LITERATURA JAK CEBULA (RAYMOND QUENEAU: 'PSIA TRAWKA')
A
A
A
„Faktem jest, że nikt jeszcze nie rozszyfrował do końca żadnej z powieści Queneau, i podejrzewam, że nikomu się to nigdy nie uda. Być może o to, między innymi, w nich chodzi. Być może powieści, w równym stopniu te, jak wszystkie inne, nie po to powstają, żeby je rozszyfrować, lecz by stanowić pożywkę dla niekończących się prób rozszyfrowania, co sugerowałoby, że sam proces rozszyfrowywania więcej nam daje satysfakcji niż jego ukończenie.”
Harry Mathews
Harry Mathews
„Psia trawka”, debiutancka powieść Raymonda Queneau, autora, który znany jest przede wszystkim jako twórca grupy OuLiPo (Warsztatu Literatury Potencjalnej), została wydana w 1933 roku. Choć tytuł budzi skojarzenia z surrealistycznymi nazwami, często niezwiązanymi z treścią dzieł i konfundującymi czytelnika, książka powstała w całkowitej kontrze do działalności grupy założonej przez André Bretona. Queneau po burzliwym rozstaniu z nadrealistami zdecydował się stworzyć utwór będący zaprzeczeniem głoszonych przez ruch wartości. Pisarz zastępuje zapis automatyczny narzuconymi sobie regułami, a w miejsce przypadku obiektywnego wchodzą tabele, w których dokładnie planuje każde zdarzenie: rytm powieści, ekspozycję kolejnych bohaterów, budowę rozdziałów. Autor, który założył z Françoisem Le Lionnaisem OuLiPo, grupę literacką tworzącą swe dzieła w oparciu o wzory i prawa matematyczne, dopiero w 1960 roku, to właśnie „Psią trawkę” nazywa swoim najbardziej rygorystycznym utworem (Charbonnier, Queneau 2000: 207). Konstrukcja powieści obejmuje siedem rozdziałów podzielonych na trzynaście paragrafów, gdzie każdy różni się stylem i formą, dostosowanymi do czasu, miejsca i punktu widzenia postaci. Zasady, które rzutują na budowę dzieła, Queneau nazywa „rusztowaniem”, bowiem można je zdjąć po skończeniu dzieła i najczęściej pozostają dla czytelnika niewidoczne. Poza samą formą ważne są także teksty, do których odnosi się pisarz. U podstaw powstania „Psiej trawki” leży chęć zapisania „Rozprawy o metodzie” Kartezjusza „neofrancuskim” – transkrypcją fonetyczną, w której każdej głosce odpowiadałaby jedna litera. Pomysł adaptacji traktatu filozoficznego został szybko zarzucony, jednak odwołanie do Kartezjusza jest w tekście wyczuwalne, Italo Calvino nazywa nawet „Psią trawkę” „powieściowym komentarzem do »Rozprawy o metodzie«” (Calvino 2000: 228). Wśród innych inspiracji Queneau wskazuje Joyce’a i Faulknera, a jeden z rozdziałów określa mianem streszczenia „Parmenidesa” Platona. Te informacje oraz zacytowana wypowiedź Harry’ego Mathewsa mogą zniechęcić przeciętnego czytelnika do lektury „Psiej trawki” i wzbudzić w nim wrażenie, że jest to książka nazbyt erudycyjna. Nie warto jednak odkładać książki na półkę „tylko dla literaturoznawców”. Powieść Queneau to bowiem doskonała rozrywka, pełna humoru i językowej wyobraźni, która, zgodnie z obecnym czasem, może się sprawdzić nawet jako lektura na wakacje. Jak wskazuje autorka wstępu – Anna Wasilewska – „po lekturze »Le Chiendent« można było mówić o Parmenidesie, o cogito, o fenomenologii egzystencjalnej, o teologii gnostycznej, ale równie ważne jest, aby można nie było mówić o tym wcale” (Queneau 2014: 19). „Psia trawka” jest nie tylko otwarta na podwójne kodowanie, lecz zawiera w sobie wiele różnych warstw na których, zależnie od upodobań, może skupić się czytelnik. Ze względu na swoją złożoność jest także propozycją, która zachęca do wielokrotnej lektury i odkrywania jej z różnych stron.
Powieść jest symetryczną kompozycją spojoną klamrą, rozpoczyna się bowiem tym samym zdaniem, którym się kończy: „zarysowała się sylwetka człowieka; jednocześnie tysiące. Były ich tysiące” (Queneau 2014: 23, 343). Czytelnik zaczyna podążać za jedną z sylwetek, która stopniowo ewoluuje: staje się bytem płaskim, później zyskuje trójwymiarowość, dochodzi do bycia „jakimś tam”, aż w końcu staje się istotą przedstawioną jako Étienne Marcel. Nazwisko bohatera, podobnie jak obserwującego go Piotra Wielkiego, jest jednocześnie nazwą ulicy, na co wielokrotnie zwraca się uwagę, gdyż w powieści Queneau nazwy są formą gry z czytelnikiem i kolejnym elementem budującym szczegółowo przemyślany, symetrycznie skonstruowany świat powieści. Fabuła pełna jest intrygujących postaci: jest gruboskórny i odpychający karzeł, Narcense zauroczony matką Hugo, z którym odbędzie wojnę na listy, skutkującą pojedynkiem w lesie, pani Belhôtel marząca o własnym małym domku publicznym i jej równie chciwa szwagierka, z którą, po usłyszeniu plotki na temat rzekomego bogactwa skrywanego za drzwiami domu księdza, snują intrygę wciągającą kolejnych bohaterów. Przygody miłosne, pojedynki, historia kryminalna, aranżowane małżeństwo i tragiczna śmierć jednej z postaci to tylko niewielka część niezwykłych perypetii zwyczajnych ludzi. Spisana przez Queneau historia zmierza bowiem ku wojnie, która zredefiniuje bohaterów i nada im nową rolę.
Choć treść powieści jest niezwykle atrakcyjna i wciągająca, fabuła nie stanowi tu wcale zasadniczej roli. Tym, co najciekawsze w „Psiej trawce”, są język i forma. Autor zamiast języka literackiego posługuje się językiem mówionym, dostosowując styl wypowiedzi do bohatera oraz czasu i miejsca akcji. Czasem pisarz popełnia celowe błędy, czasem pomija znaki przestankowe lub przekręca wyrazy, sugerując akcent charakterystyczny dla osoby o niskim wykształceniu. Pod tym względem debiut Queneau przypomina jego późniejsze „Ćwiczenia stylistyczne”, w których pisarz opowiadał tę samą prostą historię w kilkudziesięciu odsłonach, zmieniając jej formę, charakter, nastrój lub narratora. „Psia trawka” przypomina także najsłynniejsze dzieło Queneau – „Zazie w metrze”. W obu powieściach autorowi udaje się naśladować w piśmie mowę potoczną, pełną lapsusów językowych, czasem wulgarną, bardziej przypadkową i nacechowaną indywidualnością bohatera niż oficjalny język pisany. Pisarz odwzorowuje tę mowę z odpowiednim poczuciem humoru i wyczuciem słownego absurdu. W tym miejscu należy docenić pracę tłumaczki – Ingi Igalson-Tygielskiej – która wspaniale odnalazła się w chwilami trącącym myszką języku francuskich ulic lat 30., przetworzonym przez rygorystyczny umysł pisarza. Zdania tworzone przez Queneau są głównym źródłem znakomitej zabawy płynącej z lektury, czytelnik z przyjemnością tonie się w jego słowach i uśmiecha pod nosem, kiedy „Theo rety! zuje” (Queneau 2014: 191) lub gdy nowa fala mieszkańców podmywa bohaterów i unosi ich ze sobą (Queneau 2014: 253-254).
Pomimo gwałtownego zerwania Francuza z surrealistami nad niektórymi fragmentami „Psiej trawki” unosi się duch tej grupy. Na przykład w częściach, w których Queneau przywraca słowom ich prawdziwe znaczenie, nadając metaforze dosłowności lub w nieco obrazoburczych fragmentach opisujących księży chadzających do burdelu i satyrze na temat małomiasteczkowej moralności. Powieść, która powstała jako przeciwieństwo nadrealistycznej twórczości, może nieświadomemu czytelnikowi wielokrotnie kojarzyć się z działalnością ruchu.
Różnorodność powieści Queneau polega nie tylko na zmianie stylu wypowiedzi lub punktów widzenia. „Psia trawka” zawiera w sobie powieść epistolarną, rozprawki filozoficzne (m.in. rozmyślania Étienne’a o tym, że wszystko, co widzimy jest pozorem, rozprawa Saturnina o sposobach nieistnienia czy rozmowa bohaterów na temat umierania i braku wiary w nieśmiertelność duszy), a także kilka stron sprawiających wrażenie wyrwanych z „W oparach absurdu” Juliana Tuwima i Antoniego Słonimskiego, czyli fragmentów czytanej przez Narcense’a gazety, pełnej nonsensownych ogłoszeń, komunikatów, wykazu cen i żartów. Czytelnik odnajdzie także fragmenty metaliterackie; Queneau zwraca się wprost do niego, informując na przykład, że nie pozostało mu zbyt wiele stron do końca lektury, a bohaterów wyposaża w świadomość swojej roli – wiedzą, że są jedynie postaciami i rozmawiają o tym.
Na okładce znajduje się wypowiedź autora, w której twierdzi, że „arcydzieło porównać można do pewnej bulwy, jedni zadowalają się zdjęciem wierzchniej łupiny, inni, mniej liczni, zdejmują warstwę po warstwie”. „Psia trawka” przypomina taką cebulę: można być świadomym rusztowania, analizować ją pod względem językowym czy też śledzić jedynie fabułę, a i tak na każdym poziomie odbioru powieść stanowi niezwykle ciekawą i nieprzeciętną, pełną genialnych zdań propozycję, zachęcającą do wielokrotnej lektury.
Wydawnictwo W.A.B. jako pierwsze w Polsce wydało tę debiutancką powieść Queneau. To dobra wiadomość dla czytelników, gdyż seria Nowy Kanon, współtworzona z „The New York Review of Books”, słynie nie tylko z ciekawego doboru publikowanych tytułów, ale także z dbałości o estetyczną oprawę dzieła (okładki serii mają swoich fanów nawet na portalach społecznościowych). „Psia trawka” jest wydana równie znakomicie jak poprzednicy, zdjęcie na okładce przypomina początkowe ujęcia starych francuskich filmów, w których kamera z tłumu ludzi na placu wyławiała bohaterów przyszłej historii. Podobnie Queneau ze zgrai ludzi wybiera sylwetkę, nadaje jej coraz bardziej ludzkiego wymiaru, by ostatecznie zwrócić ją fali tłumu, z którym się zleje. Oprawa graficzna to wisienka na torcie i wspaniały dodatek intensyfikujący przyjemność ze spotkania z niezwykłą prozą Raymonda Queneau.
Powieść jest symetryczną kompozycją spojoną klamrą, rozpoczyna się bowiem tym samym zdaniem, którym się kończy: „zarysowała się sylwetka człowieka; jednocześnie tysiące. Były ich tysiące” (Queneau 2014: 23, 343). Czytelnik zaczyna podążać za jedną z sylwetek, która stopniowo ewoluuje: staje się bytem płaskim, później zyskuje trójwymiarowość, dochodzi do bycia „jakimś tam”, aż w końcu staje się istotą przedstawioną jako Étienne Marcel. Nazwisko bohatera, podobnie jak obserwującego go Piotra Wielkiego, jest jednocześnie nazwą ulicy, na co wielokrotnie zwraca się uwagę, gdyż w powieści Queneau nazwy są formą gry z czytelnikiem i kolejnym elementem budującym szczegółowo przemyślany, symetrycznie skonstruowany świat powieści. Fabuła pełna jest intrygujących postaci: jest gruboskórny i odpychający karzeł, Narcense zauroczony matką Hugo, z którym odbędzie wojnę na listy, skutkującą pojedynkiem w lesie, pani Belhôtel marząca o własnym małym domku publicznym i jej równie chciwa szwagierka, z którą, po usłyszeniu plotki na temat rzekomego bogactwa skrywanego za drzwiami domu księdza, snują intrygę wciągającą kolejnych bohaterów. Przygody miłosne, pojedynki, historia kryminalna, aranżowane małżeństwo i tragiczna śmierć jednej z postaci to tylko niewielka część niezwykłych perypetii zwyczajnych ludzi. Spisana przez Queneau historia zmierza bowiem ku wojnie, która zredefiniuje bohaterów i nada im nową rolę.
Choć treść powieści jest niezwykle atrakcyjna i wciągająca, fabuła nie stanowi tu wcale zasadniczej roli. Tym, co najciekawsze w „Psiej trawce”, są język i forma. Autor zamiast języka literackiego posługuje się językiem mówionym, dostosowując styl wypowiedzi do bohatera oraz czasu i miejsca akcji. Czasem pisarz popełnia celowe błędy, czasem pomija znaki przestankowe lub przekręca wyrazy, sugerując akcent charakterystyczny dla osoby o niskim wykształceniu. Pod tym względem debiut Queneau przypomina jego późniejsze „Ćwiczenia stylistyczne”, w których pisarz opowiadał tę samą prostą historię w kilkudziesięciu odsłonach, zmieniając jej formę, charakter, nastrój lub narratora. „Psia trawka” przypomina także najsłynniejsze dzieło Queneau – „Zazie w metrze”. W obu powieściach autorowi udaje się naśladować w piśmie mowę potoczną, pełną lapsusów językowych, czasem wulgarną, bardziej przypadkową i nacechowaną indywidualnością bohatera niż oficjalny język pisany. Pisarz odwzorowuje tę mowę z odpowiednim poczuciem humoru i wyczuciem słownego absurdu. W tym miejscu należy docenić pracę tłumaczki – Ingi Igalson-Tygielskiej – która wspaniale odnalazła się w chwilami trącącym myszką języku francuskich ulic lat 30., przetworzonym przez rygorystyczny umysł pisarza. Zdania tworzone przez Queneau są głównym źródłem znakomitej zabawy płynącej z lektury, czytelnik z przyjemnością tonie się w jego słowach i uśmiecha pod nosem, kiedy „Theo rety! zuje” (Queneau 2014: 191) lub gdy nowa fala mieszkańców podmywa bohaterów i unosi ich ze sobą (Queneau 2014: 253-254).
Pomimo gwałtownego zerwania Francuza z surrealistami nad niektórymi fragmentami „Psiej trawki” unosi się duch tej grupy. Na przykład w częściach, w których Queneau przywraca słowom ich prawdziwe znaczenie, nadając metaforze dosłowności lub w nieco obrazoburczych fragmentach opisujących księży chadzających do burdelu i satyrze na temat małomiasteczkowej moralności. Powieść, która powstała jako przeciwieństwo nadrealistycznej twórczości, może nieświadomemu czytelnikowi wielokrotnie kojarzyć się z działalnością ruchu.
Różnorodność powieści Queneau polega nie tylko na zmianie stylu wypowiedzi lub punktów widzenia. „Psia trawka” zawiera w sobie powieść epistolarną, rozprawki filozoficzne (m.in. rozmyślania Étienne’a o tym, że wszystko, co widzimy jest pozorem, rozprawa Saturnina o sposobach nieistnienia czy rozmowa bohaterów na temat umierania i braku wiary w nieśmiertelność duszy), a także kilka stron sprawiających wrażenie wyrwanych z „W oparach absurdu” Juliana Tuwima i Antoniego Słonimskiego, czyli fragmentów czytanej przez Narcense’a gazety, pełnej nonsensownych ogłoszeń, komunikatów, wykazu cen i żartów. Czytelnik odnajdzie także fragmenty metaliterackie; Queneau zwraca się wprost do niego, informując na przykład, że nie pozostało mu zbyt wiele stron do końca lektury, a bohaterów wyposaża w świadomość swojej roli – wiedzą, że są jedynie postaciami i rozmawiają o tym.
Na okładce znajduje się wypowiedź autora, w której twierdzi, że „arcydzieło porównać można do pewnej bulwy, jedni zadowalają się zdjęciem wierzchniej łupiny, inni, mniej liczni, zdejmują warstwę po warstwie”. „Psia trawka” przypomina taką cebulę: można być świadomym rusztowania, analizować ją pod względem językowym czy też śledzić jedynie fabułę, a i tak na każdym poziomie odbioru powieść stanowi niezwykle ciekawą i nieprzeciętną, pełną genialnych zdań propozycję, zachęcającą do wielokrotnej lektury.
Wydawnictwo W.A.B. jako pierwsze w Polsce wydało tę debiutancką powieść Queneau. To dobra wiadomość dla czytelników, gdyż seria Nowy Kanon, współtworzona z „The New York Review of Books”, słynie nie tylko z ciekawego doboru publikowanych tytułów, ale także z dbałości o estetyczną oprawę dzieła (okładki serii mają swoich fanów nawet na portalach społecznościowych). „Psia trawka” jest wydana równie znakomicie jak poprzednicy, zdjęcie na okładce przypomina początkowe ujęcia starych francuskich filmów, w których kamera z tłumu ludzi na placu wyławiała bohaterów przyszłej historii. Podobnie Queneau ze zgrai ludzi wybiera sylwetkę, nadaje jej coraz bardziej ludzkiego wymiaru, by ostatecznie zwrócić ją fali tłumu, z którym się zleje. Oprawa graficzna to wisienka na torcie i wspaniały dodatek intensyfikujący przyjemność ze spotkania z niezwykłą prozą Raymonda Queneau.
LITERATURA:
- H. Mathews: „Dawania jałmużny uczymy się w domu”. Przeł. Tadeusz Pióro. W: „Literatura na Świecie” nr 6/2000.
- G. Charbonnier, R. Queneau: „Dialogi radiowe”. Przeł. Anna Wasilewska. W: „Literatura na Świecie” nr 6/2000.
- I. Calvino: „Filozofia Raymonda Queneau”. Przeł. Anna Wasilewska. W: „Literatura na Świecie” nr 6/2000.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |