ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (253) / 2014

Ewelina Świstak, Eugeniusz Korin,

TEATR SKAZANY NA SUKCES

A A A
Jeden z warszawskich teatrów prywatnych. Zajmuje wysokie piętro nie tylko w Pałacu Kultury i Nauki, ale też na liście teatrów cieszących się największym zainteresowaniem widzów. Prowadzi go dwóch ambitnych, konsekwentnych i poważnych mężczyzn, choć jeden z nich przyznaje, że do decyzji o założeniu teatru niezbędna jest odrobina szaleństwa.

Ewelina Świstak: Czy decydując się na otwarcie teatru, mieliście panowie przeczucie, może nawet pewność, że odniesiecie sukces? Na rozwój polskiej kultury nieprzerwanie brakuje pieniędzy. Nie zniechęcało to panów, nie budziło obaw?

Eugeniusz Korin: Prowadzenie teatru to dość skomplikowany proces, w którym w sposób harmonijny powinno się łączyć wytyczanie celów artystycznych, zarządzanie ich realizacją i umiejętność zainteresowania nimi widzów. Posiadanie wystarczających funduszy na pewno sprawę ułatwia, ale wcale nie stanowi o sukcesie przedsięwzięcia. W tak złożonej materii, jaką jest istnienie teatru, trudno o stuprocentową pewność powodzenia. Ale mieliśmy inne potrzebne do podjęcia tak dużego ryzyka przesłanki – wolę działania, wyobraźnię, pewną praktykę teatralną i niezbędną odwagę. No i odrobinę szaleństwa…

E.Ś.: Jakimi szefami panowie jesteście? Zdaje się, że aby dojść do sukcesu, potrzebne jest zdecydowanie, może nawet surowość wobec pracowników… Jakie relacje panują w Teatrze 6.piętro?

E.K.: To pytanie raczej do naszych pracowników. Ze swojej strony staramy się postępować według pryncypiów wymaganych od wszystkich prawdziwych liderów zarządzających ludzkimi zespołami: stawiamy jasne i atrakcyjne cele działania, tworzymy przejrzyste zasady wymagań i ocen, doceniamy inicjatywę i przysłuchujemy się opiniom innym niż nasze. Na pewno każdy z nas ma jako dyrektor własny styl działania, ale łączy nas partnerski stosunek do naszych współpracowników.

E.Ś.: Na deskach Teatru 6.piętro występują znakomici aktorzy, mistrzowie polskiego teatru. Jak udaje się ich zgromadzić w jednym miejscu?

E.K.: Jest to rzeczywiście niezmiernie trudne wyzwanie. Staramy się zapewnić naszym aktorom pełnokrwistą literaturę dramatyczną, dającą im szansę na stworzenie porywających ról, zapewniamy maksymalny profesjonalizm na każdym etapie produkcji spektaklu, umożliwiamy współpracę z realizatorami najwyższej próby, no i stwarzamy rzeczywiste, niekłamane zainteresowanie publiczności naszymi przedstawieniami.

E.Ś.: W polskich teatrach coraz częściej premiery sztuk upodabniają się do imprez celebryckich – pojawia się w związku z nimi „ścianka”, fotorelacje z nich można obejrzeć na portalach rozrywkowych czy plotkarskich. W Teatrze 6.piętro nie jest inaczej. Czy nie zaburza to dawnego porządku, nie profanuje sztuki teatru?

E.K.: Teatr od zawsze był integralną częścią społeczeństwa, w którym istniał. Od zawsze starał się pozyskać jak największą uwagę i zainteresowanie dla swojej działalności. Środki były różne, ale istota się nie zmienia. W XIX wieku na przykład dużą rolę w takim podgrzewaniu nastrojów i zainteresowania publiczności odgrywała instytucja płatnych klakierów, która dziś budziłaby zrozumiały sprzeciw. Myślę, że nie ma nic zdrożnego w stałej obecności informacji o naszych premierach i projektach w różnego rodzaju publikatorach. Najważniejsze, żeby forma nie przeważała nad treścią, a jest nią dla nas tworzenie spektakli, które budzą szczere zainteresowanie widzów. Zabiegamy o ich uwagę, bo wierzymy, że ich nie rozczarujemy.

E.Ś.: Kto jest surowszym recenzentem: dorośli czy dzieci? Przez ostatnie cztery miesiące otrzymaliście panowie mnóstwo dziecięcych opinii na temat „Bromby w sieci”. Zdaje się, że stała się hitem.

E.K.: Dzieci nie ulegają konwenansom, nie są konformistami. Jeśli się nudzą albo nie rozumieją spektaklu, to natychmiast dają temu wyraz. Twórcom „Bromby w sieci” udało się stworzyć kolorowe widowisko, pełne fantastycznej muzyki i zabawnych piosenek, a jednocześnie opowiedzieć ciekawą historię z ważnym przesłaniem – że żaden komputer nie zastąpi nam przyjaźni i miłości. Jest to spektakl, który z całą odpowiedzialnością polecamy rodzinom – matki i ojcowie będą się na nim tak samo świetnie bawić, jak i ich pociechy.

E.Ś.: Jak udaje się utrzymać tak wysoki poziom promocji Teatru? Od dawna obserwuję stronę internetową, fanpage na Facebooku, reklamy w prasie, wywiady. Inne teatry mogą tylko brać przykład z tej strategii.

E.K.: W dużym skrócie: poprzez pracę całego zespołu w trybie 24/7. A mówiąc bardziej poważnie: teatr jest dla nas sztuką komunikowania się sceny i widowni. A ponieważ żyjemy  w świecie totalnej komunikacji, rzeczą naturalną jest, że staramy się nie ograniczać nawiązywania kontaktu z naszym widzem tylko do czasu trwania spektaklu, lecz wykorzystujemy do tego celu wszystkie możliwe formy i płaszczyzny. Poświęcamy tworzeniu materiałów promocyjnych bardzo dużo naszego czasu i energii. No i sporo środków finansowych.

E.Ś.: W wakacje nie robicie sobie przerwy. Co będzie można zobaczyć w Teatrze 6.piętro?

E.K.: W wakacje gramy prawie wszystkie nasze tytuły. Z początkiem lipca zapraszamy na świetnie od lat przyjmowany przez publiczność spektakl „Fredro dla dorosłych – Mężów i Żon” oraz na nasz niekwestionowany hit „Zagraj to jeszcze raz, Sam”. Zarówno w lipcu, jak i w sierpniu grać będziemy także „Słonecznych chłopców” z Piotrem Fronczewskim i Krzysztofem Kowalewskim w rolach głównych oraz „Boga Mordu” – spektakl, który w te wakacje zobaczyć będzie można nie tylko na naszej scenie, ale także podczas jubileuszowego 20. Przystanku Woodstock. W wybrane weekendy zagramy także przeznaczoną dla młodszych widzów „Brombę w sieci”. Zapraszamy serdecznie, bo w wakacje nie należy odpoczywać od kultury.

Fot. M. Bielińska.