
ZANUSSI. ĆWICZENIA Z LOGIKI FILMOWEJ (OBCE CIAŁO)
A
A
A
W niezwykle ciekawych przemyśleniach na temat polskiego społeczeństwa („Prześniona rewolucja”, 2014) Andrzej Leder stawia między innymi bardzo poważną tezę o kapitulacji polskiej (choć problem wydaje się powszechny) lewicy. Kapitulacja ta polegać ma w głównej mierze na porzuceniu problemów pracowniczych na rzecz bardziej abstrakcyjnych kwestii obywatelskich, dotyczących co prawda rozmaitych wykluczeń, zachodzących jednak w obrębie ustabilizowanych ekonomicznie warstw społeczeństwa. Zgodnie z tą tezą, pracownicy zostali opuszczeni nie tylko w sferze bezpośrednich działań, ale także w sferze dyskursu i aparatu pojęć, którymi posługuje się zarówno polityczna, jak i ideologiczna lewica. O tym, jak daleko posunięta jest ta intelektualna kapitulacja, dobitnie świadczy reakcja krytyki na ostatni film Krzysztofa Zanussiego, „Obce ciało”.
Pomijając większość prasowych recenzji, których autorzy nieraz bez ogródek przyznawali, że filmu nie widzieli bądź opierają się jedynie na słowach reżysera, chyba niepotrzebnie uprzedzającego potencjalne ataki, można zauważyć, że nawet krytycy wysuwający zazwyczaj wartościowe sądy najwyraźniej popadli w intelektualną schizofrenię. Oto bowiem recenzenci w przeważającej mierze utożsamiający się z lewicowymi pozycjami przepuścili frontalny atak na film, który w gruncie rzeczy podaje w wątpliwość tezy, z jakimi sami walczą. Sprzeczność deklarowanych poglądów oburzonych filmem krytyków z tym, co autorzy ci zaprezentowali w swoich recenzjach, podsumować można w trzech najważniejszych obszarach.
Korporacjonizm
Krytykom Zanussiego umknął najważniejszy aspekt filmu: radykalny sprzeciw wobec korporacyjnej mentalności, realiów współczesnego rynku pracy oraz pozycji pracownika rozpoczynającego zawodową karierę. Clue filmu dotyczy bowiem stosunków, jakie panują w międzynarodowej kompanii zajmującej się produkcją energii elektrycznej. Główny bohater pada ofiarą okrutnej intrygi nie ze względu na swoje przekonania, ale dlatego, że nic nie znaczy jako człowiek, znajdując się na samym dnie firmowej hierarchii. Wyznawane przez niego ideały służą bardziej uwypukleniu wynaturzeń polskiej wersji yuppies niż apoteozie konkretnego systemu wartości.
Lewicowa krytyka atakująca antykorporacyjny film? Czyżby zatem recenzenci całkiem porzucili pracownika? W dużej mierze pewnie tak, gdyż często identyfikowanie się z jego problemami to jedynie atrakcyjna poza niemająca intelektualnego zakotwiczenia. W pozostałych przypadkach prawda może być dużo smutniejsza. Zanussi niezwykle mocno krytykuje bowiem współczesne oblicze polskiej (i nie tylko) gospodarki rynkowej i zachodzących w jej ramach zjawisk, stawiając jednak diagnozę, która wydaje się nie do przyjęcia przez politycznie zorientowanych krytyków. Reżyser mówi wszak, że źródłem kryzysu nie jest system sam w sobie, ale mentalność pozbawiona wszelkiej moralności, nastawiona jedynie na zysk. Człowiek przestaje się liczyć jako wartość moralna; liczy się jego produktywność. Nie jest to jednak efekt gospodarki rynkowej jako systemu wymiany handlowej czy kapitalizmu jako zachodzącego w jej obrębie zjawiska akumulacji kapitału niezbędnego do dalszych inwestycji, lecz wynik pozbawienia tych systemów uniwersalnych wartości etycznych, o które upomina się twórca. Prawdopodobnie fakt ten stał się przyczyną absolutnego przemilczenia tego wątku przez lewicową krytykę, trudno bowiem uwierzyć, by recenzenci przeoczyli główny temat filmu bądź nie zrozumieli tak oczywistego przesłania.
Feminizm
Kolejnym słowem wytrychem pojawiającym się w licznych recenzjach okazał się feminizm. Sam reżyser niepotrzebnie sprowokował ten wątek, obarczając winą za swoje problemy w finansowaniu tej realizacji środowiska feministyczne. Wypowiedź ta była być może niefortunna, jednak jeszcze bardziej niefortunna wydaje się reakcja, którą wywołała.
Oto bowiem dwie bohaterki filmu, szefowa korporacji Kris (Agnieszka Grochowska) oraz jej najbliższa współpracownica Mira (Weronika Rosati) stają się ikonami ruchu feministycznego. Jeśli krytycy szczerze wyznają tego typu poglądy, to śmiało można ogłosić śmierć wszelkiego feminizmu. Obie panie bowiem, owszem, całkowicie zrezygnowały ze swojej osobowości, ale nie dla ideałów feminizmu, lecz dla bezideowej korporacji. Działaniami Kris nie kieruje chęć wyzwolenia się z jakichkolwiek realnych bądź wyimaginowanych więzów społecznych, ale pełne oddanie firmie. O tym, jak mało bohaterka ma wspólnego z niezależnością, świadczy scena, w której Kris dowiaduje się, że jej awans został zablokowany. Postać ta nie identyfikuje się nawet jako kobieta, lecz jako pracownik międzynarodowego koncernu. Feministka, której marzeniem jest uległość wobec firmy, utożsamiająca samorozwój z bezmyślnym zdobywaniem kolejnych szczebli korporacyjnego awansu…?
To śmieszne, że wymarzeni bohaterowie polskiej lewicowej krytyki filmowej wydają się najbliżsi postaciom z powieści „Atlas zbuntowany” Ayn Rand.
Duchowość
Ostatnim obszarem (chociaż analizie zjawiska, które ujawniło się po premierze „Ciała obcego”, można by poświęcić obszerną monografię) wartym komentarza jest kwestia duchowości przedstawionej w filmie. Zdaniem krytyków postaci z tego dzieła to płaskie charaktery, które jednoznacznie reprezentują siły dobra i zła. Być może błąd ten wynika z percepcji mocno wypaczonej przez współczesne telewizyjne (i niektóre kinowe) realizacje, a subtelności dzieła Zanussiego nie zostały po prostu dostrzeżone. Niemniej jednak, naprawdę trudno uznać postawę głównego bohatera (jak i jego ukochanej) za bezkrytyczną i bezmyślną religijność. Oboje wielokrotnie przeżywają rozterki, kryzysy, wątpliwości, chwile nieufności we własne przekonania i sądy – czyli coś, co polskiej lewicowej krytyce filmowej jest bliżej nieznane.
Także wizja czarno-białego świata to wymysł recenzentów. W filmie istnieje bowiem więcej odcieni. Wątek matki Kris, stalinowskiej prokuratorki, jest być może nieco nachalny w swojej wymowie (zgoda, że tu Zanussi zdaje się niepotrzebnie sugerować, iż to wychowanie w domu pozbawionym wartości ukształtowało patologiczną osobowość bohaterki). Z drugiej strony jest on jednak zrównoważony groteskową postacią dziennikarza lustratora, którego mentalność niczym nie różni się od postawy komunistycznej działaczki.
Samotny rycerz?
Zanussi zdaje się mówić, że nie ma prostych prawd o naszej rzeczywistości, historii i tożsamości, ale sztuka powinna do nich dążyć, bo tylko w ogniu debaty można wykuć pewne idee i wartości. Debaty nie da się natomiast toczyć za pomocą miałkich i rozmytych ideologicznie dzieł, podobnie jak nie da się walczyć za pomocą trzcin. I stanął oto Zanussi na polu bitwy ze swoimi przekonaniami w lśniącej zbroi, lecz do konfrontacji nie doszło. Jego lewicowi oponenci uciekli bowiem w popłochu w bełkotliwy dyskurs, porzucając na placu boju strzępy swoich recenzji.
Pomijając większość prasowych recenzji, których autorzy nieraz bez ogródek przyznawali, że filmu nie widzieli bądź opierają się jedynie na słowach reżysera, chyba niepotrzebnie uprzedzającego potencjalne ataki, można zauważyć, że nawet krytycy wysuwający zazwyczaj wartościowe sądy najwyraźniej popadli w intelektualną schizofrenię. Oto bowiem recenzenci w przeważającej mierze utożsamiający się z lewicowymi pozycjami przepuścili frontalny atak na film, który w gruncie rzeczy podaje w wątpliwość tezy, z jakimi sami walczą. Sprzeczność deklarowanych poglądów oburzonych filmem krytyków z tym, co autorzy ci zaprezentowali w swoich recenzjach, podsumować można w trzech najważniejszych obszarach.
Korporacjonizm
Krytykom Zanussiego umknął najważniejszy aspekt filmu: radykalny sprzeciw wobec korporacyjnej mentalności, realiów współczesnego rynku pracy oraz pozycji pracownika rozpoczynającego zawodową karierę. Clue filmu dotyczy bowiem stosunków, jakie panują w międzynarodowej kompanii zajmującej się produkcją energii elektrycznej. Główny bohater pada ofiarą okrutnej intrygi nie ze względu na swoje przekonania, ale dlatego, że nic nie znaczy jako człowiek, znajdując się na samym dnie firmowej hierarchii. Wyznawane przez niego ideały służą bardziej uwypukleniu wynaturzeń polskiej wersji yuppies niż apoteozie konkretnego systemu wartości.
Lewicowa krytyka atakująca antykorporacyjny film? Czyżby zatem recenzenci całkiem porzucili pracownika? W dużej mierze pewnie tak, gdyż często identyfikowanie się z jego problemami to jedynie atrakcyjna poza niemająca intelektualnego zakotwiczenia. W pozostałych przypadkach prawda może być dużo smutniejsza. Zanussi niezwykle mocno krytykuje bowiem współczesne oblicze polskiej (i nie tylko) gospodarki rynkowej i zachodzących w jej ramach zjawisk, stawiając jednak diagnozę, która wydaje się nie do przyjęcia przez politycznie zorientowanych krytyków. Reżyser mówi wszak, że źródłem kryzysu nie jest system sam w sobie, ale mentalność pozbawiona wszelkiej moralności, nastawiona jedynie na zysk. Człowiek przestaje się liczyć jako wartość moralna; liczy się jego produktywność. Nie jest to jednak efekt gospodarki rynkowej jako systemu wymiany handlowej czy kapitalizmu jako zachodzącego w jej obrębie zjawiska akumulacji kapitału niezbędnego do dalszych inwestycji, lecz wynik pozbawienia tych systemów uniwersalnych wartości etycznych, o które upomina się twórca. Prawdopodobnie fakt ten stał się przyczyną absolutnego przemilczenia tego wątku przez lewicową krytykę, trudno bowiem uwierzyć, by recenzenci przeoczyli główny temat filmu bądź nie zrozumieli tak oczywistego przesłania.
Feminizm
Kolejnym słowem wytrychem pojawiającym się w licznych recenzjach okazał się feminizm. Sam reżyser niepotrzebnie sprowokował ten wątek, obarczając winą za swoje problemy w finansowaniu tej realizacji środowiska feministyczne. Wypowiedź ta była być może niefortunna, jednak jeszcze bardziej niefortunna wydaje się reakcja, którą wywołała.
Oto bowiem dwie bohaterki filmu, szefowa korporacji Kris (Agnieszka Grochowska) oraz jej najbliższa współpracownica Mira (Weronika Rosati) stają się ikonami ruchu feministycznego. Jeśli krytycy szczerze wyznają tego typu poglądy, to śmiało można ogłosić śmierć wszelkiego feminizmu. Obie panie bowiem, owszem, całkowicie zrezygnowały ze swojej osobowości, ale nie dla ideałów feminizmu, lecz dla bezideowej korporacji. Działaniami Kris nie kieruje chęć wyzwolenia się z jakichkolwiek realnych bądź wyimaginowanych więzów społecznych, ale pełne oddanie firmie. O tym, jak mało bohaterka ma wspólnego z niezależnością, świadczy scena, w której Kris dowiaduje się, że jej awans został zablokowany. Postać ta nie identyfikuje się nawet jako kobieta, lecz jako pracownik międzynarodowego koncernu. Feministka, której marzeniem jest uległość wobec firmy, utożsamiająca samorozwój z bezmyślnym zdobywaniem kolejnych szczebli korporacyjnego awansu…?
To śmieszne, że wymarzeni bohaterowie polskiej lewicowej krytyki filmowej wydają się najbliżsi postaciom z powieści „Atlas zbuntowany” Ayn Rand.
Duchowość
Ostatnim obszarem (chociaż analizie zjawiska, które ujawniło się po premierze „Ciała obcego”, można by poświęcić obszerną monografię) wartym komentarza jest kwestia duchowości przedstawionej w filmie. Zdaniem krytyków postaci z tego dzieła to płaskie charaktery, które jednoznacznie reprezentują siły dobra i zła. Być może błąd ten wynika z percepcji mocno wypaczonej przez współczesne telewizyjne (i niektóre kinowe) realizacje, a subtelności dzieła Zanussiego nie zostały po prostu dostrzeżone. Niemniej jednak, naprawdę trudno uznać postawę głównego bohatera (jak i jego ukochanej) za bezkrytyczną i bezmyślną religijność. Oboje wielokrotnie przeżywają rozterki, kryzysy, wątpliwości, chwile nieufności we własne przekonania i sądy – czyli coś, co polskiej lewicowej krytyce filmowej jest bliżej nieznane.
Także wizja czarno-białego świata to wymysł recenzentów. W filmie istnieje bowiem więcej odcieni. Wątek matki Kris, stalinowskiej prokuratorki, jest być może nieco nachalny w swojej wymowie (zgoda, że tu Zanussi zdaje się niepotrzebnie sugerować, iż to wychowanie w domu pozbawionym wartości ukształtowało patologiczną osobowość bohaterki). Z drugiej strony jest on jednak zrównoważony groteskową postacią dziennikarza lustratora, którego mentalność niczym nie różni się od postawy komunistycznej działaczki.
Samotny rycerz?
Zanussi zdaje się mówić, że nie ma prostych prawd o naszej rzeczywistości, historii i tożsamości, ale sztuka powinna do nich dążyć, bo tylko w ogniu debaty można wykuć pewne idee i wartości. Debaty nie da się natomiast toczyć za pomocą miałkich i rozmytych ideologicznie dzieł, podobnie jak nie da się walczyć za pomocą trzcin. I stanął oto Zanussi na polu bitwy ze swoimi przekonaniami w lśniącej zbroi, lecz do konfrontacji nie doszło. Jego lewicowi oponenci uciekli bowiem w popłochu w bełkotliwy dyskurs, porzucając na placu boju strzępy swoich recenzji.
„Obce ciało”. Scenariusz i reżyseria: Krzysztof Zanussi. Obsada: Riccardo Leonelli, Agnieszka Grochowska, Agata Buzek, Weronika Rosati i in. Gatunek: dramat. Produkcja: Polska / Rosja / Włochy 2014, 117 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |