ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (253) / 2014

Dawid Kujawa,

BEZ SMYCZY

A A A
Swój nowy tom Adam Wiedemann otwiera frazą, która zdaje się doskonale zawężać przestrzeń procesu interpretacyjnego całej książki zatytułowanej „Z ruchem”, bardzo precyzyjnie wskazując czytelnikowi odpowiedni model lektury, prawdopodobnie zresztą dobrze mu znany: „POCZĄTKI są zerwaniem. Gryzą / własną smycz, ale skąd mają/ wiedzieć, że ona jest ich sprzętem?”. Znajomość głosu Wiedemanna – choć może raczej powinno się tu mówić o znajomości głosu krytyki piszącej o poecie, niemal zawsze „bezradnej wobec jego twórczości” – właściwie zmusza odbiorcę do potraktowania sformułowania o zrywaniu się ze smyczy, które tożsame jest z „początkiem” (początkiem aktu twórczego lub też aktu lektury), jako wskazówki dotyczącego preferowanej przez autora „Samczyka” strategii poetyckiej. Wiersz, nieskrępowany oczekiwaniami i przyzwyczajeniami czytelnika, miałby zatem biegać wolno, we własnym tempie, nie przejmując się przesadnie tym, że czytelnik, który w ręku trzyma strzępy smyczy, może czuć się bezradny lub może mieć problem z odprowadzeniem wiersza do domu.

W rzeczywistości sytuacja jest jednak nieco bardziej skomplikowana, co nie jest chyba widoczne w pierwszym kontakcie z tomem: tym, co jest tu znacznie istotniejsze od gestu – skądinąd cały czas będącego dla tej poezji gestem zasadniczym i w pewnym sensie stojącym u jej podstaw – uwolnienia wiersza od odbiorczych przyzwyczajeń, wypuszczenia go w przestrzeń rozmaitych odczytań, uczynienia niejednoznacznym i niestabilnym semantycznie, jest odwrócenie porządku chronologicznego występujących w nim, typowych dla poetyki Wiedemanna, skrawków „niskich”, pozornie niewiele znaczących „zdarzeń”. Zerwanie jest gestem inicjalnym, generującym przeżycie estetyczne, bo w książce „Z ruchem” skutki nieustannie wyprzedzają (lub zdają się wyprzedzać) przyczyny, co z czasem nabiera tak sugestywnego charakteru, że właściwie nie może umknąć uwadze odbiorcy. W utworze „Wrzaski” poeta pisze: „Sam zamysł ciasta powstał dopiero w fazie pieca”; „Muzykę dawną” zamykają słowa: „piwonia w butelce po winie / wygląda, jakby chciała zwiędnąć, nim zakwitnie”; W cytowanym już wierszu otwierającym tom laureata Nagrody Literackiej Gdynia trafiamy na zdanie: „przybywa pytań, ale / w jeszcze szybszym tempie przybywa odpowiedzi”. Ten specyficzny rodzaj chiazmu, sprawiający, że logiczny porządek zostaje zaburzony, manifestuje się w drobiazgach, w przebłyskach błahych doświadczeń, choć ostatecznie kwestia ta dotyczy również wymiaru abstrakcyjnego – by nie rzec: uniwersalnego – co widać w wierszu „DOSTAŃ”, w którym przeczytać możemy: „[…] czas / zajdzie samego siebie od tyłu, zaskoczy swoją / wyniosłość […]”. Wyniosłość ta jest w moim przekonaniu kluczowa – do tej kwestii wrócę jednak za chwilę.

Tytułowy ruch jest zatem u autora „Pensum” przede wszystkim ruchem nielinearnym i niemieszczącym się w ramach jakkolwiek rozumianej sekwencji. Koniecznie trzeba zwrócić tu uwagę, że wątek ten nie pojawia w twórczości Wiedemanna po raz pierwszy. Pisząc o tomie „Rozrusznik” pokrewieństwo tych dwóch tytułów z pewnością nie jest przypadkowe – Maciej Topolski zwracał między innymi uwagę na sposób, w jaki poezja ta przeciwstawia się postępowi (w pochodzącym z „Rozrusznika” wierszu „Cięgi” pojawia się fraza „Ruch, ale wsteczny”), w ten sposób dokonując bezwzględnego zwrotu „w stronę bezczasowej, absolutnej i niepodważalnej prawdy” (zob. M. Topolski: „Synkinezje. Rzecz o poezji Adama Wiedemanna”. W: A. Wiedemann: „Domy schadzek”. Poznań 2012, s. 369).

Problem ruchu wstecznego, nieco ukryty pod wierzchnią warstwą tekstu, obecny w zbiorze Wiedemanna pod postacią rozproszonych śladów, wręcz czekający na dostrzeżenie i deszyfrację, to niejedyny przejaw dynamiki pojawiającej się w książce. Co ciekawe ruch linearny, zgodny z porządkiem chronologicznym czy z prawami fizyki (przebiegający „od centrum ku obrzeżom”), widoczny jest tu nawet podczas pobieżnej lektury. Jest on wręcz wyeksponowany w związku z faktem, że tytuł tomu – chcąc nie chcąc – odsyła nas bezpośrednio do wiersza „Ruch” (świetnego zresztą, opartego na charakterystycznej dla tego autora „medytacyjnej” konstrukcji, pokrętnym sposobie wnioskowania i ciekawej grze składnią), najwięcej chyba mówiącego o tym „właściwym” rodzaju dynamiki. „Surowy jest ruch / prowadzący od świata w stronę braku świata. / Skąd to życzenie braku? Czyżby świat / nie dawał sobie rady z ruchem?” Intrygujące jest to, jak po lekturze przytoczonego fragmentu zmienia się wydźwięk tytułu książki. Narzędnikowa forma sugeruje początkowo, że ruch jest tu rozumiany jako coś, nad czym można w pewnym stopniu zapanować lub czym można się posłużyć (robiąc coś z ruchem). Kontekst, w jakim pojawia się ów zwrot, wskazuje jednak na coś innego: ruch jawi się jako działająca autonomicznie i niemożliwa do opanowania siła, gdy podmiot liryczny nabiera wątpliwości, czy świat daje sobie radę z ruchem.

Można by uznać, że zacytowany wiersz rozwiewa wszelkie wątpliwości dotyczące posługiwania się figurą ruchu wstecznego: wyłaniające się z tekstu raz na jakiś czas próby zmiany kierunku, zakamuflowane i widoczne dopiero po dokładniejszym wczytaniu się w tom, to działania prowadzone w ramach „spisku słów”, zawartego przeciwko destrukcyjnej sile ruchu linearnego, wyraz konsekwentnej niezgody na bycie-ku-śmierci. Być może taki komentarz byłby całkiem przekonujący, gdyby twórca „Kalipso” nie przyzwyczaił nas do swojej przewrotności: w wysokich rejestrach jego dykcja jest najsilniej zironizowana, im bardziej serio brzmi jego głos, tym mniej serio powinniśmy go traktować. Mam wrażenie, że prawdziwym powodem, dla którego Wiedemann nie lubi linearnego ruchu, jest raczej jego „wyniosłość” niż „surowość”. Nie mamy tu więc do czynienia z desperacką próbą zawrócenia nurtu, w czym pomocna miałaby być praktyka poetycka, ale raczej z nonszalanckim gestem wykonywanym na przekór wszystkiemu, co nosi znamiona „wysokiego” tematu. Jednocześnie widać tu dobrze, że słynna dezynwoltura Wiedemanna nigdy nie wynika z niedbałości: jest starannie konstruowana z materii tekstu, choć zawsze jawi się czytelnikowi jako swobodny i naturalny odruch podmiotu lirycznego.

W tomie „Z ruchem” napięcie budowane jest więc przez zderzenie dwóch przeciwstawnych sił, w związku z czym czytelnik ani przez moment nie ma wrażenia bezpiecznej statyczności (w tym sensie wiersz rzeczywiście zachowuje się jak „zerwany ze smyczy”), ale odczuwa nieustannie zachodzące przesunięcia, przemieszczenia. Liczą się tu niemal wyłącznie działania oraz determinowane przez nie jakości, nie mogą one jednak w „klasyczny” sposób nawiązać ze sobą relacji, przeszkodą jest bowiem elipsa, która sprawia, że znika między nimi pomost – odrzucone zostają same „rzeczy”: „Przymiotnik i czasownik, dwaj bracia, /którzy się nigdy nie widzieli. Ich spotkanie / po latach nie może się skończyć/ dobrze […]” („Tygrys”). Rzeczownik zostaje z tego układu wykluczony, bowiem i tak nigdy nie może osiągnąć pełnej stabilności, zawsze jest już poddany pewnym wpływom: „[…] ręka nie natrafia na nic, / z czym chciałaby się związać, spleść na zawsze, / bo zawsze już minęło […]” („Wiersz dla Very”).

Koniecznie odnotować trzeba jeszcze, że Wiedemann zamyka swoją nową książkę mistrzowskim autoironicznym gestem. Tytułowy biały „Labrador” zerwał się ze smyczy jedynie po to, aby zaznać nieco wolności, czytelnik powinien mu zatem zaufać, pozwolić mu się wybiegać i cieszyć się swobodą razem z nim. Tymczasem – labrador zaginął.
Adam Wiedemann: „Z ruchem”. WBPiCAK. Poznań 2014.