ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (258) / 2014

Ewa Wildner,

WITAMY W NOWYM JORKU, KRAINIE SZAMPANEM I BRAKIEM MORALNOŚCI PŁYNĄCEJ

A A A
Abel Ferrara, ojciec bohaterów potępionych, którzy szansę na zbawienie tracą jeszcze przed podjęciem fatalnych decyzji, znów powraca do swojego popisowego tematu. Bohater „Witamy w Nowym Jorku” należy do rodziny straceńców przygarniętej przez reżysera – mógłby być bratem Harveya Keitela, czyli opętanego przez władzę i kokainę „Złego porucznika”, jak również Willema Dafoe, który wygłasza apokaliptyczne przepowiednie w „4:44. Ostatni dzień na Ziemi”. Bohater Gérarda Depardieu to wypadkowa wcześniejszych postaci powołanych do życia przez reżysera, wielu może wydać się jednak najbardziej odpychający, bo ma pierwowzór w rzeczywistości.

Podobnie jak „Wilk z Wall Street”, Devereaux ma wszystko, co mogą kupić pieniądze. Poznajemy go w momencie, kiedy jest u szczytu kariery, a świat francuskiej polityki leży mu u stóp. Jego samego jednak zdaje się to niewiele interesować – chyba że świat ten ubrany jest w szykowną garsonkę bądź równie efektowną „małą czerwoną”. Najlepiej jednak, gdy nie ma na sobie nic i uśmiecha się zachęcająco spod grubo wytuszowanych rzęs. Dobra zabawa, w przeciwieństwie do najnowszego filmu Martina Scorsese, trwa tu jednak tylko chwilę. Wkrótce lody waniliowe spływają z kobiecych krągłości, a zapach szampana ulatnia się z hotelowego pokoju. Duet Ferrara-Depardieu pilnuje, by widzowie nie poczuli nawet cienia sympatii do bohatera. Chwile uniesień i dobrej zabawy, które w wykonaniu Leonardo DiCaprio były niepokojąco przyjemne dla oka i ucha, tutaj portretowane są z perspektywy tak szowinistycznej, że seans sprawia wrażenie odpychającej sesji psychoanalizy, w której zmuszeni jesteśmy uczestniczyć. Dodając do tego zwierzęce powarkiwania i gardłowe prychnięcia, w które Depardieu wyposaża bohatera (nie tylko w trakcie stosunku), widz może mieć trudność z racjonalną diagnozą i zdaniem sobie sprawy, że uzależnienie Deveraux – czy też Dominique’a Strauss-Kahna, na skandalu z którego udziałem oparta jest ta historia – to przede wszystkim poważna choroba.

W 2011 roku francuski polityk został oskarżony o gwałt na pokojówce – sprawa rozeszła się po kościach, bo nie zdołano potwierdzić wiarygodności kobiety. Nie bacząc na werdykt sądu, Ferrara wydaje swój własny wyrok. W filmowym Nowym Jorku nie ma miejsca na dwuznaczność: Deveraux to wcielenie perwersji, które tonie w obezwładniającym nałogu. Krztusząc się własnymi jękami, wciąż wyciąga ręce po więcej, usprawiedliwiając kolejne eskapady próbą zatrzymania uciekającej młodości i ogólnym moralnym upadkiem najwyższych warstw społecznych. Reżyserowi po raz kolejny udało się przyciągnąć uwagę do postaci odpychającej – w pewnym momencie nie wiadomo, które momenty stawiają bohatera w gorszym świetle: czy upokorzenia, jakie serwuje, czy też komentujące wydarzenia idealistyczne tyrady.

Żadnego katharsis nie będzie. Nikt nie zostanie ukarany, nic nie będzie usprawiedliwione, żaden monolog nie sprawi, że widz poczuje choć krztynę współczucia. Nawet odwrócenie ról i upokorzenie mężczyzny w scenie przeszukania na komisariacie, gdzie po raz pierwszy to jemu każe się zdjąć ubranie, nie przynosi widzowi ani ulgi, ani oczyszczenia. Zamiast kropki, Ferrara stawia swój znak rozpoznawczy, prezentując świat do gruntu zepsuty i przesiąknięty fatalizmem, gdzie nic nie ma znaczenia, bo nic się nie zmieni – i jest to rzeczywistość tak udomowiona, że zamiast składać się na wizję pesymistyczną, przekonuje raczej do przyjęcia postawy gorzkiego realizmu. Odrzucając jakąkolwiek przypadkowość, dającą choć cień nadziei, reżyser rezygnuje nawet z podjęcia ewentualnego politycznego kontekstu, który każe zastanowić się nad datą wybuchu skandalu – zaledwie kilka dni wcześniej Strauss-Kahn ogłosił swoją kandydaturę do wyścigu o fotel prezydencki. W filmie nie ma jednak mowy o aspekcie spiskowym, wszelkie spekulacje przesłania ogromne ciało bohatera, które jest dobitnym portretem deformacji jego seksualności. Depardieu dominuje na ekranie również aktorsko, swoim popisowym występem spychając na dalszy plan zarówno odtwórców innych ról, jak i swój dotychczasowy image dobrodusznego Obeliksa.
„Witamy w Nowym Jorku” („Welcome to New York”). Reżyseria: Abel Ferrara. Scenariusz: Abel Ferrara, Christ Zois. Obsada: Gérard Depardieu, Jacqueline Bisset, Marie Moute i in. Gatunek: dramat. Produkcja: Francja 2014, 124 min.