NIEZNISZCZALNY PAPCIO CHMIEL I JEGO TYTUS DE ZOO
A
A
A
Opowieści o przygodach Tytusa, Romka i A’Tomka tworzone przez Papcia Chmiela od ponad pół wieku dostarczają rozrywki kolejnym pokoleniom miłośników komiksu. Bez względu na to, czy były wydawane w okresie peerelowskiej cenzury, czy też w warunkach demokratycznie ustanowionej wolności słowa, zawsze cieszyły odbiorców nieskrępowanym poczuciem humoru oraz nieokiełznaną wyobraźnią ich twórcy. Zarówno wtedy, gdy komiksy z Tytusem nie miały de facto żadnej konkurencji, jak i w warunkach twardej walki o czytelnika toczonej z innymi bohaterami (a nawet superbohaterami), Tytus z właściwym sobie poczuciem humoru odnajdywał drogę do serc czytelników.
Wszystko zaczęło się w 22 października 1957 roku, kiedy to na łamach 85. numeru „Świata Młodych” zaczęto publikować komiks pod tytułem „Romek i A’Tomek”. Kilkuodcinkowa fabułka, narysowana przez Henryka Jerzego Chmielewskiego, została opublikowana na fali entuzjazmu wywołanego wystrzeleniem przez Związek Radziecki pierwszego na świecie sztucznego satelity. Redakcja chciała w jakiś sposób odnieść się do tego wydarzenia, jednak trzeba było zachować ostrożność, gdyż komiksowe medium nie cieszyło się przychylnością ówczesnej władzy. Umieszczenie obrazkowej historyjki na pierwszej stronie gazety (która miała kultywować socjalistyczne wartości) było zagrywką pokerową.
Wątpliwości rozwiał dopiero telefon od kierownika Wydziału Prasowego Partii, który po publikacji pierwszego odcinka stwierdził: „Mojemu synowi bardzo się podoba. To nawet pożyteczne. Można kontynuować”. W swojej debiutanckiej przygodzie dwaj przyjaciele, Romek i A’Tomek, w trakcie zwiedzania wystawy astronautyki dostają się do wnętrza jednego z eksponatów – rakiety. Oczywiście przez przypadek uruchamiają maszynę, wyruszając w podróż kosmiczną. Na pokładzie odnajdują doświadczalną małpę – Tytusa. Od tego momentu przez kolejnych dziewięć lat człekokształtny bohater stale gościł na łamach harcerskiej gazety, systematycznie zdobywając popularność. Kwestią czasu było pojawienie się zeszytowych przygód sympatycznego tria, które ostatecznie ukazały się w 1966 roku nakładem Wydawnictwa Harcerskiego.
Było to przedsięwzięcie bardzo ryzykowne zarówno dla autora, jak i pracowników oficyny. Na szczęście znów się udało. Konieczne były rzecz jasna ustępstwa na rzecz cenzury – Papcio Chmiel otrzymał zestaw dokładnych wytycznych, określających, w jaki sposób powinien wyeksponować harcerskie wartości. Dzięki talentowi i pomysłowości artysty wszystkie „przykazania” zostały umiejętnie wplecione w atrakcyjną dla młodego czytelnika fabułę. W ciągu tygodnia rozeszło się trzydzieści tysięcy egzemplarzy komiksu! Podczas pobytu w USA, Chmielewski otrzymał od wydawcy list z informacją o dalszych planach oficyny, obejmujących wznowienie pierwszego tomu oraz kontynuację przygód Tytusa i spółki.
Kolejne księgi z perypetiami tercetu to nieustające pasmo sukcesów, okupione jednak ciężkimi bojami z cenzurą i wydawnictwem. Przez kolejne lata „Tytus, Romek i A’Tomek” urastał do rangi fenomenu, stając się przysłowiową kurą znoszącą złote jajka. Gdyby Papcio Chmiel debiutował współcześnie, jako autor komiksów o uczłowieczanej małpie mógłby stać się celebrytą, o którym czytalibyśmy w serwisach plotkarskich. Ówczesna prasa informowała natomiast o takich oto zdarzeniach: „Rekord powodzenia notowało zwłaszcza stoisko »Horyzontów«, oblężone przez tłumy nastolatków. Dosłownie walczono o siódmą księgę »Tytusa, Romka i A’Tomka«. Musiała interweniować milicja” („Express Wieczorny”, 15.05.1972). Nowe tomy ukazywały się regularnie do roku 1987, kiedy to światło dzienne ujrzała osiemnasta księga przygód Tytusa, w której de Zoo uczłowieczał się przez uplastycznianie. Ku rozpaczy fanów, na kolejną odsłonę przygód bohaterów trzeba było czekać aż pięć lat.
Wraz z przemianą systemu politycznego zmieniły się realia wydawnicze – restrykcje politycznej cenzury zostały zastąpione nie mniej dotkliwymi (jak się okazało) ograniczeniami wolnego rynku. Dla Tytusa i jego przyjaciół oznaczało to zmianę wydawcy (a właściwie wydawców). Począwszy od 1993 roku, premierowe epizody ukazywały się pod szyldami różnych oficyn (Prószyński i S-ka, Wydawnictwo Jaworski, Egmont Polska, Axel Springer Polska). W nowych realiach de Zoo już nie promował harcerskich wartości, ale zawsze umiejętnie radził sobie w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości (m.in. walczył z narkotykami, został graficiarzem, zgłębiał tajemnice Internetu i leczył się z kibicowskiej agresji). Na dodatek ożenił się i wyruszył w podróż poślubną. Proces uczłowieczania bohatera zakończył się pełnym powodzeniem.
Wydana w 2008 roku trzydziesta pierwsza księga zamknęła regularną serię przygód Tytusa, Romka i A’Tomka. Nie znaczy to oczywiście, że Papcio Chmiel przestał tworzyć. Od 2009 roku cyklicznie ukazują się kolejne albumy ukazujące trójkę bohaterów na tle różnych wydarzeń historycznych (takich jak wojna księcia Bolesława III Krzywoustego z Niemcami, bitwa pod Grunwaldem, odsiecz wiedeńska czy powstanie warszawskie). Obecnie niestrudzony autor pracuje nad „Elementarzem”, którego premiera zapowiadana jest na przyszłoroczne Targi Książki w Warszawie. Już teraz można przewidywać, że w majowe dni 2015 roku na Stadionie Narodowym wielopokoleniowe tłumy wielbicieli znów ustawią się w kolejkę po autograf ulubionego artysty, który (miejmy nadzieję) na kilka dni przed swoimi dziewięćdziesiątymi drugimi urodzinami podpisywać będzie kolejne egzemplarze.
Dlaczego „Tytus, Romek i A’Tomek” okazał się wydawniczym fenomenem? Komiks ten rozpoczynał swoją karierę w dość korzystnym (z pewnego punktu widzenia) momencie. Oczywiście, musiał liczyć się z wyrokami cenzury i znosić otwartą niechęć władz wobec imperialistycznego wynalazku, za jaki uznawano opowieści graficzne. Z drugiej strony jednak kilkuletni zakaz publikowania historii obrazkowych tylko zaostrzył apetyt czytelników, z radością przyjmujących perypetie de Zoo drukowane na łamach „Świata Młodych”. Poza tym w latach swojego debiutu (gazetowego i książkowego) „Tytus…” w zasadzie nie miał konkurencji. Czynnikiem decydującym był jednak talent Papcia Chmiela. Poczucie humoru, które emanowało z każdej planszy, zjednywało mu rzeszę wiernych czytelników zarówno w Peerelu, jak i w wolnej Polsce.
Czy dziś rzeczywiście można mówić o pełnym sukcesie? Wbrew pozorom, odpowiedź wcale nie jest jednoznaczna. Henryk Jerzy Chmielewski jest bez wątpienia artystą uznanym i docenianym. Dla fanów komiksu to postać kultowa, ale twórca zyskał także szacunek w oczach ludzi spoza środowiska, o czym świadczy przyznany mu w 2007 roku przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Złoty Medal Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”. Do pełni szczęścia brakuje jednak wyprowadzenia tego „dobra narodowego” poza – stosunkowo wąski – świat miłośników komiksu. Warto zapytać, dlaczego nie doczekaliśmy się jeszcze solidnej animowanej ekranizacji (lub serii filmowych odczytań) dzieł Papcia Chmiela? Bo „Tytusa, Romka i A’Tomka wśród złodziei marzeń” w reżyserii Leszka Gałysza trudno uznać za projekt w pełni udany. Dlaczego rodzimi bohaterowie nie mogą poszczycić się muzeum swojego imienia (jak to poświęcone Tintinowi w Belgii) albo parkiem rozrywki (vide: francuski Park Asteriksa)? Skoro można było dokonać zmasowanej inwazji aquaparków i orlików na polskie miasta, to co stoi na przeszkodzie, aby otworzyć pojedyncze przybytki upamiętniające podopiecznych Chmielewskiego?
Obecność „Tytusa…” w kioskowo-empikowej ofercie to raczej kropla w morzu potrzeb, choć mogłaby ona stanowić element zakrojonej na szerszą skalę akcji promocyjnej, której finał przypadałby na 2016 rok. Wtedy bowiem minie równo pięćdziesiąt lat od wydania pierwszej księgi z przygodami harcerskiego tria. Byłoby świetnie, gdyby ten jubileusz świętowano z równym zapałem i medialnym odzewem jak ten, który stał się udziałem niedawno obchodzonych za oceanem „urodzin” dwóch klasycznych superbohaterów. Porównywanie tak różnych komiksów i kontekstów jest być może dyskusyjne, ale spróbujmy popuścić wodze fantazji. Dlaczego – tak na dobry początek – rok 2016 nie miałby zostać ogłoszony „rokiem Tytusa de Zoo”?
LITERATURA:
H.J. Chmielewski, Tytus zlustrowany. Autobiografia na tle historii komiksu pod tytułem „Tytus, Romek i A’Tomek”, Młodzieżowy Dom Kultury w Opolu, Opole 2006.
http://www.tytusdezoo.republika.pl/xhtml/komiks/tytus/tytus-stopka.html.
http://www.tytusromekiatomek.pl.
Wszystko zaczęło się w 22 października 1957 roku, kiedy to na łamach 85. numeru „Świata Młodych” zaczęto publikować komiks pod tytułem „Romek i A’Tomek”. Kilkuodcinkowa fabułka, narysowana przez Henryka Jerzego Chmielewskiego, została opublikowana na fali entuzjazmu wywołanego wystrzeleniem przez Związek Radziecki pierwszego na świecie sztucznego satelity. Redakcja chciała w jakiś sposób odnieść się do tego wydarzenia, jednak trzeba było zachować ostrożność, gdyż komiksowe medium nie cieszyło się przychylnością ówczesnej władzy. Umieszczenie obrazkowej historyjki na pierwszej stronie gazety (która miała kultywować socjalistyczne wartości) było zagrywką pokerową.
Wątpliwości rozwiał dopiero telefon od kierownika Wydziału Prasowego Partii, który po publikacji pierwszego odcinka stwierdził: „Mojemu synowi bardzo się podoba. To nawet pożyteczne. Można kontynuować”. W swojej debiutanckiej przygodzie dwaj przyjaciele, Romek i A’Tomek, w trakcie zwiedzania wystawy astronautyki dostają się do wnętrza jednego z eksponatów – rakiety. Oczywiście przez przypadek uruchamiają maszynę, wyruszając w podróż kosmiczną. Na pokładzie odnajdują doświadczalną małpę – Tytusa. Od tego momentu przez kolejnych dziewięć lat człekokształtny bohater stale gościł na łamach harcerskiej gazety, systematycznie zdobywając popularność. Kwestią czasu było pojawienie się zeszytowych przygód sympatycznego tria, które ostatecznie ukazały się w 1966 roku nakładem Wydawnictwa Harcerskiego.
Było to przedsięwzięcie bardzo ryzykowne zarówno dla autora, jak i pracowników oficyny. Na szczęście znów się udało. Konieczne były rzecz jasna ustępstwa na rzecz cenzury – Papcio Chmiel otrzymał zestaw dokładnych wytycznych, określających, w jaki sposób powinien wyeksponować harcerskie wartości. Dzięki talentowi i pomysłowości artysty wszystkie „przykazania” zostały umiejętnie wplecione w atrakcyjną dla młodego czytelnika fabułę. W ciągu tygodnia rozeszło się trzydzieści tysięcy egzemplarzy komiksu! Podczas pobytu w USA, Chmielewski otrzymał od wydawcy list z informacją o dalszych planach oficyny, obejmujących wznowienie pierwszego tomu oraz kontynuację przygód Tytusa i spółki.
Kolejne księgi z perypetiami tercetu to nieustające pasmo sukcesów, okupione jednak ciężkimi bojami z cenzurą i wydawnictwem. Przez kolejne lata „Tytus, Romek i A’Tomek” urastał do rangi fenomenu, stając się przysłowiową kurą znoszącą złote jajka. Gdyby Papcio Chmiel debiutował współcześnie, jako autor komiksów o uczłowieczanej małpie mógłby stać się celebrytą, o którym czytalibyśmy w serwisach plotkarskich. Ówczesna prasa informowała natomiast o takich oto zdarzeniach: „Rekord powodzenia notowało zwłaszcza stoisko »Horyzontów«, oblężone przez tłumy nastolatków. Dosłownie walczono o siódmą księgę »Tytusa, Romka i A’Tomka«. Musiała interweniować milicja” („Express Wieczorny”, 15.05.1972). Nowe tomy ukazywały się regularnie do roku 1987, kiedy to światło dzienne ujrzała osiemnasta księga przygód Tytusa, w której de Zoo uczłowieczał się przez uplastycznianie. Ku rozpaczy fanów, na kolejną odsłonę przygód bohaterów trzeba było czekać aż pięć lat.
Wraz z przemianą systemu politycznego zmieniły się realia wydawnicze – restrykcje politycznej cenzury zostały zastąpione nie mniej dotkliwymi (jak się okazało) ograniczeniami wolnego rynku. Dla Tytusa i jego przyjaciół oznaczało to zmianę wydawcy (a właściwie wydawców). Począwszy od 1993 roku, premierowe epizody ukazywały się pod szyldami różnych oficyn (Prószyński i S-ka, Wydawnictwo Jaworski, Egmont Polska, Axel Springer Polska). W nowych realiach de Zoo już nie promował harcerskich wartości, ale zawsze umiejętnie radził sobie w dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości (m.in. walczył z narkotykami, został graficiarzem, zgłębiał tajemnice Internetu i leczył się z kibicowskiej agresji). Na dodatek ożenił się i wyruszył w podróż poślubną. Proces uczłowieczania bohatera zakończył się pełnym powodzeniem.
Wydana w 2008 roku trzydziesta pierwsza księga zamknęła regularną serię przygód Tytusa, Romka i A’Tomka. Nie znaczy to oczywiście, że Papcio Chmiel przestał tworzyć. Od 2009 roku cyklicznie ukazują się kolejne albumy ukazujące trójkę bohaterów na tle różnych wydarzeń historycznych (takich jak wojna księcia Bolesława III Krzywoustego z Niemcami, bitwa pod Grunwaldem, odsiecz wiedeńska czy powstanie warszawskie). Obecnie niestrudzony autor pracuje nad „Elementarzem”, którego premiera zapowiadana jest na przyszłoroczne Targi Książki w Warszawie. Już teraz można przewidywać, że w majowe dni 2015 roku na Stadionie Narodowym wielopokoleniowe tłumy wielbicieli znów ustawią się w kolejkę po autograf ulubionego artysty, który (miejmy nadzieję) na kilka dni przed swoimi dziewięćdziesiątymi drugimi urodzinami podpisywać będzie kolejne egzemplarze.
Dlaczego „Tytus, Romek i A’Tomek” okazał się wydawniczym fenomenem? Komiks ten rozpoczynał swoją karierę w dość korzystnym (z pewnego punktu widzenia) momencie. Oczywiście, musiał liczyć się z wyrokami cenzury i znosić otwartą niechęć władz wobec imperialistycznego wynalazku, za jaki uznawano opowieści graficzne. Z drugiej strony jednak kilkuletni zakaz publikowania historii obrazkowych tylko zaostrzył apetyt czytelników, z radością przyjmujących perypetie de Zoo drukowane na łamach „Świata Młodych”. Poza tym w latach swojego debiutu (gazetowego i książkowego) „Tytus…” w zasadzie nie miał konkurencji. Czynnikiem decydującym był jednak talent Papcia Chmiela. Poczucie humoru, które emanowało z każdej planszy, zjednywało mu rzeszę wiernych czytelników zarówno w Peerelu, jak i w wolnej Polsce.
Czy dziś rzeczywiście można mówić o pełnym sukcesie? Wbrew pozorom, odpowiedź wcale nie jest jednoznaczna. Henryk Jerzy Chmielewski jest bez wątpienia artystą uznanym i docenianym. Dla fanów komiksu to postać kultowa, ale twórca zyskał także szacunek w oczach ludzi spoza środowiska, o czym świadczy przyznany mu w 2007 roku przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Złoty Medal Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”. Do pełni szczęścia brakuje jednak wyprowadzenia tego „dobra narodowego” poza – stosunkowo wąski – świat miłośników komiksu. Warto zapytać, dlaczego nie doczekaliśmy się jeszcze solidnej animowanej ekranizacji (lub serii filmowych odczytań) dzieł Papcia Chmiela? Bo „Tytusa, Romka i A’Tomka wśród złodziei marzeń” w reżyserii Leszka Gałysza trudno uznać za projekt w pełni udany. Dlaczego rodzimi bohaterowie nie mogą poszczycić się muzeum swojego imienia (jak to poświęcone Tintinowi w Belgii) albo parkiem rozrywki (vide: francuski Park Asteriksa)? Skoro można było dokonać zmasowanej inwazji aquaparków i orlików na polskie miasta, to co stoi na przeszkodzie, aby otworzyć pojedyncze przybytki upamiętniające podopiecznych Chmielewskiego?
Obecność „Tytusa…” w kioskowo-empikowej ofercie to raczej kropla w morzu potrzeb, choć mogłaby ona stanowić element zakrojonej na szerszą skalę akcji promocyjnej, której finał przypadałby na 2016 rok. Wtedy bowiem minie równo pięćdziesiąt lat od wydania pierwszej księgi z przygodami harcerskiego tria. Byłoby świetnie, gdyby ten jubileusz świętowano z równym zapałem i medialnym odzewem jak ten, który stał się udziałem niedawno obchodzonych za oceanem „urodzin” dwóch klasycznych superbohaterów. Porównywanie tak różnych komiksów i kontekstów jest być może dyskusyjne, ale spróbujmy popuścić wodze fantazji. Dlaczego – tak na dobry początek – rok 2016 nie miałby zostać ogłoszony „rokiem Tytusa de Zoo”?
LITERATURA:
H.J. Chmielewski, Tytus zlustrowany. Autobiografia na tle historii komiksu pod tytułem „Tytus, Romek i A’Tomek”, Młodzieżowy Dom Kultury w Opolu, Opole 2006.
http://www.tytusdezoo.republika.pl/xhtml/komiks/tytus/tytus-stopka.html.
http://www.tytusromekiatomek.pl.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |