PORZUCENIE GORSETU
A
A
A
Debiut historycznoliteracki Agnieszki Daukszy – zatytułowany „Kobiety na drodze...”, a wydany w serii Modernizm w Polsce – poświęcony został, jak głosi podtytuł, doświadczeniom przestrzeni publicznej w literaturze przełomu XIX i XX wieku. Tom podzielony został na cztery części, z czego najciekawsza wydaje się ostatnia, odwołująca się do kultowej już powieści Stiega Larssona: „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet? O lęku przed kobiecością jako potencjale emancypacyjnym nowoczesnych mężczyzn” (warto dodać, że sam tytuł „Kobiety na drodze…” również jest nawiązaniem, tym razem do powieści Bogusława Kuczyńskiego z 1935 roku). Ale po kolei.
Dauksza postawiła przed sobą niezwykle ambitny cel. Pragnie pokazać stadia budzenia się u kobiet świadomości emancypacyjnej, daleko jej jednak na szczęście do ukazywania tylko stereotypowych sufrażystek palących staniki. Autorka skrupulatnie wybiera bowiem swoje bohaterki. Pierwszą z nich jest na przykład Mila Elin – zapomniana i legendarna współtwórczyni krakowskiej awangardy, współpracowniczka grupy literackiej Meteor. Zostało po niej „szesnaście wierszy, kilka ilustracji, sześć listów, dwa eseje, jedna fotografia” i mnóstwo mniej lub bardziej prawdziwych domysłów. Według Daukszy, marginalizowanie roli Elin w polskim nurcie awangardowym przełożyło się także na marginalizowanie samej jej twórczości, która nie tylko nie istniała wówczas w obowiązującym dyskursie krytycznoliterackim, ale i dzisiaj właściwie nie ma swojego miejsca w dyskursie historycznoliterackim. Analizując ocalałe wiersze, autorka odnajduje w nich po pierwsze, ogromny potencjał interpretacyjny, a po drugie, ciekawą kreację osamotnionego podmiotu kobiety cierpiącej. Kobiety, której twórczość pogłębia naszą wiedzę o awangardzie i którą swego czasu Andrzej Waśkiewicz nazywał „negatywem Peipera” lub „Pawlikowską Zwrotnicy”.
Kolejną bohaterką tomu staje się Zofia Nałkowska, ale ukazana tylko jako autorka trzech dramatów: „Domu kobiet”, „Dnia jego powrotu” oraz „Renaty Słuczańskiej”. Fragment ten jest bardzo specyficznym i oryginalnym ujęciem tematu twórczości autorki „Medalionów”, która przecież jako dramaturg jest właściwie zapomniana. Następnie pojawiają się jeszcze kolejne „kobiety na drodze”, a także ich bohaterowie, między innymi Gabriela Zapolska z „Kaśką Kariatydą”, Maria Komornicka vel Piotr Włast czy „gorszycielka i skandalistka” Irena Krzywicka. W omawianym tomie znajdziemy skrupulatne analizy ich utworów przyłożone do socjologicznych, filozoficznych, kulturowych i feministycznych dyskursów ostatnich lat. Dauksza ukazuje opisywane kobiety jako te, które wyzwalały się – na przekór czasom, w których żyły, i mężczyznom, którzy je otaczali – z rygorów moralnych i obyczajowych. Stąd właśnie brała się przypisywana im „bezpańskość”, „niczyjość”, każda z nich była tylko „samoswoja” i zajmowała się przede wszystkim eksplorowaniem nieznanych sobie wcześniej obszarów egzystencji.
Część trzecia poświęcona została klientkom pierwszych domów towarowych, co oczywiście nasuwa skojarzenia z „Wszystko dla pań” Emila Zoli. I rzeczywiście, to Denise z powieści autora „Germinalu” jest jedną z kolejnych bohaterek Daukszy. Dom towarowy staje się tutaj pars pro toto wszystkich procesów związanych z industrialną mechanizacją, jego klientki zaś wzorem idealnych konsumentek. Obraz ten zderzony zostaje z wizją społeczeństwa konsumpcyjnego obecną w wierszach Debory Vogel. Niezwykle ciekawy jest fragment poświęcony Kobietom-lalkom, sklepowym manekinom, w którym autorka odwołuje się do teorii Kathariny Sykory, wedle której manekin może być symbolem ulicznej prostytutki, funkcjonującym na granicy tego, co publiczne, i tego, co prywatne. Manekin obrazuje bowiem nie prawdziwą kobietę, ale jej idealne wyobrażenie, hiperkobiecość, jednocześnie reifikując ją do roli „nosicielki konfekcyjnych dóbr”. „Wystawienie na widok publiczny najbardziej intymnych szczegółów kobiecej garderoby jest równoznaczne ze »zdradą« kobiety jako takiej” – czytamy. „Dochodzi do obnażenia złudzeń, rozparcelowania pewnej wyobrażeniowej całości, zanegowania mitu kobiecości – przynajmniej w jej tabuizowanej, wiktoriańskiej postaci”.
Wspomniałam na wstępie, że najciekawszą częścią „Kobiet na drodze…” wydaje się część ostatnia. Obiektem analizy czyni w nim Dauksza „kobiety uliczne”, które znaleźć można w twórczości między innymi Charlesa Baudelaire’a, Gabrieli Zapolskiej czy Stefana Żeromskiego. W tym fragmencie pojawiają się również refleksje poświęcone powieści Kuczyńskiego, której tytuł był inspiracją całego tomu. Ta nieznana już właściwie powieść, wydana przez słynne niegdyś wydawnictwo Rój, składała się ze zbioru numerowanych notatek na temat tułaczego życia pewnego mężczyzny, który niespodziewanie porzuca rodzinny dom i podróżuje przez polskie prowincje, opisując „techniczne aspekty” spotkań z poszczególnymi kobietami. Kuczyński budulec narracji opiera także na opowieściach owych kobiet, które fragmentarycznie i sporadycznie przytacza w swych notatkach mężczyzna. Splątanie historii bohatera z historiami różnych kobiet określa w powieściowym świecie „jego tożsamość”, a „upokarzające akty przywracają (…) podmiotowość”, uważa autorka.
„Kobiety na drodze…” to zatem przede wszystkim udana opowieść o tym, jak „dyskryminowanym, marginalizowanym czy wręcz ubezwłasnowolnionym dotąd kobietom udało się korzystać z nowych możliwości, chłonąć nieznane doznania i eksplorować nieodkryte dotychczas wymiary egzystencji”. Każda z bohaterek miała bowiem swój własny rodzaj kobiecości, a wpływ na jego formę miał jej wiek, status społeczny, światopogląd, seksualność etc., ewoluował on świadomie i nieświadomie przez cały czas. W momencie zaciekłej dyskusji o gender, należałoby więc przypomnieć – za Agnieszką Daukszą – że projekt emancypacji kobiet był jednym z najdonioślejszych ideałów modernistycznego postępu.
Dauksza postawiła przed sobą niezwykle ambitny cel. Pragnie pokazać stadia budzenia się u kobiet świadomości emancypacyjnej, daleko jej jednak na szczęście do ukazywania tylko stereotypowych sufrażystek palących staniki. Autorka skrupulatnie wybiera bowiem swoje bohaterki. Pierwszą z nich jest na przykład Mila Elin – zapomniana i legendarna współtwórczyni krakowskiej awangardy, współpracowniczka grupy literackiej Meteor. Zostało po niej „szesnaście wierszy, kilka ilustracji, sześć listów, dwa eseje, jedna fotografia” i mnóstwo mniej lub bardziej prawdziwych domysłów. Według Daukszy, marginalizowanie roli Elin w polskim nurcie awangardowym przełożyło się także na marginalizowanie samej jej twórczości, która nie tylko nie istniała wówczas w obowiązującym dyskursie krytycznoliterackim, ale i dzisiaj właściwie nie ma swojego miejsca w dyskursie historycznoliterackim. Analizując ocalałe wiersze, autorka odnajduje w nich po pierwsze, ogromny potencjał interpretacyjny, a po drugie, ciekawą kreację osamotnionego podmiotu kobiety cierpiącej. Kobiety, której twórczość pogłębia naszą wiedzę o awangardzie i którą swego czasu Andrzej Waśkiewicz nazywał „negatywem Peipera” lub „Pawlikowską Zwrotnicy”.
Kolejną bohaterką tomu staje się Zofia Nałkowska, ale ukazana tylko jako autorka trzech dramatów: „Domu kobiet”, „Dnia jego powrotu” oraz „Renaty Słuczańskiej”. Fragment ten jest bardzo specyficznym i oryginalnym ujęciem tematu twórczości autorki „Medalionów”, która przecież jako dramaturg jest właściwie zapomniana. Następnie pojawiają się jeszcze kolejne „kobiety na drodze”, a także ich bohaterowie, między innymi Gabriela Zapolska z „Kaśką Kariatydą”, Maria Komornicka vel Piotr Włast czy „gorszycielka i skandalistka” Irena Krzywicka. W omawianym tomie znajdziemy skrupulatne analizy ich utworów przyłożone do socjologicznych, filozoficznych, kulturowych i feministycznych dyskursów ostatnich lat. Dauksza ukazuje opisywane kobiety jako te, które wyzwalały się – na przekór czasom, w których żyły, i mężczyznom, którzy je otaczali – z rygorów moralnych i obyczajowych. Stąd właśnie brała się przypisywana im „bezpańskość”, „niczyjość”, każda z nich była tylko „samoswoja” i zajmowała się przede wszystkim eksplorowaniem nieznanych sobie wcześniej obszarów egzystencji.
Część trzecia poświęcona została klientkom pierwszych domów towarowych, co oczywiście nasuwa skojarzenia z „Wszystko dla pań” Emila Zoli. I rzeczywiście, to Denise z powieści autora „Germinalu” jest jedną z kolejnych bohaterek Daukszy. Dom towarowy staje się tutaj pars pro toto wszystkich procesów związanych z industrialną mechanizacją, jego klientki zaś wzorem idealnych konsumentek. Obraz ten zderzony zostaje z wizją społeczeństwa konsumpcyjnego obecną w wierszach Debory Vogel. Niezwykle ciekawy jest fragment poświęcony Kobietom-lalkom, sklepowym manekinom, w którym autorka odwołuje się do teorii Kathariny Sykory, wedle której manekin może być symbolem ulicznej prostytutki, funkcjonującym na granicy tego, co publiczne, i tego, co prywatne. Manekin obrazuje bowiem nie prawdziwą kobietę, ale jej idealne wyobrażenie, hiperkobiecość, jednocześnie reifikując ją do roli „nosicielki konfekcyjnych dóbr”. „Wystawienie na widok publiczny najbardziej intymnych szczegółów kobiecej garderoby jest równoznaczne ze »zdradą« kobiety jako takiej” – czytamy. „Dochodzi do obnażenia złudzeń, rozparcelowania pewnej wyobrażeniowej całości, zanegowania mitu kobiecości – przynajmniej w jej tabuizowanej, wiktoriańskiej postaci”.
Wspomniałam na wstępie, że najciekawszą częścią „Kobiet na drodze…” wydaje się część ostatnia. Obiektem analizy czyni w nim Dauksza „kobiety uliczne”, które znaleźć można w twórczości między innymi Charlesa Baudelaire’a, Gabrieli Zapolskiej czy Stefana Żeromskiego. W tym fragmencie pojawiają się również refleksje poświęcone powieści Kuczyńskiego, której tytuł był inspiracją całego tomu. Ta nieznana już właściwie powieść, wydana przez słynne niegdyś wydawnictwo Rój, składała się ze zbioru numerowanych notatek na temat tułaczego życia pewnego mężczyzny, który niespodziewanie porzuca rodzinny dom i podróżuje przez polskie prowincje, opisując „techniczne aspekty” spotkań z poszczególnymi kobietami. Kuczyński budulec narracji opiera także na opowieściach owych kobiet, które fragmentarycznie i sporadycznie przytacza w swych notatkach mężczyzna. Splątanie historii bohatera z historiami różnych kobiet określa w powieściowym świecie „jego tożsamość”, a „upokarzające akty przywracają (…) podmiotowość”, uważa autorka.
„Kobiety na drodze…” to zatem przede wszystkim udana opowieść o tym, jak „dyskryminowanym, marginalizowanym czy wręcz ubezwłasnowolnionym dotąd kobietom udało się korzystać z nowych możliwości, chłonąć nieznane doznania i eksplorować nieodkryte dotychczas wymiary egzystencji”. Każda z bohaterek miała bowiem swój własny rodzaj kobiecości, a wpływ na jego formę miał jej wiek, status społeczny, światopogląd, seksualność etc., ewoluował on świadomie i nieświadomie przez cały czas. W momencie zaciekłej dyskusji o gender, należałoby więc przypomnieć – za Agnieszką Daukszą – że projekt emancypacji kobiet był jednym z najdonioślejszych ideałów modernistycznego postępu.
Agnieszka Dauksza: „Kobiety na drodze. Doświadczenie przestrzeni publicznej w literaturze przełomu XIX i XX wieku”. Wydawnictwo Universitas. Kraków 2013.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |