Kamila Pawluś, Caitriona O'Reilly,
WYSPA
A
A
A
1. Lustro
Rozpoznałam ją w twoich oczach,
ten szczególny sposób trzymania się na dystans,
gdy jest się świadomym, że obudzić to skaleczyć.
Z brzegu własnej wyspy oglądałam
ją we fragmentach twojej twarzy,
jakby roztrzaskała lustro
i pozostawiła jego odłamki, by lśniły.
Po dziecięcemu kusi mnie jasność
delikatnie żyłkowane morze,
i kreski światła z nieba,
i ty, którą widzę, ale nie mogę dosięgnąć
niedotykalna jak fosforyzująca poświata na wodzie,
zimna jak świt z naszego wspólnego czuwania.
2. Głód
Dalej niż jakikolwiek rzut liną,
głowa pełna śmiechu wydrzyków,
stanęłam naprzeciw rozchybotanego brzegu.
Zostawiłaś mnie wątłą ze szlachetnym głodem,
żywiąc mnie wyrzeczenia kruchym chlebem.
Moje największe pragnienie to –
złoto-oliwkowe ściganie twojego spojrzenia,
odczucie nagości i przezroczystych sążni.
Kryształowy pająk ukryty w twoim oku
rzucił jeden przeźroczysty sznur,
wisiał między nami drżącą chwilą,
potem skurczył się do uprzędzionych woali.
To przeszyło mnie tak jak światło przeszywa
tunel w grobowej jamie:
żeby tylko rozróżnić ciemność.
3. Wiatyk
Roztargnienie
nakłada się razem z ubraniem,
wszystkie dyskretne kłamstwa.
Pozbywamy się szczegółów:
twojego języka szorującego moje usta,
naszych głosów, naszych rąk, naszych jaźni.
Wciąż krąży w moich żyłach –
widok ze wzgórza
który dla ciebie był zwyczajny
plaże połyskujące ptakami z północy
ich szkieletami i czaszkami
najbielszymi wyrzutkami fal.
To chleb dla głodnego akwenu.
Wyspa jest głową kwiatu,
a kołysanie morza jego łodygą.
Przełożyła Kamila Pawluś
Rozpoznałam ją w twoich oczach,
ten szczególny sposób trzymania się na dystans,
gdy jest się świadomym, że obudzić to skaleczyć.
Z brzegu własnej wyspy oglądałam
ją we fragmentach twojej twarzy,
jakby roztrzaskała lustro
i pozostawiła jego odłamki, by lśniły.
Po dziecięcemu kusi mnie jasność
delikatnie żyłkowane morze,
i kreski światła z nieba,
i ty, którą widzę, ale nie mogę dosięgnąć
niedotykalna jak fosforyzująca poświata na wodzie,
zimna jak świt z naszego wspólnego czuwania.
2. Głód
Dalej niż jakikolwiek rzut liną,
głowa pełna śmiechu wydrzyków,
stanęłam naprzeciw rozchybotanego brzegu.
Zostawiłaś mnie wątłą ze szlachetnym głodem,
żywiąc mnie wyrzeczenia kruchym chlebem.
Moje największe pragnienie to –
złoto-oliwkowe ściganie twojego spojrzenia,
odczucie nagości i przezroczystych sążni.
Kryształowy pająk ukryty w twoim oku
rzucił jeden przeźroczysty sznur,
wisiał między nami drżącą chwilą,
potem skurczył się do uprzędzionych woali.
To przeszyło mnie tak jak światło przeszywa
tunel w grobowej jamie:
żeby tylko rozróżnić ciemność.
3. Wiatyk
Roztargnienie
nakłada się razem z ubraniem,
wszystkie dyskretne kłamstwa.
Pozbywamy się szczegółów:
twojego języka szorującego moje usta,
naszych głosów, naszych rąk, naszych jaźni.
Wciąż krąży w moich żyłach –
widok ze wzgórza
który dla ciebie był zwyczajny
plaże połyskujące ptakami z północy
ich szkieletami i czaszkami
najbielszymi wyrzutkami fal.
To chleb dla głodnego akwenu.
Wyspa jest głową kwiatu,
a kołysanie morza jego łodygą.
Przełożyła Kamila Pawluś
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |