ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 maja 10 (250) / 2014

Anna Katarzyna Dycha,

SKŁADAM SIĘ Z CIĄGŁYCH POWTÓRZEŃ. ARTUR ROJEK WRACA W WIELKIM STYLU

A A A
Pełen emocji, nowocześnie zaaranżowanych kompozycji i pozostających na długo w głowie melodii – taki jest solowy debiut Artura Rojka „Składam się z ciągłych powtórzeń”. To wspaniały powrót artysty na muzyczną scenę.

Od rozstania Artura Rojka z Myslovitz minęły dwa lata. W tym czasie Myslovitz zdążyło wydać płytę z nowym wokalistą. Wraca też Artur Rojek – pomysłodawca jednej z najciekawszych imprez ostatnich lat – OFF Festivalu, ale przede wszystkim wyrazisty artysta. Ta płyta pokazuje, że ma on wciąż wiele do powiedzenia. Spotkanie z Bartoszem Dziedzicem, stojącym za sukcesem m.in. Moniki Brodki, wydobyło z kompozycji nowoczesne brzmienie i energię. Swój wkład w sukces płyty ma też Radek Łukasiewicz z Pustek (znany także ze współpracy z Brodką). Nie trzeba chyba dodawać, że Artur prezentuje tutaj swoje największe zalety, czyli ekspresyjny wokal i dar do pisania wyjątkowej urody piosenek.

Krążek otwiera „Lato 76”, utwór wykonywany przez Rojka w radiowej Trojce w 2007 roku. Tam z gitarą akustyczną, tutaj ma rozbudowany aranż. „Gdybyś nie zahamował, nie byłoby mnie” – przypomina fakt ze swojego dzieciństwa. Wyrwał się babci, wybiegł na ulicę i o mały włos przejechałby go samochód.

Kolejny singlowy „Beksa” dalej uderza w osobiste tony. Charakterystyczny, z wściekłością i radością, saksofonem w finale oraz dziecięcym chórkiem m.in. syna Rojka – Franka (przypomina się kompozycja „Jesteście gotowi?” Fisza i Emade). „Nie rozmawiam z nikim, z nikim się nie dzielę” – te wersy poruszają. W głowie pozostaje też emocjonujący wulgaryzm. Całość przypomina dokonania projektu Lenny Valentino, który Rojek założył i którego był liderem. 

Następny mocny moment, czyli „Krótkie momenty skupienia” – jeden z najważniejszych utworów na płycie – nie tylko dlatego, że zawiera jej tytuł. Trudno uwolnić się od śpiewanego falsetem, melodyjnego refrenu: „Czekam i nic z nadziei, czekam bardziej niż ty, czekam aż wszystko minie”. Ciekawie rozwiązany został „Czas, który pozostał” z pełnym emocji wokalem, elektronicznym, tanecznym finałem i krzykiem Artura. Wyciszenie przynosi „Kot i pelikan” (powraca  Franek, tym razem płaczący) z przepięknymi partiami pianina. „Z każdym dniem mam coraz mniej, czas przemija, pamięć nie” – nostalgicznie śpiewa Rojek. W „Kokonie” nastrój zmienia się zupełnie. Oryginalna kompozycja z przetworzonym wokalem i powtórzeniami przynosi niepokój. Powraca do tanecznej estetyki „To, co będzie” – utwór, w którym drzemie ogromny potencjał (brawa za dziecięcy chórek!). Jeszcze mocniej jest w „Syrenach” – kolejnym przeboju, któremu urody dodają klawisze. A w tekście wyraz zawodu: „Tysiąc wypitych razem kaw, głupi – myślałem, że cię znam”, ale i nadzieja: „Jedno wiem na pewno, nie chciałbym bez ciebie żyć”. W „Lekkości” powracają chórki i przejmujący głos. „Pomysł 2”, czyli finał albumu nawiązuje do otwierającego „Lata 76”. Przynosi wyciszenie – wokal spotyka delikatną elektronikę. 

Parafrazując słowa zawarte na płycie – Artur Rojek nie musi nic poprawiać, nic zmieniać, widzieć w sobie błędów i trzymać dystansu. Może być zupełnie spokojny. Nagrał bowiem najlepszy album, jaki w tym roku ukazał się na polskim rynku. O towarzyszących mu lękach, emocjach, zawodach, porażkach i marzeniach, z których nie trzeba rezygnować. Wystarczyło, że artysta postawił na swoją oryginalną osobowość, swój niebanalny talent. Nie musi stać za nim cały zespół Myslovitz. „Dziękuję rodzinie, przyjaciołom oraz obecnym i przeszłym współpracownikom” – ze szczerością wyznaje we wkładce do płyty Rojek. Ten debiut, a tak naprawdę bardzo dojrzałe i eklektyczne wydawnictwo, udowadnia jego klasę.

Nie wiadomo, czy Myslovitz poradzi sobie bez Artura (ostatnia płyta pokazała, że nawet dobry wokalista nie jest w stanie go zastąpić). Jestem jednak pewna, że Rojek bez Myslovitz ma się znakomicie.
Artur Rojek: „Składam się z ciągłych powtórzeń” [Kayax, 2014].