ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (73) / 2007

Anna Wróblowska,

TRZY PO TRZY

A A A
Spektaklem „Trzy siostry” według Antoniego Czechowa Teatr Polonia zainaugurował działalność Dużej Sceny. W tydzień po premierze widzowie Teatru Rozrywki w Chorzowie mogli zobaczyć najmłodsze dziecko Krystyny Jandy.

Janda znana jest jako reżyser „teatru kobiecego”. Tak też było w przypadku tego spektaklu – Czechowowską opowieść o kobietach zrealizowały w większości panie, a w spektaklu dominują kobiece kreacje aktorskie. Mężczyźni stanowią jedynie tło. Do współpracy nad spektaklem Janda zaprosiła Natashę Parry (prywatne żonę Petera Brooka), wybitną aktorkę angielską, dla której praca ta miała być reżyserskim debiutem. Niestety, ze względu na wcześniejsze zobowiązania, po miesiącu prób Parry opuściła Warszawę, a reżyserską pałeczkę przejęła Krystyna Janda. Uzbrojona we wskazówki poprzedniczki i wspomagana przez jej asystentkę, ruszyła do boju o Czechowa. Jaki był wynik tej walki? Przedstawienie wierne autorowi, klasyczne w swej formie oraz poprawne. Niestety jedynie poprawne.

U Czechowa nikt nikogo nie słucha, nikogo nie obchodzi, co inni mają do powiedzenia. Bohaterowie żyją obok siebie, mówią tylko do siebie, są samotni, choć egzystują wśród ludzi teoretycznie im bliskich. Tytułowe siostry tkwią we wspomnieniach lub marzeniach o świetlanej przyszłości, a jednocześnie nie potrafią zrobić nic, by te marzenia spełnić. Marazm, w którym się znajdują, odbiera im siłę do działania. Jednak Janda i Parry za punkt wyjścia obrały sobie nie psychologiczną analizę postaci dramatu, a jego warstwę obyczajową. Osią fabularną uczyniły postać Nataszy. Graną przez Agatę Buzek Nataszę poznajemy jako zahukaną panienkę, która nie potrafi odnaleźć się w otaczającej ją rzeczywistości. Jednak w chwili, w której zostaje żoną Andrzeja (Piotr Kozłowski), wszystko diametralnie się zmienia: Natasza pokazuje pazurki, rządzi już nie tylko mężem, ale próbuje także zapanować nad siostrami i otoczeniem. Do pewnego momentu czyni to wszystko pod płaszczykiem troski o dzieci. Gdy jednak odczuwa, że jej pozycja w domu Prozorowów jest już wystarczająco silna, pozwala sobie nawet na to, by na oczach męża urządzać schadzki z kochankiem.

Degradację rodziny, której w tekście Czechowa towarzyszy stopniowe zwiększanie się władzy Nataszy, scenograf Krystyna Zachwatowicz ukazała za pomocą metafory stołu – symbolu rodzinnej więzi. W pierwszym akcie nakrywany do śniadania, przyozdobiony kwiatami stół, jest symbolem rodzinnych spotkań. W akcie drugim zostaje pozbawiony obrusa i zastawy, znajduje się na nim tylko samowar i kilka dziecięcych zabawek. Natomiast w akcie czwartym rodzinny mebel leży przewrócony w ogrodzie, służąc za miejsce składowania zabawek i piaskownicę dla dzieci. To, co dzieje się ze stołem, w metaforyczny sposób odzwierciedla zanik więzi między domownikami. Natasza zwyciężyła! Jednak to nie ona, lecz Masza w wykonaniu Marii Seweryn zasługuje na szczególną uwagę. Seweryn z pomocą oszczędnych środków wyrazu stworzyła postać, która na długo zapada w pamięć. Z jednej strony nieobecna duchem, ciągle trzyma rękę na pulsie. Za każdym razem, kiedy Masza pojawia się na scenie, cała uwaga widzów skupia się tylko na niej. Trudno określić, dlaczego tak się dzieje. Może za sprawą noszonej przez nią, czarnej sukni, może dlatego, że jako jedyna mówi szczerze o swojej miłości. Doprawdy trudno powiedzieć, co zdecydowało o wyjątkowości roli Seweryn, ale pozostaje faktem, że nie można było oderwać od niej wzroku. Roztoczyła wokół siebie magiczną aurę, która zdobyła jej serca widzów.

Nieco gorzej wypadają pozostałe siostry. Joanna Kasperek-Artman sprowadziła postać Olgi do typowego schematu starej panny gotowej wyjść za każdego, który jej się oświadczy. Jest na scenie, a jakby jej nie było. Ponadto w jednej ze scen, w której siostry się śmieją, jej uśmiech jest sztuczny, upozowany. Aktorka uważnie obserwuje swoje koleżanki żeby nie przeoczyć momentu, w którym należy przestać się śmiać. Jest to irytujące tym bardziej, że Kasperek-Artman nie jest nowicjuszką, trudno więc niedociągnięcia w jej grze zrzucić na karb braku niedoświadczenia. W postać Iriny, najmłodszej z sióstr, wcieliła się Hanna Konarowska. Jej Irina jest młodym dziewczątkiem, które za wszelką cenę usiłuje przekonać siebie i otoczenie, że już nie jest małym dzieckiem, a jednocześnie piszczy z zachwytu na widok kredek podarowanych jej przez Fiedotika (Maciej Sieczkowski). Głównym atutem Konarowskiej jest naturalność, z jaką kreuje postać Iriny. Szkoda tylko, że tak często jako środka artystycznego wyrazu używa płaczu.

Mężczyźni są w tym przedstawieniu jedynie tłem dla aktorskich kreacji kobiet. Jednak z tego tła wyróżnia się kilka postaci. Przede wszystkim zakochany w Irinie Solony Jakuba Wieczorka i lekarz wojskowy Czebutykin w wykonaniu Aleksandra Bednarza. Wieczorek, swoim silnym głosem raz po raz wzbudzał w widzach trwogę. Natomiast chwilę później, wypowiadając swoje sakramentalne „cip, cip, cip” Solony robił wrażenie potulnego człowieczka, zdobywając tym samym sympatię tych, których jeszcze nie tak dawno trwożył. Znudzoną publiczność rozbudzał także Aleksander Bednarz. Wojskowy lekarz Czebutykin, przyjaciel rodziny Prozorowów, wprowadza swoją osobą do tego ponurego domu odrobinę radości. Bednarz doskonale operuje szerokim wachlarzem aktorskich środków wyrazu, prezentując nam mnóstwo, nieraz skrajnych, emocji, które udzielają się publiczności. W prawdzie uczuć tkwi ogromna siła tego aktora.

Trzy siostry, trzy autorki spektaklu, trzy godziny na widowni, trzy ciekawe kreacje aktorskie. To wszystko, co ma do zaoferowania swoim spektaklem Teatr Polonia z Warszawy. Zatem, biorąc pod uwagę statystykę i zdrowy rozsądek, nie pozostaje nic innego, jak ocenić to przedstawienie na trójkę. Dla jednych to satysfakcjonująca ocena, dla innych dopiero punkt wyjścia do osiągnięcia satysfakcji. Każdy sam wie najlepiej, w której grupie się znajduje, jednak dla mnie wielki teatr zaczyna się dopiero od czwórki.
Antoni Czechow „Trzy siostry”. Reż.: Krystyna Janda, Natasha Parry i Krystyna Zachwatowicz. Scenografia: Krystyna Zachwatowicz. Oprac. muzyczne: Marta Broczkowska. Teatr Polonia w Warszawie. Premiera 3 grudnia 2006 roku. Spektakl grany w Teatrze Rozrywki w Chorzowie 10 grudnia 2006.