ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (263) / 2014

Dariusz Szymanowski,

CO KAŻDY CHŁOPIEC PRZECZYTAĆ POWINIEN (MAURICE SENDAK: 'TAM, GDZIE ŻYJĄ DZIKIE STWORY')

A A A
Była to jedna z tych książek, o których nie sposób mówić inaczej jak tylko w kategoriach olśnienia. I choć trafiła w moje recę o jakieś dwadzieścia pięć lat później niż powinna była, to i tak uważać ją będę za jedną z najważniejszych lektur, z jakimi przyszło mi przebywać sam na sam. Książka Maurice’a Sendaka „Tam, gdzie żyją dzikie stwory” – bo o niej tu będzie mowa – została opublikowana w naszym kraju dopiero w tym roku (data jej pierwszego wydania to 1963). Już nie po raz pierwszy po prawdziwą perełkę literatury dla dzieci, sięgnęło wydawnictwo Dwie Siostry, którego rola na polskim rynku wydawniczym jest nieprzeceniona.

Książka, wspaniale zaprojektowana przez samego autora, zachęca do włączenia się do szalonej podróży Maxa – małego, psotnego chłopca. Trzymając ją w rękach, należy pamiętać, że historia opowiedziana przez Sendaka ma już ponad pięćdziesiąt lat, a w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku inaczej wydawano książki dla dzieci. Wówczas panowała teoria podrzędnej roli ilustracji względem tekstu. Obraz miał jedynie „wyjaśniać” czytaną historię. Maurice Sendak miał jednak inne zdanie na ten temat, zależało mu na tym, aby poprzez swoje ilustracje dodawać tajemnicy, inspirować do podążania za wyobraźnią. Wielkie przestrzenie białych kart zachęcają do snucia swoich własnych opowieści, dopowiadania i mnożenia „dzikich harców”. Między innymi dlatego tak mało słów w książce Sendaka. Tu główną rolę pełnią obrazy, z biegiem historii rozrastające się na powierzchni kartek, rosnące wraz z wyobrażeniem chłopca, którego pusty z początku pokój powoli zmienia się w gęsty las.

„Tam, gdzie żyją dzikie stwory” to książka niezwykła także dlatego, że dotyka emocji, które zwykle pomijane są w literaturze dla najmłodszych, takich jak gniew i złość. Oto mały Max w przebraniu wilka, „wyczyniając jedną psotę za drugą”, zezłościł w końcu mamę, która wysyła go do łóżka bez kolacji. Złość, która jest przecież jedną z emocji towarzyszących człowiekowi bez względu na wiek, popycha Maxa w świat fantazji. Chyba każde dziecko (a niekiedy – jestem przekonany – i dorośli) w sytuacjach stresowych pozostawiają problemy i przenoszą się w wyimaginowany świat, w których to oni są królami, decydują o wszystkim i to od nich samych zależy wszystko, co się wydarza. Sendak dał małemu chłopcu prawo do gniewu i wściekłości, narysował ją, a przez to oswoił. Kraina dzikich stworów, do której udaje się Max, jest niczym innym, jak miejscem, w którym on sam może oswoić swoją złość, strach i gniew. Olbrzymie stwory o złowieszczych zębach dają się ujarzmić, a Max nie tylko się ich nie boi, ale panuje nad nimi. Ale nawet w dalekiej krainie, gdzie dozwolone są wszystkie harce i dzikusowanie, Max pojmuje w końcu, że bardzo trudno jest być za kogoś odpowiedzialnym, tak jak on, jako król, był odpowiedzialny za podwładne mu stwory. Nagle poczuł się samotny, zatęsknił za mamą, która kocha go ponad wszystko. Co wydarzyło się dalej? Nie będę zdradzał, zachęcę tylko do zerknięcia do książki.

„Nie będę okłamywał dzieci i utrzymywał ich w błogiej świadomości, że świat jest oazą niewinności”, mówił Maurice Sendak. Może to kwestia jego osobistych przeżyć, był przecież dzieckiem ocalałych z Holokaustu polskich Żydów, którzy wyemigrowali do Ameryki po zakończeniu II Wojny Światowej. Ucieczką od tych traumatycznych doświadczeń stały się dla niego książki i filmy. Po zetknięciu się z „Fantazją” Disneya, Maurice Sendak zdecydował, że zostanie ilustratorem. Pierwsza jego książka ukazała się w 1956 roku, a siedem lat później powstało jego najbardziej znane dzieło: „Gdzie mieszkają dzikie stwory” (org. „Where The Wild Things Are”), która sprzedała się do dziś w prawie 20 milionach egzemplarzy. On sam, tak jak stworzony przez niego Max, uciekał w krainę fantazji, gdzie pewnie panował nad światem swoich, niełatwych niekiedy emocji, aby co jakiś czas móc powrócić z kolejną historią, którą podpowiedziała mu wyobraźnia.

„Dzikie stwory…” to pozycja obowiązkowa dla małych i tych już całkiem dorosłych chłopców. Mój, nieumiejący jeszcze mówić syn, reaguje na ilustracje Sendaka z takim samym zachwytem co ja, a to przecież rekomendacja niepotrzebująca żadnych słów.
Maurice Sendak: „Tam, gdzie żyją dzikie stwory”. Przeł. Jadwiga Jędryas. Wydawnictwo Dwie Siostry. Warszawa 2014.