ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (71) / 2006

Dominik Sołowiej,

W KAŻDYM Z NAS JEST PIOTRUŚ PAN

A A A
„Marzyciel” to wspaniale zrealizowany, przekonujący obraz ludzkich więzi. Inspirowana dziecięcą wyobraźnią podróż do krainy szczęścia. (Variety)
Historię Piotrusia Pana znają wszyscy. To opowieść
o chłopcu, który nie chciał nigdy dorosnąć. Magicznym światem Piotrusia Pana była iluzoryczna Nibylandia, gdzie wraz z innymi dziećmi prowadził wojnę przeciwko okrutnemu Kapitanowi Hakowi. Opowieść stworzona przez szkockiego pisarza i dramaturga – James’a Matthew Barrie’go – żyjącego w latach 1860 – 1937 okazała się być ponadczasową, uwielbianą przez kolejne pokolenia. Jednak równie barwnym, jak wymyślona historia, okazał się autor pomysłu, który stał się pierwowzorem bohatera filmu „Marzyciel” („Finding Neverland”), zagranego przez Johnny’ego Depp’a.

Scenariusz filmu powstał w oparciu o sztukę Allana Knee’a „The Man Who Was Peter Pan” („Człowiek, który był Piotrusiem Panem”). „Marzyciel” to historia niepokornego artysty, który, podobnie jak stworzony przez niego bohater, nie chciał nigdy dorosnąć. James Matthew Barrie, szwendający się po londyńskim parku ze swoim nowofundlandem, puszczający latawce – postaci tej daleko do sztywnego, angielskiego dżentelmena. Poznajmy go podczas premiery jednej z jego sztuk. Chociaż zapowiada się całkowita klapa, Barrie swoją porażkę traktuje z iście dziecięcą obojętnością. Mimo że pisze dla dorosłych, na świat patrzy oczami dziecka. I tak też się czuje, najlepiej w przebraniu pirata albo Indianina. Kiedy podczas jednej z wizyt w parku Barrie poznaje rodzinę Llewelyn Davisów, jesteśmy pewni, że czeka ją niezwykła przygoda.

„Marzyciel” jest typowo hollywoodzkim filmem. Jest w nim miejsce na uśmiech, chwile beztroskiej radości, zabawę i odrobinę miłości. Ale, jak w prawdziwym życiu, nie może zabraknąć też śmierci, łez, zdrady i nienawiść. James Matthew Barrie nie był człowiekiem idealnym (nie był przede wszystkim wzorowym mężem), ale mimo to stworzył pełną ciepła opowieść o Piotrusiu Panie. Johnny Depp gra zamkniętego w sobie człowieka, który nie potrafił nawiązać relacji z żoną. Na tym polegało jego wewnętrzne rozdarcie: tęskniąc za Nibylandią nie wiedział jak odnaleźć się w świecie dorosłych. Kiedy jego żona postanowiła odejść, Barrie z rozbrajającą szczerością powiedział jej, że od kiedy wprowadzili się do nowego domu, od kiedy zajęła się kupowaniem nowych mebli, on stopniowo się od niej oddalał, więcej czasu spędzając ze swoim psem, na ławce w parku.

Autor „Piotrusia Pana” nie był człowiekiem bez serca. Niezwykłym uczuciem obdarzył czwórkę chłopców: Petera, Georga, Jacka i Michaela Llewelyn Davisów, wychowywanych przez młodą, wcześniej owdowiałą matkę (Kate Winslet). Szczególnie związał się z małym Peterem, dzieckiem, które najbardziej przeżyło śmierć ojca. Wspólne zabawy w parku, wakacje na wsi, rozmowy przy kolacji – to dzięki nim Barrie zapomniał o swoich kłopotach i znalazł inspirację do napisania historii o Piotrusiu Panie. Ale na przyjaźni z pisarzem skorzystały także dzieci. Barrie nauczył je dostrzegać wokół siebie to, co zakryte jest przed oczami dorosłych. W jednej z wymyślonych przez siebie zabaw zaproponował chłopcom, by wyobrazili sobie, że jego pies jest niedźwiedziem. „Przecież to tylko jakiś pies” – odzywa się jeden z chłopców. Barrie podchodzi do niego i mówi: „Więc i diament nazwiesz kawałkiem skały? – To tylko skała, powiesz?” Wystarczy przecież zamknąć oczy, by znaleźć się w magicznej Nibylandii. Bo krainy wyobraźni, w której mieszkają elfy, nie trzeba daleko szukać. Ona jest tu i teraz, tylko trzeba znaleźć do niej tajemne przejście, zaklęcie, znak – może być nim przecież „zwyczajna” zabawa z latawcem.

W tej krainie na pewno znaleźli się aktorzy Jamesa Matthew Barrie'ego, którzy wzięli udział w premierowym przedstawieniu „Piotrusia Pana” (sztuka została wystawiona po raz pierwszy 27 grudnia 1904 roku w Duke of York’s Theatre). Jeden z nich musiał przebrać się za olbrzymiego nowofundlanda i chociaż bycie psem sprawiało mu na początku (niespotykane!) trudności, aktor odkrył później, że życie psa (nawet na scenie) może być całkiem interesujące!

Premiera „Piotrusia Pana” to najpiękniejszy fragment filmu. James Barrie wpadł na genialny pomysł: posadził wśród dorosłych widzów 25 dzieci z sierocińca. Efekt był zadziwiający: dorośli odebrali sztukę tak, jak siedzące obok nich dzieci – z uśmiechem od ucha do ucha i szeroko otwartymi z zachwytu oczami. „Zainspirowany życiem i najsłynniejszym dziełem Jamesa Matthew Barrie’ego chciałem stworzyć film o tym, co znaczy być dorosłym a jednocześnie po dziecięcemu spontanicznym i wrażliwym.” – stwierdził reżyser filmu Marc Forester. Trudno oprzeć się wrażeniu, że magia „Piotrusia Pana” udziela się także nam.

Piotr Maciejowski w recenzji opublikowanej w miesięczniku „Kino” przypomniał, że powstanie „Piotrusia Pana” przypadło na czas wiktoriańskiej Anglii, która „narzuciła rodzinom wszystkich warstw kult dyscypliny, porządku, odpowiedzialności, powagi, hierarchii. Dziecko zostało w tym okresie zredukowane do materiału, z którego należy wyprodukować dorosłego. To ciśnienie opinii i obyczaju było nieludzkie, a przede wszystkim sprzeczne z naturalną strukturą rodziny, stąd też wywołało reakcję – Anglia stała się ojczyzną najwspanialszej, najmądrzejszej literatury dla dzieci.” Tym bardziej dzieło Jamesa Matthew Barrie'ego zasługuje na naszą uwagę. To świadectwo życia człowieka, który odważył się złamać wszelkie reguły – obowiązujące w życiu, literaturze i teatrze. A wszystko za cenę wiecznej, duchowej młodości.

Pozostaje nam tylko odpowiedzieć na pytanie: czy dziś dzieci i dorośli potrzebują jeszcze Piotrusia Pana, Kapitana Haka i Nibylandii? Przecież od czasów Jamesa Barrie'ego dużo się zmieniło. Teraz nasze dzieci nie marzą już o puszczaniu latawców, przebieraniu się za Indian lub piratów, a i dorosłym nie wypada jakoś snuć marzeń. A do kogo, jeśli nie do dorosłych, James Matthew Barrie skierował te słowa: „Jeżeli wam się zdaje, że Piotruś był jedynym dzieckiem, które zapragnęło uciec z domu, to znaczy, że już nie pamiętacie pierwszych dni waszego dzieciństwa [...]. Piotruś Pan wymknął się przez okno, bo okno nie było zakratowane. Z gzymsu, na którym stanął, ujrzał szczyty drzew rosnących w Parku Leśnym i w tej chwili zapomniał, że jest małym dzieciątkiem, w długiej nocnej koszulce, uniósł się w górę i poleciał hen, ponad kominy i dachy domów, prosto do Parku Leśnego.” Któż z nas nie chciałby pofrunąć w niebo jak ptak i trafić tam, gdzie nikogo jeszcze nie było? „Marzyciel” Marca Forstera to niezwykła podróż do Nibylandii – magicznej krainy, z której nikt nie ma ochoty powracać.
”Marzyciel” („Finding Neverland). Reż.: Marc Forster. Scenariusz: David Magee. Występują: Johnny Depp, Kate Winslet, Julie Christie, Dustin Hoffman, Ian Hart, Freddie Highmore. Zdjęcia: Roberto Schaefer. Muzyka: Jan A. P. Kaczmarek. Gatunek: dramat. USA, Wielka Brytania, 2004. 106 minut.