
'JADĘ Z ROSYJSKIEJ NIEWOLI, NIE ROZUMIECIE?' WOJNA, PAMIĘĆ I LOSY KOBIET W POWIEŚCI PAVOLA RANKOVA 'MATKI'
A
A
A
Wokół. Literatura Europy Środkowej
Narracje o Europie są tak zróżnicowane, jak bogata i różnorodna jest mapa przedstawiająca europejskie kraje i powiązane z nimi kultury, tradycje, języki. Książka Pavola Rankova „Matki” przynależy do wielorakości, którą dałoby się określić ogólnie mianem najnowszej literatury środkowoeuropejskiej.
Rankov (ur. 1964) jest słowackim pisarzem, wykładowcą akademickim, laureatem wielu nagród o randze międzynarodowej, między innymi Europejskiej Nagrody Literackiej w 2009 roku oraz Literackiej Nagrody Europy Środkowej „Angelus” przyznanej w 2014 roku, w obu przypadkch za powieść „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)”. Najnowsza powieść autora – właśnie „Matki”, ukazała się w ramach „Serii Słowackie Klimaty” wrocławskiego wydawnictwa Książkowe Klimaty. Spójności temu przedsięwzięciu przydaje fakt, że tom został opublikowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej.
„Matki” to opowieść o przeszłości Słowaków, a także o losach wielu innych narodów zamieszkujących Europę, które w trakcie drugiej wojny światowej i tuż po jej zakończeniu musiały zmagać się z niejasnym statusem, głównie politycznym, kulturowym i moralnym. Słowacy, Czesi, Polacy, Węgrzy, Niemcy, Austriacy i inni – zależnie i niezależnie od wojennych sympatii oraz antypatii musieli, często od nowa, zdefiniować swoją tożsamość i wyrysować własne granice na mapie.
Tak szerokim gestem zakreślona tematyka nie wydaje się przypadkowa – refleksja na temat Europy Środkowej, głównie w perspektywie ekspansji Rosji i zaostrzających się konfliktów między mocarstwami, stanowi dzisiaj jeden z głównych tematów podejmowanych w komunikacji okołoliterackiej.
Przygody i opowieści
„Logika globalnej odpowiedzialności i globalnych dążeń, jeżeli zostanie przyjęta w miejsce logiki lokalnego oszańcowania, może pomóc w przygotowaniu Europy do jej kolejnej przygody, zapewne brzemiennej w donioślejsze jeszcze skutki niż wszystkie dotychczasowe” – przewidywał jakiś czas temu, z nutą optymizmu, Zygmunt Bauman (Z. Bauman: „Jak uczynić planetę gościnną dla Europy?”. W: „Tożsamość Starego Kontynentu i przyszłość projektu europejskiego”. Red. D. Pietrzyk-Reeves. Warszawa 2007, s. 63). Jaka jest obecnie Europa i jakie przygody przeżywa?
W drugiej dekadzie XXI wieku Stary Kontynent stanowi nowoczesną strukturę społeczną, a równocześnie zmaga się z wieloma kryzysami – politycznymi, gospodarczymi, kulturowymi. Konflikt na Ukrainie – tego rodzaju określenie wydaje się raczej eufemistyczne, ponieważ w rzeczywistości to wojna ukraińsko-rosyjska – zapaść gospodarcza w Grecji (pytamy z niepokojem: kto będzie następny?), spadek popularności idei wysnutych w ramach politycznego programu Unii Europejskiej – to może najbardziej jaskrawe problemy europejskiej wspólnotowości.
Nie pomagają w tej trudnej sytuacji niektóre „izmy”, otwarcie negujące sens istnienia jedności: nacjonalizm w radykalnych, niebezpiecznych postaciach, otwarcie wyrażany rasizm, projekty izolacjonistyczne (niechęć do emigrantów, odcinanie się od odmiennych kultur i religii, ksenofobia), które każą czasem myśleć, że historia zatoczyła koło i tkwimy w punkcie podobnym do tego, w którym Europa i świat znajdowały się w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Tuż przed burzą.
Z punktu widzenia najnowszej historii Polski paralelę obu „dwudziestoleci” uchwycił Robert Traba w książce „Przeszłość w teraźniejszości. Polskie spory o historię na początku XXI wieku”. Historyk zauważył: „Patrząc na dwudziestolecie międzywojenne, historię II Rzeczypospolitej, opisujemy epokę wielkich nadziei i przemian. Patrząc na dwudziestolecie postkomunistycznej transformacji, historię III Rzeczypospolitej, dławimy się bliskością wydarzeń, emocjonalnością i partyjnością sporów” (R. Traba: „Przeszłość w teraźniejszości. Polskie spory o historię na początku XXI wieku”. Poznań 2009, s. 11).
Historia i polityka – to według Traby najważniejsze, wymagające namysłu zagadnienia, istotne zarówno dla Polski, jak i dla innych krajów nowoczesnej Europy, również tej Środkowej, o której historyk niejednokrotnie pisał i dyskutował, choćby na łamach czasopisma „Borussia”. Twierdził jednoznacznie: „Mitycznej Europy Środkowej nie ma!” (zob. R. Traba: „Utopia »Środka«”. „Borussia” 2003, nr 31, s. 5). Faktycznie, mit Europy Środkowej przygasł wraz z upadkiem komunizmu, zburzeniem Muru Berlińskiego, przemianami w Polsce po 1989 roku. Jak zauważył Maciej Duda: „Stąd też głębokie przekonanie, iż Europa Środkowa istnieje tylko w umysłach intelektualistów i nie jest pojęciem geograficznym czy politycznym, lecz mitycznym (M. Duda: „Polskie Bałkany. Proza postjugosłowiańska w kontekście feministycznym, genderowym i postkolonialnym. Recepcja polska”. Kraków 2013, s. 32).
Należy postawić w tym miejscu taką tezę: w drugiej dekadzie XXI wieku namysł nad kształtem Europy (Zachodniej, Środkowej, Wschodniej i jej innych wersji) jest niemożliwy bez refleksji o literaturze i o tym wszystkim, co związane z tworzeniem, analizowaniem i oddziaływaniem twórczości literackiej. Bez specyficznych odmian komunikowania – włączając w to literaturę – nie istnieją bowiem ani przeszłości, ani przyszłość; ani historia, ani polityka. Jak podkreślał Hayden White: „Narody Środkowej i Wschodniej Europy stają wobec problemu zintegrowania stalinowskiej przeszłości – a w istocie całego dwudziestego wieku – w spójną narrację historyczną, która usprawiedliwiłaby fakt odrzucenia pewnych aspektów owej przeszłości, a jednocześnie podtrzymałby jej ciągłość” (H. White: „Literatura a fikcja”. W: tegoż: „Proza historyczna”. Przeł. D. Kołodziejczyk. Red. E. Domańskiej. Kraków 2009, s. 64).
A może jest po prostu tak, że wszelkie przygody – europejskie i poza Europą – nie mogą zaistnieć bez towarzyszących im opowieści, o których trzeba dyskutować, pokazywać ich znaczenia i obiegi.
(Nie)daleko od centrum
Europa ma się dobrze, prawda? Cóż, nie wszyscy mogą tak stwierdzić.
Na pierwszy rzut oka rzeczywiście Europa, na tle innych części świata, wypada nie najgorzej – żyjemy obok siebie (ale niekoniecznie razem), trwamy we względnym dobrobycie (mimo długów i niespłaconych kredytów), a jednak tuż za rogiem czai się, wcale nie tak nieprawdopodobne, widmo nieszczęścia (Ukraińcy doświadczyli go nader mocno). Jesteśmy względnie bezpieczni, ale o swoim bezpieczeństwie coraz mniej przekonani, wystraszeni medialnymi doniesieniami o wojnie, zamachach terrorystycznych i nadciągającej islamizacji.
Trzeba przecież pamiętać, że Europa nie jest centrum wszechświata – takim centrum, zapewniającym stabilizację, powinna być choćby Grecja, z której wywodzi się kultura zachodnioeuropejska. Grecja podupadła (gospodarczo), a zatem czy każde, mniejsze i większe państwo również nie powinno spodziewać się następnych „upadków”, „krachów”, „tąpnięć”, przebiegających z takich czy innych powodów? Przed jednoznacznym postrzeganiem roli Starego Kontynentu, jako rękojmi stabilizacji, przestrzegał swego czasu Tony Judt. „Oto mi założycielski współczesnej Europy: Wspólnota Europejska była i jest jądrem szerszej, paneuropejskiej wizji” – stwierdził historyk, słusznie powątpiewając w sprawczą moc magicznych słów, takich jak: wspólnota, jedność czy solidarność (T. Judt: „Wielkie złudzenie. Esej o Europie”. Przeł. A. Jankowski. Poznań 2012, s. 51).
Skrojoną w takim kształcie wizję Europy – opartej jedynie na światopoglądzie zachodnim – być może trzeba odłożyć na bok, nie zapominając jednakowoż o wciąż żywych alternatywach socjopolitycznych dla Wspólnoty Europejskiej czy Unii Europejskiej, kojarzonych głównie z „nowoczesną” częścią kontynentu. Jedną z nich jest powracająca przy różnych okazjach figura Europy Środkowej (albo Nowej Europy – czyli krajów postkomunistycznych i bałkańskich), która ma swoją określoną i wciąż mocną pozycję, wykorzystywaną w polityce, obecną w kulturze, podkreślaną w przekazach medialnych. Wciąż powstają nowe kierunki studiów, czasopisma, nagrody literackie i artystyczne poświęcone Europie Środkowej, a zatem wciąż żywa jest wymiana myśli osób zamieszkujących tę część kontynentu, czy to w rozumieniu geopolitycznym, czy kulturalnym.
Europa Środkowa nie jest nade wszystko gwarancją istnienia Unii Europejskiej – przeciwnie, może być dla niej konkurencją, polityczną odskocznią od Brukseli, ale także – co prawdopodobnie jeszcze istotniejsze – murem oddzielającym Zachód od Rosji. „Choć Europa Środkowa nie jest dla Rosji priorytetowym kierunkiem aktywności gospodarczej, zajmuje mimo wszystko ważne miejsce w kontekście całościowych relacji z Unią Europejską” – pisał Szymon Kardaś, analizując stosunki Rosji z innymi państwami europejskimi (S. Kardaś: „Państwa środka”. „Nowa Europa Wschodnia” 2014, nr 3–4, s. 65).
Przesunięty środek
W perspektywie rozmaitych podziałów wewnątrzeuropejskich interesujące są najnowsze powieści autorek i autorów zaliczanych w poczet literatury Europy Środkowej. Czym jest ten nurt i jak go zdefiniować? Można by rzec tak: to literatura pisana przez reprezentantki i reprezentantów pewnej wspólnoty geopolitycznej, tego jedynego w swoim rodzaju miejsca tkwiącego w uścisku między Zachodem, tak zwaną „Starą Europą”, a Wschodem – przede wszystkim właśnie Rosją. Zbierając różnorodne teksty pisarek i pisarzy środkowoeuropejskich, natrafiamy na takie tematy i kategorie – nieobce współczesnej humanistyce – jak historia, polityka, pamięć, tożsamość, mobilność, miasto, płeć, wielokulturowość i wiele innych.
Tego rodzaju wizja Europy Środkowej, a także przynależnej do niej literatury – zróżnicowanej, niejednorodnej, rozwijającej się wciąż pod wpływem coraz większej mobilności ludzi – jest w jakimś stopniu dziełem Milana Kundery, który w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych opublikował esej pod tytułem „Zachód porwany, czyli tragedia Europy Środkowej” (tekst ukazał się na łamach różnych czasopism, między innymi: „Le Debat”, „The New York Review of Books” i „Zeszytów Literackich”). „Po wojnie ukształtowały się w Europie trzy zasadnicze sytuacje: sytuacja Europy zachodniej, sytuacja Europy wschodniej oraz sytuacja Europy środkowej. Ta ostatnia jest najbardziej skomplikowana, gdyż geograficznie Europa środkowa jest środkiem, kulturalnie – Zachodem, a politycznie – od 1945 roku – Wschodem” – stwierdził czeski pisarz (M. Kundera: „Zachód porwany, czyli tragedia Europy Środkowej”. Przeł. M.L. „Zeszyty Literackie” 1984, nr 5, s. 14–15). Kundera zwrócił uwagę, że Europa Zachodnia nie może istnieć bez Europy Środkowej, która jest barierą oddzielającą Zachód od Wschodu. Co się zmieniło przez ostatnie, bez mała, trzydzieści lat?
W drugiej dekadzie XXI wieku mapa Europy wygląda odmiennie, przesuwają się na niej granice – wschodnia część kontynentu dalej jest kojarzona głównie z Rosją, ale już na przykład środek Europy wyraźnie „zachodnieje”, choćby poprzez wyraźne odcięcie od wpływów rosyjskich. Justyna Prus-Wojciechowska tak pisała o rosyjskiej polityce: „Musimy rozumieć to, co dzieje się w Rosji, chociażby dlatego, że jest to dla nas potencjalnie groźne, Akceptować tego nie możemy, bo dzisiejsza rosyjska wizja świata podważa wszystko, na czym zbudowaliśmy swój świat” (J. Prus-Wojciechowska: „Jak zajmować się Rosją i nie zwariować?”. „Nowa Europa Wschodnia” 2014, nr 6, s. 20). Środek Europy przesuwa się zatem na zachód.
Obecnie – niekoniecznie bezpośrednio – do idei proklamowanej przez Kunderę nawiązują kolejne pokolenia pisarzy, eseistów, trzeba by po prostu stwierdzić, że europeistów zainteresowanych kreowaniem egalitarnej przestrzeni komunikacji literackiej. Jednym z nich jest Andrzej Stasiuk, zajmujący się Europą Środkową i Wschodnią przynajmniej od czasu wydanego w 2000 roku wspólnie z Jurijem Andruchowyczem podwójnego eseju pod tytułem „Moja Europa”. Stasiuk twierdzi jednak – z dużą dozą przekory – że nie jest pisarzem środkowoeuropejskim. „Zastanawiam się czasem, po co z Jurijem Andruchowyczem napisaliśmy Moją Europę. Wepchnięto nas w szufladkę pisarzy środkowoeuropejskich” – mówił autor w rozmowie z Grzegorzem Nurkiem („Na Wschodzie bez zmian”. Z Andrzejem Stasiukiem rozmawia Grzegorz Nurek. „Nowa Europa Wschodnia” 2015, nr 1, s. 8).
Wobec tego binarna opozycja Zachód – Wschód, z mityczną wysepką nazywaną Europą Środkową, nie jest chyba aż tak prosta i oczywista do wyrysowania na mapie jak choćby w latach osiemdziesiątych XX wieku (kiedy swój tekst pisał Kundera), tuż przed upadkiem komunizmu, albo w przededniu poszerzania granic Unii Europejskiej (kiedy ukazał się esej „Moja Europa” duetu Stasiuk/Andruchowycz). Europa Środkowa ma teraz różne oblicza, co warto prześledzić, między innymi, na przykładzie najnowszej literatury. Przy czym każda pisarka i każdy pisarz mają swoje wizje kontynentu – jest zatem zapewne tyle wersji Europy, ile narracji o niej powstaje. Jak pisał Piotr Millati: „Tak więc w przeciwieństwie do Europy Zachodniej, czy Wschodniej, których twardego niczym marmur i ołów bytu prawie nikt nie podważał, Europa Środkowa musiała nieustannie przedstawiać dowody na swoją odrębność i uporczywie przypominać o swym istnieniu, by przynajmniej w ludzkich umysłach zyskać prawo do samodzielnego politycznego istnienia” (P. Millati: „Inna Europa. Nowa mitologia Europy Środkowej w prozie Andrzeja Stasiuka”. W: „(Nie)obecność. Pominięcia i przemilczenia w narracjach XX wieku”. Red. H. Gosk i B. Karwowska. Warszawa 2008, s. 173). W tym zakresie mniej się zmieniło, ponieważ Europa Wschodnia wciąż zabiega o uznanie jej statusu.
W związku z tym przemyślenia wymaga kondycja kultury europejskiej, statusu Unii Europejskiej, tożsamości Europejek i Europejczyków, jak również tego, jak w Europie funkcjonuje literatura – jakie terytoria opisuje, jakie wspólne miejsca tworzy, do jakich wydarzeń się odwołuje. Czy jakieś tematy częściej pojawiają się w esejach, powieściach, autobiografiach? Czy bardziej interesuje nas przeszłość, czy przyszłość? Jak widzą Europę – i jej różne konfiguracje geograficzne: Zachodnią, Środkową, Wschodnią, Środkowo-Wschodnią itd. – pisarki i pisarze, którzy deklarują przywiązanie do konkretnych krajów, miejsc, wspólnot społecznych i kulturowych? Jaką rolę w tworzeniu współczesnej kultury europejskiej odgrywają mężczyźni, a jaką – kobiety? Jak literatura koresponduje z innymi mediami przedstawiającymi Europę? Tematy warte uwagi multiplikują się w zasadzie same – jest jednak, jak należy sądzić, coś wspólnego dla wielu narracji środkowoeuropejskich. To mianowicie namysł nad pamięcią, historią, opowieściami starszych pokoleń, ogólnie rzecz biorąc – nad przeszłością.
Taką właśnie powieścią – w której padają pytania o historię, politykę i tożsamość mieszkanek i mieszkańców środkowoeuropejskich krajów – są „Matki”.
„Pod matczynym dachem... z bolszewikiem”
Książka Rankova opowiada o losach Zuzany, Słowaczki pochodzącej z niewielkiej wsi o nazwie Zálesna Poruba, przez którą podczas drugiej wojny światowej przetaczają się to Niemcy, to znowu Rosjanie. Zuzana ma krótki romans z żołnierzem Armii Czerwonej, Aleksiejem – miłość nie trwa jednak długo, ponieważ Aleksiej zostaje zabity przez Niemców, a Zuzanę władze radzieckie posądzają o zdradę i spiskowanie z nazistami przeciwko ludowi. Dziewczyna zostaje zesłana do gułagu, gdzie trafia – po długiej i wyczerpującej podróży – na blisko dziesięć lat. W obozie rodzi dziecko – mały Aleksiej dostaje imię po ojcu, rosyjskim partyzancie. Mimo to Zuzanie ciążą słowa matki: „Dziwka... – szepnęła kobieta. – Pod matczynym dachem... z bolszewikiem” (s. 7).
Ta smutna i bolesna relacja o wydarzeniach z przeszłości splata się z inną, współczesną narracją – dwudziestotrzyletnia studentka, Lucia Herlianska, pisze pracę dyplomową pod tytułem „Formy i specyfika realizacji macierzyństwa w sytuacji granicznej”. Promotorem magisterium jest Peter Voknár, magister/docent/doktor w jednej osobie, wykładowca na kierunku „Studia środkowoeuropejskie”. Bohaterką pracy dyplomowej jest właśnie Zuzana – stara kobieta wspominająca wojenną i powojenną przeszłość. Ważne jest także i to, że studentka wybiera oral history jako metodologiczną podstawę swoich badań, o którą spiera się z niechętnym do jej naukowych pomysłów magistrem/docentem/doktorem Voknárem. Podobnie jak podmiot pracy badawczej, również Lucia znajduje się w „sytuacji granicznej” – dziewczyna jest w ciąży, ma problemy rodzinne (nie potrafi porozumieć się z matką), musi nagle wydorośleć. Zuzana jest dla niej wzorem uporu, walki, niezależności. Obie są kobietami, które będą matkami; obie mają matki, które próbują przekazać córkom, na czym polegają kobiecość i macierzyństwo. Zatem między tymi dwoma światami – rzeczywistością gułagu a współczesnością – rozgrywa się opowieść Rankova.
Metafora rodzenia, macierzyństwa, relacji matki i dziecka nie jest tu z pewnością przypadkowa – w najszerszym planie książka opowiada wszak o przekształceniach wspólnotowości narodów europejskich tuż po wojnie, o bolesnym „rodzeniu się” (po)nowoczesnej kultury europejskiej. W węższym planie jest opisem zmagań matki o urodzenie i wychowanie dziecka w warunkach ekstremalnych.
Przede wszystkim wynika z tej opowieści, że historia Europy jest (także) historią kobiet i to wcale nie mniej ważną niż historia mężczyzn. To zatem nie tyle history, ile herstory, co w powieści jest widoczne na każdym kroku. Przeważają tu bowiem postaci kobiece, bohaterki – dobre i złe – które napotyka na swojej drodze Zuzana. W tym sensie narracja Rankova wpisuje się w nurt krytyki tradycyjnej historiografii lub autobiograficznych narracji o wojnie, a zatem może być rozpatrywana, na przykład, jako alternatywa dla takich książek, jak „Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Cierpienie, trud, nadludzka praca w gułagu – były także udziałem kobiet i nie wolno o tym zapominać. Dlatego rozprawa, którą pisze młoda Lucia, jest ważna; dlatego opowieść starej Zuzany ma dużą siłę oddziaływania i według młodej studentki, która spiera się z promotorem, powinna być traktowana jako ważne, osobiste świadectwo historyczne. Nie mniej ważne niż jakikolwiek podręcznik do historii lub uznane przez światową krytykę literackie świadectwo wojny.
W takim ujęciu „Matki” to opowieść w jakiejś mierze feministyczna, akademicka, publicystyczna, ponieważ mierzy się z bieżącymi tematami i dyskusjami obecnymi w dyskursie o Europie, o jej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Można ją określić dość dokładnie w ten sposób: to powieść łagrowa o historii Europy Środkowej z wątkami postzależnościowymi, genderowymi i akademickimi. Postzależność stanowi w tym wypadku metodologiczny punkt zaczepienia, ponieważ powieść Rankova wpisuje się w szeroki nurt narracji o najnowszej historii krajów i grup narodowych oraz etnicznych, które przez lata pozostawały pod wpływem obcych mocarstw, przede wszystkim Rosji. Dorota Kołodziejczyk, we wprowadzeniu do książki „Historie, społeczeństwa, przestrzenie dialogu. Studia postzależnościowe w perspektywie porównawczej”, pisze: „Kluczowy dla naszych analiz termin »postzależność«, odnoszący się do realiów polskich co najmniej od chwili uzyskania niepodległości we 1918 roku i aktualny do dzisiaj, poddany zostaje w perspektywie porównawczej konfrontacji z innymi propozycjami teoretycznymi (terminologicznymi i metodologicznymi)” (D. Kołodziejczyk: „Historie, społeczeństwa, przestrzenie dialogu. Studia postzależnościowe w perspektywie porównawczej”. Kraków 2014, s. 9–10). Postzależność, jako metoda, zbliża zatem narracje opisujące podobne doświadczenia – przede wszystkim związane z sytuacją zniewolenia, na przykład politycznego czy kulturowego.
Można wszakże czytać Rankova jako pisarza postzależnościowego, pokazującego zróżnicowanie Europy Środkowej na przykładzie narracji o nieodległej historii narodów zamieszkujących tę część kontynentu, o której Czesław Miłosz pisał w „Rodzinnej Europie”, że dla obcych jest jedynie zimnym i niedostępnym Septentrionem.
„W jej umyśle i ciele osadzała się tępa bezsilność”
Wracając na moment do wspomnianego wyżej Gustawa Herlinga-Grudzińskiego: powieść Rankova to jakby „Inny świat”, ale właśnie postzależnościowy, skonstruowany z punktu widzenia losów kobiecych, opisany ze świadomością oddziaływania genderowego nurtu humanistyki. „Matki” nie są oczywiście powieścią autobiograficzną, ale mierzą się z podobnymi problemami, na jakie wskazywał Herling-Grudziński. Pamięć, historia, tożsamość osób uwikłanych w wojnę i terror stalinowski – to główne wątki w narracji Rankova, które, jak się wydaje, nie były również obce polskiemu pisarzowi. Jednakowoż w „Matkach” dotyczą one kobiet i choćby dlatego odróżniają się od narracji znanej z „Innego świata”.
Zuzana – po zatrzymaniu pod zarzutem zdrady – od razu wpada w wir paradoksów, absurdów i niedorzeczności radzieckiej machiny karno-biurokratycznej. Każda sytuacja jest dla młodej kobiety przytłaczająca: „Zuzana się odwróciła. Żołnierz podał jej koszulę, którą przyniósł. Bezsilna Zuzana wzięła ją i bezwolnie włożyła. Poczuła, że koszula jest prześmierdła od długo niepranego męskiego potu, ale nie protestowała. Co za różnica, co się ubiera, jeśli ci ludzie myślą, że zdradziła Aleksieja Niemcom?! Po niespodziewanym oskarżeniu uleciała z niej cała siła. W jej umyśle i ciele osadzała się tępa bezsilność” (s. 24–25).
Może to przypadek (trzeba w to wątpić, ponieważ tłumacz książki Rankova, Tomasz Grabiński, jest wybitnym specjalistą od języka i literatury słowackiej), a może raczej rozmyślny zabieg, ponieważ oszczędny język i stylistyczna chropowatość tego fragmentu jakby idealnie łączą się z projektem, którym zajmuje się Lucia, polegającym na opisaniu losów Zuzany, kobiety w ciąży, a potem matki znajdującej się w trudnej sytuacji życiowej. Niejako „przy okazji” w ten właśnie sposób rejestrowana skrupulatnie oral history – osobista narracja o przeszłości – staje się dość uniwersalnym językiem opowieści o Europie Środkowej. Na podstawie przypadków Zuzany można bowiem poznać najnowszą historię, doświadczyć zderzenia różnych kultur, zaobserwować niejednoznaczność sytuacji, w których nierzadko znajdowali się przedstawicielki i przedstawiciele rozmaitych narodowości. Choćby jedna z bohaterek dalszego planu tej książki, Margit Deutsch z Węgier, jest traktowana przez Rosjan jak Niemka, ponieważ podczas zatrzymania ktoś źle zerknął na jej dokumenty i nazwisko wziął za narodowość.
I w tym sensie „Matki” przypominają „Inny świat” – to znaczy na każdym kroku daje o sobie znać absurdalność stalinowskiego systemu, w którym trudno dopatrzeć się jakiejkolwiek logiki działania. Trzeba mimo to zwrócić uwagę, że Herling-Grudziński pisał swoją narrację w niewielkim oddaleniu czasowym od przeżyć obozowych; narracja Voknara jest jednak fikcyjna, a więc ma inny status, inną siłę oddziaływania. Nie oznacza to bynajmniej innego wartościowania obu tekstów, choć Hanna Gosk zauważyła, że: „Nawet Herling-Grudziński nie uniknął pewnych stereotypów, zarysowując wizerunki Rosjan i obraz totalitarnego systemu rządów Stalina” (H. Gosk: „Opowieści »skolonizowanego/kolonizatora«. W kręgu postzależnościowych studiów nad literaturą polską w XX i XXI wieku”. Kraków 2010, s. 132).
Tak jak bohater „Innego świata”, tak i Zuzana w gruncie rzeczy odsiaduje wyrok za niewinność. Sąd nad nią ma cechy tragikomiczne, wzięte jakby z fikcyjnego, ale jakże realnego uniwersum Orwella albo Kafki. Kiedy kobieta próbuje wytłumaczyć komisji, że pochodzi ze Słowacji i nie jest zdrajczynią, sędziowie nie zwracają na nią uwagi i twierdzą, że wśród skazanych za zdradę Polaków i Niemców nie mogła zabłąkać się jedna Słowaczka. „Stary mężczyzna kiwał przecząco głową. Twierdził, że nie przypomina sobie ani jednego przypadku, by zatrzymano kogoś niewinnego. Młody mężczyzna tymczasem meldował mu, że nie może znaleźć akt” (s. 42). Nic dziwnego zatem, że wobec tych ogłupiających, biurokratycznych trybów sowieckiej machiny urzędniczej Zuzana i jej współtowarzyszki niedoli czują się bezsilne.
W dalszych partiach książki porównania z „Innym światem” oraz literaturą łagrową również wydają się zasadne: opis dnia w obozie, praca przy wyrębie lasów, zwyczaje panujące w barakach, charakterystyka najprostszych czynności związanych z fizjologią (jak jedzenie czy sen), próby przeciwstawiania się ogólnie panującym zasadom, relacje ze współwięźniami – to wszystko zostało dość dokładnie opisane w powieści Rankova. Charakterystyczny dla tego rodzaju narracji jest choćby moment przejścia pomiędzy światem „normalnym” a rzeczywistością obozu: „Utrata włosów to jakby utrata części ciebie. Niemal łyse nagle stałyśmy się do siebie podobne. Fryzjerki bardzo dobrze zdawały sobie z tego sprawę, jedna z nich powiedziała nam złośliwie, że teraz to już jesteśmy zeczki tak jak one” (s. 77).
Różnica, w stosunku do „Innego świata” i tekstów łagrowych czy też obozowych, polega na tym, że bohaterka „Matek” jest najpierw w ciąży, co nie ułatwia jej funkcjonowania w trudnych warunkach, a potem, jako matka, musi walczyć najpierw o życie i zdrowie, a potem o bliskość syna, który w każdej chwili może zostać jej odebrany. I na tym opiera się wyjątkowość tej powieści, która nie tylko przedstawia trudne warunki życia w gułagu, ale także mierzy się z problematyką macierzyństwa wystawionego na próbę – zarówno w znaczeniu czysto cielesnym (nawet – fizjologicznym), jak i mentalnym. Oczywiście, w „Innym świecie” nie brakowało opisów dramatycznych sytuacji, choćby zbiorowego gwałtu dokonanego na Marusi (zob. G. Herling-Grudziński: „Inny świat. Zapiski sowieckie”. Warszawa 1989, s. 45–46), ale jednak przeważała perspektywa męska, a kobiety pozostawały w tle łagrowego koszmaru.
Nad tym przygnębiającym obrazem losu Zuzany tli się niewielki płomień nadziei: „Nadchodziła wiosna. Śnieg się topił i płynął nam w strumieniach pod nogami. Ścieżka, po której nasz kontyngent chodził do lasu, w ciągu dnia się topiła, a nad ranem zamarzała. Daremnie wieczorami posypywałyśmy ją trocinami, następnego dnia znów padałyśmy na lodzie jak zgniłe gruszki. Kiedy maszerowałyśmy, trzymałam się obiema rękami za podbrzusze, żeby w razie upadku nie zranić dziecka” (s. 99). W normalnych warunkach trzeba by uznać ten obraz za nieco ckliwy i zbyt prostoduszny. Jednak w warunkach życia obozowego „normalność” jakby traci swoje znaczenie.
„Próbowałam rozrzedzać mleko wodą”
Bycie matką to prawdziwe wyzwanie stojące przed Zuzaną. Jej własna matka nie pochwala romansu z żołnierzem-partyzantem, a więc młoda kobieta ma wątpliwości, czy babcia zaakceptuje wnuka. Mimo to boi się o nią: „Podczas tych dwóch miesięcy, od kiedy byłam w Rosji, niemal nie przypominałam sobie o mamusi. I to nie ze względu na dziecko, które teraz zaczynało mnie kopać, ale ze względu na siebie, skala własnych udręk nie pozwoliła mi myśleć o mamie. A ona tymczasem została sama i zżerały ją obawy i niepewność, bo nawet nie wiedziała, czy jej córka jeszcze żyje” (s. 104).
Poza dręczącymi Zuzanę myślami, warunki w obozie nie są sprzyjające dla kobiety w ciąży – doskwiera choćby marne jedzenie. Zuzana odczuwa nieustanny niepokój, koszmary dni spędzanych w gułagu powracają po zapadnięciu zmroku: „W nocy obudziłam się ze strasznego snu, jak próbuję przeć podczas porodu. Uradowana Anna pokazała mi zdeformowane dziecko o twarzy dorosłej kobiety, wyglądało jak martwa Kaisa, było też owinięte w jej chustę” (s. 138).
Do momentu narodzin dziecka jest zatem Zuzanie niezwykle trudno. Sam poród pozostawia w jej pamięci niejednoznaczne ślady: „Ciągle widzę napięte twarze kobiet wokół mnie. Raz kazały mi przeć, potem znów przestać, raz oddychać szybko, a potem wstrzymać oddech. Niejasno przypominam sobie, że w decydującej chwili zaczęły się kłócić, czy mają już przeciąć pępowinę” (s. 150–151).
Po urodzeniu syna, Aleksieja, życie pod dachem obozowego baraku wcale nie staje się łatwiejsze. Nie sposób swobodnie opiekować się niemowlęciem, które bez przerwy komuś przeszkadza – jak nie podczas pracy, to w trakcie snu. Piętrzą się inne problemy, chociażby związane ze zdobyciem jedzenia dla dziecka. „Amerykańskie mleko skondensowane smakowało każdemu oprócz Aleksieja. Sączyłam mu je do ust, nawet nacierałam nim sobie brodawki, lecz synek zawsze wykrzywiał twarz, kiedy trafiło mu na język. Próbowałam rozrzedzać mleko wodą, podgrzewać, dodałam do niego szczypty soli, ale Aleksiej odtrącał wszystkie moje próby” (s. 173). Zuzana ma jednak szczęście w nieszczęściu: w wychowywaniu dziecka od początku pomaga jej Irina, brutalna strażniczka, która mimo wszystko okazuje serce, wciela się w rolę matki.
Kiedy Aleksiej podrasta, Zuzana jest zmuszona podjąć trudną decyzję – albo odda chłopca pod kuratelę aparatu państwa sowieckiego, co oznaczałoby raczej marny los w instytucjach opiekuńczych, albo zrzeknie się macierzyństwa na rzecz Iriny. „W dniu pierwszej rocznicy śmierci Aleksieja seniora przestałam być matką Aleksieja juniora. Kołyskę syna przeniosłam jeszcze tego samego dnia do przegrzanego pomieszczenia obok biura. Tam sypiała Irina, jego przyszła matka” (s. 219). Aleksiej wychowywany jest zatem przez obie bohaterki, dwie matki – funkcjonuje w obu rzeczywistościach, obozowej i pozaobozowej, mówi dwoma językami, zarówno po słowacku, jak i po rosyjsku. „Chłopiec trafił do lepszego świata” (s. 219) – konstatuje jego biologiczna matka.
„Zawsze ją to niepokoiło”
W powieściowej narracji walka Zuzany o życie swoje i dziecka została skrzyżowana z opowieścią akademicką o losach pracy magisterskiej, którą piszę Lucia. Dziewczyna jest w ciąży, ale mimo to toczy zacięty spór ze swoim promotorem o naukowe pryncypia. Lucia trzyma się swojego pomysłu opisania historii z punktu widzenia wspomnień pojedynczego świadka, czyli Zuzany; promotor uważa inaczej – że nie można opierać się na relacji jednej osoby i w dodatku traktować jej słów tak samo, jak traktuje się narrację literacką, podlegającą pewnym przekształceniom, wzbogacaną stylistycznie, nieprzezroczystą. Lucia majstruje przy spisywanych wywiadach, a promotor gromi jej wszelkie „artystyczne” pomysły. Pisze do studentki: „To, co sporadycznie mi Pani przynosi, to są jakieś szkice stylizowanego tekstu beletrystycznego, a nie zapisy poszczególnych cyklicznych narracji w ramach oral history” (s. 149).
Poza wątpliwościami dotyczącymi metodologii badań, magister/docent/doktor Peter Voknár nie jest przekonany, że można pogodzić ciążę i pisanie pracy. Jeden z listów promotora do magistrantki zaczyna się tak: „Szanowna Pani, jeśli nie przerwie Pani ciąży, proszę przerwać studia!” (s. 148). Niełatwe położenie, w jakim znajduje się Lucia, może nie przypomina dramatycznych losów Zuzany, ale na pewno ma z nimi wiele wspólnego. Matka studentki i przyszłej matki także nie może pogodzić się z jej wczesnym macierzyństwem – postrzega swoją córkę jako niedojrzałą, nieprzygotowaną do opieki nad dzieckiem. „Matka się zawahała. W minionych latach najpierw przez przypadek docierały do niej sygnały, a potem też celowo zdobywała informacje o rozwiązłym życiu córki. Zawsze ją to niepokoiło, ale nigdy o tym nie mówiła” (s. 199). Lucia musi sobie zatem radzić sama – z matką żyje w ciągłym napięciu emocjonalnym, a promotor jawnie nakłania ją do aborcji. Nie ma też przy niej mężczyzny, partnera, co również łączy jej los z losem Zuzany.
Nic dziwnego zatem, że schronienie i opiekę znajduje u starej Zuzany – doświadczonej matki, która musiała walczyć o swoje dziecko. „Wszystkie przygotowania do porodu w domu stały się dla Lucii sposobem komunikacji z panią Zuzaną. Kochała i podziwiała staruszkę od pierwszej chwili, kiedy ją spotkała. A wizja porodu, jako wspólnego problemu do rozwiązania, jeszcze bardziej je do siebie zbliżyła” (s. 369–370).
Narracja Rankova – zróżnicowana pod względem zabiegów formalnych i stylistycznych – nie jest jednakowoż wyraźnie skierowana ku ocenie Zuzany, Lucii albo jakiejkolwiek innej postaci. Pisarz wskazuje mimo wszystko, że niektóre wybory są trudne, a te najważniejsze – dotyczące życia i śmierci – zawsze pozostawiają wątpliwości natury moralnej. To, co Zuzana opowiada Lucii, staje się dla młodej kobiety, po jakimś czasie, życiowym drogowskazem. Na tym tle zupełnie skompromitowany zostaje magister/docent/doktor Voknár, podejrzany przez odpowiednie służby uniwersyteckie o fałszowanie spisów punktowanych publikacji naukowych.
„Ona już przeżyła swoje”
Cała ta skomplikowana i w gruncie rzeczy przygnębiająca historia kończy się pozytywnymi akcentami, to znaczy, z jednej strony, uwolnieniem Zuzany, która po dekadzie spędzonej w obozie wraca w rodzinne strony, a z drugiej strony – momentem tuż przed urodzinami dziecka Lucii.
Po uwolnieniu Zuzana jedzie na Słowację pociągami. Nie ma przy sobie ani pieniędzy, ani nic wartościowego, więc podróż nie jest łatwa. Kiedy zatrzymują ją konduktorzy, mówi po prostu, że wraca z obozu. „– Jadę z rosyjskiej niewoli, nie rozumiecie? Nie mam ani korony, nie mogę kupić sobie nawet bułki, a co dopiero bilet! – tłumaczyłam mu bez strachu, bo przecież tu już nie groziła mi Syberia” (s. 329).
Lucia z kolei zaczyna rodzić niespodziewanie (czy można rodzić inaczej?). Na spotkanie z wezwaną przez telefon karetką wiezie ją dorosły już, ponad sześćdziesięcioletni Aleksiej, który przyznaje, że kochał dwie matki. Wychowywały go przecież i Zuzana Laukova, i Irina Michajłowna. Aleksiej nigdy nie zdecydował, która z nich jest tą „prawdziwą”. „Kiedy po tygodniu wróciłem do Zálesnej Poruby, mama nalegała, żebym wyjechał z Czechosłowacji, póki jest to możliwe. Ona już przeżyła swoje i chciała mnie chronić. Wolała już mnie więcej nie zobaczyć, żebym tylko żył jak wolny człowiek. Ona była już za stara na emigrację” (s. 427).
Oba światy – przeszłości i teraźniejszości – przenikają się ze sobą, a historia Zuzany łączy się z przeżyciami Lucii. Można pytać w związku z tym: jak takie osobiste opowieści wpływają na narracje o współczesności? Czy jest dla nich miejsce w pozanaukowej perspektywie? Czy przenikają do debat publicznych?
Zakończenie
Świat przedstawiony przez Pavola Rankova – mimo że nie zawsze przyjazny, targany wojną, tragediami, osobistymi dramatami – jest w jakiś przedziwny sposób różnorodny, jakby inny od tego, który znamy z szybko zmieniającej się, a jednak czasami jednostajnej, homogenicznej współczesności. Historia Zuzany pokazuje zróżnicowanie Europy Środkowej, ale też mechanizmy, którymi próbowano doprowadzić do jej ujednolicenia – golenie głów więźniarkom jest w tym wypadku symptomatyczne.
W ogóle wydarzenia wojenne są tematem nierzadko powracającym w literaturze, a zatem pamięć o wojnie i obrazy z nią związane wciąż kształtują środkowoeuropejską tożsamość. „Choć minęło ponad 60 lat od jej zakończenia, II wojna światowa wciąż jest istotnym – a dziś może nawet ważniejszym niż kiedykolwiek wcześniej – punktem odniesienia w dyskusjach o naszej współczesności, tożsamości narodowej, o kształcie relacji z naszymi najbliższymi sąsiadami, o wizerunku polskiego wieku XX i całej polskiej historii” – pisali Sławomir Buryła i Paweł Rodak (S. Buryła, P. Rodak: „Krótka przedmowa: aktualność wojny”. W: „Wojna. Doświadczenie i zapis”. Red. S. Buryła i P. Rodak. Kraków 2006, s. 6).
W powieści Rankova wojna jest, by tak rzec, centralnym doświadczeniem mieszkanek i mieszkańców Europy i to właśnie z wojną związane są wszelkie najważniejsze przemiany na kontynencie, napięcia kulturowe, powstające tożsamości pograniczne (na przykład Słowaków). Sam pisarz, w wywiadzie z Tomaszem Stawiszyńskim, opublikowanym w „Krytyce Politycznej” w 2013 roku, odwoływał się do idei Europy Środkowej sformułowanej przez Milana Kunderę. „Zgadzam się całkowicie z tym wszystkim, co Kundera pisze o Europie Środkowej. Operujemy tym terminem na określenie czegoś, co jest mozaiką, wieloelementowym tworem. Kiedy myślimy na przykład o Europie Zachodniej – widzimy od razu terytorium jednolite pod względem politycznym i kulturowym, w przypadku Europy Środkowej nic podobnego nie staje nam przed oczami” – mówił słowacki pisarz.
Trudno zatem przyznać, że Europa znajduje się w idealnym położeniu i funkcjonuje dzisiaj w zadowalającej kondycji. Wręcz przeciwnie – europejskość wymaga nieustannego namysłu, dyskusji, reinterpretacji. Tylko w ten sposób pamięć o przeszłości może być przydatna i wpływać na życie pokoleń tworzących współczesność.
Pavol Rankov: „Matki”. Tłum. Tomasz Grabiński. Książkowe Klimaty. Wrocław 2015 [Seria Słowackie Klimaty].
Czytaj inne teksty z cyklu Wokół. Literatura Europy Środkowej:
Klaudia Muca: Historia z ludzką twarzą (Pavol Rankov: 'Zdarzyło się pierwszego września')
Sara Nowicka: Odkąd coś istnieje, odtąd tego nie ma (Laszlo Darvasi: 'Kwiatożercy')
Rankov (ur. 1964) jest słowackim pisarzem, wykładowcą akademickim, laureatem wielu nagród o randze międzynarodowej, między innymi Europejskiej Nagrody Literackiej w 2009 roku oraz Literackiej Nagrody Europy Środkowej „Angelus” przyznanej w 2014 roku, w obu przypadkch za powieść „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)”. Najnowsza powieść autora – właśnie „Matki”, ukazała się w ramach „Serii Słowackie Klimaty” wrocławskiego wydawnictwa Książkowe Klimaty. Spójności temu przedsięwzięciu przydaje fakt, że tom został opublikowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej.
„Matki” to opowieść o przeszłości Słowaków, a także o losach wielu innych narodów zamieszkujących Europę, które w trakcie drugiej wojny światowej i tuż po jej zakończeniu musiały zmagać się z niejasnym statusem, głównie politycznym, kulturowym i moralnym. Słowacy, Czesi, Polacy, Węgrzy, Niemcy, Austriacy i inni – zależnie i niezależnie od wojennych sympatii oraz antypatii musieli, często od nowa, zdefiniować swoją tożsamość i wyrysować własne granice na mapie.
Tak szerokim gestem zakreślona tematyka nie wydaje się przypadkowa – refleksja na temat Europy Środkowej, głównie w perspektywie ekspansji Rosji i zaostrzających się konfliktów między mocarstwami, stanowi dzisiaj jeden z głównych tematów podejmowanych w komunikacji okołoliterackiej.
Przygody i opowieści
„Logika globalnej odpowiedzialności i globalnych dążeń, jeżeli zostanie przyjęta w miejsce logiki lokalnego oszańcowania, może pomóc w przygotowaniu Europy do jej kolejnej przygody, zapewne brzemiennej w donioślejsze jeszcze skutki niż wszystkie dotychczasowe” – przewidywał jakiś czas temu, z nutą optymizmu, Zygmunt Bauman (Z. Bauman: „Jak uczynić planetę gościnną dla Europy?”. W: „Tożsamość Starego Kontynentu i przyszłość projektu europejskiego”. Red. D. Pietrzyk-Reeves. Warszawa 2007, s. 63). Jaka jest obecnie Europa i jakie przygody przeżywa?
W drugiej dekadzie XXI wieku Stary Kontynent stanowi nowoczesną strukturę społeczną, a równocześnie zmaga się z wieloma kryzysami – politycznymi, gospodarczymi, kulturowymi. Konflikt na Ukrainie – tego rodzaju określenie wydaje się raczej eufemistyczne, ponieważ w rzeczywistości to wojna ukraińsko-rosyjska – zapaść gospodarcza w Grecji (pytamy z niepokojem: kto będzie następny?), spadek popularności idei wysnutych w ramach politycznego programu Unii Europejskiej – to może najbardziej jaskrawe problemy europejskiej wspólnotowości.
Nie pomagają w tej trudnej sytuacji niektóre „izmy”, otwarcie negujące sens istnienia jedności: nacjonalizm w radykalnych, niebezpiecznych postaciach, otwarcie wyrażany rasizm, projekty izolacjonistyczne (niechęć do emigrantów, odcinanie się od odmiennych kultur i religii, ksenofobia), które każą czasem myśleć, że historia zatoczyła koło i tkwimy w punkcie podobnym do tego, w którym Europa i świat znajdowały się w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Tuż przed burzą.
Z punktu widzenia najnowszej historii Polski paralelę obu „dwudziestoleci” uchwycił Robert Traba w książce „Przeszłość w teraźniejszości. Polskie spory o historię na początku XXI wieku”. Historyk zauważył: „Patrząc na dwudziestolecie międzywojenne, historię II Rzeczypospolitej, opisujemy epokę wielkich nadziei i przemian. Patrząc na dwudziestolecie postkomunistycznej transformacji, historię III Rzeczypospolitej, dławimy się bliskością wydarzeń, emocjonalnością i partyjnością sporów” (R. Traba: „Przeszłość w teraźniejszości. Polskie spory o historię na początku XXI wieku”. Poznań 2009, s. 11).
Historia i polityka – to według Traby najważniejsze, wymagające namysłu zagadnienia, istotne zarówno dla Polski, jak i dla innych krajów nowoczesnej Europy, również tej Środkowej, o której historyk niejednokrotnie pisał i dyskutował, choćby na łamach czasopisma „Borussia”. Twierdził jednoznacznie: „Mitycznej Europy Środkowej nie ma!” (zob. R. Traba: „Utopia »Środka«”. „Borussia” 2003, nr 31, s. 5). Faktycznie, mit Europy Środkowej przygasł wraz z upadkiem komunizmu, zburzeniem Muru Berlińskiego, przemianami w Polsce po 1989 roku. Jak zauważył Maciej Duda: „Stąd też głębokie przekonanie, iż Europa Środkowa istnieje tylko w umysłach intelektualistów i nie jest pojęciem geograficznym czy politycznym, lecz mitycznym (M. Duda: „Polskie Bałkany. Proza postjugosłowiańska w kontekście feministycznym, genderowym i postkolonialnym. Recepcja polska”. Kraków 2013, s. 32).
Należy postawić w tym miejscu taką tezę: w drugiej dekadzie XXI wieku namysł nad kształtem Europy (Zachodniej, Środkowej, Wschodniej i jej innych wersji) jest niemożliwy bez refleksji o literaturze i o tym wszystkim, co związane z tworzeniem, analizowaniem i oddziaływaniem twórczości literackiej. Bez specyficznych odmian komunikowania – włączając w to literaturę – nie istnieją bowiem ani przeszłości, ani przyszłość; ani historia, ani polityka. Jak podkreślał Hayden White: „Narody Środkowej i Wschodniej Europy stają wobec problemu zintegrowania stalinowskiej przeszłości – a w istocie całego dwudziestego wieku – w spójną narrację historyczną, która usprawiedliwiłaby fakt odrzucenia pewnych aspektów owej przeszłości, a jednocześnie podtrzymałby jej ciągłość” (H. White: „Literatura a fikcja”. W: tegoż: „Proza historyczna”. Przeł. D. Kołodziejczyk. Red. E. Domańskiej. Kraków 2009, s. 64).
A może jest po prostu tak, że wszelkie przygody – europejskie i poza Europą – nie mogą zaistnieć bez towarzyszących im opowieści, o których trzeba dyskutować, pokazywać ich znaczenia i obiegi.
(Nie)daleko od centrum
Europa ma się dobrze, prawda? Cóż, nie wszyscy mogą tak stwierdzić.
Na pierwszy rzut oka rzeczywiście Europa, na tle innych części świata, wypada nie najgorzej – żyjemy obok siebie (ale niekoniecznie razem), trwamy we względnym dobrobycie (mimo długów i niespłaconych kredytów), a jednak tuż za rogiem czai się, wcale nie tak nieprawdopodobne, widmo nieszczęścia (Ukraińcy doświadczyli go nader mocno). Jesteśmy względnie bezpieczni, ale o swoim bezpieczeństwie coraz mniej przekonani, wystraszeni medialnymi doniesieniami o wojnie, zamachach terrorystycznych i nadciągającej islamizacji.
Trzeba przecież pamiętać, że Europa nie jest centrum wszechświata – takim centrum, zapewniającym stabilizację, powinna być choćby Grecja, z której wywodzi się kultura zachodnioeuropejska. Grecja podupadła (gospodarczo), a zatem czy każde, mniejsze i większe państwo również nie powinno spodziewać się następnych „upadków”, „krachów”, „tąpnięć”, przebiegających z takich czy innych powodów? Przed jednoznacznym postrzeganiem roli Starego Kontynentu, jako rękojmi stabilizacji, przestrzegał swego czasu Tony Judt. „Oto mi założycielski współczesnej Europy: Wspólnota Europejska była i jest jądrem szerszej, paneuropejskiej wizji” – stwierdził historyk, słusznie powątpiewając w sprawczą moc magicznych słów, takich jak: wspólnota, jedność czy solidarność (T. Judt: „Wielkie złudzenie. Esej o Europie”. Przeł. A. Jankowski. Poznań 2012, s. 51).
Skrojoną w takim kształcie wizję Europy – opartej jedynie na światopoglądzie zachodnim – być może trzeba odłożyć na bok, nie zapominając jednakowoż o wciąż żywych alternatywach socjopolitycznych dla Wspólnoty Europejskiej czy Unii Europejskiej, kojarzonych głównie z „nowoczesną” częścią kontynentu. Jedną z nich jest powracająca przy różnych okazjach figura Europy Środkowej (albo Nowej Europy – czyli krajów postkomunistycznych i bałkańskich), która ma swoją określoną i wciąż mocną pozycję, wykorzystywaną w polityce, obecną w kulturze, podkreślaną w przekazach medialnych. Wciąż powstają nowe kierunki studiów, czasopisma, nagrody literackie i artystyczne poświęcone Europie Środkowej, a zatem wciąż żywa jest wymiana myśli osób zamieszkujących tę część kontynentu, czy to w rozumieniu geopolitycznym, czy kulturalnym.
Europa Środkowa nie jest nade wszystko gwarancją istnienia Unii Europejskiej – przeciwnie, może być dla niej konkurencją, polityczną odskocznią od Brukseli, ale także – co prawdopodobnie jeszcze istotniejsze – murem oddzielającym Zachód od Rosji. „Choć Europa Środkowa nie jest dla Rosji priorytetowym kierunkiem aktywności gospodarczej, zajmuje mimo wszystko ważne miejsce w kontekście całościowych relacji z Unią Europejską” – pisał Szymon Kardaś, analizując stosunki Rosji z innymi państwami europejskimi (S. Kardaś: „Państwa środka”. „Nowa Europa Wschodnia” 2014, nr 3–4, s. 65).
Przesunięty środek
W perspektywie rozmaitych podziałów wewnątrzeuropejskich interesujące są najnowsze powieści autorek i autorów zaliczanych w poczet literatury Europy Środkowej. Czym jest ten nurt i jak go zdefiniować? Można by rzec tak: to literatura pisana przez reprezentantki i reprezentantów pewnej wspólnoty geopolitycznej, tego jedynego w swoim rodzaju miejsca tkwiącego w uścisku między Zachodem, tak zwaną „Starą Europą”, a Wschodem – przede wszystkim właśnie Rosją. Zbierając różnorodne teksty pisarek i pisarzy środkowoeuropejskich, natrafiamy na takie tematy i kategorie – nieobce współczesnej humanistyce – jak historia, polityka, pamięć, tożsamość, mobilność, miasto, płeć, wielokulturowość i wiele innych.
Tego rodzaju wizja Europy Środkowej, a także przynależnej do niej literatury – zróżnicowanej, niejednorodnej, rozwijającej się wciąż pod wpływem coraz większej mobilności ludzi – jest w jakimś stopniu dziełem Milana Kundery, który w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych opublikował esej pod tytułem „Zachód porwany, czyli tragedia Europy Środkowej” (tekst ukazał się na łamach różnych czasopism, między innymi: „Le Debat”, „The New York Review of Books” i „Zeszytów Literackich”). „Po wojnie ukształtowały się w Europie trzy zasadnicze sytuacje: sytuacja Europy zachodniej, sytuacja Europy wschodniej oraz sytuacja Europy środkowej. Ta ostatnia jest najbardziej skomplikowana, gdyż geograficznie Europa środkowa jest środkiem, kulturalnie – Zachodem, a politycznie – od 1945 roku – Wschodem” – stwierdził czeski pisarz (M. Kundera: „Zachód porwany, czyli tragedia Europy Środkowej”. Przeł. M.L. „Zeszyty Literackie” 1984, nr 5, s. 14–15). Kundera zwrócił uwagę, że Europa Zachodnia nie może istnieć bez Europy Środkowej, która jest barierą oddzielającą Zachód od Wschodu. Co się zmieniło przez ostatnie, bez mała, trzydzieści lat?
W drugiej dekadzie XXI wieku mapa Europy wygląda odmiennie, przesuwają się na niej granice – wschodnia część kontynentu dalej jest kojarzona głównie z Rosją, ale już na przykład środek Europy wyraźnie „zachodnieje”, choćby poprzez wyraźne odcięcie od wpływów rosyjskich. Justyna Prus-Wojciechowska tak pisała o rosyjskiej polityce: „Musimy rozumieć to, co dzieje się w Rosji, chociażby dlatego, że jest to dla nas potencjalnie groźne, Akceptować tego nie możemy, bo dzisiejsza rosyjska wizja świata podważa wszystko, na czym zbudowaliśmy swój świat” (J. Prus-Wojciechowska: „Jak zajmować się Rosją i nie zwariować?”. „Nowa Europa Wschodnia” 2014, nr 6, s. 20). Środek Europy przesuwa się zatem na zachód.
Obecnie – niekoniecznie bezpośrednio – do idei proklamowanej przez Kunderę nawiązują kolejne pokolenia pisarzy, eseistów, trzeba by po prostu stwierdzić, że europeistów zainteresowanych kreowaniem egalitarnej przestrzeni komunikacji literackiej. Jednym z nich jest Andrzej Stasiuk, zajmujący się Europą Środkową i Wschodnią przynajmniej od czasu wydanego w 2000 roku wspólnie z Jurijem Andruchowyczem podwójnego eseju pod tytułem „Moja Europa”. Stasiuk twierdzi jednak – z dużą dozą przekory – że nie jest pisarzem środkowoeuropejskim. „Zastanawiam się czasem, po co z Jurijem Andruchowyczem napisaliśmy Moją Europę. Wepchnięto nas w szufladkę pisarzy środkowoeuropejskich” – mówił autor w rozmowie z Grzegorzem Nurkiem („Na Wschodzie bez zmian”. Z Andrzejem Stasiukiem rozmawia Grzegorz Nurek. „Nowa Europa Wschodnia” 2015, nr 1, s. 8).
Wobec tego binarna opozycja Zachód – Wschód, z mityczną wysepką nazywaną Europą Środkową, nie jest chyba aż tak prosta i oczywista do wyrysowania na mapie jak choćby w latach osiemdziesiątych XX wieku (kiedy swój tekst pisał Kundera), tuż przed upadkiem komunizmu, albo w przededniu poszerzania granic Unii Europejskiej (kiedy ukazał się esej „Moja Europa” duetu Stasiuk/Andruchowycz). Europa Środkowa ma teraz różne oblicza, co warto prześledzić, między innymi, na przykładzie najnowszej literatury. Przy czym każda pisarka i każdy pisarz mają swoje wizje kontynentu – jest zatem zapewne tyle wersji Europy, ile narracji o niej powstaje. Jak pisał Piotr Millati: „Tak więc w przeciwieństwie do Europy Zachodniej, czy Wschodniej, których twardego niczym marmur i ołów bytu prawie nikt nie podważał, Europa Środkowa musiała nieustannie przedstawiać dowody na swoją odrębność i uporczywie przypominać o swym istnieniu, by przynajmniej w ludzkich umysłach zyskać prawo do samodzielnego politycznego istnienia” (P. Millati: „Inna Europa. Nowa mitologia Europy Środkowej w prozie Andrzeja Stasiuka”. W: „(Nie)obecność. Pominięcia i przemilczenia w narracjach XX wieku”. Red. H. Gosk i B. Karwowska. Warszawa 2008, s. 173). W tym zakresie mniej się zmieniło, ponieważ Europa Wschodnia wciąż zabiega o uznanie jej statusu.
W związku z tym przemyślenia wymaga kondycja kultury europejskiej, statusu Unii Europejskiej, tożsamości Europejek i Europejczyków, jak również tego, jak w Europie funkcjonuje literatura – jakie terytoria opisuje, jakie wspólne miejsca tworzy, do jakich wydarzeń się odwołuje. Czy jakieś tematy częściej pojawiają się w esejach, powieściach, autobiografiach? Czy bardziej interesuje nas przeszłość, czy przyszłość? Jak widzą Europę – i jej różne konfiguracje geograficzne: Zachodnią, Środkową, Wschodnią, Środkowo-Wschodnią itd. – pisarki i pisarze, którzy deklarują przywiązanie do konkretnych krajów, miejsc, wspólnot społecznych i kulturowych? Jaką rolę w tworzeniu współczesnej kultury europejskiej odgrywają mężczyźni, a jaką – kobiety? Jak literatura koresponduje z innymi mediami przedstawiającymi Europę? Tematy warte uwagi multiplikują się w zasadzie same – jest jednak, jak należy sądzić, coś wspólnego dla wielu narracji środkowoeuropejskich. To mianowicie namysł nad pamięcią, historią, opowieściami starszych pokoleń, ogólnie rzecz biorąc – nad przeszłością.
Taką właśnie powieścią – w której padają pytania o historię, politykę i tożsamość mieszkanek i mieszkańców środkowoeuropejskich krajów – są „Matki”.
„Pod matczynym dachem... z bolszewikiem”
Książka Rankova opowiada o losach Zuzany, Słowaczki pochodzącej z niewielkiej wsi o nazwie Zálesna Poruba, przez którą podczas drugiej wojny światowej przetaczają się to Niemcy, to znowu Rosjanie. Zuzana ma krótki romans z żołnierzem Armii Czerwonej, Aleksiejem – miłość nie trwa jednak długo, ponieważ Aleksiej zostaje zabity przez Niemców, a Zuzanę władze radzieckie posądzają o zdradę i spiskowanie z nazistami przeciwko ludowi. Dziewczyna zostaje zesłana do gułagu, gdzie trafia – po długiej i wyczerpującej podróży – na blisko dziesięć lat. W obozie rodzi dziecko – mały Aleksiej dostaje imię po ojcu, rosyjskim partyzancie. Mimo to Zuzanie ciążą słowa matki: „Dziwka... – szepnęła kobieta. – Pod matczynym dachem... z bolszewikiem” (s. 7).
Ta smutna i bolesna relacja o wydarzeniach z przeszłości splata się z inną, współczesną narracją – dwudziestotrzyletnia studentka, Lucia Herlianska, pisze pracę dyplomową pod tytułem „Formy i specyfika realizacji macierzyństwa w sytuacji granicznej”. Promotorem magisterium jest Peter Voknár, magister/docent/doktor w jednej osobie, wykładowca na kierunku „Studia środkowoeuropejskie”. Bohaterką pracy dyplomowej jest właśnie Zuzana – stara kobieta wspominająca wojenną i powojenną przeszłość. Ważne jest także i to, że studentka wybiera oral history jako metodologiczną podstawę swoich badań, o którą spiera się z niechętnym do jej naukowych pomysłów magistrem/docentem/doktorem Voknárem. Podobnie jak podmiot pracy badawczej, również Lucia znajduje się w „sytuacji granicznej” – dziewczyna jest w ciąży, ma problemy rodzinne (nie potrafi porozumieć się z matką), musi nagle wydorośleć. Zuzana jest dla niej wzorem uporu, walki, niezależności. Obie są kobietami, które będą matkami; obie mają matki, które próbują przekazać córkom, na czym polegają kobiecość i macierzyństwo. Zatem między tymi dwoma światami – rzeczywistością gułagu a współczesnością – rozgrywa się opowieść Rankova.
Metafora rodzenia, macierzyństwa, relacji matki i dziecka nie jest tu z pewnością przypadkowa – w najszerszym planie książka opowiada wszak o przekształceniach wspólnotowości narodów europejskich tuż po wojnie, o bolesnym „rodzeniu się” (po)nowoczesnej kultury europejskiej. W węższym planie jest opisem zmagań matki o urodzenie i wychowanie dziecka w warunkach ekstremalnych.
Przede wszystkim wynika z tej opowieści, że historia Europy jest (także) historią kobiet i to wcale nie mniej ważną niż historia mężczyzn. To zatem nie tyle history, ile herstory, co w powieści jest widoczne na każdym kroku. Przeważają tu bowiem postaci kobiece, bohaterki – dobre i złe – które napotyka na swojej drodze Zuzana. W tym sensie narracja Rankova wpisuje się w nurt krytyki tradycyjnej historiografii lub autobiograficznych narracji o wojnie, a zatem może być rozpatrywana, na przykład, jako alternatywa dla takich książek, jak „Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Cierpienie, trud, nadludzka praca w gułagu – były także udziałem kobiet i nie wolno o tym zapominać. Dlatego rozprawa, którą pisze młoda Lucia, jest ważna; dlatego opowieść starej Zuzany ma dużą siłę oddziaływania i według młodej studentki, która spiera się z promotorem, powinna być traktowana jako ważne, osobiste świadectwo historyczne. Nie mniej ważne niż jakikolwiek podręcznik do historii lub uznane przez światową krytykę literackie świadectwo wojny.
W takim ujęciu „Matki” to opowieść w jakiejś mierze feministyczna, akademicka, publicystyczna, ponieważ mierzy się z bieżącymi tematami i dyskusjami obecnymi w dyskursie o Europie, o jej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Można ją określić dość dokładnie w ten sposób: to powieść łagrowa o historii Europy Środkowej z wątkami postzależnościowymi, genderowymi i akademickimi. Postzależność stanowi w tym wypadku metodologiczny punkt zaczepienia, ponieważ powieść Rankova wpisuje się w szeroki nurt narracji o najnowszej historii krajów i grup narodowych oraz etnicznych, które przez lata pozostawały pod wpływem obcych mocarstw, przede wszystkim Rosji. Dorota Kołodziejczyk, we wprowadzeniu do książki „Historie, społeczeństwa, przestrzenie dialogu. Studia postzależnościowe w perspektywie porównawczej”, pisze: „Kluczowy dla naszych analiz termin »postzależność«, odnoszący się do realiów polskich co najmniej od chwili uzyskania niepodległości we 1918 roku i aktualny do dzisiaj, poddany zostaje w perspektywie porównawczej konfrontacji z innymi propozycjami teoretycznymi (terminologicznymi i metodologicznymi)” (D. Kołodziejczyk: „Historie, społeczeństwa, przestrzenie dialogu. Studia postzależnościowe w perspektywie porównawczej”. Kraków 2014, s. 9–10). Postzależność, jako metoda, zbliża zatem narracje opisujące podobne doświadczenia – przede wszystkim związane z sytuacją zniewolenia, na przykład politycznego czy kulturowego.
Można wszakże czytać Rankova jako pisarza postzależnościowego, pokazującego zróżnicowanie Europy Środkowej na przykładzie narracji o nieodległej historii narodów zamieszkujących tę część kontynentu, o której Czesław Miłosz pisał w „Rodzinnej Europie”, że dla obcych jest jedynie zimnym i niedostępnym Septentrionem.
„W jej umyśle i ciele osadzała się tępa bezsilność”
Wracając na moment do wspomnianego wyżej Gustawa Herlinga-Grudzińskiego: powieść Rankova to jakby „Inny świat”, ale właśnie postzależnościowy, skonstruowany z punktu widzenia losów kobiecych, opisany ze świadomością oddziaływania genderowego nurtu humanistyki. „Matki” nie są oczywiście powieścią autobiograficzną, ale mierzą się z podobnymi problemami, na jakie wskazywał Herling-Grudziński. Pamięć, historia, tożsamość osób uwikłanych w wojnę i terror stalinowski – to główne wątki w narracji Rankova, które, jak się wydaje, nie były również obce polskiemu pisarzowi. Jednakowoż w „Matkach” dotyczą one kobiet i choćby dlatego odróżniają się od narracji znanej z „Innego świata”.
Zuzana – po zatrzymaniu pod zarzutem zdrady – od razu wpada w wir paradoksów, absurdów i niedorzeczności radzieckiej machiny karno-biurokratycznej. Każda sytuacja jest dla młodej kobiety przytłaczająca: „Zuzana się odwróciła. Żołnierz podał jej koszulę, którą przyniósł. Bezsilna Zuzana wzięła ją i bezwolnie włożyła. Poczuła, że koszula jest prześmierdła od długo niepranego męskiego potu, ale nie protestowała. Co za różnica, co się ubiera, jeśli ci ludzie myślą, że zdradziła Aleksieja Niemcom?! Po niespodziewanym oskarżeniu uleciała z niej cała siła. W jej umyśle i ciele osadzała się tępa bezsilność” (s. 24–25).
Może to przypadek (trzeba w to wątpić, ponieważ tłumacz książki Rankova, Tomasz Grabiński, jest wybitnym specjalistą od języka i literatury słowackiej), a może raczej rozmyślny zabieg, ponieważ oszczędny język i stylistyczna chropowatość tego fragmentu jakby idealnie łączą się z projektem, którym zajmuje się Lucia, polegającym na opisaniu losów Zuzany, kobiety w ciąży, a potem matki znajdującej się w trudnej sytuacji życiowej. Niejako „przy okazji” w ten właśnie sposób rejestrowana skrupulatnie oral history – osobista narracja o przeszłości – staje się dość uniwersalnym językiem opowieści o Europie Środkowej. Na podstawie przypadków Zuzany można bowiem poznać najnowszą historię, doświadczyć zderzenia różnych kultur, zaobserwować niejednoznaczność sytuacji, w których nierzadko znajdowali się przedstawicielki i przedstawiciele rozmaitych narodowości. Choćby jedna z bohaterek dalszego planu tej książki, Margit Deutsch z Węgier, jest traktowana przez Rosjan jak Niemka, ponieważ podczas zatrzymania ktoś źle zerknął na jej dokumenty i nazwisko wziął za narodowość.
I w tym sensie „Matki” przypominają „Inny świat” – to znaczy na każdym kroku daje o sobie znać absurdalność stalinowskiego systemu, w którym trudno dopatrzeć się jakiejkolwiek logiki działania. Trzeba mimo to zwrócić uwagę, że Herling-Grudziński pisał swoją narrację w niewielkim oddaleniu czasowym od przeżyć obozowych; narracja Voknara jest jednak fikcyjna, a więc ma inny status, inną siłę oddziaływania. Nie oznacza to bynajmniej innego wartościowania obu tekstów, choć Hanna Gosk zauważyła, że: „Nawet Herling-Grudziński nie uniknął pewnych stereotypów, zarysowując wizerunki Rosjan i obraz totalitarnego systemu rządów Stalina” (H. Gosk: „Opowieści »skolonizowanego/kolonizatora«. W kręgu postzależnościowych studiów nad literaturą polską w XX i XXI wieku”. Kraków 2010, s. 132).
Tak jak bohater „Innego świata”, tak i Zuzana w gruncie rzeczy odsiaduje wyrok za niewinność. Sąd nad nią ma cechy tragikomiczne, wzięte jakby z fikcyjnego, ale jakże realnego uniwersum Orwella albo Kafki. Kiedy kobieta próbuje wytłumaczyć komisji, że pochodzi ze Słowacji i nie jest zdrajczynią, sędziowie nie zwracają na nią uwagi i twierdzą, że wśród skazanych za zdradę Polaków i Niemców nie mogła zabłąkać się jedna Słowaczka. „Stary mężczyzna kiwał przecząco głową. Twierdził, że nie przypomina sobie ani jednego przypadku, by zatrzymano kogoś niewinnego. Młody mężczyzna tymczasem meldował mu, że nie może znaleźć akt” (s. 42). Nic dziwnego zatem, że wobec tych ogłupiających, biurokratycznych trybów sowieckiej machiny urzędniczej Zuzana i jej współtowarzyszki niedoli czują się bezsilne.
W dalszych partiach książki porównania z „Innym światem” oraz literaturą łagrową również wydają się zasadne: opis dnia w obozie, praca przy wyrębie lasów, zwyczaje panujące w barakach, charakterystyka najprostszych czynności związanych z fizjologią (jak jedzenie czy sen), próby przeciwstawiania się ogólnie panującym zasadom, relacje ze współwięźniami – to wszystko zostało dość dokładnie opisane w powieści Rankova. Charakterystyczny dla tego rodzaju narracji jest choćby moment przejścia pomiędzy światem „normalnym” a rzeczywistością obozu: „Utrata włosów to jakby utrata części ciebie. Niemal łyse nagle stałyśmy się do siebie podobne. Fryzjerki bardzo dobrze zdawały sobie z tego sprawę, jedna z nich powiedziała nam złośliwie, że teraz to już jesteśmy zeczki tak jak one” (s. 77).
Różnica, w stosunku do „Innego świata” i tekstów łagrowych czy też obozowych, polega na tym, że bohaterka „Matek” jest najpierw w ciąży, co nie ułatwia jej funkcjonowania w trudnych warunkach, a potem, jako matka, musi walczyć najpierw o życie i zdrowie, a potem o bliskość syna, który w każdej chwili może zostać jej odebrany. I na tym opiera się wyjątkowość tej powieści, która nie tylko przedstawia trudne warunki życia w gułagu, ale także mierzy się z problematyką macierzyństwa wystawionego na próbę – zarówno w znaczeniu czysto cielesnym (nawet – fizjologicznym), jak i mentalnym. Oczywiście, w „Innym świecie” nie brakowało opisów dramatycznych sytuacji, choćby zbiorowego gwałtu dokonanego na Marusi (zob. G. Herling-Grudziński: „Inny świat. Zapiski sowieckie”. Warszawa 1989, s. 45–46), ale jednak przeważała perspektywa męska, a kobiety pozostawały w tle łagrowego koszmaru.
Nad tym przygnębiającym obrazem losu Zuzany tli się niewielki płomień nadziei: „Nadchodziła wiosna. Śnieg się topił i płynął nam w strumieniach pod nogami. Ścieżka, po której nasz kontyngent chodził do lasu, w ciągu dnia się topiła, a nad ranem zamarzała. Daremnie wieczorami posypywałyśmy ją trocinami, następnego dnia znów padałyśmy na lodzie jak zgniłe gruszki. Kiedy maszerowałyśmy, trzymałam się obiema rękami za podbrzusze, żeby w razie upadku nie zranić dziecka” (s. 99). W normalnych warunkach trzeba by uznać ten obraz za nieco ckliwy i zbyt prostoduszny. Jednak w warunkach życia obozowego „normalność” jakby traci swoje znaczenie.
„Próbowałam rozrzedzać mleko wodą”
Bycie matką to prawdziwe wyzwanie stojące przed Zuzaną. Jej własna matka nie pochwala romansu z żołnierzem-partyzantem, a więc młoda kobieta ma wątpliwości, czy babcia zaakceptuje wnuka. Mimo to boi się o nią: „Podczas tych dwóch miesięcy, od kiedy byłam w Rosji, niemal nie przypominałam sobie o mamusi. I to nie ze względu na dziecko, które teraz zaczynało mnie kopać, ale ze względu na siebie, skala własnych udręk nie pozwoliła mi myśleć o mamie. A ona tymczasem została sama i zżerały ją obawy i niepewność, bo nawet nie wiedziała, czy jej córka jeszcze żyje” (s. 104).
Poza dręczącymi Zuzanę myślami, warunki w obozie nie są sprzyjające dla kobiety w ciąży – doskwiera choćby marne jedzenie. Zuzana odczuwa nieustanny niepokój, koszmary dni spędzanych w gułagu powracają po zapadnięciu zmroku: „W nocy obudziłam się ze strasznego snu, jak próbuję przeć podczas porodu. Uradowana Anna pokazała mi zdeformowane dziecko o twarzy dorosłej kobiety, wyglądało jak martwa Kaisa, było też owinięte w jej chustę” (s. 138).
Do momentu narodzin dziecka jest zatem Zuzanie niezwykle trudno. Sam poród pozostawia w jej pamięci niejednoznaczne ślady: „Ciągle widzę napięte twarze kobiet wokół mnie. Raz kazały mi przeć, potem znów przestać, raz oddychać szybko, a potem wstrzymać oddech. Niejasno przypominam sobie, że w decydującej chwili zaczęły się kłócić, czy mają już przeciąć pępowinę” (s. 150–151).
Po urodzeniu syna, Aleksieja, życie pod dachem obozowego baraku wcale nie staje się łatwiejsze. Nie sposób swobodnie opiekować się niemowlęciem, które bez przerwy komuś przeszkadza – jak nie podczas pracy, to w trakcie snu. Piętrzą się inne problemy, chociażby związane ze zdobyciem jedzenia dla dziecka. „Amerykańskie mleko skondensowane smakowało każdemu oprócz Aleksieja. Sączyłam mu je do ust, nawet nacierałam nim sobie brodawki, lecz synek zawsze wykrzywiał twarz, kiedy trafiło mu na język. Próbowałam rozrzedzać mleko wodą, podgrzewać, dodałam do niego szczypty soli, ale Aleksiej odtrącał wszystkie moje próby” (s. 173). Zuzana ma jednak szczęście w nieszczęściu: w wychowywaniu dziecka od początku pomaga jej Irina, brutalna strażniczka, która mimo wszystko okazuje serce, wciela się w rolę matki.
Kiedy Aleksiej podrasta, Zuzana jest zmuszona podjąć trudną decyzję – albo odda chłopca pod kuratelę aparatu państwa sowieckiego, co oznaczałoby raczej marny los w instytucjach opiekuńczych, albo zrzeknie się macierzyństwa na rzecz Iriny. „W dniu pierwszej rocznicy śmierci Aleksieja seniora przestałam być matką Aleksieja juniora. Kołyskę syna przeniosłam jeszcze tego samego dnia do przegrzanego pomieszczenia obok biura. Tam sypiała Irina, jego przyszła matka” (s. 219). Aleksiej wychowywany jest zatem przez obie bohaterki, dwie matki – funkcjonuje w obu rzeczywistościach, obozowej i pozaobozowej, mówi dwoma językami, zarówno po słowacku, jak i po rosyjsku. „Chłopiec trafił do lepszego świata” (s. 219) – konstatuje jego biologiczna matka.
„Zawsze ją to niepokoiło”
W powieściowej narracji walka Zuzany o życie swoje i dziecka została skrzyżowana z opowieścią akademicką o losach pracy magisterskiej, którą piszę Lucia. Dziewczyna jest w ciąży, ale mimo to toczy zacięty spór ze swoim promotorem o naukowe pryncypia. Lucia trzyma się swojego pomysłu opisania historii z punktu widzenia wspomnień pojedynczego świadka, czyli Zuzany; promotor uważa inaczej – że nie można opierać się na relacji jednej osoby i w dodatku traktować jej słów tak samo, jak traktuje się narrację literacką, podlegającą pewnym przekształceniom, wzbogacaną stylistycznie, nieprzezroczystą. Lucia majstruje przy spisywanych wywiadach, a promotor gromi jej wszelkie „artystyczne” pomysły. Pisze do studentki: „To, co sporadycznie mi Pani przynosi, to są jakieś szkice stylizowanego tekstu beletrystycznego, a nie zapisy poszczególnych cyklicznych narracji w ramach oral history” (s. 149).
Poza wątpliwościami dotyczącymi metodologii badań, magister/docent/doktor Peter Voknár nie jest przekonany, że można pogodzić ciążę i pisanie pracy. Jeden z listów promotora do magistrantki zaczyna się tak: „Szanowna Pani, jeśli nie przerwie Pani ciąży, proszę przerwać studia!” (s. 148). Niełatwe położenie, w jakim znajduje się Lucia, może nie przypomina dramatycznych losów Zuzany, ale na pewno ma z nimi wiele wspólnego. Matka studentki i przyszłej matki także nie może pogodzić się z jej wczesnym macierzyństwem – postrzega swoją córkę jako niedojrzałą, nieprzygotowaną do opieki nad dzieckiem. „Matka się zawahała. W minionych latach najpierw przez przypadek docierały do niej sygnały, a potem też celowo zdobywała informacje o rozwiązłym życiu córki. Zawsze ją to niepokoiło, ale nigdy o tym nie mówiła” (s. 199). Lucia musi sobie zatem radzić sama – z matką żyje w ciągłym napięciu emocjonalnym, a promotor jawnie nakłania ją do aborcji. Nie ma też przy niej mężczyzny, partnera, co również łączy jej los z losem Zuzany.
Nic dziwnego zatem, że schronienie i opiekę znajduje u starej Zuzany – doświadczonej matki, która musiała walczyć o swoje dziecko. „Wszystkie przygotowania do porodu w domu stały się dla Lucii sposobem komunikacji z panią Zuzaną. Kochała i podziwiała staruszkę od pierwszej chwili, kiedy ją spotkała. A wizja porodu, jako wspólnego problemu do rozwiązania, jeszcze bardziej je do siebie zbliżyła” (s. 369–370).
Narracja Rankova – zróżnicowana pod względem zabiegów formalnych i stylistycznych – nie jest jednakowoż wyraźnie skierowana ku ocenie Zuzany, Lucii albo jakiejkolwiek innej postaci. Pisarz wskazuje mimo wszystko, że niektóre wybory są trudne, a te najważniejsze – dotyczące życia i śmierci – zawsze pozostawiają wątpliwości natury moralnej. To, co Zuzana opowiada Lucii, staje się dla młodej kobiety, po jakimś czasie, życiowym drogowskazem. Na tym tle zupełnie skompromitowany zostaje magister/docent/doktor Voknár, podejrzany przez odpowiednie służby uniwersyteckie o fałszowanie spisów punktowanych publikacji naukowych.
„Ona już przeżyła swoje”
Cała ta skomplikowana i w gruncie rzeczy przygnębiająca historia kończy się pozytywnymi akcentami, to znaczy, z jednej strony, uwolnieniem Zuzany, która po dekadzie spędzonej w obozie wraca w rodzinne strony, a z drugiej strony – momentem tuż przed urodzinami dziecka Lucii.
Po uwolnieniu Zuzana jedzie na Słowację pociągami. Nie ma przy sobie ani pieniędzy, ani nic wartościowego, więc podróż nie jest łatwa. Kiedy zatrzymują ją konduktorzy, mówi po prostu, że wraca z obozu. „– Jadę z rosyjskiej niewoli, nie rozumiecie? Nie mam ani korony, nie mogę kupić sobie nawet bułki, a co dopiero bilet! – tłumaczyłam mu bez strachu, bo przecież tu już nie groziła mi Syberia” (s. 329).
Lucia z kolei zaczyna rodzić niespodziewanie (czy można rodzić inaczej?). Na spotkanie z wezwaną przez telefon karetką wiezie ją dorosły już, ponad sześćdziesięcioletni Aleksiej, który przyznaje, że kochał dwie matki. Wychowywały go przecież i Zuzana Laukova, i Irina Michajłowna. Aleksiej nigdy nie zdecydował, która z nich jest tą „prawdziwą”. „Kiedy po tygodniu wróciłem do Zálesnej Poruby, mama nalegała, żebym wyjechał z Czechosłowacji, póki jest to możliwe. Ona już przeżyła swoje i chciała mnie chronić. Wolała już mnie więcej nie zobaczyć, żebym tylko żył jak wolny człowiek. Ona była już za stara na emigrację” (s. 427).
Oba światy – przeszłości i teraźniejszości – przenikają się ze sobą, a historia Zuzany łączy się z przeżyciami Lucii. Można pytać w związku z tym: jak takie osobiste opowieści wpływają na narracje o współczesności? Czy jest dla nich miejsce w pozanaukowej perspektywie? Czy przenikają do debat publicznych?
Zakończenie
Świat przedstawiony przez Pavola Rankova – mimo że nie zawsze przyjazny, targany wojną, tragediami, osobistymi dramatami – jest w jakiś przedziwny sposób różnorodny, jakby inny od tego, który znamy z szybko zmieniającej się, a jednak czasami jednostajnej, homogenicznej współczesności. Historia Zuzany pokazuje zróżnicowanie Europy Środkowej, ale też mechanizmy, którymi próbowano doprowadzić do jej ujednolicenia – golenie głów więźniarkom jest w tym wypadku symptomatyczne.
W ogóle wydarzenia wojenne są tematem nierzadko powracającym w literaturze, a zatem pamięć o wojnie i obrazy z nią związane wciąż kształtują środkowoeuropejską tożsamość. „Choć minęło ponad 60 lat od jej zakończenia, II wojna światowa wciąż jest istotnym – a dziś może nawet ważniejszym niż kiedykolwiek wcześniej – punktem odniesienia w dyskusjach o naszej współczesności, tożsamości narodowej, o kształcie relacji z naszymi najbliższymi sąsiadami, o wizerunku polskiego wieku XX i całej polskiej historii” – pisali Sławomir Buryła i Paweł Rodak (S. Buryła, P. Rodak: „Krótka przedmowa: aktualność wojny”. W: „Wojna. Doświadczenie i zapis”. Red. S. Buryła i P. Rodak. Kraków 2006, s. 6).
W powieści Rankova wojna jest, by tak rzec, centralnym doświadczeniem mieszkanek i mieszkańców Europy i to właśnie z wojną związane są wszelkie najważniejsze przemiany na kontynencie, napięcia kulturowe, powstające tożsamości pograniczne (na przykład Słowaków). Sam pisarz, w wywiadzie z Tomaszem Stawiszyńskim, opublikowanym w „Krytyce Politycznej” w 2013 roku, odwoływał się do idei Europy Środkowej sformułowanej przez Milana Kunderę. „Zgadzam się całkowicie z tym wszystkim, co Kundera pisze o Europie Środkowej. Operujemy tym terminem na określenie czegoś, co jest mozaiką, wieloelementowym tworem. Kiedy myślimy na przykład o Europie Zachodniej – widzimy od razu terytorium jednolite pod względem politycznym i kulturowym, w przypadku Europy Środkowej nic podobnego nie staje nam przed oczami” – mówił słowacki pisarz.
Trudno zatem przyznać, że Europa znajduje się w idealnym położeniu i funkcjonuje dzisiaj w zadowalającej kondycji. Wręcz przeciwnie – europejskość wymaga nieustannego namysłu, dyskusji, reinterpretacji. Tylko w ten sposób pamięć o przeszłości może być przydatna i wpływać na życie pokoleń tworzących współczesność.
Pavol Rankov: „Matki”. Tłum. Tomasz Grabiński. Książkowe Klimaty. Wrocław 2015 [Seria Słowackie Klimaty].
Czytaj inne teksty z cyklu Wokół. Literatura Europy Środkowej:
Klaudia Muca: Historia z ludzką twarzą (Pavol Rankov: 'Zdarzyło się pierwszego września')
Sara Nowicka: Odkąd coś istnieje, odtąd tego nie ma (Laszlo Darvasi: 'Kwiatożercy')
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |