BIENNALE NAD OLZĄ
A
A
A
Chociaż w Cieszynie byłam kilkakrotnie, dopiero rozproszone po obu stronach Olzy – polskiej i czeskiej – Biennale zmusiło mnie do odmiennego spojrzenia na to miasto. Dzięki temu wydarzeniu poznałam zupełnie inny Cieszyn – tętniący życiem (równocześnie odbywał się tam festiwal Kino na Granicy) oraz pełen twórczej energii. W zasadzie całe miasto zostało potraktowane jako przestrzeń ekspozycyjna. Umiejscowienie dzieł sztuki w przestrzeni miejskiej sprawia, że nasze poznanie ma dwojaki charakter – poznajemy zarówno same prace, jak i miejsca, w których zostały ulokowane. W poszukiwaniu kolejnych prac podążamy za punktami zaznaczonymi na mapie. Nie ukrywam, że takie rozwiązanie jest mi bardzo bliskie. Wymusza ono bowiem aktywne uczestnictwo, zaangażowanie w proces odbiorczy, wymaga zupełnie odmiennego spojrzenia niż kontemplacja w przestrzeni white-cube. Owo zaangażowanie wynika zarówno z konieczności przemieszczania się, jak i z przyjęcia odmiennych praktyk kontaktu ze sztuką.
Współczesna sztuka w przestrzeni publicznej jest czymś więcej niż jedynie umieszczeniem pewnego artefaktu (lub działania) w otwartej przestrzeni. Artyści starają się poprzez swoje dzieła nawiązywać kontakt i dialog z miejscem ekspozycji. Odwołują się do zapomnianych narracji, tożsamości miejsca lub aktualnych zjawisk społeczno-kulturowych, które są istotne dla mieszkańców. Współczesne dzieło w przestrzeni publicznej powinno nawiązywać relację z otoczeniem – niekoniecznie bezpośrednią i oczywistą. Może robić to poprzez formę, odniesienie do kontekstu kulturowego, historii i pamięci. Powstałe w ten sposób realizacje mają charakter site-specific – kontekst przestrzenny staje się dla nich dodatkową warstwą znaczeniową, wzbogacającą wymowę dzieła lub wręcz stanowiącą jego istotę. W przypadku cieszyńskiego biennale tworzenie prac tego typu wydaje się sprawą oczywistą. Wielość przestrzeni ekspozycyjnych stwarza niesamowite możliwości wystawiennicze. Bogactwo kontekstów tożsamościowych, historycznych i kulturowych Cieszyna jest istną kopalnią znaczeń, w oparciu o które można tworzyć dzieła w pełni realizujące się tylko w tym miejscu.
Jednak w przypadku tegorocznego Biennale tylko nieliczne prace umieszczone w przestrzeni miejskiej odnosiły się do niej w jakikolwiek sposób. Wiele przykładów malarstwa nijak miało się do miejsca, w którym były eksponowane – w dużej mierze były to zwykłe portrety lub pejzaże. Zastanawiam się, czy lepszą praktyką nie byłoby przyjęcie podziału na dwie strefy – przestrzenie otwarte i galeryjne. W tych pierwszych można by eksponować prace, które wchodziłyby w interakcję z miejscem i samym Cieszynem, a w salach wystawienniczych (jak np. ta w Zamku) prezentować tradycyjne malarstwo.
W efekcie, paradoksalnie, najlepsze okazały się te dzieła, których pozornie nie było, które znikały, roztapiały się w przestrzeni, drobne interwencje, przesunięcia – zaskakujące i wytrącające z codziennej rutyny. Nagłe zdziwienia i rozbawienia, zmieniające nasze postrzeganie znanej przestrzeni – tym są dla mnie przede wszystkim dzieła w przestrzeni publicznej. Taki charakter miało zaledwie kilka prac umieszczonych wzdłuż Cieszyńskiej Wenecji.
„Obraz” Wojciecha Kaźmierczaka, opowiadał o tym, że nasze postrzeganie sztuki jest kwestią przyjęcia pewnej ramy, która odgranicza sztukę od rzeczywistości. Tylko w obrębie określonych kategorii czujemy się bezpiecznie. Nasz sposób bycia w świecie opiera się przede wszystkim na wyznaczaniu granic. Kaźmierczak w ironiczny sposób, poprzez obramowanie fragmentu rzeczywistości, odnosi się do funkcjonujących w naszej świadomości granic pomiędzy sztuką i nie-sztuką. Podobnie ironiczny wydźwięk miała praca „Tanie ciuchy” Andrzeja Szczurka – zwyczajny, lekko kiczowaty baner reklamowy. Jest to przykład dzieła, które absolutnie „rozpływa” się w przestrzeni. Nadanie mu odmiennego kontekstu powoduje, że staje się wypowiedzią dotyczącą bylejakości naszej przestrzeni miejskiej, zdominowanej przez tego typu reklamy.
Jedną z ciekawszych realizacji było malarstwo Magdy Szadkowskiej. Jest to właściwie jedyny przykład prac malarskich, które wchodzą w dialog z przestrzenią, w której się znajdują. Dzieła Szadkowskiej, pomimo użycia wyrazistych kolorów, perfekcyjnie wtapiają się w otoczenie. Wynika to z faktu, iż w swej estetyce nawiązują one do czerwono-żółtych tablic ostrzegawczych, do których jesteśmy tak przyzwyczajeni, że przestajemy je dostrzegać. Obrazy-tablice zostały umieszczone po dwóch stronach Olzy – czeskiej i polskiej. Dopiero podejście bliżej i konfrontacja z przekazem na nich umieszczonym wywołuje zaskoczenie. W przypadku realizacji Szadkowskiej widoczny staje się fakt, że jej malarstwo nabiera pełnego znaczenia dopiero dzięki kontekstowi przestrzeni, w której się znajduje. Jego zanikanie jest istotną wartością, pozwalającą uzyskać efekt zaskoczenia. To malarstwo zakamuflowane, chowające się za naszymi przyzwyczajeniami, wymuszające na nas odmienne spojrzenie i wytrącające z codziennych schematów postrzegania.
Realizacja Zuzanny Ziółkowskiej „Strażnicy Szabatu” pokazywana w Czeskim Cieszynie odwoływała się do pamięci i tożsamości miejsca. Na budynku dawnej synagogi został przywrócony napis „Strażnicy Szabatu” w językach polskim, czeskim i hebrajskim, pisany oryginalnym krojem, który został zrekonstruowany według planów budynku z lat 20. XX wieku. Myślę, że lepszy efekt artystyczny można byłoby uzyskać dzięki prawdziwej rekonstrukcji napisu – w tym wypadku zawisł jedynie baner, który zostanie prawdopodobnie ściągnięty po zakończeniu Biennale…
Wiele innych dzieł zostało rozlokowanych w różnych przestrzeniach ekspozycyjnych. Niestety, poziom tych realizacji był bardzo nierówny – obok interesujących znajdowały się czasem prace bardzo słabe, nie tylko pod względem pomysłu (lub jego braku), ale także warsztatowo. Nie sposób opisać wszystkich projektów, dlatego postanowiłam ograniczyć się do kilku ciekawszych.
W Galerii Szarej prezentowano artystyczno-badawczy projekt Toma Swobody, który można było zobaczyć wcześniej we Wrocławskim BWA na szeroko dyskutowanej wystawie „Artysta w czasach beznadziei”. „Konterfekt” – bo o nim mowa – podejmuje temat wyobrażeń Boga i próby przełożenia na znaki tego, co niewyrażalne. Swoboda prosi przedstawicieli różnych wspólnot religijnych o próbę przedstawienia Boga. Projekt artysty podejmuje tematykę wiary i religijności w sposób właściwie niespotykany w polskiej sztuce współczesnej. Odchodząc od krytyki instytucji, Swoboda chce przyjrzeć się autentycznym wyobrażeniom i prywatnej religijności. Na swoje pytania uzyskuje odpowiedzi szczere, pełne głębokiej wiary i związanej z nią mądrości.
W Zamku Cieszyn znajdowała się ascetyczna instalacja Agi Piotrowskiej „Zugzwang”, która zwyciężyła tegoroczne Biennale. Artystka utworzyła na podłodze szachownicę poprzez rozsypanie soli i pieprzu. „Zugzwang” to opowieść o nieodwracalności, realizacja, w której odbiorca jest bezpośrednio obecny, gdyż każdy jego ruch stanowi nieodwracalne rozbicie dotychczasowej struktury. Każdy krok pozostawia nieusuwalny ślad w dziele. Praca Piotrowskiej jest wypowiedzią dotyczącą relacji pomiędzy dziełem a odbiorcą, która zawsze ma charakter dwustronnego kontaktu. Odbiorca ingeruje w dzieło, interpretując je i wkładając w nie swoje własne doświadczenia. Tymczasem dzieło ingeruje w odbiorcę, pozostawiając ślad w jego pamięci. „Zugzwang” to zatem realizacja otwarta, będąca w ciągłym procesie przemian. Artystka tworzy jedynie schemat, który jest uzupełniany dzięki obecności odbiorcy. W chwili wejścia w interakcję nie ma już możliwości wycofania się. Nasza obecność jest jednocześnie rozbiciem pewnej harmonii, zaburzeniem tego, co doskonałe. Ingerencja jest jednak konieczna, aby dzieło zaistniało w pełni.
W przestrzeniach Zamku ulokowano także ekspozycją zbiorowa, prezentującą głównie malarstwo. Jedną z lepszych spośród prezentowanych tam prac było niepokojące „Podejrzenie” Kamili Piętkowskiej. Obraz przykuwał uwagę dzięki tajemniczości i niedopowiedzeniom. Oglądając go, odczuwamy silne napięcie pomiędzy przedstawionymi postaciami matki i córki. Artystce udało się uzyskać owo napięcie poprzez ukazanie zaledwie jednego spojrzenia. Za pomocą drobnych gestów Piętkowska opowiada złożoną narrację, której treści możemy się jedynie domyślać. Niesamowity nastrój dzieła wskazuje, że jest to narracja o lęku, wrogości i wzajemnej niechęci. Uwagę przyciągała tu także książka artystyczna „Zielnik pocztowy” Anny Gabrieli Trzpil – kunsztownie i pomysłowo wykonana, odnosiła się ona do symboliki roślin, która na początku XIX wieku była wykorzystywana w listach przez zakochanych. Rośliny i przypisywane im znaczenia tworzyły rodzaj tajemnego języka, który Trzpil starała się zrekonstruować. Wysoka jakość ilustracji oraz duża pomysłowość artystki spowodowały, że książkę przeglądało i czytało się z przyjemnością.
Pracą, która w ramach ekspozycji prezentowanej w cieszyńskiej Wieży Piastowskiej najpełniej wykorzystywała potencjał przestrzeni, było „Pomiędzy” Iwony Szpak-Pawłowskiej. Przestrzenna instalacja w formie wiszących walców swą formą nawiązywała dialog z drewnianą konstrukcją wieży. Wertykalizm pracy został dodatkowo podkreślony poprzez przypominające realizacje Daniela Burena czarno-białe pasy. Oszczędna, zgeometryzowana forma została podkreślona odpowiednim światłem.
Szkoda, że wystawa Izabeli Łęskiej, która otrzymała wyróżnienie w ubiegłorocznych Spotkaniach Sztuki, otwarta została już po zakończeniu Biennale. Jeśli więc ktoś, tak jak ja, przyjechał do Cieszyna specjalnie z myślą o Biennale, nie mógł jej zobaczyć…
Różnorodność Biennale mogła być wartością. W tym przypadku stała się jednak wadą. Widać, że nie wszystkie prace powstały z myślą o tym wydarzeniu. Nie istnieje żaden motyw przewodni, który łączyłby wszystkie dzieła (co, oczywiście, nie zawsze musi być zarzutem). Realizacje bardzo dobre znajdują się obok tych bardzo słabych. Konieczna wydaje się więc uważniejsza selekcja prezentowanych prac, w celu podniesienia poziomu artystycznego wydarzenia. Ważne jest, aby Biennale w Cieszynie maksymalnie czerpało z dostępnego potencjału, jakim jest przestrzeń i kryjące się w niej narracje. Ciekawym aspektem byłaby w tym kontekście próba stworzenia za pomocą prezentowanych dzieł pewnej nadrzędnej narracji – niekoniecznie spójnej, gdyż niespójność i fragmentaryczność wydają się nieusuwalnym aspektem tego miasta. Wydobycie tego, co specyficzne i niepowtarzalne z niezwykłych miejsc, wydaje się największym wyzwaniem, przed którym powinno stanąć kolejne Biennale w Wenecji Cieszyńskiej. Nie mam jednak wątpliwości, że dzięki potencjałowi, który tkwi w samym mieście i jego mieszkańcach, wydarzenie to ma szansę stać się jedną z ciekawszych imprez artystycznych w Polsce.
Współczesna sztuka w przestrzeni publicznej jest czymś więcej niż jedynie umieszczeniem pewnego artefaktu (lub działania) w otwartej przestrzeni. Artyści starają się poprzez swoje dzieła nawiązywać kontakt i dialog z miejscem ekspozycji. Odwołują się do zapomnianych narracji, tożsamości miejsca lub aktualnych zjawisk społeczno-kulturowych, które są istotne dla mieszkańców. Współczesne dzieło w przestrzeni publicznej powinno nawiązywać relację z otoczeniem – niekoniecznie bezpośrednią i oczywistą. Może robić to poprzez formę, odniesienie do kontekstu kulturowego, historii i pamięci. Powstałe w ten sposób realizacje mają charakter site-specific – kontekst przestrzenny staje się dla nich dodatkową warstwą znaczeniową, wzbogacającą wymowę dzieła lub wręcz stanowiącą jego istotę. W przypadku cieszyńskiego biennale tworzenie prac tego typu wydaje się sprawą oczywistą. Wielość przestrzeni ekspozycyjnych stwarza niesamowite możliwości wystawiennicze. Bogactwo kontekstów tożsamościowych, historycznych i kulturowych Cieszyna jest istną kopalnią znaczeń, w oparciu o które można tworzyć dzieła w pełni realizujące się tylko w tym miejscu.
Jednak w przypadku tegorocznego Biennale tylko nieliczne prace umieszczone w przestrzeni miejskiej odnosiły się do niej w jakikolwiek sposób. Wiele przykładów malarstwa nijak miało się do miejsca, w którym były eksponowane – w dużej mierze były to zwykłe portrety lub pejzaże. Zastanawiam się, czy lepszą praktyką nie byłoby przyjęcie podziału na dwie strefy – przestrzenie otwarte i galeryjne. W tych pierwszych można by eksponować prace, które wchodziłyby w interakcję z miejscem i samym Cieszynem, a w salach wystawienniczych (jak np. ta w Zamku) prezentować tradycyjne malarstwo.
W efekcie, paradoksalnie, najlepsze okazały się te dzieła, których pozornie nie było, które znikały, roztapiały się w przestrzeni, drobne interwencje, przesunięcia – zaskakujące i wytrącające z codziennej rutyny. Nagłe zdziwienia i rozbawienia, zmieniające nasze postrzeganie znanej przestrzeni – tym są dla mnie przede wszystkim dzieła w przestrzeni publicznej. Taki charakter miało zaledwie kilka prac umieszczonych wzdłuż Cieszyńskiej Wenecji.
„Obraz” Wojciecha Kaźmierczaka, opowiadał o tym, że nasze postrzeganie sztuki jest kwestią przyjęcia pewnej ramy, która odgranicza sztukę od rzeczywistości. Tylko w obrębie określonych kategorii czujemy się bezpiecznie. Nasz sposób bycia w świecie opiera się przede wszystkim na wyznaczaniu granic. Kaźmierczak w ironiczny sposób, poprzez obramowanie fragmentu rzeczywistości, odnosi się do funkcjonujących w naszej świadomości granic pomiędzy sztuką i nie-sztuką. Podobnie ironiczny wydźwięk miała praca „Tanie ciuchy” Andrzeja Szczurka – zwyczajny, lekko kiczowaty baner reklamowy. Jest to przykład dzieła, które absolutnie „rozpływa” się w przestrzeni. Nadanie mu odmiennego kontekstu powoduje, że staje się wypowiedzią dotyczącą bylejakości naszej przestrzeni miejskiej, zdominowanej przez tego typu reklamy.
Jedną z ciekawszych realizacji było malarstwo Magdy Szadkowskiej. Jest to właściwie jedyny przykład prac malarskich, które wchodzą w dialog z przestrzenią, w której się znajdują. Dzieła Szadkowskiej, pomimo użycia wyrazistych kolorów, perfekcyjnie wtapiają się w otoczenie. Wynika to z faktu, iż w swej estetyce nawiązują one do czerwono-żółtych tablic ostrzegawczych, do których jesteśmy tak przyzwyczajeni, że przestajemy je dostrzegać. Obrazy-tablice zostały umieszczone po dwóch stronach Olzy – czeskiej i polskiej. Dopiero podejście bliżej i konfrontacja z przekazem na nich umieszczonym wywołuje zaskoczenie. W przypadku realizacji Szadkowskiej widoczny staje się fakt, że jej malarstwo nabiera pełnego znaczenia dopiero dzięki kontekstowi przestrzeni, w której się znajduje. Jego zanikanie jest istotną wartością, pozwalającą uzyskać efekt zaskoczenia. To malarstwo zakamuflowane, chowające się za naszymi przyzwyczajeniami, wymuszające na nas odmienne spojrzenie i wytrącające z codziennych schematów postrzegania.
Realizacja Zuzanny Ziółkowskiej „Strażnicy Szabatu” pokazywana w Czeskim Cieszynie odwoływała się do pamięci i tożsamości miejsca. Na budynku dawnej synagogi został przywrócony napis „Strażnicy Szabatu” w językach polskim, czeskim i hebrajskim, pisany oryginalnym krojem, który został zrekonstruowany według planów budynku z lat 20. XX wieku. Myślę, że lepszy efekt artystyczny można byłoby uzyskać dzięki prawdziwej rekonstrukcji napisu – w tym wypadku zawisł jedynie baner, który zostanie prawdopodobnie ściągnięty po zakończeniu Biennale…
Wiele innych dzieł zostało rozlokowanych w różnych przestrzeniach ekspozycyjnych. Niestety, poziom tych realizacji był bardzo nierówny – obok interesujących znajdowały się czasem prace bardzo słabe, nie tylko pod względem pomysłu (lub jego braku), ale także warsztatowo. Nie sposób opisać wszystkich projektów, dlatego postanowiłam ograniczyć się do kilku ciekawszych.
W Galerii Szarej prezentowano artystyczno-badawczy projekt Toma Swobody, który można było zobaczyć wcześniej we Wrocławskim BWA na szeroko dyskutowanej wystawie „Artysta w czasach beznadziei”. „Konterfekt” – bo o nim mowa – podejmuje temat wyobrażeń Boga i próby przełożenia na znaki tego, co niewyrażalne. Swoboda prosi przedstawicieli różnych wspólnot religijnych o próbę przedstawienia Boga. Projekt artysty podejmuje tematykę wiary i religijności w sposób właściwie niespotykany w polskiej sztuce współczesnej. Odchodząc od krytyki instytucji, Swoboda chce przyjrzeć się autentycznym wyobrażeniom i prywatnej religijności. Na swoje pytania uzyskuje odpowiedzi szczere, pełne głębokiej wiary i związanej z nią mądrości.
W Zamku Cieszyn znajdowała się ascetyczna instalacja Agi Piotrowskiej „Zugzwang”, która zwyciężyła tegoroczne Biennale. Artystka utworzyła na podłodze szachownicę poprzez rozsypanie soli i pieprzu. „Zugzwang” to opowieść o nieodwracalności, realizacja, w której odbiorca jest bezpośrednio obecny, gdyż każdy jego ruch stanowi nieodwracalne rozbicie dotychczasowej struktury. Każdy krok pozostawia nieusuwalny ślad w dziele. Praca Piotrowskiej jest wypowiedzią dotyczącą relacji pomiędzy dziełem a odbiorcą, która zawsze ma charakter dwustronnego kontaktu. Odbiorca ingeruje w dzieło, interpretując je i wkładając w nie swoje własne doświadczenia. Tymczasem dzieło ingeruje w odbiorcę, pozostawiając ślad w jego pamięci. „Zugzwang” to zatem realizacja otwarta, będąca w ciągłym procesie przemian. Artystka tworzy jedynie schemat, który jest uzupełniany dzięki obecności odbiorcy. W chwili wejścia w interakcję nie ma już możliwości wycofania się. Nasza obecność jest jednocześnie rozbiciem pewnej harmonii, zaburzeniem tego, co doskonałe. Ingerencja jest jednak konieczna, aby dzieło zaistniało w pełni.
W przestrzeniach Zamku ulokowano także ekspozycją zbiorowa, prezentującą głównie malarstwo. Jedną z lepszych spośród prezentowanych tam prac było niepokojące „Podejrzenie” Kamili Piętkowskiej. Obraz przykuwał uwagę dzięki tajemniczości i niedopowiedzeniom. Oglądając go, odczuwamy silne napięcie pomiędzy przedstawionymi postaciami matki i córki. Artystce udało się uzyskać owo napięcie poprzez ukazanie zaledwie jednego spojrzenia. Za pomocą drobnych gestów Piętkowska opowiada złożoną narrację, której treści możemy się jedynie domyślać. Niesamowity nastrój dzieła wskazuje, że jest to narracja o lęku, wrogości i wzajemnej niechęci. Uwagę przyciągała tu także książka artystyczna „Zielnik pocztowy” Anny Gabrieli Trzpil – kunsztownie i pomysłowo wykonana, odnosiła się ona do symboliki roślin, która na początku XIX wieku była wykorzystywana w listach przez zakochanych. Rośliny i przypisywane im znaczenia tworzyły rodzaj tajemnego języka, który Trzpil starała się zrekonstruować. Wysoka jakość ilustracji oraz duża pomysłowość artystki spowodowały, że książkę przeglądało i czytało się z przyjemnością.
Pracą, która w ramach ekspozycji prezentowanej w cieszyńskiej Wieży Piastowskiej najpełniej wykorzystywała potencjał przestrzeni, było „Pomiędzy” Iwony Szpak-Pawłowskiej. Przestrzenna instalacja w formie wiszących walców swą formą nawiązywała dialog z drewnianą konstrukcją wieży. Wertykalizm pracy został dodatkowo podkreślony poprzez przypominające realizacje Daniela Burena czarno-białe pasy. Oszczędna, zgeometryzowana forma została podkreślona odpowiednim światłem.
Szkoda, że wystawa Izabeli Łęskiej, która otrzymała wyróżnienie w ubiegłorocznych Spotkaniach Sztuki, otwarta została już po zakończeniu Biennale. Jeśli więc ktoś, tak jak ja, przyjechał do Cieszyna specjalnie z myślą o Biennale, nie mógł jej zobaczyć…
Różnorodność Biennale mogła być wartością. W tym przypadku stała się jednak wadą. Widać, że nie wszystkie prace powstały z myślą o tym wydarzeniu. Nie istnieje żaden motyw przewodni, który łączyłby wszystkie dzieła (co, oczywiście, nie zawsze musi być zarzutem). Realizacje bardzo dobre znajdują się obok tych bardzo słabych. Konieczna wydaje się więc uważniejsza selekcja prezentowanych prac, w celu podniesienia poziomu artystycznego wydarzenia. Ważne jest, aby Biennale w Cieszynie maksymalnie czerpało z dostępnego potencjału, jakim jest przestrzeń i kryjące się w niej narracje. Ciekawym aspektem byłaby w tym kontekście próba stworzenia za pomocą prezentowanych dzieł pewnej nadrzędnej narracji – niekoniecznie spójnej, gdyż niespójność i fragmentaryczność wydają się nieusuwalnym aspektem tego miasta. Wydobycie tego, co specyficzne i niepowtarzalne z niezwykłych miejsc, wydaje się największym wyzwaniem, przed którym powinno stanąć kolejne Biennale w Wenecji Cieszyńskiej. Nie mam jednak wątpliwości, że dzięki potencjałowi, który tkwi w samym mieście i jego mieszkańcach, wydarzenie to ma szansę stać się jedną z ciekawszych imprez artystycznych w Polsce.
2. Biennale w Wenecji Cieszyńskiej. Cieszyn 28.04 – 04.05.2014.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |