się nie ożenił). Mamy jednak okazję posłuchać także i innych niezapomnianych przebojów, na przykład „Umówiłem się z nią na dziewiątą” i „Sex appeal” z filmu „Piętro wyżej” (1937), „Już taki jestem zimny drań” z „Pieśniarza Warszawy” (1934) czy „Baby, ach te baby” z „Zabawki” (1933). Poruszająco brzmi także wykonanie kołysanki „Ach, śpij kochanie” z komedii „Paweł i Gaweł” (1938), która śpiewana jest w momencie śmierci aktora w łagrze w Kotłasie w październiku 1943 roku. A gdy w finale Kwas i Bułka stoją obok siebie, poprawiając – w charakterystycznym dla Bodo geście – nieskazitelnie białe mankiety koszul, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że spektakl Sisickiego nie tylko przypomina niegdyś kultową postać polskiego kina i polskiej estrady, ale jest także hołdem złożonym, po pierwsze, nieznanemu najmłodszemu pokoleniu artyście, którego filmy przypomina także od jakiegoś czasu TVP Historia, po drugie, tamtym czasom optymizmu i nadziei, których pełne było dwudziestolecie międzywojenne, zwłaszcza w swoim tak zwanym jasnym okresie.

Po wyjściu z Teatru Zagłębia, po poznaniu tragicznej historii Eugeniusza Bodo, samemu nuci się melodie usłyszanych piosenek, które w gruncie rzeczy znają przecież wszyscy, tylko nie wszyscy wiedzą skąd. Można także zastanawiać się, dlaczego taki los spotkał bożyszcze tłumów, najbardziej uwielbianą gwiazdę przedwojennej Polski? Spektakl Rafała Sisickiego na to pytanie nie odpowiada. Ale to może i lepiej. Lepiej pamiętać pięknego i utalentowanego ptaka, niż zadręczać się pytaniem, na które nigdy już nie uzyskamy odpowiedzi. Takich poharatanych przez los było wówczas przecież tak wielu.
„Eugeniusz Bodo – czy mnie ktoś woła?”. Reżyseria i scenariusz: Rafał Sisicki. Scenografia i kostiumy: Aleksandra Szempruch. Choreografia: Jakub Lewandowski. Aranżacje i nagranie muzyki: Stefan Sendecki. Obsada: Grzegorz Kwas, Piotr Bułka, Krystyna Gawrońska, Piotr Zawadzki, Andrzej Rozmus, Wojciech Leśniak, Aleksander Blitek, Tomasz Muszyński, Michał Bałaga, Przemysław Kania, Jan Bieńkowski, Kacper Gmurski, Agnieszka Bieńkowska, Beata Deutschman, Katarzyna Giżyńska, Ewa Kopczyńska, Edyta Ostojak, Ewa Żurawiecka, Krzysztof Korzeniowski, Tomasz Muszyński. Teatr Zagłębia w Sosnowcu. Premiera: 3 stycznia 2014 roku.