ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 listopada 21 (261) / 2014

Anna Albrecht,

POPRAWINY BĘDĄ LEPSZE (MARTA KAPELIŃSKA: 'POPRAWINY')

A A A
Wiersze z debiutanckiej książki Marty Kapelińskiej tworzą niepokojącą, wręcz katastroficzną wizję świata, w którym niemal każdy ruch prowadzi do śmierci lub stagnacji. Naturalne procesy zapewniające ciągłość istnienia jednostki i gatunku toczą się wyłącznie w asyście cierpienia. Także okupione psychicznym bólem próby realizacji podstawowych potrzeb ostatecznie wiodą do klęski. Utraty i cierpienia nie powstrzymują jednak bohaterów tomu od podejmowania działań zmierzających do nawiązywania relacji – a co za tym idzie – niezliczonych zbliżeń i rozstań. U podstaw tych mechanizmów stoi dojmujące pragnienie więzi i intymności: „niech się znajdzie w nas głód co poprzestawia nam kości / w wieże strzeliste jak kościół krwi / niech wymości się w nas krzepliwa rana snu / jak szansa co się wciąż na nowo pojawia i znika” („Zwrotnica”).

Dynamika relacji międzyludzkich jest zresztą głównym wątkiem większości tekstów zamieszczonych w zbiorze „Poprawiny”. Pojawia się wśród nich łaknienie bliskości, gotowość do obnażenia najwrażliwszych obszarów siebie, poświęcenia własnej odrębności w imię zaufania i zespolenia, ale także gest gwałtownego odcięcia się od partnera i bolesnych doświadczeń. Bliskość jawi się w „Poprawinach” jako ruch wbrew naturalnemu rytmowi życia, jako wtargnięcie w delikatną strukturę emocji i przeżyć partnera. Proces budowania więzi wymaga redefinicji, włączenia elementów brutalności i destrukcji: „oswajać to wdzierać się w siebie / pozwalać szorstkim objawieniom szarpać miękkie zakamarki / wykradać przepustki światła spośród zamroczonych dróg / jakbyśmy nie wracali wciąż tą samą trasą / po okręgu tropiąc własne ślady” („Martwy punkt”). Równocześnie determinacja w dążeniu do emocjonalnego i seksualnego spełnienia przypomina zwierzęcą żądzę („ja jestem pielgrzymujące do ciebie zwierzę / co się żywi padliną modlitwy”), a nienasycenie paradoksalnie utrudnia stworzenie relacji opartej na miłości i poczuciu spełnienia. Skoro wszelkie więzy w każdej chwili mogą zostać zerwane, bohaterom pozostaje chwytać się węzłów – splotu ciał, chwil intensywnej bliskości fizycznej, krótkotrwałej rozkoszy. Akt seksualny w „Poprawinach” wiąże się także z nadzieją na zrozumienie otoczenia, ukojenie lęków egzystencjalnych, z nadzieją, która szybko zostaje unicestwiona: „mogłabym pomyśleć o dusznym brzegu lata i gorzkim smaku / jej ciała pomiędzy twoimi dłońmi szukającymi w nim odpowiedz / ale ciało jest milczeniem pytaniem zastygłym w kształt / o dalekich od oczekiwań konturach” („Zimne kraje”).  W erotykach Kapelińskiej pojawia się refleksja o cielesności, poetka eksploatuje motywy ciała i krwi. Ciało pozbawia ciężaru i materii, podkreśla, że jest ono „chybioną przestrzenią / co się pośród nas rozgrywa” czy „plantacją wydechu, nad którą osadza się kaszel”. Krew natomiast uznaje za nośnik życia, tętniący żywioł odpowiedzialny za nawiązywanie relacji, współistnienie partnerów, warunkujący odczuwanie bólu i rozkoszy. Krwiobieg jest jak rzeka, która płynie między kochankami, jeśli tylko zdolni są przekazywać sobie ciepło i emocje.

Autorka w dość intrygujący sposób posługuje się symboliką religijną. Bez skrupułów spaja sacrum z profanum, rozbija wyrażenia z dyskursu religijnego i umieszcza je w zupełnie odległym od wzniosłości kontekście, powodując zaskoczenie odbiorcy i uzyskując czasem całkiem oryginalne zestawienia (np. „to nie zmienia nas w nic więcej niż pobożne zwierzęta / przełamujące się językiem bydlęta komunijne”;). Kapelińska używa także zwrotów nawiązujących do maksymy memento mori, by podkreślać bezcelowość wszelkich działań w obliczu ostatecznego zobojętnienia i śmierci. Podejmowane przez człowieka starania prowadzą do zapętlenia, bezowocnej pogoni za nieosiągalną wartością, ucieczki pozbawionej szans na uwolnienie: „będziemy szli dopóki nie zrozumiemy / że każda ucieczka jest tylko powrotem / zadeptywanie śladów cudzych jest zadeptywaniem śladów własnych / wdeptywaniem w ziemię pamiątek po sobie”.

Ukojenie, realizację pragnień można osiągnąć jedynie w stanie nieświadomości. Treść snów nakreślona w „Poprawinach” mogłaby stać się pożywką dla psychoanalityków. Wiele spośród przytoczonych przez Kapelińską marzeń sennych funkcjonuje na prawach snów sięgających głębi jaźni, wizjonerskich. Sen w wierszach poetki deformuje rzeczywistość, czasem staje się kuszącą alternatywą realnych wydarzeń, lecz częściej – podobnie jak pozostałe elementy poetyckiego świata „Poprawin” – przynosi ból, daremną nadzieję czy śmierć. Być może właśnie gotowość do wykorzystywania w wierszach wytworów nieświadomości staje się podstawą profetycznych refleksji, katastroficznych wizji czy patetycznych apostrof i apeli, jak w wierszu „Zbiór pusty”: „przyśni ci się wiersz o śliskim psie i szczekającej rybie / zrozumiesz że nadszedł czas na spełnienie obietnicy / sen wyleje się z ciebie jędrnym ciepłym ciałem dobra / ziemia przyjmie żniwo w siebie jak w zimną kołyskę”.

Wizje bezskutecznych starań o miłość, erotycznych uniesień, bólu i śmierci wyłaniają się spośród gęstej metaforyki i skomplikowanych konstrukcji składniowych. Marta Kapelińska chętnie gromadzi w wierszach peryfrazy, oksymorony czy wielokrotne, rozbudowane porównania. Prowadzi interesującą grę słów, sprawnie rozbija utarte związki wyrazowe i wplata je w odległe czy wręcz przeciwstawne kręgi znaczeń i kontekstów kulturowych. Efekt gęstości przekazu poetyckiego potęgują niekiedy zawiłości w sferze językowej – długie, wielokrotnie złożone zdania, inwersje, imiesłowy czy tautologie, takie jak: „ciężki jak tętno, ciążący jak puls” („Martwy punkt”).

Mimo niewątpliwego potencjału niektórych refleksji, propozycji obrazowania i zabiegów językowych, spiętrzenie wyszukanych zabiegów literackich i składniowych przytłacza oraz utrudnia odbiór poetyckiego komunikatu. W „Poprawinach” zdarzają się też fragmenty o wydźwięku nieco pretensjonalnym: „powietrze […] jak […] pocałunek ryby w kształcie twoich ust śliskich jak zamarznięty krąg / wody skąd patrzą na nas znajome twarze topielców / miłosiernych teraz jak ukryta wyspa…”. Motywy snu, ciała i krwi stają się nie tyle przewodnie, co wszechobecne, a ulubione chwyty poetki tracą swoją świeżość, gdy dostrzega się je w kolejnym utworze zbioru. Konstrukcja tomu sprawia natomiast wrażenie nie tyle spójnej, co raczej jednostajnej – „Poprawiny” czyta się jak jeden obszerny i wielowątkowy tekst, dla niepoznaki rozdzielony gdzieniegdzie przypadkowymi śródtytułami. Wbrew katastroficznym wizjom świata, warto wierzyć w twórczy rozwój. Być może kolejne zbiory autorki – poprawiny debiutu – przyniosą wiersze podobnie intrygujące w imaginacji i warstwie leksykalnej, lecz pozbawione mankamentów.
Marta Kapelińska: „Poprawiny”. Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury. Poznań 2014.