ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (71) / 2006

Magdalena Kędzierska,

OPOWIEŚĆ O KOBIECIE

A A A
Na scenie panuje półmrok. Sześciu mężczyzn wychodzi w dwóch rzędach naprzeciw siebie; są jak zahipnotyzowani, sztywni, z nadmiernie wyprostowanymi sylwetkami. Wykonują różne gesty: chwytają za wiszący materiał, zrywają go. Wyciągają z kulis wstęgi białego płótna. Rozpoczynają nową historię. Łapiąc wstęgi w różnych miejscach i przeplatając je ze sobą, tworzą układy figur geometrycznych. I nagle pojawia się ona – wlatuje na scenę na skrzydłach, swą smukłością burzy matematyczną precyzję wielokątów. Mężczyźni przystępują do niej, tworząc orszak. Oni – przejęci i niepewni każdego gestu, a ona – daleka, nieobecna, „tańczy”, przelatując z jednego końca sceny na drugi. Po odpięciu skrzydeł zostaje na scenie sama, buduje przed nami obraz lekkości i zwiewności, choć nie ma ani płynności ruchów, ani umiejętności wykonywania figur baletowych. Obserwujemy zmagania aktorki z rytmem i ciałem, które staje się bardzo obecne. Harmonia muzyki, ciała i duszy tancerza, znamienna dla baletu, ulega rozszczepieniu. Czynniki te funkcjonują osobno, ale pozostają ze sobą w zgodzie (nie tworzą karykatury). Drobne, miejscami chwiejne kroczki postaci, nieśmiałe podskoki i sztywno układane dłonie, paradoksalnie uwydatniają przekazywany komunikat, dają wrażenie pięknego tańca, wykonywanego z ogromnym wysiłkiem. Tańca, który rodzi się na drodze między deskami sceny a wyobraźnią odbiorcy. W ten sposób nawiązany zostaje dialog widowni z członkami grupy WTZ „Teatroterapia”, w całości składającej się z osób niepełnosprawnych umysłowo. Teatr wprowadza widza na wyższy poziom komunikacji, dlatego odbiór prezentowanej pantomimy nie jest niczym zakłócony, pomimo używania zupełnie nieoczywistych środków aktorskich i choreograficznych.

Przedstawienie „Isadora” w reżyserii Marii Pietrusza-Budzyńskiej, oparte na biografii Isadory Dunkan, jest w rzeczywistości splotem kilku historii z życia kobiety. Dlatego postać tytułowa ma aż cztery odtwórczynie, z których każda prowadzi inny wątek, inny etap w życiu bohaterki. Ze względów praktycznych spektakl ma formę pantomimy – gry ciał, zilustrowanej muzyką. Cały obraz ma w sobie niezwykłe pokłady liryzmu, a ponieważ składa się z osobnych scen, nie ma fabularnego tempa, ani wyliczonych taktów i gestów. Ta swoboda czasowa w prowadzeniu narracji pozwala widzom na doświadczenie aktu twórczego „pełną piersią”, emocje aktorów wybrzmiewają w pełni.

Przejrzystości dzieła sprzyja również rozwiązanie przestrzenne. Scenografia jest znikoma. Obecne w dwóch scenach filary (pojawiające się po podniesieniu półkurtyny) oraz biały materiał, występujący w różnych konfiguracjach. Znamienna jest gra świateł z białymi płachtami: w zależności od miejsca, z którego pada światło, zmienia się perspektywa. Na tych zależnościach zbudowana jest przestrzeń sceny „miłosnej”. Kochankowie spotykają się po przeciwnych stronach materiału, dzielącego scenę. Zbliżają się do siebie i okazuje się, że materiałowa ściana zaczyna grać na ich korzyść. Raz tworzy tło akcji, raz ukrywa przed widzami czułe gesty pary, wtedy obserwujemy wspaniałą grę cieni, podświetlonych od tyłu. Ciała tworzą niezwykłą architektonikę, łącząc się i rozstając. Ruchy białego, cienkiego płótna nadają scenie płynności i potęgują poczucie nierozerwalności kochanków, po pierwszym zbliżeniu już nigdy ich ono nie rozdziela. Kroki aktorów są niepewne, chwiejne, gesty pełne skupienia, szczególnie te wykonywane synchronicznie, co wywołuje wrażenie cenności, a zarazem ulotności rodzącego się uczucia. Wszystko to odbywa się przy dźwiękach „Sonaty księżycowej”.

Oprawa muzyczna scen jest w spektaklu niezwykle ważna, gdyż aktorzy równocześnie interpretują sceny fabularne i emocje niesione przez dźwięki. Ponieważ na scenie nie padają słowa, muzyka buduje nastrój i nadaje przedstawieniu rytm. Brzmią najpiękniejsze dzieła klasyków, m.in.: „Aria na strunie G”, „Sonata księżycowa”, „Etiuda rewolucyjna”. Kostiumy kobiet są swobodne i bardzo zwiewne: zarazem maskują ślady kalectwa i nadają lekkości ruchom, pozwalają wydobyć aktorkom całą delikatność gestu i lekkość kroku. Stroje są ujednolicone pod względem fasonu, czasem różnica barw jest konieczna dla przejrzystości obrazu. W scenach zbiorowych powłóczyste szaty tworzą odrębną przestrzeń, zgodnie z układem prezentowanym przez aktorów. Zmiana kolorów narzutek na strojach zaznacza klimat sceny i pozoruje zmianę dekoracji. Zatem kostiumy i ciała pozostają niezwykle sugestywnym znakiem plastycznym przedstawienia.

W finale wielki wysiłek aktorów zamienia się w pełną energii zabawę. Wyraźnie następuje rozluźnienie napięcia, towarzyszącego poprzednim scenom zbiorowym, które wymagały synchronizacji – niezwykłej dyscypliny ciała i umysłu. Wszyscy aktorzy spotykają się na scenie, by odtańczyć piosenkę „Kalinka”. Tworzą się taneczne korowody, mężczyźni otaczają główną postać i popisują się różnymi figurami. Panuje rozluźnienie, prawdziwa radość i gromki śpiew. Atmosfera udziela się publiczności i w tym momencie następuje zjawisko kluczowe dla spektaklu. Zgodnie z intencją opiekunów i członków grupy „Teatroterapia”, realizuje się najważniejszy cel ich działań – rehabilitacja społeczna. Aktorzy zbierają gromkie oklaski nie za swą niepełnosprawność, lecz za swe pełne głębokich emocji dzieło.
„Isadora. Opowieść o kobiecie”. Zespół WTZ Teatroterapia. Reż.: Maria Pietrusza- Budzyńska. Konsultacja choreograficzna: Jacek Tomasik. Oprac. muz.: Bartosz Łęczycki, Dominik Samborski. Teatr im. J. Osterwy w Lublinie. Premiera: 25 września 2006.