ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (258) / 2014

Krzysztof Ociepa,

WĄTPLIWA PRZESZŁOŚĆ PANA MŁODEGO (PO ŚLUBIE)

A A A
Miłe złego początki. Tym razem wszystko zaczyna się od ślubu. Tereza (Anna Geislerová) i Radim (Stanislav Majer) stają przed ołtarzem, aby ślubować sobie miłość i wierność aż po grób. Oboje mają już pierwszą młodość za sobą, ale na ślubnym kobiercu prezentują się nader okazale, a weselne kreacje wyraźnie im pasują. Tereza jest typem „kobiety po przejściach” – ma za sobą nieudane małżeństwo, które skończyło się dla niej próbą samobójczą. Radim z kolei ma nastoletniego syna, jednak o matce chłopaka nie pada ani jedno słowo. Życie pana młodego też najwyraźniej nie ułożyło się dobrze. Radość nowożeńców podszyta jest niepokojem o to, czy i tym razem życiowy wybór nie okaże się pomyłką. Obawy te podzielają inni weselnicy, na czele z teściem Radima, który wprost oznajmia mu, że zmieni jego życie w piekło, jeśli tylko skrzywdzi Terezę. Troska nestora rodu jest zasadna, gdyż jego druga córka wyszła za mąż za życiowego nieudacznika, który nie dorósł do roli męża i ojca, a egzystencję swoich najbliższych zamienił w bezsensowną wegetację. Nowożeńcy są jednak na tyle doświadczeni, by wiedzieć, iż po weselu przychodzi proza życia, która weryfikuje miłosne uniesienia okresu narzeczeństwa.

Z tego powodu uroczystość weselna, chociaż zorganizowana z odpowiednim rozmachem i pompą, ma temperaturę co najwyżej letnią. Jak łatwo się domyślić, potem będzie już tylko zimniej. Za dużo widzieliśmy filmowych wesel i ślubów, by uwierzyć, że tym razem wszystko odbędzie się bez jednego zgrzytu. Już samo podjęcie weselnego tematu sugeruje, że będziemy oglądać festiwal fałszywych uśmiechów, który bardzo szybko przeobrazi się w rodzinną jatkę. Uroczystość ślubno-weselna jest dla filmowców kwintesencją kiczu i sztuczności, za którymi kryje się prawdziwe (czyli przerażające) oblicze rodziny i relacji między jej członkami. Jan Hřebejk podąża dobrze wydeptaną ścieżką, którą przed nim obrali m.in. Robert Altman ze swoim „Dniem weselnym” czy – na naszym podwórku – Krzysztof Zanussi w „Kontrakcie” i Wojciech Smarzowski w „Weselu”.

Dobre samopoczucie weselników psuje nieproszony gość – dawny znajomy pana młodego z czasów szkolnych (Jiří Černý). Swoim zachowaniem wzbudza on zakłopotanie: prowokuje, drażni, odzywa się w najmniej odpowiednim momencie, testując wytrzymałość weselnych gości. Siostra panny młodej od razu rozpoznaje w nim geja, co w połączeniu z niezwykłym zainteresowaniem, jakie bohater okazuje dzieciom, zaczyna budzić niepokój weselników.

Radim jednak wcale nie kwapi się, by wyrzucić intruza. Zwleka do ostatniej chwili, mając nadzieję, że nieproszony gość sam zrozumie, jak bardzo niestosowna jest jego obecność. Gość rozumie to doskonale, ale opuścić wesela nie ma zamiaru. Ma do załatwienia porachunki z panem młodym i najwyraźniej zna kompromitujące fakty z przeszłości Radima, który boi się skandalu. Na oczach gości i zdezorientowanej żony intruz zaczyna się z panem młodym droczyć, wykorzystując strach, jaki w Radimie budzi odsłanianie przeszłości. Zachowanie nieproszonego gościa jest przemyślane i nie ma w nim miejsca na przypadek. To lustrzane odbiciem tego, jak przed laty zachował się dzisiejszy pan młody. Odebrawszy komuś prawo do szczęścia, sam nie zasługuje, by być szczęśliwym. Wina domaga się kary, nawet jeśli od przewinienia upłynęły już prawie dwie dekady. Dla Radima to tylko wstydliwa sprawa dawno wyparta ze świadomości; dla jego szkolnego kolegi to natomiast punkt zwrotny, od którego jego życie przestało mieć sens. Mimo upływu czasu Radim pozostaje dla niego podłym człowiekiem, który zniszczył jego świat, nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji, ba, otrzymując nawet prezent od losu w postaci pięknej żony. Pokrzywdzony czuje, że ma moralne prawo, aby wymierzyć sprawiedliwość i ujawnić prawdziwe oblicze Radima. Dlatego dopnie swego i opowie Terezie o mrocznej przeszłości jej męża.

Świeżo upieczeni małżonkowie będą musieli się uporać z pierwszym poważnym kryzysem. Orszak weselny schodzi na dalszy plan i dramat zawęża się do trzech osób. Tereza, która nagle poznaje szokującą prawdę, musi szybko zdecydować, czy chce z Radimem spędzić resztę życia. Pan młody uświadamia sobie z kolei, że jego wybryk z czasów młodości zrujnował komuś życie; teraz bohater musi zrobić wszystko, by przekonać Terezę, że jest innym człowiekiem. Pozostaje jeszcze ten trzeci, który postanowił zmącić podniosły nastrój weselnego dnia. Akt zemsty czy – jak kto woli – wymierzenia sprawiedliwości niczego nie zmienia w jego egzystencji. Jeśli ktoś na nim skorzystał, to paradoksalnie ci, w których był wymierzony. Dostają oni szansę na autentyczne życie i rozliczenie się z grzechami przeszłości.

Film Hřebejka pozostawia niedosyt. Być może wynika on z tego, że rozrachunek z niechlubną przeszłością Radima mógłby spokojnie obyć się bez ślubno-weselnej przygrywki. Hřebejk lepiej się czuje, operując grupą postaci, a kameralny dramat psychologiczny nie jest jego żywiołem. Odtwórcy głównych ról nie za dobrze czują się w tej konwencji i z pewnym wysiłkiem wygrywają psychologiczne niuanse. Kompletnym nieporozumieniem jest rola Jiříego Černego – jego postać nieustannie irytuje, nawet wtedy, gdy już znamy jej motywacje.

Zniknął gdzieś czeski humor, za który reżyser jest u nas tak lubiany. Zamiast ironicznego i ciepłego spojrzenia na bohaterów, otrzymaliśmy beznamiętny opis rodziny schowanej za fasadą ślubno-weselnych uroczystości. Reżyser bliższy jest w tym momencie tradycji skandynawskich dramatów rodzinnych w rodzaju „Festen” niż swoich własnych opowieści. Właściwie w każdym z poprzednich obrazów Hřebejka rodzina znajdowała się w centrum uwagi reżysera, ale były to portrety odmienne od ukazanego w „Po ślubie”. Spojrzenie twórcy pełne było tam życzliwej ironii dla niedoskonałości ludzkich charakterów; tutaj tego życzliwego spojrzenia zabrakło. Obawiam się, że Hřebejk, oderwany od czeskiej mentalności i humoru, pozostaje tylko zręcznym epigonem swoich skandynawskich kolegów.

Wiele lat temu Andrzej Wajda powiedział, że warto robić takie filmy, których nikt inny za nas nie zrobi. Wolałbym, żeby następny film Jana Hřebejka był dziełem, które mógłby nakręcić tylko Jan Hřebejk. Bo oglądając „Po ślubie”, miałem nieodparte wrażenie, że twórcy pokroju Thomasa Vinterberga i Susanne Bier dużo lepiej poradziliby sobie z tym tematem.
„Po ślubie” („Libánky”). Reżyseria: Jan Hřebejk. Scenariusz: Petr Jarchovsky. Obsada: Anna Geislerová, Stanislav Majer, Jiří Černý i in. Gatunek: dramat. Produkcja: Czechy / Słowacja 2013, 98 min.